Podstrony
- Strona startowa
- Thompson Poul, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Paul Thompson, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Cook Glenn Czerwone Zelazne Noce
- Cook Robin Zabawa w boga by sneer
- Cook Robin Rok interny by sneer
- Cook Robin Zabojcza kuracja by sneer
- Harlan Coben Mistyfikacja
- Jakes John ZÅ‚ota Kalifornia tom I
- Hardy Thomas Tessa d'Urberville
- Chmielewska Joanna Nawiedzony Dom
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- epicusfuror.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.XXXVIIIPawie darły się tak, jakby zostały otoczone przez stado dzikich wilków, i tylko wrzaski wniebogłosy mogły je uratować.Współczułem im.Ostatnio byłem w bardzo podobnym nastroju.Gdybym jednak zawył, wiedzieliby, gdzie jestem, i zaczęli oblężenie.Kiedy znaleźliśmy się w pobliżu domu wiedźmy, powietrze zadrżało.Ponury chichot spłynął nam na głowy jak brudne, lepkie płatki śniegu.- Cieszy się pan z przepowiedni, Garrett? - zabrzmiał głos zewsząd i znikąd.Za nim napłynęła fala lepkiego rechotu.Morley i chłopcy mogli nie usłyszeć.Zeck Zack, zaskoczony, spojrzał na dom.Spuściłem głowę i szedłem dalej, nie chcąc nawet o tym myśleć.Centaur postanowił doczepić się do nas.Spodziewałem się, że będzie nalegał w sprawie Saira Lojdy, i nie rozczarował mnie.Zaczął w połowie cmentarza.- Czekaj - poleciłem, ale udawał, że nie słyszy.Morley znalazł wreszcie miejsce na zbiórkę, to samo, w którym się spotkaliśmy, zanim stawiliśmy się na randkę z Zeck Zackiem.usiadł.Ja także.- Musimy pogadać - stwierdził Morley.- Aha.Zeck Zack burknął:- Czy w tym miejscu usłyszę, jak bardzo wam przykro, że nie możecie dotrzymać swojej części układu?- Nie - odparł Morley.- Możemy to załatwić z taką szybkością, że zakręci ci się w głowie.Problem polega na tym, że to ty nie dotrzymałeś umowy.Spojrzałem na niego.- Podałeś jej papier do góry nogami - wyjaśnił mi.- Nie obróciła go.Nie umie czytać.Natomiast twoja Kayean, jak sądzę, posiadła tę sztukę.- Tak, umiała czytać.Masz rację.To nie była ona.Nawet nie była do niej podobna.Najwyraźniej nie wiedzieli, że znałem ją wcześniej.Zeck Zack wyglądał na zdenerwowanego.Nie zadawałem sobie trudu, żeby go drążyć.- Jedno pytanie, stary koniu - rzuciłem.- Kiedy kupowałeś ten dom, czyj to był pomysł: twój.ich czy księdza?- Księdza.- Szczególny zbieg okoliczności.Czy on wiedział, że to, czego się boi, może być tam ukryte?- Nie.- A ty? Jestem pewien, ze szukałeś.- Powoli przychodził do siebie.Roześmiał się.- Rozebrałem dom na czynniki pierwsze.Potrzebowałem jakiejś podpory.- Mam rozumieć, że nic nie znalazłeś?- Dokładnie.- Garrett - wtrącił się Morley.- Czy ten papier ci wystarczy? Da ci te dziesięć procent, to pewne.- Przyrzekłem zrobić coś zupełnie innego.Jeszcze jej nie znalazłem.Burknął coś.W tym świetle nie mogłem zobaczyć dokładnie, ale wydawał się zadowolony, jakby ciężar spadł mu z serca.- Wobec tego mamy pewne plany do przemyślenia, rzeczy do zrobienia i tyłki, które musimy chronić - oznajmił i podniósł się.- Ten twój koleś wystawił nas do wiatru, ale może nie miał wyboru.Powiedzmy, że spełnimy naszą część umowy.Może dostanie ataku wdzięczności.Idziemy.W jego głosie było napięcie, które mi się nie spodobało.Nie wiem, czy Zeck Zack szedł za Morleyem.Może po prostu mu się nie spieszyło.A może sądził, że zobaczy martwego księdza.Morley ruszył wprost do mauzoleum, które już zwiedzaliśmy.- Marsha, otwieraj.Marsha usłuchał.Zeck Zack zauważył pewne drobne oznaki, świadczące o tym, że grób był w użyciu.- Już to zrobiliście? Zanim.wrzuciliście go tu? Morley dał mu świetlika.- Obejrzyj sobie sam.Przepraszam, że nie wchodzimy, ale już tu dzisiaj byliśmy.Nie mamy twojego stalowego żołądka.Ich spojrzenia spotkały się.Akurat wtedy Zeck Zack zamordowałby Morleya z prawdziwa rozkoszą.Niestety, los był przeciwko niemu.Centaur obrócił się, wziął kamień i wszedł do środka.Morley powiedział coś po grollowsku.Marsha zatrzasnął drzwi.- Morley! - przywołałem go, gdy się do nich zbliżyłem.- Mały przemycik.Powiedziałem ci wtedy, za pierwszym razem, kiedy opowiadałem o Zeck Zacku.Maleńka, niewinniutka kontrabanda.O co się założysz, że jest ich zaopatrzeniowcem?Znam Morleya od dość dawna, choć nie za dobrze.Widziałem go wściekłego, ale nigdy nie stracił kontroli nad sobą.Nigdy też nie zżerała go nienawiść.- Wiesz, w co tam wdepnęliśmy, Garrett?- Wiem.- Ostatnia wiadomość od ojca Rhyne'a i ekskomunikowanie Kayean nagle nabrały sensu.Przynajmniej coś w tym rodzaju.Podobnie jak ataki i pogłoski o atakach.Morley uspokoił się.- Coś musiałem zrobić.Mógłby skierować się wprost tam i powiedzieć im, że nie daliśmy się złapać.Przez jakiś czas nic mu nie będzie.Ma mocny żołądek, już o tym wiemy.Później możemy go wypuścić, jeśli będziesz bardzo nalegał.W każdym razielparę dni w tym towarzystwie powinno go skłonić do powiedzenia nam prawdy lub tego, gdzie można ją znaleźć.- Wiem, jak do niej dotrzeć, i to dość szybko.Morley wybałuszył na mnie oczy, ale pozostałem niewzruszony.- Na pewno wiesz, co robisz? W umowie nie było nic na temat wydobywania jej z łap ludu nocy.- Wiem.Wiedziałem aż za dobrze.A przy tym ciążyło na mnie przekleństwo wyobrażania sobie i sprowadzania na siebie najgorszych z możliwych sytuacji.- Jeśli ich rozwalimy i zostaniemy schwytani, ja i trojaczki, jakbyśmy już byli martwi.Nie mamy w sobie dosyć krwi ludzkiej, żeby im posmakować.Ale ty.- Powiedziałem już, że wiem, Morley.Wycofujemy się.Musimy jeszcze pomyśleć o majorze, który się orientuje, że mamy konszachty z centaurem.Przypuszczam, że też wie, iż ksiądz szantażował Zeck Zacka.Bez klechy cały punkt oparcia diabli wzięli.Nas też.Oznacza to, że dowiedzieliśmy się czegoś, co zmusiło nas do zniknięcia z widoku.Rozbierze miasto cegła po cegle.Posadzi swoich ludzi przy każdej bramie.Tu nie możemy pozostać.Nad ranem, po wschodzie słońca, grabarze przyjdą dołować dzienne pokłosie sztywnych.Będą się zastanawiać, co tu robimy.Nie możemy też wrócić do gospody, gdzie każdy będzie nas szukał.- Nie zamartwiaj się.Mamy jeszcze lasy, w których łatwo się ukryć.Udamy się do nocnego handlarza, a ten potrafi wprowadzać i wyprowadzać ludzi i towary przez bramy miejskie.Martwmy się o naszych przyjaciół, a major niech martwi się o siebie.Morley zarobił dodatkowy punkt, choć sam o tym nic wiedział.Im bardziej major będzie się wściekał, żeby nas znaleźć, tym pewniej ściągnie na siebie uwagę wysoko postawionych osób, które może zechcą się dowiedzieć, o co właściwie chodzi.A wtedy niewielu z jego ludzi, albo wręcz żaden, nie okaże się agentami Ve-nageti.Nie można obudzić żadnych podejrzeń.Będzie musiał żonglować bardzo, bardzo ostrożnie.XXXIXObudziło mnie swędzenie nosa, chichot i chrumf, chrumf grollowego śmiechu.Otworzyłem oczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]