Podstrony
- Strona startowa
- Roberts Nora Marzenia 02 Odnalezione marzenia
- Roberts Nora Marzenia 03 Spełnione marzenia
- Roberts Nora Marzenia 01 Smiale marzenia
- Neumann Robert The Internet Of Products. An Approach To Establishing Total Transparency In Electronic Markets
- Historyczne Bitwy 130 Robert Kłosowicz Inczhon Seul 1950 (2005)
- Zen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st Edn
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia (S
- QoS in Integrated 3G Networks Robert Lloyd Evans (2)
- Aldani Lino Ksiezyc dwudziestu rak (SCAN da
- Piekara Jacek Sluga Bozy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- frenetic.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zaśmiał się ponownie.- Nie, tego nie zrobią.Ale założę się o te dwie moje marki, które trzymasz w ręku, że niektóre z nich szczerze żałują, iż nie mogą.- Nie twoje marki - powiedział Mat, wsuwając je do kieszeni kaftana.- Moje.Otrzymane wyjaśnienia nie miały dla niego zbyt wiele sensu.Oprócz tego, że z Galadem wszystko dobrze.O stosunkach łączących strażników i Aes Sedai wiedział tylko tyle, ile pozostało z fragmentów wspomnień o zachowaniu Moiraine i Lana, a w nim nie było nic z tego, co Gawyn zdawał się sugerować.- Czy sądzisz, że miałyby coś przeciwko temu, gdybym odebrał od niego swoją wygraną?- Zapewne mogłoby się tak stać - powiedział sucha Hammar, gdy dołączył do nich.- Obecnie nie jesteś zbyt popularną postacią wśród tych właśnie Aes Sedai.- Parsknął.- Pomyślałby ktoś, że Zielone Aes Sedai powinny zachowywać się lepiej niż dziewczynki, które niedawno przestały się czepiać fartucha matki.Aż tak przystojny nie jest.- Nie jest - zgodził się Mat.Gawyn objął obu szerokim uśmiechem, który zgasł jednak, gdy Hammar spojrzał na niego groźnie.- Proszę - powiedział strażnik, wciskając dwie srebrne marki w dłoń Mata.- Potem odbiorę je sobie od Galada.Skąd jesteś, chłopcze?- Manetheren.- Mat zesztywniał, gdy usłyszał, jak nazwa ta wyskakuje z jego ust.- To znaczy, jestem z Dwu Rzek.Słuchałem zbyt wielu opowieści o dawnych czasach.- Tylko patrzyli na niego, nie mówiąc ani słowa.- Sądzę.sądzę, że wrócę do siebie i zobaczę, czy nie znajdę tam czegoś do zjedzenia.Choć nie rozbrzmiał jeszcze dzwon na Tercję, pokiwali głowami, jakby rozumiejąc.Zatrzymał pałkę - nikt nie kazał mu jej odłożyć i szedł wolno, zanim drzewa nie zakryły go przed wzrokiem znajdujących się na placu.Kiedy już nikt nie mógł go zobaczyć, wsparł się na niej tak mocno, jakby tylko ona podtrzymywała go przed upadkiem.I nie wiadomo, czy rzeczywiście tak nie było.Wydawało mu się, że jeśli rozchyli płaszcz, zobaczy dziurę w miejscu, gdzie kiedyś miał żołądek, dziurę rosnącą z każdą chwilą, aby wkrótce pochłonąć go całego.Ale nie myślał o głodzie.Ciągle słyszał słowa brzmiące mu w uszach:"Mówisz dawną mową, chłopcze? Manetheren.- Nazwa ta spowodowała, że zadrżał.- Światłości, pomóż mi.Zapadam się coraz głębiej.Muszę się stąd wydostać.Ale jak? - Powlókł się w kierunku Wieży, przygięty jak stary, bardzo stary człowiek.- Jak?"ROZDZIAŁ 25PYTANIAEgwene leżała w poprzek łóżka Nynaeve, z policzkami opartymi o dłonie, patrząc, jak tamta spaceruje w tę i z powrotem.Elayne rozłożyła się przed kominkiem, w którym wciąż pełno było popiołu z ognia palonego zeszłej nocy.Kolejny raz Elayne studiowała listę imion, które wypisała Verin, cierpliwie odczytując ponownie każde słowo.Pozostałe strony, na których wymieniono ter'angreale, spoczywały na stole.Po jednorazowym odczytaniu, które zresztą wywołało u nich wstrząs przemieszany ze zdumieniem, nie wracały do nich więcej, chociaż o wszystkim innym mówiły dużo.Kłócąc się przy tej okazji niemiłosiernie.Egwene stłumiła ziewnięcie.Było dopiero przedpołudnie, jednak żadna nie zażyła tej nocy zbyt wiele snu.Musiały wstać wcześnie.Z powodu dyżuru w kuchni i konieczności pomocy w przygotowaniu śniadania.Z powodu innych rzeczy, o których nie chciała myśleć.Krótki sen, który przypadł jej w udziale, wypełniały nieprzyjemne wizje."Może Anaiya mogłaby mi pomóc je zrozumieć, te przynajmniej, które domagają się zrozumienia, ale.Ale co, jeśli ona jest Czarną Ajah?"Po tym, jak wczorajszej nocy w komnacie pod Wieżą wpatrywała się we wszystkie kobiety po kolei, zastanawiając się, która jest Czarną Ajah, z trudem odnajdywała w sobie zaufanie do kogokolwiek prócz swych dwu towarzyszek.Ale żałowała, że nie ma jakiegoś sposobu na interpretację tamtych snów.Koszmary dotyczące tego, co zdarzyło się zeszłej nocy w ter'angrealu były wystarczająco łatwe do wyjaśnienia, choć budziła się po nich z płaczem.Śniła też o Seanchanach, o kobietach ubranych w suknie, z błyskawicami wyszytymi na piersiach, wiodących na smyczach szereg innych kobiet, na których palcach lśniły pierścienie z Wielkim Wężem i przymuszających je do ciskania gromów przeciwko Białej Wieży.Ten sen spowodował, że obudziła się zlana zimnym potem, ale to również był tylko koszmar.Albo sen o Białych Płaszczach wiążących dłonie jej ojca.Koszmar wywołany przez tęsknotę za domem, jak przypuszczała.Ale te inne.Ponownie spojrzała na pozostałe kobiety.Elayne wciąż czytała.Nynaeve nieprzerwanie przemierzała równym krokiem izbę.Był sen o Randzie - sięga po miecz, który zdaje się być wykuty z kryształu i nie dostrzega opadającej na niego sieci.I kolejny o nim - jak klęczy w komnacie, w której palący wiatr rozwiewa kurz po podłodze, a istoty podobne do tej, którą umieszczono na sztandarze Smoka, jednak dużo mniejsze, unoszą się na tym wietrze i przysiadają mu na skórze.Był sen o tym, jak Rand schodzi w głąb wielkiej dziury w czarnej górze, dziury wypełnionej czerwonawą poświatą, jakby odblaskiem wielkich ogni, płonących w jej głębi, a nawet o tym, jak stawi czoło Seanchanom.Co do tego ostatniego nie miała pewności, pozostałe jednak musiały coś znaczyć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]