Podstrony
- Strona startowa
- Hearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej Œmierci
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Zwiastun Burzy Sagi o Elryku Tom VIII
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- (27) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Skarb generała Samsonowa tom 1
- Winston S. Churchill Druga Wojna Swiatowa[Tom 3][Księga 2][1995]
- Opis obyczajow za ponowania... Kitowicz
- Dziedzictwo Gregory Philippa(1)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kuchniabreni.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Te dzieciaki zwykle nie mają dość jedzenia informuje nas. Staram się pilnować, żeby dostali cośtutaj, nazywam to przekąską po szkole.Ale tak naprawdę to pełen posiłek.Trzeba wyczyścić chłodnię iporządnie poukładać produkty.Wyrzućcie wszystko, co zepsute, ale tylko jeśli naprawdę jest zepsute.Pieniądze nie rosną na drzewach, więc musimy rozsądnie gospodarować zapasami.Zrozumiano?Oboje kiwamy głowami, mnie zaś po raz któryś imponuje dobre serce Joego, mimo że takpo mnie pojechał.Zostawia nas, a Dom i ja rozglądamy się wokół. Ech, kurwa wzdycha Dom, patrząc na powgniatane drzwi chłodni. To namtrochę zajmie.Wzruszam ramionami. No cóż.Wolę już coś robić, niż siedzieć na tyłku i odliczać minuty do końca zmiany. No to w porządku.Panie przodem, księżniczko. Dom ze wzruszeniem ramion zachęcamnie gestem, bym pierwsza weszła do środka, przytrzymując ciężkie metalowe drzwi. Niepotknij się na rdzy.Jezu.Te sprzęty wyprodukowano chyba w tysiąc dziewięćset czterdziestym.Ma rację.Chłodnia to relikt dawnych czasów, stara i poskrzypująca.Nie podoba mi sięsamo znalezienie się w jej pobliżu, a co dopiero w jej wnętrzu.Kiedy wchodzimy do środka, odruchowo drżę, przesuwając dłońmi po pokrytych gęsiąskórką ramionach, rozglądając się wokół po półkach pełnych przypadkowo poustawianegojedzenia.Czuć tu nieświeżą żywnością, stojącą wodą i pachami. Boże.Nie wydaje się też, żeby ktoś tu sprzątał od tysiąc dziewięćset czterdziestego.Szturcham palcem jedzenie, część jest przeterminowana, a część świeża, a Dom wzdycha. No cóż, to nam trochę zajmie.Już to widzę.Zapomnieliśmy wiadra i gąbek.Zaraz wracam.Odwraca się ku powgniatanym drzwiom, ale gdy naciska klamkę, nic się nie dzieje. Co, do cholery? mamrocze.Porusza nią mocniej, a potem wiesza się na niej całymciężarem ciała.Gapię się na niego osłupiała, obserwując jego zmagania z drzwiami, które niechcą się otworzyć.W końcu odwraca się i wlepia we mnie wzrok. Zatrzasnęliśmy się.Próbuję nie świrować, wzruszam tylko ramionami i wbijam spojrzenie w zamknięte drzwi. Nie martw się.Joe wpadnie tu i nas znajdzie, zanim wyjdzie do domu.Będzie dobrze.Ale Joe nie wpada.I nie jest dobrze.Jest cholernie zimno.I pomieszczenie jest małe.Pachnie bagnem.I utknęliśmy w pułapce.Wyrównujemy żywność na półkach, próbując zażyć trochę ruchu, żeby zbytnio nie zmarznąć podczasoczekiwania, ale wreszcie kończą nam się rzeczy do zrobienia.Mam gęsią skórkę na każdymskrawku ciała, a Joe wciąż nie przychodzi.Walę w drzwi, zimny metal parzy mnie w dłonie, ale nikt nie słyszy.Krzyczę.Ale nikt niesłyszy.Kopię nawet w drzwi.Ale nikt nie słyszy i nikt nie przychodzi.W końcu osuwam sięprzygnębiona na podłogę. Możemy tu zamarznąć na śmierć? Spoglądam w górę na Dominica, który opiera się ościanę, najwyrazniej spokojny.Potrząsa głową. Nieee.To chłodnia, nie zamrażarka.Przyjemnie nie będzie, ale nie umrzemy. Jak myślisz, kiedy ktoś nas znajdzie? Mój głos brzmi słabo i Dominic posyła mi krótkie spojrzenie. Trudno powiedzieć.Nie wiem, czy Joe rozgląda się po budynku w ramach ostatniegoobchodu przed pójściem na noc do domu, czy nie. Kurwa wzdycham, pozwalając, by głowa opadła mi w tył i wsparła się o ścianę. Mów mi jeszcze zgadza się Dominic, osuwając się w dół, aby usiąść obok mnie,również opierając głowę o ścianę. Kuuuuuurwa. Rozciągam słowo, by nadać mu jak największy wydzwięk.Ale to anitrochę nie poprawia mi samopoczucia.Przez chwilę ściany wokół napierają na mnie, lecznagle coś do mnie dociera. Komórka! wyrzucam z siebie, raptem przypominając sobie, że żyjemy w dwudziestympierwszym wieku.Wyciągam telefon z kieszeni, lecz czeka mnie kolejne rozczarowanie, gdyżokazuje się, że nie mam zasięgu.Spoglądam w stronę Dominica, który kręci głową. Ja też nie mam zasięgu.Zciany tej chłodni są grube i metalowe.Nic przez nie nie przechodzi. Myślę, że wszechświat chce nas chyba zeswatać odpowiadam po pewnym czasie,wsuwając komórkę z powrotem do kieszeni.%7łartuję, ale Dominic znów częstuje mnie swoim uśmieszkiem, swoim popisowymuśmieszkiem& tym, który zapewnił mu sławę.Nawet w tym momencie wydaje sięopanowany i spokojny, podczas gdy ja czuję się wręcz odwrotnie. Masz na myśli przeznaczenie? pyta. Nie wierzę w takie rzeczy.A nawet jeśli jakaśFortuna naprawdę istnieje, to jest okrutną suką.Wpatruję się w niego, ponieważ dostrzegam coś w jego twarzy, jakąś bezbronność, tylkoprzez sekundę.Jakąś boleść.Ale potem znów to ukrywa, staje się zamkniętą księgą.Nic nieporadzę na to, że te przebłyski mnie intrygują.W Dominicu Kinkaidzie jest o wiele więcej, niżktokolwiek podejrzewa.Czuję to. No cóż, utknęliśmy tu razem.Równie dobrze możemy lepiej się poznać mówię, w dużej mierzepowodowana tym wyrazem jego oczu. Bo Bóg jeden wie, ile czasu tu spędzimy, a ta cisza mnie dobija.Dominic już kręci głową. Nie, dzięki.Nie bardzo uśmiecha mi się wizja natknięcia się na szczegóły z własnegożycia rozsiane po jutrzejszych wydaniach brukowców.Ale dzięki za propozycję.Krzyżuje ręce na piersi i mości się, zamykając oczy.Potrząsamgłową, trochę zasmucona jego spojrzeniem na świat. Bycie tobą musi być do bani ogłaszam. Zawsze spodziewasz się po ludziachnajgorszego.Powinieneś wiedzieć, że nie wszyscy tylko czekają, żeby cię wykorzystać.Albowyzyskać.Tak dla twojej informacji.Otwiera oczy, unosząc brew. Serio? Z mojego doświadczenia wynika, że generalnie rzecz biorąc, ktoś zawsze czegośode mnie chce.A chętnie wyciągam wnioski z poprzednich doświadczeń. Nie wątpię odpowiadam kąśliwie. Szkoda, że niewiele z nich było dobrych.Dominic krzywi twarz w grymasie, próbując znalezć sobie wygodniejszą pozycję napodłodze obok mnie, jego długie nogi przecinają się na wysokości kostek. Nic o mnie nie wiesz.Wiesz tylko to, co mój spec od PR-u produkuje na użytek szerokiej publiki.Wszystko, co o mnie wiesz, jest zaprojektowane, każda informacja idealnie umiejscowiona w czasiei przestrzeni.To wszystko gra, księżniczko.Masy po prostu nie są tego świadome.Masy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]