Podstrony
- Strona startowa
- Pullman Philip Mroczne materie 1 Zorza północna (Złoty Kompas)
- Pullman Philip Mroczne materi Zorza polnocna (Zloty Kompas)
- Pullman Philip Mroczne materie 01 ZÅ‚oty kompas
- Pullman Philip Mroczne materie 02 Magiczny nóż
- Pullman Philip Mroczne materie 03 Bursztynowa luneta
- King Stephen Mroczna Wieza II Powolanie trojki
- Wszystko Czerwone
- Jablonski Miroslaw P Czas wodnika (3)
- Fowles John Mag (3)
- Alistair Maclean Tabor (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sp8skarzysko.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mnóstwo ludzi przypomina sobie nagle kogoś, o kimnie myślało od wieków, mnóstwo też ludzi umiera.Prawa statystyki wykazują, żewśród populacji o liczebności, powiedzmy, Ameryki taki zbieg okoliczności musizachodzić przynajmniej dziesięć razy dziennie, lecz nie jest on przez to ani trochęmniej straszny dla kogoś, komu właśnie się zdarzył.Skoro zatem na ulicy przez cały czas pali się tak wiele żarówek w latarniach,co najmniej kilka z nich musi przepalić się dokładnie wtedy, kiedy ktoś pod nimiprzechodzi.Lecz nawet jeśli tak jest, to i tak ten przypadek może rzeczonegoprzechodnia wytrącić z równowagi, szczególnie kiedy następna latarnia, pod którąprzechodzi, robi dokładnie to samo.Kate stanęła jak wryta.Jeśli może zaistnieć jeden zbieg okoliczności, powiedziała sobie, to może za-istnieć i drugi.A jeśli dwa zbiegi okoliczności zaistnieją jeden po drugim, to wciążjeszcze mamy do czynienia ze zbiegiem okoliczności.Absolutnie nie ma się czymniepokoić, nawet jeśli wypali się tych kilka żarówek w latarniach.Znajdowała sięna zupełnie normalnej, przyjaznej ulicy, otoczona domami, w których palą sięświatła.Spojrzała na najbliższy dom, lecz pech chciał, że akurat wtedy wszystkieświatła w oknach od ulicy pogasły.Stało się tak najpewniej dlatego, że miesz-kańcy wybrali ten właśnie moment, żeby przejść do innego pokoju, lecz choćświadczyło to jedynie o tym, jak zadziwiający potrafi być zbieg okoliczności, nieprzyczyniło się do poprawy samopoczucia Kate.104Reszta ulicy nadal skąpana była w zamglonym, żółtym świetle.Tylko ma-ły jej odcinek w najbliższym sąsiedztwie Kate został nieoczekiwanie pogrążo-ny w ciemnościach.Następny krąg światła znajdował się zaledwie kilka krokówprzed nią.Wzięła się w garść i pomaszerowała naprzód; dotarła w sam środekkręgu dokładnie wtedy, kiedy żarówka zgasła.Mieszkańcy dwóch kolejnych domów, które mijała, także wybrali ten akuratmoment, żeby opuścić frontowe pokoje podobnie jak ich sąsiedzi po drugiejstronie ulicy.Możliwe, że właśnie skończył się popularny program telewizyjny.O, właśnie.Wszyscy wstawali z foteli i wyłączali jednocześnie telewizory i światła, a wyni-kający stąd wzrost mocy przepalał niektóre żarówki.To pewnie coś w tym ro-dzaju.Wynikający stąd wzrost mocy przyprawiał i ją o lekko przyśpieszone bicieserca.Szła dalej, próbując zachować spokój.Kiedy tylko dotrze do domu, zarazsprawdzi w programie, co też nadawali takiego, że przepaliło żarówki w trzechlatarniach.W czterech.Zatrzymała się pod ciemną latarnią i stała zupełnie nieruchomo.Pociemnia-ło kilka kolejnych domów.Szczególnie niepokoiło ją to, że ciemniały dokładniew chwili, kiedy na nie spojrzała.Rzut oka pyk.Spróbowała jeszcze raz.Rzut oka pyk.Na który dom spojrzała, tam zaraz robiło się ciemno.Rzut oka pyk.W paroksyzmie strachu pojęła, że musi powstrzymać się od zerkania w okna,w których jeszcze się świeci.Wszystkie racjonalne wytłumaczenia, jakie próbo-wała skonstruować, tłukły się teraz po jej głowie wrzeszcząc, żeby puściła je wol-no.Puściła je więc.W obawie, że wygasi całą ulicę, próbowała przykuć wzrok dochodnika, lecz nie mogła od czasu do czasu nie spojrzeć, żeby sprawdzić, czy todziała.Rzut oka pyk.Przykuła spojrzenie do wąskiego szlaku prowadzącego naprzód.Większaczęść ulicy pogrążona była w ciemnościach.Między nią a jej bramą znajdowały się trzy ostatnie działające latarnie.Choćodwróciła wzrok, wydawało jej się, że kątem oka dostrzega światła w mieszkaniuna parterze.Mieszkał tam Neil.Nie pamiętała nazwiska, pamiętała tylko, że jest basistą napół etatu oraz sprzedawcą antyków i że od zawsze nie proszony udzielał jej radna temat urządzenia mieszkania, a także podkradał jej mleko tak więc ich wza-jemne stosunki utrzymywały się na poziomie dosyć mroznym.Lecz w tej chwilimodliła się, żeby trwał na posterunku, by jej powiedzieć, co nie gra z jej kanapą,105żeby światła u niego nie zgasły, kiedy tylko zbłądzi ku nim wzrokiem oderwa-nym od chodnika, na którym pozostały już tylko trzy kręgi jasności, rozłożonerównomiernie wzdłuż odcinka, jaki musiała przebyć.Przez chwilę miała ochotę zawrócić, obejrzała się więc.Z tyłu była tylkociemność, przechodząca w czerń tam, gdzie zaczynał się park już nie kojący,ale grozny, pełen wyimaginowanych, ohydnie powykręcanych korzeni i ciemnej,zdradzieckiej, gnijącej ściółki.Odwróciła się, opuszczając wzrok ku ziemi.Trzy kręgi światła.Latarnie nie gasły, kiedy na nie patrzyła; gasły kiedy je mijała.Zacisnęła powieki i wyobraziła sobie dokładnie, gdzie znajduje się następnalatarnia.Podniosła głowę i ostrożnie otworzyła oczy, patrząc wprost w pomarań-czowy blask przeświecający przez grube szkło.Latarnia świeciła niewzruszenie.Z oczyma utkwionymi w latarni tak, że światło wypalało jej zawijasy w siat-kówce, posuwała się ostrożnie naprzód, krok po kroku, mocą woli próbując zmu-sić ją, by świeciła.Jak dotąd świeciła nieprzerwanie.Postąpiła jeszcze krok.Nadal świeciła.Postąpiła kolejny krok, a lampa nieprzestawała świecić.Teraz Kate znajdowała się niemal dokładnie pod nią, musiaławyciągnąć szyję, żeby mieć ją w polu widzenia.Postąpiła jeszcze krok i zobaczyła, jak włókno w szkle zamigotało i natych-miast zagasło, pozostawiając pod jej powiekami swój rozedrgany obraz.Próbo-wała patrzeć niewzruszenie przed siebie, lecz przed oczyma skakały jej teraz ja-kieś rozszalałe kształty; poczuła, że traci panowanie nad sobą.Następna latarnia,do której rzuciła się biegiem, przywitała ją wszechogarniającą ciemnością.Sta-nęła zdyszana, oślepła, próbując opanować się i odzyskać wzrok.Spojrzawszyw kierunku ostatniej latarni zobaczyła, że stoi pod nią jakaś postać.Rysowała siępotężną sylwetką na tle skaczących pomarańczowych poblasków.Nad jej głowąwznosiła się ogromna para rogów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]