Podstrony
- Strona startowa
- Sams' Teach Yourself Linux In 24 Hours
- SAMS Teach Yourself PHP4 in 24 Hours
- Teach Yourself DirectX 7 in 24 Hours (2)
- Teach Yourself Linux in 24 Hours (2)
- Sheldon Sidney Gdy nadejdzie jutro (SCAN dal 8
- Wolski Marcin Noc bezprawia oraz inne szalone
- Access 2000 Księga eksperta (3)
- Scypion Afrykański Starszy. Największy wódz starożytnego Rzymu Gabriel R.A
- Thomas Craig Niedzwiedzie lzy
- Andrzej.Sapkowski. .Pani.Jeziora.[www.osiolek.com].1
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- betaki.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem snuł opowieść o mędrcu nad mędrcami imieniem Nezorf, wielkim uczonym i czarowniku, rezydującym w tym dziwnym kraju właśnie.Nie zdarzyło się jeszcze, by ten wielki umysł i geniusz pozostawił jakiś problem nie rozwiązany lub by odmówił komuś pomocy.Może więc pchnąć płomsłańca i nie dać mu popalić, aż przyniesie recepturę na spełnienie małżeńskie.Na to władca złagodniał nieco, kazał mędrcowi zamilknąć i oświadczył, iż sam wyruszy do uczonego Nezorf, albowiem musi upewnić się osobiście, że jego płomiennej Taeh nie będzie zagrażał nawet cień chłodnego niebezpieczeństwa.Po czym rzucił zawiedzionemu mędrcowi parę groszy i zaczął gotować się do drogi.I nie minęły nawet dwa przypływy od tej rozmowy, gdy już gnał w górę swoim ognistym rydwanem, buchając płomieniami i pozostawiając za sobą kurzawę drobnych szkarłatnych języczków.Podwójnie izolowane ściany jego pojazdu napierały na warstwy coraz chłodniejszej materii, aż.w końcu na oknach pojawił się drobny szron tytanowy, a z dachu zwieszały się dziwaczne sople krystalicznego żelaza.Lecz władca Toh pozostał nieustraszony również wobec tych nieznanych i przerażających zjawisk, zwłaszcza że wnętrze rydwanu szczelnie wypełniało kłębowisko przyjaźnie falującego ognia.I choć król nie bał się wcale, gdzieś na dnie jego zapiekłej duszy tliło się pragnienie rychłego dotarcia do mędrca Nezorf i marzenie o prędkim zakończeniu całej wyprawy.Rydwan pędził przez puste, nie zamieszkane krainy purpurowych mórz toczących swoje leniwe, przejmujące chłodem fale aż do zimnych brzegów, gdzie półpłynne skały budowały już zręby pierwotnej struktury krystalicznej, i gnał dalej wskroś skutych mroźnym gorsetem, lecz jeszcze miękkich granitów i bazaltów, roztapiając je swoim potężnym tchnieniem i pozostawiając za sobą tunel rozhukanego ognia.Często również przemykał przez tereny różnych dziwnych plemion i ludów, których król Toh nie znał nawet ze słyszenia i których obawiał się, tak srogi i dziki mieli wygląd, a ciała ich musiały być jeszcze zimniejsze od powłok wystyglaków.Brr.z kimś takim ma współżyć jego ukochana Taeh, biedne dziecko racji stanu złożone w ofierze! I zaciął się w sobie władca Toh, aż sypnął snopami iskier, i pognał swój rydwan jeszcze szybciej przez skute śmiertelnym mrozem krainy, których mieszkańcy ustępowali mu drogi, czy to z szacunku dla monarszego majestatu, czy po prostu ze strachu przed pędzącą pożogą.Wreszcie temperatura na zewnątrz osiągnęła tak niewyobrażalnie niskie wartości, że pojazd zaczął, o zgrozo ! - stygnąć.Rydwan parł teraz przez skały zestalone w kruche struktury, które jednakże były tak lekkie jak pajęczyna, choć tysiąckroć od niej chłodniejsze.I wreszcie, tak jak przepowiadał mędrzec, pojazd wypadł w nicość, w próżnię niemal doskonałą.Trzymając się delikatnej, iluzorycznej powierzchni pajęczynowych skał, poza którą rozciągała się już tylko niepojęta pustka, władca Toh pełzł naprzód niby ognisty smok z czeluści piekielnych rodem, i wciąż poszukiwał mistrza Nezorf.Kiedy już prawie stracił nadzieję, a jego płomień czerwieniał z wolna i przygasał, i kiedy sposobił już swój rydwan do zjazdu w dół, wtedy dopiero tuż nad nim, obok niego, w nim.- rozległ się Głos.Król oniemiał, a Głos mówił, żeby zatrzymał się i nie ruszał nigdzie, bo jest już na miejscu.I żeby pytał, a odpowiedź będzie mu udzielona.Władca Krainy Ognia zająknął się, przygasł i nie zdołał wykrzesać z siebie żadnej rozsądnej myśli; ba, zapomniał nawet, po co tu przybył.Dopiero gdy Głos uspokoił go łagodnymi słowy, tak że mógł znów rozniecić pamięć i odczuć kojącą siłę swoich ciężkich płomieni, począł mówić, a gdy upewnił się, że słuchano go z uwagą, wyłożył cały swój problem jasno i dobitnie, bez upiększeń i zbędnych opisów, tak jak zwykł zawsze to czynić.Po czym zamilkł i czekał, drżąc niecierpliwie w swoim ognistym puklerzu, zawieszonym wśród pozornie martwych, przeraźliwie zimnych i efemerycznie zwiewnych, a jednak myślących struktur.Minęła długa chwila, dla porywczego władcy niemal granicząca z wiecznością, zanim Głos odezwał się znowu, uspokajający, dobrotliwy, przyjazny Głos, który trwał wokół niego jednostajnym monologiem, wyrażającym zastanowienie i chłodne myśli.Królem Toh, oczekującym recepty na szczęście zawartej w kilku prostych zdaniach, wstrząsnęły gniewne erupcje, lecz później wciągnął go ów traktat, bo tak można by nazwać skierowaną do niego wypowiedź.Wciągnął go i przygasił jednocześnie, wszystko bowiem komplikowało się i gmatwało jeszcze bardziej, tak że po posępnym obliczu władcy zaczęły pełzać błędne ogniki zagubienia.Głos zaś mówił, że rzeczywiście teoretycznie możliwe jest zbliżenie się obszarów dwóch cywilizacji podążających w głąb stygnącej Ziemi w ślad za swoimi biostrefami termicznymi, lecz jest to zdarzenie mało prawdopodobne.A to z tego względu, że odstępy między nimi są zwykle zbyt wielkie, albowiem po wniknięciu jednego gatunku uchodzącego przed wrogim mrozem kosmosu w głąb rodzinnego globu, następny przystosowuje się i dojrzewa do takiego kroku przez wiele milionów lat.Głos w końcu zaproponował królowi Toh, aby ten, jako władca absolutny swojej Krainy Ognia, przyspieszył i tak nieprzerwanie trwający pochód jej mieszkańców w dół, w cieplejsze regiony.Dzięki temu jego królestwo oddaliłoby się od terytorium włodarza Looc i niebezpieczeństwo bezpośredniego konfliktu zostałoby zażegnane.Lecz ognisty monarcha, który w końcu niewiele z tej całej mowy rozumiał, a słuchał tylko po to, aby dotrwać do końcowych praktycznych rad, strzelił gniewnie jęzorami złych płomieni.Potężny fajerwerk, z pewnością dorównujący mocą najstraszliwszym erupcjom wulkanicznym, musiał zrobić nie byle jakie wrażenie na mędrcu Nezorf, Głos przystąpił bowiem niemal natychmiast do wspomnianej uprzednio przez króla sprawy mariażu księżniczki Taeh i Księcia Relooc, porzucając dotychczasowe jałowe wywody filozoficzne i nieprzydatne rozważania ogólne.Władca - pielgrzym znów zapłonął różową nadzieją.A mędrzec mówił dalej, że kwestie formalne można zawsze wynegocjować przy dobrych chęciach obu stron, mających wspólny interes, nawet jeśli te strony reprezentowane są przez ogień i wodę; gorzej jest natomiast z czynnikami fizycznymi, które nie dają się dostosować do wymogów chwili.Lecz na wszystko znajdzie się rada: aby małżeństwo córki króla Toh i syna władcy Looc mogło się spełnić, a może nawet wydać potomstwo, należy bezwzględnie zrównać temperatury obojga partnerów, przynajmniej w punkcie zetknięcia i na czas obcowania.W przypadku niezrealizowania tego warunku następstwa choćby tylko próby współżycia mogą okazać się katastrofalne, przed czym lojalnie ostrzega on, mistrz Nezorf.Ale, wracając do współżycia - istnieje wiele pomocnych w tym przypadku instrumentów, jak wszelkiego rodzaju przedłużacze, reduktory gorąca itd., choć powszechnie wiadomo, że środki mechaniczne są nieprzyjemne i niezdrowe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]