Podstrony
- Strona startowa
- Preston Douglas, Child Lincoln Pendergast 08 Krag ciemnosci (2)
- Douglas R. Porter Managing Growth in America's Communities (1997)
- Adams G.B. History of England From the Norman Conquest to the Death of John
- Fredric Brown Ten Zwariowany Wszechswiat
- Brown Fredric Ten Zwariowany Wszechswiat
- Adams Douglas Dlugi mroczny podwieczorek dusz (2)
- ÂŚwietlisty Kamień 03 Paneb Ognik Jacq Christian(1)
- Pagaczewski Stanislaw Gabka i latajace talerze
- LINUXADM (7)
- Microsoft Press Microsoft Encyclopedia of Security
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ines.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spojrzał na pierwszego.– Darł się, że ma jeńców, panie kapitanie.Kapitan zastanowił się nad nowiną.Wydawała się dość mało prawdopodobna, ale nie miał zwyczaju rzucać swym oficerom kłód pod nogi.– No, może przez chwilę będzie szczęśliwy.Zawsze marzył o braniu jeńców.Ford Prefect i Artur Dent wlekli się noga za nogą przez nie kończące się korytarze statku.Drugi sprężyście za nimi maszerował i od czasu do czasu krzyczał, by nie robili fałszywych ruchów ani nie próbowali innych wesołych kawałków.Jeńcom zdawało się, że przeszli już z kilometr wzdłuż ciemnobrązowej jutowej tapety.W końcu dotarli do wielkich stalowych drzwi, które odsunęły się, gdy drugi na nie wrzasnął.Weszli do centrali dowodzenia.Ujrzeli coś, co ich zatkało.Tą rzeczą nie była piętnastometrowa, zamykająca pomieszczenie od góry półkulista kopuła, przez którą świeciły gwiazdy – dla ludzi, którzy jedli w restauracji na końcu wszechświata, podobne cuda są normalką.Nie był to przeskomplikowany, chaotyczny zestaw przyrządów na otaczających ścianach – dla Artura właśnie tak powinien wyglądać statek kosmiczny, dla Forda były beznadziejnie przestarzałe.Ich widok potwierdzał podejrzenie, że statek-rekwizyt „Strefy Zniszczenia” wystrzelił ich przynajmniej na milion, jeśli nie dwa miliony lat przed epoką, w której się urodzili.Tym, co naprawdę wytrąciło Forda i Artura z równowagi, była wanna.Stała na dwumetrowym cokole z ciosanego z grubsza błękitnego morskiego kryształu i cechowała się barokową brzydotą, nieczęsto spotykaną za murami Muzeum Chorych Pomysłów na Maximegalonie.Przypominający ludzkie kiszki kłębek rur uwypuklono płatkowym złotem, choć chyba lepiej byłoby wrzucić go cichcem o północy do masowej mogiły.Na widok kurków i prysznica każdy rzygacz zacząłby radośnie parskać.Zdawało się strasznie nie na miejscu, że coś takiego dominuje nad centralą dowodzenia statku kosmicznego.Drugi oficer zbliżył się do wanny z zawziętą miną człowieka, który doskonale zdaje sobie z tego sprawę.– Panie kapitanie! – wrzasnął przez zaciśnięte zęby.Jest to bardzo trudna sztuczka, ale przez lata doprowadził ją do perfekcji.Zza krawędzi monstrualnej wanny wyłoniła się pucułowata przyjazna twarz i przyjazne, pokryte pianą ramię.– O, drugi, witam – przywitał oficera kapitan.Zamachał radośnie gąbką.– Co słychać?Drugi zapłonął jeszcze większą chęcią bycia ośrodkiem zainteresowania.– Przyprowadziłem jeńców, których zlokalizowałem w ładowni numer siedem, panie kapitanie!Ford i Artur odchrząknęli z zażenowaniem.– Eee.cześć – rzucili chórem.Kapitan obdarował ich promiennym uśmiechem.„A więc drugi naprawdę wytrzasnął skądś jeńców – pomyślał.– Na pewno się cieszy.To miłe, że czasem ludziom udaje się robić to, na czym się najlepiej znają”.– Cześć wam! – odezwał się.– Wybaczcie, że nie wstaję, ale muszę się szybko wykąpać.No to dla wszystkich żinsto nikem! Niech pan zajrzy do lodówki, pierwszy!– Tak jest, panie kapitanie.Jest czymś niezwykłym i nikt dokładnie nie wie, jakie przypisywać temu znaczenie, że około 85% znanych światów w Galaktyce, zarówno prymitywnych, jak i wysoko rozwiniętych, wymyśliło koktajl o nazwie żinsto nikem – albo dżii-N’Z-TO’N-ykem, albo dżyngs-to-nikkiem, albo jakiś inny z ponad tysiąca wariantów tego samego fonetycznego tematu.Koktajle nie są takie same – sięgają od silvoviańskiego czinsto/mnikiem, czyli zwykłej wody podawanej w temperaturze wyższej o kilka stopni od pokojowej, aż po gagrakakańskiego szijn-stonik-M, zabijającego krowę z odległości stu metrów.Jedyne, co łączy wymienione koktajle, oczywiście poza brzmieniem nazwy, jest to, że wszystkie zostały odkryte i nazwane, zanim dany świat nawiązał kontakt z innymi światami.Co począć z tym faktem? Istnieje sam w sobie, nie ma żadnego kontekstu.Nie jest dyskutowany w teoriach lingwistów strukturalnych, a mimo to istnieje dalej.Starzy lingwiści strukturalni bardzo się złoszczą, kiedy młodzi lingwiści strukturalni się nim zajmują.Młodych lingwistów strukturalnych niezmiernie to wzburza i nie chodzą spać do późna w nocy, są bowiem przekonani, że lada chwila odkryją coś wielkiego.Efektem jest przedwczesne starzenie się, a nowi starzy lingwiści strukturalni są jeszcze bardziej źli na młodych.Lingwistyka strukturalna to zaciekle skłócona i nieszczęśliwa dziedzina nauki, wielu jej zwolenników spędza wiele za wiele nocy na topieniu swych problemów w łiski z wodomsodowom.Drugi oficer stał przed wanną i drżał z rozczarowania.– Nie chce pan przesłuchać jeńców, panie kapitanie? – pisnął.Kapitan spojrzał na niego rozbawiony.– Dlaczego, na Golgafrincham, miałbym ich przesłuchiwać?– Aby wydobyć z nich informacje, panie kapitanie! Aby dowiedzieć się, skąd przybywają!– Nie, nie, nie.Myślę, że wpadli po prostu na dwa czy trzy żinysto nikem.– Ależ panie kapitanie, to moi jeńcy! Muszę ich przesłuchać!Kapitan patrzył z powątpiewaniem.– Jeśli pan musi, proszę spytać, czego się napiją.Oczy drugiego błysnęły twardo, zimno.Powoli podszedł do Forda i Artura.– Świetnie, łobuzy – warknął.– Robale.– pchnął Forda zabójcomatem.– Spokojnie, drugi – przyjaźnie skarcił go kapitan.– Czego się napijecie?!!!!! – wrzasnął drugi.– No, myślę, że żinsto nikem brzmi nieźle – odparł Ford.– Co ty na to, Artur?Artur zamrugał zdezorientowany.– Co? Och, eee.poproszę.– Z lodem czy bez?!! – warknął drugi.– Poproszę z lodem – odparł Ford.– Z cytryną?!!– Bardzo proszę – dodał Ford.– Macie może takie ciasteczka, wie pan, z serem?– Ja tu zadaję pytania!!! – wydarł się drugi, drżąc jak przed atakiem apopleksji.– No, no, drugi.– wtrącił łagodnie kapitan.– Tak jest?– Zmyj się stąd, dobrze? Bądź grzecznym chłopcem, właśnie próbuję się trochę odprężyć.Oczy drugiego się zwęziły.W branży krzykaczy i zabójców zjawisko to znane jest pod nazwą „lodowatych szparek”, przy czym chodzi chyba o zrobienie takiej miny, by przeciwnik zaczął myśleć, że zgubiło się okulary lub walczy się z sennością.Jest do dziś nie wyjaśnione, dlaczego ma to wywoływać strach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]