Podstrony
- Strona startowa
- Steven Rosefielde, D. Quinn Mil Masters of Illusion, American L
- Sarah Masters Voices 1 Sugar Strands
- Master of the Night Angela Knight
- Mastering Delphi 6 (2)
- Mastering Delphi 6
- Masterton Graham Studnie piekiel (SCAN dal 736)
- Masterton Graham Wojownicy Nocy t.2 (SCAN dal 91
- Masterton Graham Nocna Plaga (SCAN dal 1062)
- Masterton Graham Dzinn (SCAN dal 1029) (3)
- Masterton Graham Podpalacze Ludzi t.1 (SCAN dal
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- boszanna.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uczyłem się wywoływać ma-123nitou butów, rękawic, książek i wszelkich innych przedmiotów.Potrafiłem sprawić, byw książce bez dotykania odwracały się kartki. Ale książka jest książką, Zpiewająca Skało, a tu mamy komputer za parę milionów.Jest potężny.Może nawet okazać się grozny.Szaman pociągnął nosem.Smród Wielkiego Starucha przyprawiał o mdłości. Nie istnieje nic grozniejszego niż to, czego wkrótce doświadczymy stwierdził. Jeśli już mamy zginąć, to przynajmniej śmiercią bohaterów. Zmierć mnie nie interesuje.Nawet bohaterska.Zpiewająca Skała położył mi dłoń na ramieniu. Nie myślałeś tak, kiedy sam stanąłeś przeciw Gwiezdnej Bestii. Nie.Ale teraz myślę.Dwa razy w ciągu jednej nocy to za wiele. Co to był za hałas? spytał szaman zmieniając temat. Czy ktoś został ranny?Wyjąłem papierosa z leżącej na biurku paczki. Raczej nie.To ten kamerzysta z CBS.Aaził dookoła i filmował, aż nagle upadł.Chyba ma epilepsję albo coś w tym rodzaju. Filmował? Zpiewająca Skała zmarszczył czoło. Zgadza się.Myślę, że chciał nagrać wszystkich, którzy się tu zebrali.Padł, jakby do-stał po głowie.Nic więcej nie wiem, nie było mnie przy tym.Szaman zamyślił się na chwilę.Potem szybkim krokiem wyszedł na korytarz i zbli-żył się do reporterów CBS.Było ich pięciu czy sześciu.Stali niespokojni, palili papiero-sy i zastanawiali się co robić dalej. Ten wasz kolega zagadnął Zpiewająca Skała. Nic mu się nie stało? Chyba nie odpowiedział jeden z dziennikarzy, niewysoki, krępy mężczyznaw śliwkowej koszuli i okularach z grubymi szkłami. Zajęli się nim lekarze.Mówią,że wyjdzie z tego.Powiedz pan, co tu się właściwie dzieje? Czy to prawda z tymi złymiduchami?Zpiewająca Skała zignorował pytanie. Czy wasz kolega miewał wcześniej takie ataki? indagował dalej. Nigdy nie słyszałem wolno pokręcił głową reporter. O ile wiem, dziś byłpierwszy raz.Nigdy nie mówił, że ma padaczkę ani nic takiego.Indianin sposępniał. Czy ktoś jeszcze używał wtedy kamery? zapytał. Nie.Mamy tu tylko jedną.Nie wie pan, co to za ohydny smród? Mogę? zapytał Zpiewająca Skała wyjmując z torby przenośną kamerę telewi-zyjną.Była wgnieciona w miejscu, gdzie upuścił ją padający reporter, ale działała.Któ-ryś z techników, ponury mężczyzna w dżinsowych spodniach i kurtce, pokazał mu, jakumocować ją na ramieniu i jak patrzeć przez wizjer.124Podłoga zadrżała, jak pies osiągający orgazm lub dygocący ze strachu.Zwiatła zno-wu przygasły, a posępny jęk wichru rozbrzmiewał coraz głośniej.Lekarze, dziennika-rze i policjanci tłoczący się w pokoju krzyczeli coś w panice.Nie śmieliśmy nawet my-śleć, co może się dziać w innych oddziałach i gabinetach.Zresztą, w niczym nie mogli-śmy im pomóc.Porucznik Marino wciąż siedział przy telefonie czekając na wiadomośćod grupy posiłkowej.Stracił jednak resztki nadziei.Odpalał jednego papierosa od dru-giego, a jego twarz miała twardy, ponury wyraz.Gdy podłoga uspokoiła się, Zpiewająca Skała włączył kamerę, przystawił oko do czar-nej gumy wizjera i zaczął systematycznie oglądać pokój.Zajrzał wszędzie w każdy kąti za każde drzwi.Reporterzy z CBS przyglądali mu się z niepokojem, gdy chodził do-okoła.Widoczne napięcie jego szczupłego ciała zdradzało, jak bardzo jest podniecony. Co ten facet robi, do cholery? odezwał się jeden z techników. Psst uciszył go kolega. Może próbuje wykryć skąd tak śmierdzi.Po kilku minutach poszukiwań Zpiewająca Skała odłożył kamerę, skinął na mniei zaczął szeptać cicho i szybko, by nikt nie mógł go usłyszeć. Chyba wiem, co się stało.Przeszły tędy demony, które zawsze towarzyszą Wielkie-mu Staruchowi.Teraz odeszły, zapewne na dziesiąte piętro, by zebrać się wokół Misqu-amacusa.Kamerzysta musiał je widzieć. Widział je? Jak? Jest taka stara historia o Indianach wierzących, że nie mogą się fotografować, po-nieważ aparat ukradnie im dusze.W pewnym sensie jest to prawdą.Obiektyw, choć nig-dy nie zdoła skraść ludzkiego manitou, może go jednak dostrzec.Dlatego jest tak wielezdjęć, na których duchy, niewidoczne w chwili fotografowania, pojawiają się w niewy-jaśniony sposób, gdy zrobi się odbitki.Chrząknąłem. Chcesz powiedzieć, że kamerzysta zobaczył te duchy przez wizjer? I dlatego do-stał ataku? Tak myślę.Najlepiej chodzmy z nim porozmawiać, o ile jest przytomny.Gdy-by nam powiedział, jakie zobaczył demony, moglibyśmy przewidzieć, kiedy pojawi sięWielki Staruch.Zawołaliśmy Jacka Hughesa i wyjaśniliśmy, co się dzieje.Nic na to nie powiedział,ale zgodził się gdy Zpiewająca Skała spytał, czy można porozmawiać z kamerzystą.Za-mienił kilka słów z doktorem Winsome, po czym zaprowadził nas do gabinetu zabie-gowego. Bądzcie ostrożni odezwał się któryś z internistów. Ten człowiek przeżył sil-ny wstrząs i nie wytrzyma długiej rozmowy.Zpiewająca Skała nie odpowiedział.Pochylił się nad bladym jak ściana kamerzystąi szepnął:125 Słyszysz mnie? Czy słyszysz, co mówię?Chory skulił się tylko. Czy słyszysz, co mówię? powtórzył Zpiewająca Skała. Czy wiesz, gdzie je-steś?Nie było żadnej reakcji.Lekarze wzruszyli ramionami, a któryś z nich powiedział: Jest w stanie głębokiego szoku.Nie wiem, co mu się przydarzyło, ale jego świa-domość jak gdyby cofnęła się w głąb i nie reaguje na bodzce.Typowy objaw w ostrychprzypadkach.Dajcie mu trochę czasu. Nie mamy czasu mruknął pod nosem Zpiewająca Skała.Wyjął z kieszeni mary-narki naszyjnik z dziwnie malowanych paciorków i delikatnie położył go na głowie ka-merzysty.Jakiś lekarz próbował protestować, ale umilkł uciszony przez Jacka.Zpiewająca Skała zamknął oczy i zaczął recytować zaklęcie, chyba w języku Siuksów.Tak mi się przynajmniej wydawało.Nie jestem lingwistą i jeśli o mnie chodzi, równiedobrze mógł mówić po francusku.Z początku myślałem, że zaklęcie nie podziałało.Kamerzysta leżał blady i tylko odczasu do czasu zaciskał palce i bezgłośnie poruszał wargami.Kiedy jednak ZpiewającaSkała wykreślił w powietrzu nad jego głową magiczną figurę, chory otworzył nagle oczy.Były szkliste i nieprzytomne, lecz otwarte. Teraz powiedz, przyjacielu przemówił łagodnie Indianin co zobaczyłeśw swojej kamerze.Reporter zadrżał, a w kąciku ust pojawiły mu się bąbelki śliny.Wyglądał jak człowiekw ostatnim stadium syfilisu albo wścieklizny.W jego umyśle odcisnęło się coś tak po-twornego, że nie potrafił tego wymazać z pamięci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]