Podstrony
- Strona startowa
- Peter Charles Hoffer The Brave New World, A History of Early America Second Edition (2006)
- The NASA History Series Donald L. Mallick The Smell of Kerosene, A Test Pilot's Odyssey (#2) (2004)
- Historyczne Bitwy 130 Robert KÅ‚osowicz Inczhon Seul 1950 (2005)
- Natan M. Meir Kiev, Jewish Metropolis; A History, 1859 1914 (2010)
- (41) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Operacja Królewiec
- Robert Dallek Lyndon B. Johnson, Portrait of a President (2004)
- Matthews M., Cole J., Gradecki J. MySQL and Java Developer Guide
- Grisham John Lawa przysieglych
- Dav
- Choroby zakazne zwierzat domowych z elementami ZOONOZ pod red. Stanislawa Winiarczyka i Zbigniewa Grć…dzkiego
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kuchniabreni.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Usiadła na brzegu łóżka i skryła twarz w splątanych włosach.Ramionajej drżały. Przebacz mi! Cha! cha! Ruda!Szarpnął ją za koszulę i ujrzał białe jak śnieg, cudne ramię.Ale teraz nie obchodziły goramiona. Precz z mego domu! Ubieraj się! Zatrułaś mi życie, nikczemna.Podeszła do krzesła, na którym piętrzyło się w nieładzie jej ubranie, i zaczęła się ubierać.Ona zatruła mu życie! To jest podłe i nikczemne z jej strony, że zatruła życie temu wielkiemuczłowiekowi! Odejdzie, aby nie zatruwać go tą podłością! I bez niej są przecież ludzie, którzyzatruwają życie. Precz stąd! Natychmiast!Cisnął jej w twarz bluzkę i zgrzytnął zębami.Ubrała się i stanęła przy drzwiach.Umilkł.Ale milczenie nie trwało długo.Dyrygent chwiejąc się wskazał jej drzwi.Wyszła do przedpo-koju.Otworzył drzwi na ulicę. Precz, ohydo!Chwycił ją za szczupłe ramiona i wypchnął. %7łegnaj! szepnęła głosem pełnym skruchy i zniknęła w ciemności.Było mgliście i zimno.Mżył drobny deszczyk. Do diabła! krzyknął za nią dyrygent i zamknął drzwi nie przysłuchując się jej człapaniupo błocie.Wygnawszy przyjaciółkę w zimną mgłę, ułożył się w ciepłym łóżku i usnął. Zasłużyła na to! rzekł obudziwszy się rankiem, ale.kłamał! W jego muzykalnej duszywrzało, tęsknota za rudą ściskała serce.Przez tydzień chodził na pół przytomny, cierpiący,pełen oczekiwania, dręczony niepewnością.Myślał, że wróci, wierzył w to.Ale nie wróciła.Zatruwanie życia człowiekowi, którego kochała ponad życie, nie należało do jej programu.Skreślono ją z listy artystów teatru za nieprzystojne zachowanie.Nie wybaczono jej skan-dalu.Nie zawiadomiono o zwolnieniu, gdyż nikt nie wiedział, gdzie zginęła.Nie wiedzianonic, ale różne były przypuszczenia. Zamarzła albo utopiła się! myślał dyrygent.Po upływie pół roku zapomniano o niej.Zapomniał o niej także dyrygent.Każdy przystoj-ny artysta ma na sumieniu wiele kobiet, trzeba by mieć nie lada pamięć, aby pamiętać o każ-dej.Jeśliby wierzyć ludziom cnotliwym i nabożnym, każdego na tym świecie dosięgnie kara.Czy poniósł karę dyrygent?Tak.Po pięciu latach dyrygent przejeżdżał przez miasto X.W mieście X jest doskonała opera idyrygent zatrzymał się na cały dzień, by poznać jej zespół.Zatrzymał się w najlepszym hotelui tegoż ranka otrzymał list, który świadczył najdobitniej, jaką popularnością cieszył się mójdługowłosy bohater.W liście owym proszono, aby zechciał dyrygować orkiestrą w Fauście.Dyrygent N.zachorował niespodziewanie, pałeczka dyrygenta jest wolna.Czy nie zechciałbymój bohater (proszono w liście) podjąć ten trud i, korzystając z okazji, mistrzostwem swymuszczęśliwić niezwykle muzykalnych obywateli miasta X? Bohater mój wyraził zgodę.36Ujął pałeczkę i obcy muzycy ujrzeli twarz z błyskawicami i chmurami.A błyskawic byłowiele.Nic dziwnego: próba nie odbyła się, trzeba było zaczynać bez próby popisywać sięswym mistrzostwem od razu na przedstawieniu.Pierwszy akt minął szczęśliwie.Tak samo drugi.Ale podczas trzeciego aktu zdarzył sięmały skandal.Dyrygent nie ma zwyczaju patrzeć na scenę czy też gdzie indziej.Cała jegouwaga skupiona jest na partyturze.Kiedy w trzecim akcie Małgorzata piękny silny sopran zaśpiewała pieśń przy koło-wrotku, uśmiechnął się z zadowoleniem: pani śpiewała pięknie.Ale kiedy ta sama pani spóz-niła się o jedną ósmą taktu, po twarzy jego przebiegły błyskawice i spojrzał na scenę z niena-wiścią.Ale już skończyły się błyskawice! Ze zdumienia szeroko otworzył usta, oczy zrobiłysię wielkie jak u cielaka.Na scenie przy kołowrotku siedziała ta ruda , którą wypędził ongi z ciepłego łóżka, którąwypchnął w ciemną, zimną mgłę.Przy kołowrotku siedziała ona, ruda , ale już nie ta, którąwypędził, inna.Twarz była ta sama, ale głos i postawa inne.Była piękniejsza, miała więcej wdzięku, więcej śmiałości w każdym ruchu.Dyrygent otworzył usta i zbladł.Pałeczka jego wykonała nerwowy ruch, zachybotała, za-drgała na jednym miejscu i zamarła. To ona! powiedział głośno i roześmiał się.Zdziwienie, zachwyt i bezgraniczna radość owładnęły jego duszą.Jego ruda , którą wy-pędził, nie zginęła, stała się wielką artystką.Jakież to miłe dla dyrygenckiego serca.Jednagwiazda więcej, toteż sztuka w jego osobie zachłystuje się z radości. To ona! Ona!Pałeczka zamarła, a kiedy chcąc naprawić sytuację machnął nią, wypadła mu z ręki, ude-rzyła o podłogę.Pierwsze skrzypce spojrzały nań zdumione i pochyliły się, by podnieść pa-łeczkę.Wiolonczela pomyślała, że dyrygentowi zrobiło się słabo, więc umilkła i znowu za-częła, lecz nie w takt.Dzwięki zakręciły się, zawirowały w powietrzu i szukając wyjścia zchaosu skłębiły się w straszliwy dysonans.Ona, ruda Małgorzata, skoczyła i zmierzyła gniewnym spojrzeniem tych pijaków , któ-rzy.Zbladła i oczy jej zatrzymały się na dyrygencie.Publiczność, którą nigdy nic nie obchodzi oprócz tego, że zapłaciła pieniądze, zaczęłakrzyczeć, gwizdać.Na domiar wszystkiego, Małgorzata pisnęła na cały teatr i uniósłszy ręce, całym ciałem po-chyliła się ku rampie.Poznała go i teraz nie widziała nic prócz błyskawic i chmur, które zja-wiły się znowu na jego twarzy. Ach, przeklęta gadzina! krzyknął i uderzył pięścią w partyturę.Co powiedziałby Gounod, gdyby ujrzał, jak znęcają się nad jego utworem! Gounod zabiłbydyrygenta i miałby rację!Dyrygent omylił się po raz pierwszy w życiu, ale tej omyłki, tego skandalu nie darował so-bie nigdy.Wypadł z teatru z zakrwawioną dolną wargą i przybiegłszy do hotelu, zamknął się w po-koju
[ Pobierz całość w formacie PDF ]