Podstrony
- Strona startowa
- Qi Gong Scott Baker Chi Kung in Wing Chun Kung Fu (2)
- Mary Joe Tate Critical Companion to F. Scott Fitzgerald, A Literary Reference to His Life And Work (2007)
- Scott S. Ellis Madame Vieux Carré, The French Quarter in the Twentieth Century (2009)
- Carter Scott Cherie Jesli milosc jest gra
- Scott Justin Poscig na oceanie (SCAN dal 805
- Smith Scott Prosty Plan (SCAN dal 924)
- Cherie Carter Scott Jesli milos
- Administrowanie linuxem
- Teach Yourself Visual C 6 in 21 days
- Cornwell Bernard Trylogia Arturiańska Tom 3 Excalibur (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- degrassi.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ho-ho! - zawołał Quentin - Czy to oznaka jakiejś kategorii?- Daj mi swój numer, zadzwonię do ciebie kiedy zarezerwuję stolik.- Sam się tym mogę zająć - powiedział Quentin, zapisując numer swojego miejscowego telefonu na wizytówce.- Ale ja nie mam zamiaru dać ci mojego numeru i wtedy co zrobisz z zarezerwowanym stolikiem?- Zaproszę twoją babcię - wręczył jej wizytówkę.- Obecnie nie mam telefonu, a nie wiem jeszcze u jakiej przyjaciółki się zagnieżdżę jeśli jutro nie polecę do domu.Wcale nie chcę być nieuprzejma.Obiecuję, że zadzwonię.- Już gdzieś to słyszałem.- Na pewno nie - przerwała mu Mad.-To kwestia zarezerwowana dla facetów, tak więc nie mogłeś jej słyszeć.Nie myślę też, żebyś kiedykolwiek ją wypowiadał.- Czy naprawdę wyglądam na takie niewiniątko? Leciutko dotknęła jego policzka.- Myślę, że jesteś słodki.- Ale nie mam władzy.- Mówiłam ci - władza to moje marzenie.A ty jesteś prawdziwy.Odwróciła się i odeszła od niego.- Może cię podrzucić do domu? Czy tam, gdzie masz zamiar zagnieździć się tej nocy?Ale ona szła dalej, jakby go nie słyszała.Zrobił kilka kroków za nią, potem pomyślał, że może lepiej nie iść za nią, potem znowu się zastanowił i w końcu ruszył za nią, tyle tylko, że dziewczyna zdążyła już przecisnąć się przez tłum i nie można jej było znaleźć w całym domu, chociaż szukał na wszystkich piętrach.Oczywiście nie miała zamiaru dzwonić do niego, dobrze o tym wiedział.Mimo wszystko, te pół godziny, spędzone w jej towarzystwie pod starym wiśniowym drzewkiem, które już nie zakwitało, wydało mu się wspaniałą chwilą.Być może wcale nie była podobna do Lizzy, tak jak ta kobieta z jego przywidzenia, ale ich przekomarzanie się do złudzenia przypominało mu wspaniałe, swobodne pogawędki z siostrą.Po raz pierwszy w życiu naprawdę cieszył się z czasu spędzonego w towarzystwie kobiety.Okazało się, że jest to możliwe.To było odkrycie tego wieczoru.Mógł więc żywić nadzieję, że znajdzie kogoś dla siebie.Na świecie najwyraźniej istniało wiele interesujących kobiet, a wśród nich były i takie, które on mógł zainteresować, nie tylko ze względu na posiadane pieniądze, ale jako miły towarzysz.Wcale nie chciał być zawiedziony spotkaniem, które nie doprowadziło do niczego.Wystarczyło, że Madeleine Cryer otworzyła drzwi, których nikomu wcześniej nie udało się otworzyć.A nazajutrz, w niedzielne popołudnie, ona rzeczywiście zadzwoniła.Wieczorem zjedli razem kolację.Następnego dnia w porze lunchu, zrobili sobie piknik przy Wielkim Wodospadzie na Potomaku.Poruszyli delikatną kwestię pieniędzy, wyznając sobie nawzajem, że żadne z nich nie może narzekać na ich brak.Jej fortuna była dużo starsza, jego znacznie większa, ale to nie stanowiło żadnej przeszkody.Jeszcze tego samego popołudnia Quentin zakupił dla nich obojga angielskie “kolarki" i następnego ranka przejechali cały szlak rowerowy od Purcelville do Mount Vernon, a gdy już dotarli do końca, zlany potem podszedł do niej na miękkich nogach i spytał, czy wyjdzie za niego, na co padła odpowiedź “tak", pod warunkiem, że nigdy w życiu nie każe jej jechać rowerem na tak daleką wyprawę.INTERCYZAWydawało się, że wszystko idzie znakomicie.Chociaż wciąż gdzieś w głębi serca czaiły się lekkie obawy związane z incydentem, od którego wszystko się zaczęło - kiedy zmarła siostra przywidziała mu się jako dorosła kobieta - ale z chwilą gdy Madeleine wkroczyła w jego życie, Quentin zaczął zdawać sobie sprawę, jak bardzo był nieszczęśliwy przez te wszystkie ostatnie lata.Wystarczył drobny gest, jej uśmiech, jej dłoń spoczywająca na jego dłoni, a czuł wewnętrzne ciepło, na twarzy pojawiał się głupkowaty uśmiech i zaczynał przytakiwać wszystkiemu co słyszał, myśląc sobie: To wspaniałe! Inni ludzie dawno to odkryli i przez tyle lat, chcieli mi o tym powiedzieć! Teraz wiem, co sprawiło, że moi rodzice byli w stanie przetrwać śmierć córki, a potem przemianę ich syna w odludka-włóczęgę.Łączyło ich bowiem coś, co ja dopiero teraz poznaję, ta sekretna więź, której nie sposób dostrzec patrząc z zewnątrz, ponieważ można ją zrozumieć tylko wówczas, jeśli samemu tworzy się z kimś taki związek, i wtedy wszystko jest jasne, świat zmienia się całkowicie, jak wtedy kiedy po raz pierwszy zakładasz okulary i wreszcie wyraźnie widzisz wszystkie znaki drogowe i szyldy, rozpoznajesz ludzi już z daleka i wyodrębniasz wzrokiem poszczególne ptaki w przelatującym po niebie stadzie; przynajmniej tak właśnie odczuwał Quentin i nie miał nic przeciwko temu, by uczucie owo towarzyszyło mu do końca życia.Poleciał do San Francisco, gdzie miał umówione spotkania kontrolne z kilkoma wspólnikami.Po zakończeniu wizytacji wstąpił do swojego adwokata, Wayne'a Reada, aby zlecić mu wprowadzenie w testamencie i polisach ubezpieczeniowych wszelkich zmian, związanych z zawarciem małżeństwa.- Czy ona ma swojego adwokata? - spytał Wayne.- Nie wiem.- Czy ma jakieś pieniądze? Majątek?- Nie wiem.- Muszę wiedzieć czy mam jednostronnie spisać intercyzę, czy negocjować ją z innym adwokatem, a także czy ona ma jakiś majątek, który taka umowa miałaby chronić, czy mam się zająć jedynie ochroną twojego majątku.Quentin był rozdrażniony.- Nie potrzebuję chronić mojego majątku.Kiedy będziemy małżeństwem, wszystko stanie się naszym wspólnym majątkiem.- Jak długo ją znasz? Półtora tygodnia?- Ale czekałem na nią przez całe życie! Adwokat przyjrzał mu się uważnie.- To żart - powiedział Quentin.- Nieprawda, mówiłeś serio - stwierdził Wayne.- Posłuchaj, jestem twoim adwokatem od czasu, kiedy w ogóle stać cię na jakiegokolwiek prawnika.Wiem, że przez całe życie byłeś straszliwie samotny.Obecnie zakochałeś się i nie chcesz uwierzyć, że może zdarzyć się coś niedobrego.Ale przez te wszystkie lata płaciłeś mi za to abym był przyjacielem, który zawsze będzie mówił ci prawdę.Przyjacielem, który nie zatai przed tobą żadnych złych wieści.- Przyjacielem, który bierze ode mnie trzysta dolców za godzinę.- Przyjacielem, którego zadaniem jest wiedzieć więcej o świecie, niż ty sam i uchronić cię przed wplątaniem się w jakiś naprawdę śmierdzący interes.- Mówiąc w przenośni.- Trzeba ci wiedzieć, że czasem ludzie są zupełnie inni, niż się wydają na pierwszy rzut oka.- Wiem o tym, Wayne.- Niestety nie, Quen.Ponieważ ty jesteś dokładnie taki, na jakiego wyglądasz, zawsze zakładasz, że z innymi rzecz ma się podobnie.- Miałem kilku partnerów, którzy mnie oszukali.- Którzy próbowali cię oszukać.Umowy, które z nimi w twoim imieniu zawierałem były tak sprytnie skonstruowane, że nie mogło im się to udać.- Udało im się jednak zostać z forsą.- Sam tego chciałeś.Nigdy nie pozwoliłeś mi ich pozwać, albo oskarżyć o przestępstwo.- To były tylko pieniądze.- Wcale nie.One stały się tylko pieniędzmi, kiedy tamci wyciągnęli je od ciebie.Kiedy ty je miałeś były czymś więcej.Były dobrym ziarnem.Miały w sobie moc dawania życia.W twoich rękach pieniądze pomagają wielu rzeczom wzrastać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]