Podstrony
- Strona startowa
- chmielowski benedykt nowe ateny (3)
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny (2)
- J.Chmielewska Jeden kierunek ru
- J. Chmielewska Wielkie zaslugi
- Podręcznik ArchiCad 9 pl
- PHP5 CMS Framework Development;
- Rushdie Salman Szatanskie wersety
- Michelle Hodkin Mara Dyer tom 2 Przemiana
- Vonnegut Kurt Galapagos (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- oczkomarcelka.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chciał się ciebie pozbyć.No dobra,wycieczkę mamy z głowy, ale ciągle nie wiem, co robić dalej. Na razie patrzeć, co będzie poradziła Janeczka.Wrota garażu otwarły się szeroko i wyjechał z nich samochód.Jeden ze zło-czyńców zamknął je, założył kłódkę, wsiadł na miejsce pasażera i ruszyli.Prze-jechali niewielki kawałek, zaledwie do zakrętu tej wewnątrzosiedlowej uliczki.Zatrzymali się, wysiedli i obejrzeli przednie koła.Wahali się krótko.Kierowcawsiadł z powrotem i na wstecznym biegu wrócił w pobliże garażu.yle mu sięjechało, bo przednie opony już prawie stykały się z obręczami i dlatego zapewnezrezygnował z tych kilku metrów więcej i wjeżdżania do środka.W tym momencie pojawił się Chaber, zdyszany, zziajany, ale szczęśliwy. Rany, co za pies! wykrzyknął Stefek z podziwem. Już obrócił.?Janeczka z wyższością wzruszyła ramionami.Cały czas obserwowała zło-czyńców, ciekawa, co teraz zrobią.Powinni chyba zadzwonić do swoich wspólni-142ków, żeby przyjechali drugim samochodem.Chyba że dadzą spokój przewożeniupana Wolskiego.Jeden z przeciwników otwierał garaż, drugi wyciągał z bagażnika narzędziai koło zapasowe. Co oni.? zaniepokoił się Stefek. Zlepi, czy co? Przecież siedządwa! W bagażniku pana Wolskiego nie trzymają zaopiniował równocześniePawełek. Może w ogóle go nie zabrali.?Janeczka obejrzała się.Odpoczywający na trawie Chaber już się podniósł. Piesku, gdzie pan Wolski.?Równocześnie uzyskali dwie odpowiedzi.Nie pokazując się wrogom.Cha-ber wyraznie poinformował, że pan Wolski znajduje się w samochodzie, z tyłu,na fotelach, albo może pod fotelami, pasażer zaś, który podążył otwierać garaż,wytoczył z niego drugie koło. Niech ja w domu nie nocuję! zdenerwował się Pawełek. Ile mają tychzapasowych kół, cały magazyn?!Janeczka zaniepokoiła się bardziej.Powtórzyć przedstawienia Stefek już niemógł.Rafała jeszcze nie było.Złoczyńcy pracowali sprawnie, gotowi byli skoń-czyć robotę i odjechać na nowych kołach, niknąc im kompletnie z oczu. Czy któryś z was ma gumę do żucia? spytała gorączkowo. Prędzej!I scyzoryk. Na co ci. zaczął zaskoczony Pawełek, sięgając do kieszeni po scyzo-ryk. Ja mam odparł równocześnie Stefek i też zaczął grzebać w kieszeni.Miętowa.Janeczka wyrwała mu z ręki płaski prostokącik, odebrała bratu scyzoryk, prze-kroiła gumę na pół i jedną połowę zaczęła gwałtownie gryzć.Pawełek patrzył nanią ze zdumieniem. Nienawidzę gumy do żucia powiedziała niewyraznie i z obrzydzeniem. To po co żujesz? rozgniewał się jej brat. Mogłaś dać mnie.Janeczka pokręciła głową, z energią pracując zębami. Nie.To dla psa. Zwariowała, jak Boga kocham. Głupi jesteś.Bezradnie spoglądali przez chwilę to na nią, to na miotających się przy samo-chodzie przestępców.Lewe koło kończyli już zmieniać, lewarek mieli doskonały,lada chwila mogli się zabrać do prawego.Janeczka wyjęła z ust pogryzioną gumę i podała bratu. A teraz rób sobie, co chcesz, ale wetknij im to w tylne koło.Stefek niemoże, już go znają.I nie bierz ciupagi, możliwe, że mają coś w głowie i zgadli,skąd im się wzięły te koła.Udawaj cokolwiek.143Pawełek nagle zrozumiał.Sapnął z ulgą i ocenił sytuację.Samochód stał tak,że jego tył znajdował się akurat obok wielkiego krzaka, rosnącego przy samejjezdni.Gdyby ten krzak miał liście.Ale może uda się inny podstęp.Po ścianie budynku przewałkował się aż do wrót garażowych, których otwartena zewnątrz skrzydło osłaniało go zupełnie niezle.Janeczka nagle odwróciła siędo Stefka. A ty leć za róg i zatrzymaj Rafała, bo może przyjedzie.Niech tu nie wjeż-dża, niech go nie widzą!Bez jednego słowa i bez sekundy zwłoki Stefek spełnił rozkaz bóstwa.Okręż-ną drogą, za kępami gęstych krzewów, popędził do zakrętu i znikł za narożnikiembudynku.Janeczka znów utkwiła w Pawełku pełen napięcia wzrok.Pawełek przeszu-kał już kieszenie, znalazł pudełko zapałek, wypełnione malutkimi gwozdzikami,i postanowił podrzucać je dla zabawy tak, żeby mu upadło akurat przy którymśtylnym kole.Nie był to sposób idealny, ale inna okazja mogła się nie przytrafić.Nie ruszał jeszcze, czekał za wrotami, bo obaj złoczyńcy przykręcali to lewekoło prawie twarzami do niego.Wreszcie jeden z nich przeszedł do prawego i za-czął luzować śruby.Drugi opuścił lewarek, wyjął go i również przeszedł na prawąstronę.Teraz odwrócili się na chwilę prawie tyłem.Pawełek jednym ruchem wyśliznął się zza swojej osłony, schylony przesunąłza bagażnikiem samochodu, jednym gestem wcisnął trzymany w palcach kawałekprzeżutej gumy pomiędzy protektory opony i znikł za bezlistnym krzakiem akuratw momencie, kiedy wróg z oklapniętym kołem ruszył do garażu.Z żalem pomy-ślał, że równie dobrze mógł mieć w ręku ciupagę.Wrócił do Janeczki równieżokrężną drogą.Janeczka ponuro i ze wstrętem żuła drugą połowę gumy. Jeden wsiądzie, a drugi będzie zamykał. zaczęła. I nie zauważy, jak mu przełażę po plecach przerwał Pawełek z niechęcią. Teraz była okazja! Zmarnowana.No trudno.O, jest Rafał!Równocześnie z piśnięciem Chabra zza narożnika tego dalszego budynku namoment ukazał się Bartek.Oznaczało to, że Rafał jest również.Pośpieszyli doniego tą samą drogą co Stefek. Czyście zwariowali, co to za jakaś gangsterska szopka, trzeba zawiadomićgliny! denerwował się Rafał. %7łarty się skończyły, ten porucznik miał rację! Gliny proszę bardzo, chociaż nie wiem jak odparła zimno Janeczka.Nigdzie tu nie ma telefonu.To po pierwsze, a po drugie, pana Wolskiego gdzieśzawiozą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]