Podstrony
- Strona startowa
- c5 9aw. Jan Od Krzy c5 bca Dzie c5 82a
- 0199291454.Oxford.University.Press.USA.Values.and.Virtues.Aristotelianism.in.Contemporary.Ethics.Jan.2007
- Jan Filip Vybrane kapitoly ke studiu ustavniho prava pdf
- Herrmann Hors Jan Pawel II zlapany za slowo
- Herrmann Horst Jan Pawel II zlapany za slowo
- Dlugosz Jan Roczniki VII VIII
- Trylogia Hana Solo.01.Han Solo na Krancu Gwiazd (3)
- Denning Troy Gwiazda po gwiezdzie
- Harvard Business School Press Working Identity 2003
- R02A (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kuchniabreni.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kwit miałam przekazać na posterestante.Przyrzekł zapłacić za fatygę.Myślałam, że to jakiśhandelek, a nie miałam po tym więzieniu za dużo pieniędzy.Pózniej zupełnie o nim zapomniałam.Ale znalazł mnie i już niedał mi spokoju.Powiedział, jaka to była paczka, że ja w tympomagałam i że teraz nie ma odwrotu.Gwarantowałbezpieczeństwo i że nikt.nikt i nigdy nie będzie o niczymwiedział. Dobrze.Proszę zaczekać.On tu zaraz wejdzie. Co??? na twarzy Gdynki pojawiło się przerażenie. Proszę się nie bać.Nacisnąłem guzik dzwonka.Momentalnie otworzyły się drzwii milicjant wprowadził mężczyznę w kajdankach.Mężczyzna patrzał na mnie spokojnie.Podziwiałem jegoopanowanie.Nie dawał nic po sobie poznać, że dzisiejszej nocystoczyliśmy walkę na śmierć i życie.Teraz przyjrzałem mu się dokładnie.I ja musiałemzapanować nad sobą.Nie wolno mi było okazać nawetnajmniejszym gestem, że go poznaję.Zmienił się.Miał krótkoostrzyżone wąsiki.Na prawym policzku ślad po zerwanej wbójce charakteryzacji.A więc zaczynało się.Mieć w ręku winnego, to dopieropoczątek.Trzeba mu udowodnić winę, obalić konkretami jegofikcyjne i długo przygotowywane alibi. Zatrzymanym nie wolno rozmawiać.Należy odpowiadaćtylko na pytania uprzedziłem.Mężczyzna usiadł w drugim kącie pokoju.Mierzył mniezimnym spojrzeniem. Czy znacie człowieka siedzącego naprzeciwko was? zapytałem Gdynkę. Tak.znam.to on mnie wciągnął.to Waldemar.mówiła łamanym głosem.,Gdynka , tłumiąc narastającełkanie. Czy znacie tę osobę? pytałem z kolei Jego. Nie! Nie! zrobił przeczący ruch głową.Pierwszy raz jąwidzę. To chyba jakieś nieporozumienie odpowiedziałspokojnie.Szpiegowi, jak każdemu aresztowanemu, wolno, zaprzeczać.Wiedział, że nie mamy dowodów jego współpracy z Gdynką.Nie szkodzi pomyślałem.Nie wiedział, że mam coś wzanadrzu.Pozwoliłem mu łudzić się, że pierwsze starcie wygrał.Po wyprowadzeniu Gdynki , wszedł Howański.Zledztwo wjego sprawie było już prawie zakończone.Czeka na rozprawęsądową.Mimo skruchy i okoliczności łagodzących, musiałponieść karę.Szpieg spojrzał na Howańskiego: człowiek, którego uśmiercił,nagle powrócił z zaświatów.Obserwowałem go bacznie.Trudnyto był przeciwnik.A jednak zdawało mi się, jakby w jego oczachprzez ułamek sekundy ukazał się strach. Podejdzcie bliżej do zatrzymanego poleciłemHowańskiemu.Chciałem, aby szpieg dostrzegł, że jego ofiaranie ma żadnych śladów po zadanym owego wieczora uderzeniu.Czy wytrzyma i tę próbę? zadałem sobie pytanie.Czekałem spokojnie i od niechcenia uderzałem w klawiszemaszyny do pisania marki ,,Mercedes , którą wyciągnąłem zszafki. Działa i nawet dobrze pisze, panie Waldemarze -powiedziałem.Milczał i patrzał tylko na mnie, jakby czekając, co mu jeszczeprzedstawię.Miałem nóż sprężynowy, którym chciał mnie zamordować iorzeczenia daktyloskopów stwierdzające na rękojeści jegoodciski.Nie pokazałem mu go.Natomiast neseserek zwmontowaną aparaturą odbiorczą położyłem na stole.Byłemjak gracz, który wszystkiego od razu nie ujawnia przedpartnerem.Chciałem, żeby myślał, że przedtem, nimdotarliśmy do hotelu Kosmos , był już długo obserwowany.Wrzeczywistości pomógł nam jego dowód z adresem, którywyrzucił i który odnalezliśmy po walce w krzakach. No i co, panie Waldemarze? zapytałem bawiąc sięwmontowanym w futerał mikrofonem o tu, pod nożyczkami,jest gniazdko.Włączymy i będziemy odbierali.*Wieczorem, po skończonym przesłuchaniu wszedł do mniepraktykant szyfrowy. Znowu depesza, towarzyszu kapitanie. Skąd? zapytałem zmęczonym głosem. Z Regensburga.Na terenie naszego kraju działa siatka, awy. praktykant urwał, patrząc na mnie niespokojnie. Co ja? zapytałem. Wy.wy.wy.towarzyszu.wybaczcie. Mówcie śmiało. Wy tu tak spokojnie do tego podchodzicie, a oni. Szanowny kolego! uśmiechnąłem się. Cieszę się, że takgorąco bierzecie to sobie do serca.Ale tu nie można być takkąpanym w gorącej wodzie.Połączenie: głowa zimna, sercegorące daje najlepsze rezultaty.Gorące serce już macie, trzebatylko dodać do tego rozwagę.Rozwagę, rozumiecie? No.tak.rozumiem. odpowiedział speszonypraktykant. No, a co jest w tej depeszy? Ano, nowy szyfr i znak Adama. Dobrze, dziękuję wam.*W czasie śledztwa przydały się ustalone szczegóły dziwnegozachowania się Iwarczakowej.Zaskakiwałem nimi szpiega,osaczałem go.Pokazałem mu wyniki badań znalezionego wmankiecie jego spodni żwiru.Bronił się zaciekle.Na wszystkomiał przygotowaną odpowiedz.Nowych kart nie odkrywałem, tymczasem wykorzystałemstare atuty.Z przesłuchania odniosłem wrażenie, że jednak ukrywa cośnajważniejszego, że omija pewne zagadnienia, że kogoś kryje,zwleka i czeka.Przyjął za dobrą monetę, że go uważam za Waldemara.Dobrze.Poczekam i ja.Już ci się mój ty Waldemarze nieuda teraz wywieść mnie w pole.*Wyjechałem do Bydgoszczy.Tam przesłuchałem Waldemara.Przesłuchanie wniosło nowe momenty do sprawyIwarczakowej.Pozostała mi jeszcze osoba Jacka , co do której miałem jużwyrobione zdanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]