Podstrony
- Strona startowa
- Kurt Vonnegut Rzeznia numer piec
- Kurt Vonnegut Kocia Kolyska
- Vonnegut Kurt Galapagos (SCAN dal 688) (5)
- Vonnegut Kurt Galapagos (SCAN dal 688) (2)
- Vonnegut Kurt Galapagos (SCAN dal 688) (4)
- Vonnegut Kurt Galapagos
- Vonnegut Kurt Galapagos (2)
- Platon Dialogi (2)
- Markiz de Sade Zbrodnie milosci
- Fromm Erich Ucieczka od wolnosci (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fruttidimare.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Otrzymał go na Gwiazdkę od brata, ale nie sądził, aby to był użyteczny wynalazek.Była to, według niego, jeszcze jedna zabawka i wiedział o niej tyle, że na pewno nie jest radiem.A teraz zważył w dłoni to, co uważał za Gokubiego, i powiedział do Mary:— Dam sobie uciąć rękę, jeśli ten rupieć jest radiem.Daję pani słowo, że nawet świątobliwy Willard Flemming nie potrafiłby ani wysłać, ani odebrać żadnego komunikatu przy pomocy Gokubiego.— Być może nadszedł już czas, aby przestał pan być tak absolutnie pewny wszystkiego! — odparowała Mary.— Mnie też przyszła do głowy podobna myśl — powiedział Kapitan.— No to niech pan nada SOS — cóż to panu szkodzi?— Wcale, rzecz jasna — zgodził się Kapitan.— Ma pani absolutną rację, pani Flemming.No pewnie, że to nic nie szkodzi.Przemówił zatem do maleńkiego mikrofonu Mandaraxa, używając międzynarodowego słowa, jakim posługiwały się milion lat temu statki będące w niebezpieczeństwie:— Mayday, Mayday, Mayday — zaintonował.Następnie obrócił Mandaraxa w ten sposób, aby i Marymogła przeczytać ewentualną odpowiedź, gdyby takowa pojawiła się na ekranie komputerka.Tak się złożyło, że uaktywnili tę część pamięci instrumentu, której nie posiadał Gokubi, a która znała tak wiele cytatów na wszystkie możliwe tematy, wliczając w to miesiąc maj.Na ekraniku pojawiły się te oto absolutnie tajemnicze słowa:W zdeprawowanym maju — dereń, kasztan, buczyna —Aby jedli i dzielili, aby piliOdzywając się szeptem.[10]T.S Ehot (1888-1965)7Kapitan i Mary skłonni byli przez chwilę uwierzyć, że nawiązali kontakt z zewnętrznym światem, chociaż żaden odzew na sygnał SOS nie mógłby nastąpić tak szybko i być aż tak literacki.Kapitan spróbował jeszcze raz:— Mayday! Mayday! Wzywa „Bahia de Darwin”, pozycja nieznana.Słyszycie mnie?Na co Mandarax odparł:Lepszy lub gorszy, za rok też będzie maj:A my będziemy w wieku dwudziestu czterech lat.A E Housman (1859-1936)Stało się jasne, że słowo „maj” wywołuje z pamięci urządzenia przeróżne cytaty.Kapitan poczuł się zbity z tropu.Wciąż uważał, że ma do czynienia z Gokubim, ale ten egzemplarz był najwyraźniej nieco unowocześniony w stosunku do tamtego, który miał w domu.Cóż, mało wiedział! Zrozumiał jednak, że instrument zareagował na słowo „maj”.Spróbował zatem z „czerwcem”.Mandarax nie zwlekał z odpowiedzią:Wszędzie dokola wybuchal czenviec.Oscar Hammerstem II (1895-1960)— Październik! Październik! — krzyknął Kapitan.Na co Mandarax:Niebiosa nade mną szare jak popiól;Więdnące liście kruche jak kra —Opadłe liście chrzęszczące jak kra;Byla noc, był samotny październik roku,Który, myślałem, już wieki trwa.Edgar Allan Poe (1809-1849)Taki już był Mandarax, o którym Kapitan sądził, że jest Gokubim.A Mary zaproponowała, że wejdzie na bocianie gniazdo i sprawdzi, czy czegoś nie widać.Jednakże, zanim tam weszła, musiała wsadzić Kapitanowi jeszcze jedną szpilę.Zapytała go o nazwę wyspy, której widoku można się wkrótce spodziewać.To było coś, co Kapitan robił na okrągło przez cały trzeci dzień spędzony na morzu — nazywał wyspy znajdujące się rzekomo tuż za horyzontem, idealnie na kursie.— Niech pani zdrowo filuje, żeby nie przegapić San Cristóbal albo Genovesy, to zależy od tego, jak daleko jesteśmy na południu — mówił Kapitan.A po jakimś czasie dodawał — O! Już wiem, gdzie jesteśmy.W każdej chwili możemy zobaczyć wyspę Hood — jedyne na świecie miejsce lęgu albatrosów, największych ptaków archipelagu.I tak dalej.Nawiasem mówiąc, owe albatrosy istnieją do dziś i wciąż lęgną się na wyspie Hood.Mają skrzydła o rozpiętości do dwóch metrów i jak zawsze angażują się w rozwój awiacji.Wciąż uważają, że to ma przyszłość.Jednakże piątego dnia tego nieustającego zbliżania się do wysp Kapitan pominął milczeniem pytanie Mary, jak nazywa się wyspa, która — jego zdaniem — powinna być gdzieś niedaleko.Mary zmuszona była powtórzyć pytanie, a on odparł:— Góra Ararat.Kiedy Mary weszła na bocianie gniazdo, byłem mimo wszystko zaskoczony, że nie zaczęła krzyczeć ze zdumieniem na widok tego, co wziąłem omyłkowo za bardzo dziwny fenomen atmosferyczny, jaki pojawił się nad rufą statku i dalej — ponad kilwaterem.Choć bezgłośne, wyglądało to jak zjawisko o podłożu elektrycznym, jak bliski krewniak pioruna kulistego lub, być może, ogni św.Elma.Była nauczycielka patrzyła wprost na to, lecz nie zdradzała żadnych oznak świadczących, że zauważyła coś niecodziennego.I wtedy zrozumiałem, że tylko ja mogłem to widzieć, i pojąłem wreszcie, co to takiego; To był błękitny tunel prowadzący w Zaświaty.Znowu przyszedł za mną.Przedtem widziałem go trzy razy — w momencie mojej dekapitacji i potem na cmentarzu w Malmö, kiedy szwedzka glina bębniła mokro o wieko mojej trumny, a Hjalmar Arvid Bostróm, który nie skomponował IX Symfonii Beethovena, powiedział o mnie:— No cóż, Leon i tak nie skomponowałby IX Symfonii Beethovena.Po raz trzeci widziałem tunel, kiedy stałem na bocianim gnieździe — podczas sztormu na północnym Atlantyku, wśród wodnego pyłu i deszczu ze śniegiem, z własną głową uniesioną wysoko w górze, jakby to była piłka do koszykówki.Pojawienie się tunelu oznaczało jedyne pytanie, na jakie potrafiłem odpowiedzieć: Czy wyczerpałem wreszcie swoją ciekawość dotyczącą, ogólnie rzecz biorąc, życia? Jeżeli tak, to wystarczy, abym wkroczył do wnętrza czegoś, co porównałem do odkurzacza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]