Podstrony
- Strona startowa
- Cole Courtney Beautifully Broken. Tom 3. Zanim miłoć nas połšczy
- Beautifully Broken. Tom 2. Jeli odejdziesz Cole Courtney
- Matthews M., Cole J., Gradecki J. MySQL and Java Developer Guide
- Eden Cole Reluctant Mate 2
- Eden Cole Reluctant Mate 3
- Kresley Cole Urok CAŁOĆ
- Nurowska Maria Wiek samotnosci
- Wyndham John Dzien Tryfidow (3)
- Harrison Harry Stover Leon Stonehenge (2)
- Wen Chu Chen, Grace J. Yoo Encyclopedia of Asian American Issues Today (2 volumes) (2009)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- vader.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To dlatego zaprosił Jego Wysokość na otwarcie swojej galerii i też z tej przyczyny przypominał obecnie wyrazem oblicza owczarka z góry Świętego Bernarda w chwili, kiedy to psina odkrywa, że ktoś wychłeptał jej całą okowitę z beczułki pod obrożą.Sullamora jednak pohamował cisnące się na język słowa.Nie należy mówić Wiecznemu Imperatorowi, że jest nie znającym się na nowoczesnym malarstwie troglodytą.Trzymając język za zębami, spojrzał na portret muskularnego trzydziestolatka, który od niepamiętnych czasów rządził gwiezdnymi gromadami.Milczenie było pierwszym błędem gospodarza.Drugim zaś wygłoszenie przeprosin.Imperator nade wszystko lubił zażartą dyskusję.Lizusów nie cierpiał.- Myślałem, że się spodoba.- Sullamora spróbował z innej beczki.- Czy Wasza Wysokość poznaje?Władca raz jeszcze zerknął na obraz.W postawie tego mężczyzny dostrzegł coś znajomego, ale co?- Za diabła.- To przecież Wasza Wysokość - powiedział bogacz.- Zmienia pan właśnie koleje wojny podczas Bitwy u Bram.Niespodziewanie Wieczny Imperator rozpoznał swoją twarz.Uznał, że artysta dodał mu urody.Co do ogólnego męstwa, to może nawet nie skłamał.A jednak kwestia Bitwy u Bram pozostawała tajemnicą.- Jakiej bitwy?- To było we wczesnym okresie panowania.Nagle sobie przypomniał i zaniósł się takim śmiechem, aż echo poszło po galerii.- Co za bujna wyobraźnia! - zachichotał, wskazując na blaster w dłoniach i zapewne skowyczącą hordę.- Ależ istnieje szereg dokumentów - zaprotestował przedsiębiorca.- Wasza Wysokość powstrzymał ostatni atak powstańców na Paneuropie siedemset lat temu.- Naprawdę uważasz mnie za takiego durnia? - syknął imperator.- Sądzisz, że pchałbym się na barykady, gdy gówno leci z nieba? Że stanąłbym naprzeciw uzbrojonej tłuszczy?- Ale do dziś krąży po Paneuropie legenda.- Ludzi do strzelania po prostu się wynajmuje - warknął imperator.- Nie, Sullamora, to nie ja.Nie mam najmniejszych wątpliwości, że podczas powstania siedziałem z dala od frontu i rozdawałem łapówki.- Łapówki?- Jasne.Wyznaczyłem wysokie nagrody za głowy przywódców rebeli.Paneuropejczycy potrafili liczyć, a ponieważ stawiali na kapitalizm i wolny rynek, szybko zwrócili się przeciwko swoim wodzom.Ale to była krwawa jatka! - Imperator uśmiechnął się do wspomnień.- Co potem zrobił pan z żołnierzami przeciwnika? - spytał odruchowo Sullamora.- A jak myślisz?Gospodarz spojrzał ze zdumieniem na władcę, po czym rozpromienił się, pewien, że odgadł.- Kazał pan ich wszystkich zabić?Wieczny Imperator znów wybuchnął gromkim śmiechem.Sullamora wzdrygnął się mimowolnie.Zaczynał nabierać zdecydowanej niechęci do tego śmiechu.Uznawał go za szyderczy.Nie, nie przeceniał swojej osoby, odnosił wrażenie, że Jego Imperialna Wysokość naigrywa się z całej ludzkości.W tej materii był dziwnie bliski prawdy.- Nie - stwierdził władca.- Nie zabiłem ich, lecz wynająłem.Dałem podwójne stawki.Razem z Gwardią Imperialną strzegą teraz mojego bezpieczeństwa.To najbardziej zaufana formacja.Sullamora poczuł się ogłuszony tą logiką.Potem pomyślał, że taki sprytny manewr i jemu kiedyś może przysporzyć korzyści.Ale nie, to niemożliwe.Jak mógłby zaufać komuś, kto przedtem próbował go zabić? Lepiej zgładzić takie osoby, im szybciej tym lepiej, i mieć kłopot z głowy.Jego szacunek dla Wiecznego Imperatora zmalał do zera.W zasadzie przekształcił się już w pogardę.- Masz tu coś dobrego do picia? - spytał Władca Połowy Wszechświata.Sullamora przytaknął, uprzejmie ujął łokieć Jego Wysokości i poprowadził do swych prywatnych apartamentów.Wieczny Imperator upijał się systematycznie od dwóch godzin, opowiadając sprośne historie związane z rozmaitymi incydentami z okresu jego panowania.Sullamora zmusił się do skwitowania śmiechem ostatniego żartu.Z niesmakiem zauważył, że imperator cały czas kpi głównie z własnej osoby.Przecież to skończony głupiec, pomyślał gospodarz.Czy nikt tego nie dostrzega?Szybko zaprzestał tych rozważań.Wieczny Imperator wypił już tyle, że mastodont poszedłby grzecznie spać, a tu nic.Na dodatek władca nie korzystał z dobrodziejstw pastylek łagodzących skutki działania alkoholu.Przypomniawszy sobie o tym antidotum, Sullamora dyskretnie ryknął już czwartą tego wieczoru pigułkę.Spojrzał przekrwionymi oczami na imperatora i uznał, że pora działać.- Mam nadzieję, że dobrze się pan bawił - zaryzykował.- Jaasne.Szura.znaczy Szalała.tego.panie Tanz.Właśnie, Tanz.- Imperator wlał sobie w gardło zawartość następnej szklanicy.- Kapitalny wieczór.A teraz.Pójdźmy wszyscy.znaczy.chodźmy do doków.Odwiedzimy parę barów, wdamy się w bójkę.Potem znajdziemy sobie jakieś panienki.Znam kilka niezłych laleczek - rzekł, zakreślając w powietrzu opływowe kształty.- A do tego bystrych jak.jak.- Strzelił palcami, z czego miało wynikać, że owe damy wyróżniają się niezwykłą inteligencją.- Całą noc można z nimi przegadać, a potem.potem.no wiadomo.są świetne.Wieczny Imperator spojrzał nagle na Sullamorę wzrokiem tak trzeźwym, aż gospodarzowi ciarki przeszły po grzbiecie.- Chyba że masz inne plany na tak wspaniale rozpoczęty wieczór - powiedział gość.- Ależ.ależ - zaprotestował słabo Sullamora.- To miało być spotkanie towarzyskie.prezentacja nowej galerii.Wieczny Imperator zachichotał.Niezmiennie szyderczo.- Nie wciskaj kitu - powiedział, po czym, ignorując minę zdumionego tą odżywką gospodarza, pociągnął wątek: - Szefujesz największej kompanii górniczej w tym regionie.Coś ci chodzi po głowie.Nie chcesz prosić o jawną audiencję, zatem zapraszasz mnie i gościsz jak króla.Pchasz mi przed oczy te kicze tysiąclecia, przekonując o ich wartościach artystycznych.Potem starasz się mnie upić.Na koniec zaś próbujesz się wyładować, okazując mi pogardę,- Nigdy bym nie śmiał.- A jednak.Kontekst sprawy cię zdradza, Tanz.Cholera, czego oni uczą teraz na kursach przygotowawczych na szefów korporacji? W moich czasach.ale mniejsza z tym.Pytam raz jeszcze: co kombinujesz?Sullamora, jąkając się i przerywając co chwila, opowiedział o planach zaangażowania się kompanii w nowe przedsięwzięcie, o plotkach opisujących zasoby Gromady Eryx.Jego szpiedzy (chociaż takiego słowa akurat nie użył) przekazali mu, że krążące pogłoski nie są dalekie od prawdy, a bogactwa czekają wręcz bajeczne.Przedsiębiorca pragnął widzieć podpis imperatora na zezwoleniu dającym kompanii pełną swobodę eksploracji.- Było od tego zacząć - powiedział władca.- Nie cierpię, jak ktoś kluczy i łazi ogródkami.- No dobrze - poddał się Sullamora - proszę zatem wprost.Moja kompania chce zainwestować w nowe tereny.- Nie - odparł imperator bez namysłu.Po chwili zrobiło mu się jednak żal gospodarza.Napełnił jego szklankę i poczekał, aż prezydent kompanii przełknie kilka sporych łyków.- O wiele ciekawszy wydaje mi się pomysł utworzenia konsorcjum - rzekł władca.- Konsorcjum! - zakrzyknął Sullamora, rozlewając alkohol po stole.- Właśnie.Będziecie działali wespół z innymi wielkimi kompaniami górniczymi.Zbadałem już grunt - skłamał.- Nawiążecie współpracę i jako jedno ciało weźmiecie się za Eryx.- Ależ zyski - zaprotestował Sullamora.- Zbyt wiele kompanii.Wieczny Imperator przerwał mu, unosząc dłoń.- Zrobiłem już rozeznanie w tej sprawie.Jeśli jakaś kompania zacznie penetrować Eryx w pojedynkę, zbankrutuje.Planety tej gromady stanowią pogranicze, obszar przyfrontowy.Jeżeli jednak utworzycie wspólną kasę, rzecz da się przeprowadzić.Tak przedstawia się moja wizja całego przedsięwzięcia.Oczywiście to tylko sugestia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]