Podstrony
- Strona startowa
- Fagyas Maria Porucznik diabla (SCAN dal 872)
- Fagyas Maria Porucznik diabla (3)
- Fagyas Maria Porucznik diabla (2)
- Duenas Maria Krawcowa z Madrytu
- Fagyas Maria Porucznik diabla (4)
- Maria Siemionowa 01.Wilczarz
- Niklewiczowa Maria Bajarka opowiada
- chmielowski benedykt nowe ateny (3)
- Balch James F Super antyoksydanty (SCAN dal 8
- Niemcewicz Julian Ursyn Pamiętniki czasów moich
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bless.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może ksiądz dobrodziej by się wstawił? - przechylił się w stronę proboszcza, który, jak na taki urząd przystało, był pokaźnej tuszy, podgardle wylewało mu się na sutannę.- A pan co myślisz, dobroczyńco, że ja co robię? Nic, tylko się wstawiam za swoje grzeszne owieczki - odparł zalewając sobie brodę zupą, wyjął z kieszeni pokaźną chustkę i począł się nią wycierać.- Mówią, że rząd chce obniżyć ceny spirytusu - wtrącił się właściciel sąsiedniego majątku.- To by dopiero była klapa na całego.Trzeba by gorzelnię zamknąć.- To gorsze od deszczu - powiedział ksiądz.- Chłopstwo dopiero nie wyjdzie z szynku.- To szynk też zamknąć, a Żyda powiesić! - zarechotał aptekarz.Służba wniosła drugie danie, podano kurczaka.Najpierw dorosłym, potem dzieciom.Karolina dostała kawałek piersi.Nagle zerwała się na równe nogi i zacisnąwszy pięści wykrzyknęła:- Ja choczu nożku s pielucha! Wszyscy spojrzeli w jej stronę.Po raz któryś już w swoim życiu Karolina była w drodze, tym razem Franciszek odwoził ją wraz z Susanne na stację.Miały jechać doWarszawy, gdzie ciotka załatwiła jej miejsce na pensji.Przez te półtora roku, które spędziła w lechickim pałacu, zdążyła się w nim zadomowić.Miała swoje kryjówki, swoje miejsca zabaw.Najbardziej lubiła być sama, ale dobrze się też czuła w towarzystwie Franciszka, bo patrzył na nią tak jakoś łagodnie.Trudno było powiedzieć, kogo jej przypominał, ale on po prostu nie był obcy.Za najbliższą sobie istotę uważała Karolina kucyka i najbardziej żal jej było się z nim rozstawać.Potem był Franciszek.Nie lubiła tej Susanne.Ciągle ją wypytywała i miała oczy pełne wyrzutu, że Karolina nie potrafi docenić tego, co dla niej robi.Kiedyś w złości powiedziała Karolinie, że przywiozła ze sobą nie tylko wszy, ale i zły charakter.Karolina nie mogła tego zapomnieć.Może trochę lubiła lekcje z Susanne, tamta otwierała przed nią jakieś drzwi, za którymi było tyle ciekawych rzeczy.Karolina czuła się taka wygłodzona, a tam stały wspaniałe potrawy.Najwspanialsza jej zdaniem okazała się sztuka czytania, oto za pomocą znaków mogła przywołać zupełnie nie znany dotąd świat.Myszkowała w bibliotece, wyciągając po kolei książki, oglądała obrazki, czytała podpisy pod nimi.Niektóre od razu odkładała na miejsce.Bardzo lubiła atmosferę tego pokoju, gdzie czuć było w powietrzu kurz oraz ten specyficzny zapach, jaki wydzielają z siebie książki.Dookoła były półki ciasno wypełnione opasłymi tomami, często oprawnymi w skórę.Większość miała francuskie napisy, sylabizowała więc tylko nazwiska autorów; R a-c-i-n-e, M-o-l-i-e-r-e, R-o-u-s-s-e-a-u.Pośrodku stał ciężki dębowy stół z rzeźbami w kształcie winogron, otaczały go tak samo ciężkie krzesła obciągnięte skórą, miały wysokie oparcia i kiedy Karolina zasiadła na jednym z nich, czuła się trochę jak na tronie.Pewnego dnia zdjęła z wyższej półki książeczkę o przedpotopowych zwierzętach.Zafascynowana przeglądała kolorowe rysunki; kiedy przewróciła kolejną stronę, zauważyła zdjęcie przedstawiające młodego mężczyznę.Ta twarz wydała się jej znajoma, ale zupełnie nie wiedziała, kto to jest.Odłożyła zdjęcie, które służyło komuś jako zakładka albo zostało tu z jakichś powodów schowane.Może to był ten Józef, starszy brat jej babki, który umarł tak młodo.Ale on był przecież jeszcze dzieckiem, a to już mężczyzna.Nagle rozpoznała tę twarz, to była twarz ojca.Tak, to był on, to było jego spojrzenie.Oglądała teraz fotografię z bliska, jak ślepiec.I była dumna, że on tak wyglądał, miał ładną twarz, nos prosty i kształtny.Poczuła przypływ radości, że jest jego córką.Rozejrzała się, czy nikt jej nie widzi, i schowała fotografię na piersi.Kiedy Susanne wyciągnęła albumy rodzinne, tak bardzo chciała zobaczyć ojca na którymś ze zdjęć.Ale nie było go nigdzie.Susanne wskazywała palcem brodatych mężczyzn i ubrane w przedziwne suknie kobiety i mówiła jej, kto kim jest.W taki sposób dowiedziała się, jak wyglądała jej babka, do której miała być podobna, a także zobaczyła matkę.Zdziwiła się i rozczarowała jednocześnie, bo tak inaczej ją sobie wyobrażała.To była zwyczajna kobieta o niezbyt twarzowej fryzurze i takim trochę smutnym uśmiechu.Więc to nie ona przyszła wtedy do niej w chorobie.Albo się tak zmieniła.A ojciec.To było jej najskrytsze wspomnienie, nosiła je gdzieś bardzo głęboko, ale tuż przed snem przesuwało się pod powieki, rozgrzewało jej serce.Ojciec był gdzieś bardzo blisko.Przedtem powtarzała w myślach: “Kocham cię, tatusiu”, teraz mówiła mu: “Dobranoc”.Czekała zawsze na tę jego obecność, bez tego sen nie mógł nadejść.Uważała, że ojciec jest jej jedyną rodziną.To, co przeżyła w Rosji, zacierało się powoli, czasami powracały obrazy z pobytu w Miedwiednoje, wędrówki z dziadkiem Kolki i on sam.Zapamiętała go na peronie, kiedy już miała wsiadać do pociągu.Spojrzała na niego i zobaczyła, że ma oczy pełne łez.Tak bardzo nie chciał się rozpłakać i tak bardzo mu to nie wychodziło.Wtedy przebiegło jej przez myśl, że mężczyźni są słabsi od kobiet.Płaczą.Ona co prawda też się często mazała, ale potrafiła ukryć to, co czuje.A ten biedny Kolka, który udawał nie wiadomo jakiego bohatera, nagle się rozryczał przy pożegnaniu.I jeszcze jeden mężczyzna, z którym była tak blisko związana.Doktor.O nim starała się nie myśleć, było zawsze w tym wspomnieniu coś wstydliwego.Odsuwała tę twarz, pragnęła, aby się zatarła i nie dawała się przywołać.Ale pamiętała ją dobrze.Im bardziej chciała zapomnieć, tym natarczywiej powracała.Może żal jej było tych wszystkich lat, kiedy mogła być z ojcem.Niczego dobrego sobie po tej pensji nie obiecywała, patrzyła przez okno pociągu i była w tym rezygnacja.Susanne próbowała zagadywać, ale dziewczynka odpowiadała półgębkiem.Skoro musiała już tam jechać, po co to wałkować.Najpierw porozmawiały z przełożoną, a potem jakaś panienka zaprowadziła je do internatu i pokazała Karolinie pokój.Zobaczyła w nim cztery łóżka.- Czy tu oprócz mnie będzie ktoś jeszcze spał? - spytała z przerażeniem.Panienka spojrzała na nią zdziwiona.- Inne uczennice - odrzekła.To był chyba najgorszy cios.Ani minuty nie będzie mogła być sama.Ona, lubiąca chodzić własnymi drogami, małomówna czy też raczej zamknięta w sobie.Przedtem gadała przecież jak najęta, ciągle się kłócili z Kolką albo opowiadali z jego dziadkiem przeróżne historie.Kiedy ci obcy ludzie wzięli ją ze sobą, poczuła, jakby zatrzasnęły się w niej jakieś drzwi.Nikt nie mógł przez nie wejść, nikt, kogo nie chciałaby wpuścić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]