Podstrony
- Strona startowa
- Steven Rosefielde, D. Quinn Mil Masters of Illusion, American L
- Sarah Masters Voices 1 Sugar Strands
- Master of the Night Angela Knight
- Mastering Delphi 6 (2)
- Mastering Delphi 6
- Masterton Graham Studnie piekiel (SCAN dal 736)
- Masterton Graham Wojownicy Nocy t.2 (SCAN dal 91
- Masterton Graham Nocna Plaga (SCAN dal 1062)
- Masterton Graham Dzinn (SCAN dal 1029) (3)
- Masterton Graham Podpalacze Ludzi t.1 (SCAN dal
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alpha1982.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zrobiłem to dla bezpieczeństwa wszystkich zainteresowanych.To jest porucznik Marino i jak sądzę chciałby zadać panu kilka pytań.Za Winsomem dostrzegłem dobrze mi znaną twarz, niechętny uśmiech i obcięte najeża włosy.Machnąłem ręką, a Marino skinął głową.- Panie Erskine - zaczął przeciskając się bliżej.Pięciu czy sześciu reporterów skupiło się wokół nas wyciągając notesy, a ci z telewizji zapalili swoje światła.- Chciałbym dowiedzieć się od pana kilku szczegółów.- Czy możemy porozmawiać w cztery oczy? - spytałem.- Nie wydaje mi się, żeby to było najlepsze miejsce.Marino wzruszył ramionami.- Prędzej czy później prasa i tak się dowie.Proszę tylko powiedzieć, co się dzieje.Doktor Winsome zawiadomił nas, że macie niebezpiecznego pacjenta.Jak rozumiem, zabił już jednego człowieka, poranił lekarza i nie zamierza na tym skończyć.Kiwnąłem głową.- To prawda.W pewnym sensie.- W pewnym sensie? Co to ma znaczyć?- Właściwie on nie jest pacjentem.I nie zabił tego człowieka tak, jak rozumie się morderstwo.Nie, nie mogę tego panu tutaj wyjaśnić.Poszukajmy jakiegoś pustego gabinetu czy czegoś takiego.Marino spojrzał na reporterów, kamery telewizji, policjantów i pielęgniarzy.- Dobra - zgodził się.- Jeśli będzie panu łatwiej.Doktorze Winsome, czy znajdzie się jakiś pusty pokój?Dziennikarze jęknęli z rozczarowaniem i zaczęli się awanturować o bezprawne zatajanie faktów, lecz porucznik nie ustąpił.Skinąłem na Śpiewającą Skałę i razem z Marino oraz jego zastępcą, detektywem Narro, zamknęliśmy się w biurze pielęgniarki oddziałowej.Reporterzy stłoczyli się przy drzwiach, więc rozmawialiśmy szybko i cicho, by nie mogli nas podsłuchać.- Poruczniku - zacząłem.- To bardzo trudna sprawa i nie wiem, jak ją panu wyjaśnić.Marino wyciągnął nogi na biurku i wyjął paczkę Larków.- Niech pan spróbuje - powiedział zapalając jednego.- To jest tak: człowiek na dziesiątym piętrze jest szaleńcem opętanym manią zabijania.To Indianin i chce się zemścić na białych.Porucznik Marino odchrząknął.- Proszę mówić dalej - powiedział cierpliwie.- Problem polega na tym, że to nie jest zwykły człowiek.Posiada pewne zdolności i umiejętności, których nie mają normalni ludzie.- Potrafi jednym susem przeskakiwać wieżowce? - spytał Marino.- Biec szybciej niż kula z pistoletu? Śpiewająca Skała zaśmiał się ponuro.- Jest pan bliższy prawdy, niż się panu zdaje, poruczniku.- Mam rozumieć, że na dole macie Supermana? Czy raczej Super-czerwonoskórego?Wyprostowałem się usiłując wyglądać na człowieka poważnego i godnego zaufania.- To brzmi śmiesznie, poruczniku, ale niemal dokładnie odpowiada prawdzie.Ten Indianin na dole to szaman, który wykorzystuje swe magiczne siły, by wywrzeć zemstę.Ten oto Śpiewająca Skała sam jest szamanem z plemienia Siuksów Pomaga nam.Kilkakrotnie ocalił już ludzkie życie.Myślę więc, że powinien pan wysłuchać tego, co ma do powiedzenia.Marino zdjął nogi z biurka i spojrzał na Śpiewającą Skałę.Kilka razy zaciągnął się papierosem, po czym oznajmił:- Niektórzy detektywi lubią wariackie sprawy.Wychodzą ze skóry żeby rozwiązać jakąś niesamowitą zagadkę czy coś podobnego.A co ja lubię? Ja lubię proste, jasne zabójstwa.Ofiara, motyw, narzędzie, wyrok.A wiecie, co mi się stale trafia? Wariackie sprawy.Oto co mi się trafia.Śpiewająca Skała odsłonił swój poharatany policzek.- Czy to wygląda wariacko? - spytał spokojnie.Porucznik Marino wzruszył ramionami.- Powiem wprost - rzekł szaman.- Nie mamy zbyt wiele czasu i jeśli nawet teraz mi nie uwierzycie, to uwierzycie, gdy wszystko się zacznie.Mój przyjaciel ma rację.Ten człowiek na dole to indiański szaman.Nie będę nadwyrężał waszej wyobraźni tłumacząc, skąd się tu wziął i co robi na dziesiątym piętrze prywatnego szpitala.Zapewniam jednak, że jego siła jest jak najbardziej realna i wysoce niebezpieczna.- Czy jest uzbrojony? - spytał detektyw Narro, młody policjant ubrany w elegancki niebieski garnitur i takąż koszulę w kratę.- Nie w rewolwer - odparł Śpiewająca Skała.- Nie potrzebuje.Magiczna moc jest o wiele bardziej skuteczna niż broń palna.Co więcej, wasza broń jest wobec niego bezużyteczna i potencjalnie groźna dla was samych.Jeśli nawet nie dacie się przekonać, to uwierzcie przynajmniej temu.Proszę - żadnych rewolwerów.- Więc czego mamy używać zamiast nich? uniósł brwi porucznik Marino.- Łuków i strzał? Śpiewająca Skała zmarszczył czoło.- Pańskie żarty są nieco nie na miejscu, poruczniku.Niema nic zabawnego w tym, co dzieje się na dole.Przyda siępanu każda pomoc i każda informacja, jaką może pan zdobyć.- Dobrze - zgodził się Marino.- A co się dzieje na dole? - Niełatwo to wytłumaczyć - powiedział Śpiewająca Skała.- Sam nie jestem do końca pewien.Ale uważam, że Misquamacus, ten szaman, przygotowuje magiczną bramę, by przywołać indiańskie demony i duchy z przeciwnej strony.- Przeciwnej strony czego?- Przeciwnej strony fizycznego bytu.Ze świata duchów.Udało mu się już wezwać Gwiezdną Bestię, sługę i posłańca najwyższych w indiańskiej hierarchii demonów.Pan Erskine.cóż, widział Gwiezdną Bestię na własne oczy i ledwie przeżył.- Czy to prawda, panie Erskine? - zainteresował się Marino.- Prawda - kiwnąłem głową.- Mogę przysiąc.Proszę popatrzeć na moje ręce.Detektyw bez słowa obejrzał sine plamy odmrożeń.- Niełatwo jest jakiemukolwiek szamanowi przywołać istoty z tamtego świata - kontynuował Śpiewająca Skała.- Są bezlitosne i potężne.Dla najgroźniejszych nasz świat został zamknięty czarami i zaklęciami, rzuconymi zanim jeszcze biały człowiek postawił stopę na tym kontynencie.Szamani, którzy tego dokonali byli mistrzami swej sztuki.Dziś nie pozostał przy życiu nikt, kto mógłby się z nimi równać.Właśnie dlatego te manitou są takie groźne.Jeśli Misquamacus je uwolni, nikt nie zdoła odesłać ich z powrotem.Nie jestem nawet pewien, czy on sam będzie do tego zdolny.Detektyw Narro nie rozumiał dokładnie.- Te istoty.zapytał.- Chce pan powiedzieć, że ukrywają się gdzieś w budynku?Śpiewająca Skała pokręcił głową.- Są wszędzie wokół nas.W powietrzu, którym oddychamy.W lasach, w skałach, w drzewach.Każda rzecz ma swego manitou, swego ducha
[ Pobierz całość w formacie PDF ]