Podstrony
- Strona startowa
- Heath Lorraine Najwspanialsi kochankowie Londynu 03 Przebudzenie w ramionach księcia
- Downum Amanda Kroniki Nekromantki 01 Tonšce Miasto
- Jacq Christian Œwietlisty Kamień 4 Miasto Prawdy
- Piekara Jacek Kucharski Damian Necrosis Przebudzenie bez ilust
- Bardzo długie przebudzenie Grażyna Jeromin Gałuszka
- Farmer Philip Jose Przebudzenie kamiennego boga (2
- Kir Bulyczow Miasto na Gorze
- Saramago Jose Miasto Slepcow
- Skradziona kolekcja
- Koontz Dean R Sciana strachu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- windykator.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Kto jesteś? – huczał głośnym basem po grecku czarnobrody wódz piratów, strojny w karyjski hełm z połamanym grzebieniem z włosia i perski czy pontyjski pancerz.Miecz miał chyba egipski, tarczę skórzaną, libijską.– Widziałem cię w walce!– Ja? – Kadmos rozejrzał się i bezwiednie przysunął się do przyjaciół.– My trzej.no, nas podstępnie porwali, przykuli do wioseł i.– Aha! Zapłaciliście im! Dobrze! Coście za jedni? Kupcy?– Nie.My rybacy.Znaleźliśmy.– Rybacy? O, to wasze miejsce przy wiosłach! Właśnie nam paru ludzi potrzeba!– My? Do wioseł? Tych przykujcie! – Kadmos wskazał na dozorców galery Therona, rzucających broń i poddających się.– Tych też! Do czasu wykupu.A wam mogę tylko dać do wyboru: pracujcie u nas przy wiosłach, bez łańcuchów, dobrowolnie, albo zostańcie sobie na tej galerze.Tylko że ta beczka tonie!– Jak to?– Pytasz, jakbyś nie rozumiał po grecku.Jak mam gadać?– Po grecku rozumiem.Ale jakże to: albo praca przy wiosłach, albo śmierć?– A tyś jak chciał? Mamy dostojnych panów przewieźć do najbliższego portu z wszelkimi honorami? My gości nie wozimy! Albo pracuj, albo w wodę! Innego wyjścia nie widzę!– A ja widzę – spokojnie odezwał się Idibaal.– To ja skręciłem tę galerę, aż wpadła wam wprost pod dziób.To ten przyjaciel – wskazał na Zarksasa – rozkuł nas, a raczej rozerwał łańcuchy rękami.To ten – wskazał na Kadmosa – zabił tam, na dole głównego dozorcę, a tu samego wodza galery.Chyba za to zasłużyliśmy na przyjęcie do waszego bractwa.– Ho! ho! – zdziwił się czarnobrody.– Chcecie do nas? Hej, przyjaciele, słyszycie? Ci trzej rybacy, przed chwilą jeszcze niewolnicy przy wiosłach, chcą być piratami! Cóż wy na to?– Muszą się wkupić – bez wahania zadecydował chudy, niski człek, chyba Kreteńczyk.– Muszą się wykazać, co umieją – pogardliwie mruknął ogromny Negr, taksując lekceważąco brudnych, pokrwawionych ochotników.– Słusznie! – zahuczał znowu herszt.– Wiedzcie, że ja jestem Trydon.Urwał, czekając, jakie wrażenie wywrze na rybakach to imię.Kadmos, mający doskonałą pamięć, podchwycił zaraz:– Trydon? Czekaj, wodzu! Był pirat Trydon, co porwał dwie galery kartagińskie, wracające z cennym towarem od Słupów Melkarta; był Trydon, co porwał galerę wiozącą z Kolchidy transport niewolnic.– To ten sam, to ja! – zahuczał radosnym śmiechem pirat.– Na wszystkich morzach świata znany! Wszystkie morza dla mnie zbyt małe! Co zobaczę, to moje!– Jednak nie wszystko! – Kadmos przerwał zuchwale.– Pamiętasz, dwa lata temu, koło Krety? Napadłeś na galerę, tak jak dziś, przed świtem! Ale ci uszła!– Dwa lata temu? Koło Krety? Racja! Jakiś wypędek z Hadesu chyba prowadził tamtą biremę! Jak to zmienny wiatr umiał wykorzystać, jak to lawirował! Lepiej niż ja!– To ja właśnie sterowałem wówczas!– Ty? Przysięgałem straszną śmierć tamtemu! No, myślałem o dowódcy, nie o sterniku! Tedy żyj sobie.Hola, przyjaciele! Ten jest godny nas i przyjęty.A ty?Idibaal, do którego było zwrócone pytanie, bez słowa spojrzał na miecz, który miał w dłoni, i nagle niemal nieuchwytnie szybkim ruchem cisnął go na bok.Koniec jakiejś urwanej liny leżał tam na pokładzie i miecz Idibaala przygwoździł ją jak jadowitego węża.– Wystarczy – z uznaniem, cmokając raz po raz, przytaknął Trydon.– Jeszcze ty.Zarksas bez namysłu przystąpił do ogromnego Negra, który przed chwilą taksował rybaków wzrokiem z wyraźnym lekceważeniem.Pirat był o głowę wyższy, cięższy, roślejszy.– Masz piękny pas – przemówił Zarksas.– Daj mi go!– Oszalałeś? Odejdź, zdechlaku, pókim dobry! Bo ci te twoje chude gnaty połamię i będzie płacz!Nie domówił jeszcze tych słów, gdy poderwany, zakręcony i oszołomiony, runął ze szczękiem broni na pokład.Poderwał się klnąc, ale natychmiast potoczył się ponownie.Zwinne ciało młodego rybaka zwaliło się nań kocim skokiem i poczęli się zmagać, przewalać, kłębić po zakrwawionych pokładach.Lecz trwało to krótko.Po chwili obezwładniony, przyciśnięty twarzą do desek Negr tylko mógł kląć, gdy Zarksas odpinał mu i zabierał pas.– Gdyby nie te rany – Zarksas spokojnie ukazał straszne, krwawiące obficie blizny po bacie Umana – załatwiłbym się z takim jak ten jeszcze prędzej.– Wszyscy trzej godni przyjęcia do naszej kompanii! – zadecydował Trydon.– Hej, przyjaciele, wybrać spośród wioślarzy dawnych piratów i zwolnić! Reszta niech idzie do Hadesu razem z tym pudłem! Co tam jest cennego, przenieść na nasz pokład i odpływamy! Nie mamy tu już nic do roboty!8Choć Makassus tłumaczył i dowodził, że Kadmos nie może wrócić wcześniej jak po siedmiu, ośmiu dniach, Keriza już piątego poranka nie wytrzymała i podążyła do portu.Tam jednak nikt o niczym nie wiedział i nikt nie przejmował się losem jednej biremy, bowiem właśnie jakaś łódź z Utyki przywiozła wieści, które zaciekawiły wszystkich, a bardzo wzburzyły kupców.Pono Masynissa wysłał całą swą flotę ku Słupom Melkarta, porozumiał się z piratami z Balearów i po prostu zamknął cieśniną i drogi na zachód.A przecież wielka flota Klejtomachosa oczekiwana jest właśnie lada dzień z podróży na Mgliste Morza.Posłał sześć galer, siła duża, aby skutecznie bronić się przed piratami, ale przeciw flocie numidyjskiej nie znaczy to nic.Zaraz zaczęto sobie przypominać, kto też prowadzi te galery, kto na nich służy, i niepokój szerzył się wśród żeglarzy i ich rodzin, boć wielu miało tam bliskich lub przyjaciół.Zaraz też przypomniano sobie o triremie Sicharbesa, która w miesiącu Tibby nie wróciła z podróży, a przecież tylko do Neapolis płynęła z pszenicą, o nadzwyczajnych burzach, które rozproszyły flotę Eszmunazara koło Krety, o dziwnych światłach na niebie, jakie widzieli rybacy, o potworach morskich, o których opowiadał stary Mutton.– Pijak! Baje byle co! – próbował ktoś krytykować, ale zaraz go zakrzyczano.Nie można lekceważyć takich znaków.Bogowie są zagniewani, to jasne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]