Podstrony
- Strona startowa
- Lovecraft H.P 16 Opowiadan (www.ksiazki4u.prv
- H.P. Lovecraft 16 opowiadan
- Lovecraft H.P 16 opowiadan
- e95 Blawatska KluczDoTeozofii01
- Harry Eric L Strzec i bronic (SCAN dal 714)
- Stephen King To (rtf)
- Nienacki Zbigniew Pan Samochodzik i Swiety relikw
- adam smit undesnii bayalag
- Sujkowski Boguslaw Miasto przebudzone
- Projekt Aldebaran Jan van Helsing
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- betaki.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Staruszek dał mi znak, że był niemową.Rysikiem na woskowej tabliczce, którą miał przy sobie, napisał mi nader oryginalne, pradawne powitanie.Skinął na mnie i wszedłem do niskiego, oświetlonego blaskiem świec pokoju z masywnymi, odsłoniętymi belkami stropowymi i ciemnymi, mocnymi - choć nielicznymi - siedemnastowiecznymi meblami.Przeszłość nadal żyła w tym domu - nie zapomniano o najdrobniejszych szczegółach.Był tu ogromny kominek oraz kołowrotek, przy którym siedziała zgrzybiała staruszka odwrócona do mnie plecami.Miała na sobie luźny szlafrok i czepek na głowie.Przędła w milczeniu, co mogło wydawać się dziwne, była przecież pora świąt.Miejsce to zdawało się być przesiąknięte do cna wilgocią i w głębi duszy zastanawiałem się jak to możliwe, iż pali się tu ogień.Lawa z wysokim oparciem stała na wprost zasłoniętego okna i wydawało mi się, że ktoś na niej siedział; nie byłem tego jednak zbyt pewny.To, co zobaczyłem, bynajmniej nie przypadło mi do gustu i ponownie ogarnął mnie dziwny lęk.Strach ów, pomimo iż wcześniej zelżał, zaczął narastać ze wzmożoną siłą, bo im dłużej wpatrywałem się w rozjaśnioną dobrotliwym uśmiechem twarz staruszka, tym bardziej mnie ona przerażała.Oczy w ogóle się nie poruszały, a skóra przypominała bardziej wosk.Ostatecznie doszedłem do wniosku, iż nie była to wcale twarz, ale diabelska, sprytnie spreparowana maska.Nagle stare, zwiotczałe dłonie odziane - nie wiedzieć czemu - w czarne rękawiczki poruszyły się przesuwając rysikiem po tabliczce i dowiedziałem się, że muszę zaczekać zanim zostanę zaprowadzony na miejsce festynu.Wskazawszy na krzesło, stół i stertę ksiąg starzec wyszedł z pokoju; kiedy zaś usiadłem zamierzając pogrążyć się w lekturze, poczułem iż księgi, bez wyjątku, cuchnęły pleśnią i wilgocią, natrafiłem wśród nich na niesamowite „Cuda Nauki" starego Marrystera, przerażające „Saducismus Triumphatus" Josepha Glanvila, opublikowane w 1681 roku, szokującą „Daemonoatreję" Remigiusa, wydaną w 1595 roku w Lyonie i najgorszy ze wszystkich, odrażający, plugawy „Necronomicon" szalonego Araba Abdula Alhazreda w zakazanym tłumaczeniu łacińskim Olausa Wormiusa.Książki tej nigdy nie widziałem, ale słyszałem krążące na jej temat bluźniercze plotki.Nikt się do mnie nie odezwał, ciszę zakłócało jedynie skrzypienie poruszanych wiatrem szyldów na zewnątrz i turkot kołowrotka, gdyż staruszka w czepku przędła z nieprzerwaną milczącą zaciętością.Zarówno pokój, jak i ludzie, i księgi wydali mi się wyjątkowo posępni i niepokojący, ale ponieważ pradawna tradycja mych ojców przyzwyczaiła mnie do dziwnych obrzędów, osobliwość tego, co tu zobaczyłem nie zaskoczyła mnie aż tak bardzo.Próbowałem więc czytać i niebawem, dygocząc z niepokoju, pogrążyłem się w lekturze szalonego „Necronomiconu" odnalazłszy w nim pewien wyjątkowo zajmujący fragment, myśli i legendę, zbyt upiorną, aby człowiek mógł zachować zdrowe zmysły i świadomość.Nagle wydało mi się, że usłyszałem trzask zamykanego okna, przy którym stała ława, jakby wcześniej ktoś ukradkiem je odchylił.Zaraz potem rozległo się brzęczenie i turkot, ale inny niż dźwięk pracującego kołowrotka staruszki.Było jednak bardzo ciche, gdyż kądziel staruszki wirowała przeraźliwie szybko, a niebawem do odgłosów w pokoju dołączyło bicie starego zegara.Nie widziałem już osób siedzących na ławie i do reszty pogrążyłem się w przerażającej lekturze, gdy nagle do pokoju powrócił starzec w butach, ubrany w luźny stary strój i usiadł na ławce z dala ode mnie tak, że nie mogłem go widzieć.Wyczekiwanie było bardzo denerwujące a wrażenie to podwajała obecność bluźnierczej książki, którą trzymałem w dłoniach.Kiedy wybiła jedenasta starzec wstał, prześlizgnął się do masywnej, rzeźbionej komody stojącej w rogu i wyjął z niej dwa płaszcze z kapturami.Jeden nałożył sam, drugim zaś owinął staruszkę, która wreszcie przestała prząść
[ Pobierz całość w formacie PDF ]