Podstrony
- Strona startowa
- Chmielewska Joanna Dwie trzecie sukcesu (SCAN dal
- Chmielewska Joanna Slepe Szczescie (www.ksiazki4u
- Chmielewska Joanna Dwie glowy i jedna noga (3)
- Chmielewska Joanna Krowa Niebianska (www.ksiazki4u
- Chmielewska Joanna Nawiedzony dom (SCAN dal 730)
- Chmielewska Joanna Dwie glowy i jedna noga (2)
- Chmielewska Joanna Jeden kierunek ruchu (SCAN dal (2)
- Chmielewska Joanna Zbieg Okolicznosci (www.ksiazki
- Chmielewska Joanna (Nie)boszczyk Maz (www.ksiazki4
- Tadeusz Powidzki Poznanski Âśpiewnik
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- degrassi.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tylko ten saper wszystko widziaÅ‚, a reszta nic - zakomunikowaÅ‚ PaweÅ‚ek rodzicomprzy obiedzie.- Siedzieli dookoÅ‚a jeden przy drugim i gapili siÄ™ na krzaki.Saper miaÅ‚ trochÄ™ litoÅ›ci i co jakiÅ› czas gadaÅ‚ do nich przez radiotelefon.Nie wiem, czego tak siÄ™ bali, ten bursztyn miaÅ‚ wybuchÂnąć, czy co?- RzeczywiÅ›cie w grobie byÅ‚ tylko bursztyn? - zainteresowaÅ‚a siÄ™ pani Krystyna.- Tylko - powiedziaÅ‚a Janeczka.- CaÅ‚a koÂpalnia.- Dwie kopalnie - poprawiÅ‚ PaweÅ‚ek.- W dwóch grobach.W jednym wiÄ™cej.W drugim troÂchÄ™ mniej.- Jeżeli Chaber wywÄ™szyÅ‚ przez warstwÄ™ piaÂsku, musiaÅ‚o być tego dość dużo - zauważyÅ‚ pan Chabrowicz.- Nie tylko dużo, ale w ogóle podobno taki, jakiego ludzkie oko nie widziaÅ‚o.Ten saper mówiÅ‚, co znajduje, a porucznik i ten jakiÅ› drugi, co z nim siedziaÅ‚, gwizdali i cmokali.- Ale saper mówiÅ‚ tylko od czasu do czasu - przypomniaÅ‚a Janeczka.- Bardzo dÅ‚ugo nic nie mówiÅ‚, potem mówiÅ‚ o bursztynie i znów dÅ‚ugo nic.A raz powiedziaÅ‚ “ho, ho"- I co to byÅ‚o to “ho, ho'?- OkazaÅ‚o siÄ™, że znalazÅ‚ parÄ™ kawaÅ‚ków oszliÂfowanych.Tylko parÄ™, wiÄ™cej nie, aleto byÅ‚y takie niezwykÅ‚e kawaÅ‚ki, że mu siÄ™ wyrwaÅ‚o “ho, ho'! PoÂtem jeszcze sprawdzaÅ‚, czyna pewno nigdzie wiÄ™cej nic nie ma, w żadnym grobie, a potem wezwali soÅ‚Âtysa, którydostaÅ‚ szaÅ‚u.- ProszÄ™? - zdziwiÅ‚ siÄ™ pan Chabrowicz.Co to znaczy, że soÅ‚tys dostaÅ‚ szaÅ‚u?- Na widok bursztynu - wyjaÅ›niÅ‚a Janeczka - Bo oni wszystko zabrali do GdaÅ„ska, żeby pokazać specjalnej komisji, ale te oszlifowane kawaÅ‚ki byÅ‚y uÅ‚ożone oddzielnie i jeszcze ichnie zapakowali i soÅ‚tys to zobaczyÅ‚.I dostaÅ‚ szaÅ‚u, caÅ‚kiem przestaÅ‚ zwracać uwagÄ™ na wszystko inne, padÅ‚ przy tym kolana, jÄ™czaÅ‚ i krzyczaÅ‚ “o Å›wiÄ™ty Józefie" i “o Å›wiÄ™ty Antoni" i w ogólenie można byÅ‚o siÄ™ z nim dogadać.Oczu od tego nie odrywaÅ‚.- Fakt - przyÅ›wiadczyÅ‚ PaweÅ‚ek.- Musi to schować i zabrać, żeby zrozumiaÅ‚, co do niego mówiÄ…, a i to jeszcze chciaÅ‚ za tym lecieć.A oni wezwali po to, żeby urzÄ™dowo opisać cmentarz.- Zaraz, zaraz! - przypomniaÅ‚ sobie pan Roman.- Czy to nie soÅ‚tys ma ten trójkolorowy bursztyn wagi dwadzieÅ›cia cztery deko? To zdaje siÄ™, on też jest na tym punkcie pomylony?- Jeszcze jak! - powiedziaÅ‚ PaweÅ‚ek z zapaÅ‚em.- Nic go innego nie obchodzi, tylkoten bursztyn.- ChciaÅ‚ go oglÄ…dać - dodaÅ‚a Janeczka.- I brać do rÄ™ki, i zapamiÄ™tać sobie na caÅ‚e życie,i modlić siÄ™ do niego, i nie wiem, co jeszcze, ale prawie pÅ‚akaÅ‚, bo podobno czegoÅ› takiego nadzwyczajnego jeszcze nigdy na oczy nie widziaÅ‚, już przepadÅ‚o, teraz mu siÄ™ to bÄ™dzie Å›niÅ‚o.- To ja też to chcÄ™ zobaczyć! - zażądaÅ‚a stanowczo poruszona pani Krystyna.- Już wywieźli.- DokÄ…d?- Do GdaÅ„ska, do tej komisji.- No wiecie.! Opowiedzcie przynajmniej, jak to wyglÄ…daÅ‚o!Janeczka i PaweÅ‚ek uczciwie starali siÄ™ speÅ‚nić życzenie matki.Niestety nie byli w stanie.Nader mgliÂste, aczkolwiek niezmiernie entuzjastyczne okreÅ›leÂnia smug, kawaÅ‚ków, Å›wieceÅ„, bÅ‚ysków, przemieÂszanych ze sobÄ… barw i czegoÅ›, co tak piÄ™knie wyglÄ…ÂdaÅ‚o w Å›rodku,nie pozwalaÅ‚o pani Krystynie wytworzyć sobie dokÅ‚adnego obrazu owych cudów,które doprowadziÅ‚y soÅ‚tysa do utraty zmysłów z zaÂchwytu.UznaÅ‚a, że bursztyn trzeba zobaczyć na wÅ‚asne oczy, żeby ocenić jego urodÄ™.- Pojedziemy do GdaÅ„ska i może zgodzÄ… siÄ™ nam to pokazać za te wasze zasÅ‚ugi- powiedziaÅ‚a.- Nie zaraz, oczywiÅ›cie, w drodze powrotnej.- W drodze powrotnej możemy jechać przez Malbork i obejrzeć muzeum bursztynu- rzekÅ‚ wspaniaÅ‚omyÅ›lnie pan Chabrowicz.- Pewnie wszyscy bÄ™dziecie mieli na to ochotÄ™.- Jedno drugiemu nie przeszkadza - zauwaÂżyÅ‚ PaweÅ‚ek.- Możemy jechać i przez GdaÅ„sk, i przez Malbork.Nie ma zakazu.A porucznik już obiecaÅ‚, że nas zaproteguje i wpuszczÄ… nas gdzieÅ› tam po kumotersku.I ten drugi, co tu byÅ‚, też obieÂcaÅ‚.- Tak was nagle pokochali? - spytaÅ‚ z niedoÂwierzaniem pan Roman.- Was też - odparÅ‚a uprzejmie Janeczka.- CaÅ‚Ä… rodzinÄ™.Chwalili nas bezgranicznie za to, że nikt nic nie mówiÅ‚ i nie zrobiÅ‚a siÄ™ z tego sensacja.- A oni przyjechali o Å›wicie, akurat jak wszyÂscy byli nad morzem, a ludzie jeszcze spali.Trzy saÂmochody i tylko jeden taki nietypowy, wiÄ™c nikt nie zwróciÅ‚ uwagi.A porucznik mówiÅ‚, że baÅ‚ siÄ™, że mu tu przyleci caÅ‚a mierzeja.- Ale! byÅ‚ spokój, bo myÅ›my sÅ‚owa nie powieÂdzieli i dopiero soÅ‚tys rozgÅ‚osiÅ‚.Teraz już może soÂbie być sensacja.- No i jest - przyznaÅ‚ pan Chabrowicz.- Wszyscy tylko o tym mówiÄ….- Z jednym wyjÄ…tkiem - przerwaÅ‚a pani KryÂstyna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]