Podstrony
- Strona startowa
- IGRZYSKA ÂŒMIERCI 01 Igrzyska ÂŒmierci
- Neumann Robert The Internet Of Products. An Approach To Establishing Total Transparency In Electronic Markets
- Historyczne Bitwy 130 Robert KÅ‚osowicz Inczhon Seul 1950 (2005)
- Zen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st Edn
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia (S
- QoS in Integrated 3G Networks Robert Lloyd Evans (2)
- Pardo Robert The Evaluation And Optimization Of Trading Strategies, Second Edition
- Tara Sivec Piękne kłamstwo. Igrając z ogniem
- Peters Elizabeth Malpa na strazy wagi
- Card Orson Scott Czerwony Prorok (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- spartaparszowice.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szczęki Josha były mocno zarysowane i na szczęście, poza krótkim okresem we wczesnejmłodości, nie nosił brody.Prosty nos miał arystokratyczny rysunek.W sumie, była to twarzczłowieka sukcesu, pewnego siebie, a nawet aroganckiego, który mógł okazać sięniebezpieczny.48Margo nienawidziła tej myśli, ale prawdą było, że w okresie dojrzewania przez krótki czasnieodparcie pociągała ją i jednocześnie przerażała aura otaczająca tego mężczyznę.Była pewna tylko jednego.Josh był ostatnią osobą, przed którą ujawniłaby swój ogromny lękprzed przyszłością i terazniejszością.Margo celowo stanęła na płyciznie.Woda ściekała z jejciała, gdy powoli szła w stronę schodków.Drżała z zimna, ale prędzej zmieniłaby się cała wsopel błękitnego lodu, niżby się do tego przyznała.Udając, że dopiero teraz zorientowała się, iż nie jest sama, uniosła brew z uśmiechem ipowiedziała niskim, gardłowym głosem: - Och, Josh, świat jest chyba za mały.Margo miała na sobie dwa skąpe skrawki szafirowego elastycznego materiału, któreuwydatniały pełne kształty jej szczupłej sylwetki i podkreślały kolor skóry gładkiej jakpolerowany marmur o jedwabistym połysku.Wiedziała, że większości mężczyzn wystarczyjedno spojrzenie na tę boską figurę i już zaczynają śnić na jawie.Josh tylko zsunął eleganckie podróżne okulary na czubek nosa i przyjrzał jej się uważniesponad szkieł.Zauważył, że schudła i że piękne ciało jest pokryte gęsią skórką.Braterskimgestem rzucił jej ręcznik.- Zaraz zaczniesz szczękać zębami.Zaniepokojona, zarzuciła sobie ręcznik na ramiona i zacisnęła dłonie w pięści.- Czuję się jak nowo narodzona.Skąd tu się wziąłeś?- Z Portofino, przez Londyn.- Portofino.Jedno z moich ulubionych miejsc, choć Templetonowie nie postawili tam jeszczehotelu.Zatrzymałeś się w Splendido ?- A gdzieżby indziej? - Jeśli jest na tyle głupia, żeby stać tu i marznąć, to jej sprawa.Skrzyżował nogi w kostkach i usiadł wygodnie.- W narożnym apartamencie - wspominała - z balkonu widać zatokę, wzgórza i ogrody.Będąc w Portofino Josh zamierzał nieco odpocząć.Potrzebował paru dni spokoju, chciałtrochę pożeglować.Ale cały krótki urlop spędził na negocjacjach z grecką policją ipolitykami.Nie rozstawał się z telefonem i faksem i nie miał czasu na podziwianie widoków.- Jak ci się podobało w Atenach? - zapytał Josh.Zrobiło mu się niemal przykro, gdy spojrzała w bok, jakby przestraszona, ale szybko doszłado siebie.- Nie było tak miło, jak zwykle.Takie drobne nieporozumienie.Wszystko jużzałatwione.Ale, niestety, popsuło mi to cały rejs.- Nic dziwnego - mruknął.- Ależ niesympatyczne te władze.Tyle zawracania głowy o parękilo heroiny.Margo uśmiechnęła się beztrosko.49- Jakbyś czytał w moich myślach.- Nonszalancko sięgnęła po szlafrok, przewieszony przezoparcie fotela.Nawet duma nie mogła powstrzymać dreszczy.- Skorzystam z tego i zrobięsobie zasłużoną przerwę w nudnej pracy.Już od dawna nie miałam czasu na dłuższeodwiedziny u Laury, Kate i dziewczynek.- Zawiązała pasek od szlafroka i o mało co niewestchnęła z ulgą.- I naturalnie u ciebie - dodała i wiedząc, ze go to złości, pogłaskała Joshapo policzku.- Jak długo będziesz tu w okolicy? Ujął Margo za przegub, wiedząc, że ją tozłości i wstał; - Tak długo, jak będzie trzeba.- No, to dobrze.- Zawsze zapominała, że jest od niej wyższy o dobre dziesięć centymetrów,dopóki nie stanęła twarzą w twarz z tym wysokim, długonogim mężczyzną.- Wszystkobędzie jak dawniej prawda? Chyba pójdę i przebiorę się w coś suchego.Pocałowała go ostentacyjnie w policzek, rzuciła przez ramię krótkie ciao i poszła ścieżką wstronę domu.Josh spoglądał za nią i nienawidził sam siebie za uczucie żalu, że Margo nie rozpacza i nietonie we łzach.A jeszcze bardziej - och, o wiele bardziej - nienawidził się za to, że kochał jągłęboko, teraz, w przeszłości i na zawsze.Dopiero szósty z przymierzanych strojów wydał się Margo odpowiednią kreacja na lunch.Cienka różowa tunika i spodnie z lejącego się jedwabiu wyglądały nieobowiązująco, ajednocześnie elegancko i stylowo.Podkreśliła kolorystykę stroju złotymi wiszącymikolczykami, kilkoma cienkimi, brzęczącymi bransoletami i długim, plecionym łańcuchem.Dodatkowe dziesięć minut trwał wybór butów, zanim nie postanowiła, że pójdzie boso, bystworzyć wrażenie swobody i beztroski.Nie potrafiła wytłumaczyć, dlaczego zawsze tak jej zależy, by zrobić wrażenie na Joshu, albookazać się lepsza od niego.Rywalizacja między rodzeństwem była zdecydowanie zbytłagodnym, nie przystającym terminem.To prawda, że Josh w dzieciństwie zawsze bezlitośniejej dokuczał, wykorzystując swoje starszeństwo; dręczył Margo jako nastolatek, a kiedyspotykali się już jako dorośli, sprawiał, ze wydawała się sobie głupia, płytka inieodpowiedzialna.Ten kontrakt Z Bella Donną był dla niej ważny między innymi dlatego, że stał się miarąsukcesu, którą mogła podsunąć Joshowi pod skwaszony nos.Teraz i to jej odebrano.Miała tylko wygląd, podkreślany przez sukienki i błyskotki, którerozpaczliwie kolekcjonowała przez całe lata
[ Pobierz całość w formacie PDF ]