Podstrony
- Strona startowa
- Rosenberg Nancy Taylor Sedzia w matni
- Nancy Kress Hiszpanscy zebracy
- Kress Nancy Hiszpanscy zebracy
- Nancy Kress Hiszpanscy Zebracy (2)
- Nancy Kress Zebracy na koniach
- Morrell Dav
- Rosemary Rogers Słodka dzika miłoÂść
- Carroll Jonathan Kosci ksiezyca (2)
- Książka do AutoCad
- Prokopiusz z Cezarei Historia Sekretna (6)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- dacia.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Była Theresa Aranow i czuła, jak jej oddech zaczyna się rwać.Patrzyła, jak jej wymizerowana ręka wczepia się w ramię wymiętoszonej amatorskiej dziewczyny, która, jak przypuszczała Theresa, mogła być w tej chwili jedynym oprócz niej człowiekiem w enklawie, bezpośrednio narażonej na atak nuklearny.Theresa jęknęła przeciągle.- Nie, tutaj tego nie rób - mówiła do niej z daleka Lizzie.- Boże, to tak jak u Shockeya, prawda? A ty nawet nie wdychałaś tego neurofarmaceutyku.No, nie upadnij, oprzyj się na mnie.Nie, czekaj, muszę mieć z powrotem swój terminal.System budynku! Chcę z powrotem plecak, z którym tu przyszłam!Pod Theresa ugięły się osłabione nogi.Kule poleciały z hukiem na podłogę, a ona w ślad za nimi.Później - o ile później? - czuła, jak ją na pół wloką, na pół wynoszą na zewnątrz.Została wepchnięta do robotaksówki.Ktoś trzymał ją mocno za ramiona.- No, dziewczyno, nic się nie dzieje.No, dziewczyno - powtarzała wciąż Lizzie.- Nie możesz być taka.Nie możesz być taka, jesteś mi potrzebna!Jesteś mi potrzebna.Tyle zdołało do niej dotrzeć.Jesteś mi potrzebna.Tak jak potrzebna bywa Cazie, jak Jackson.ale przecież nie Theresa.Ludzie nigdy nie potrzebują Theresy, bo to ona zawsze wszystkiego i wszystkich potrzebuje.Ale nie tym razem.Jeszcze raz skoncentrowała się, żeby być Cazie.Oddech uspokoił się, znów widziała przed sobą ulice, palce puściły Lizzie.Znów w mózgu przeskoczył jakiś pstryczek.Lizzie gapiła się na nią w zdumieniu.- Jak to zrobiłaś?- Nie.Nie potrafię wyjaśnić.- No dobrze, w takim razie nie wyjaśniaj, mamy ważniejsze sprawy.Gdzie można polecieć, żebyśmy mogły w spokoju pogadać?- Do domu!- Nie.Na pewno jest podsłuch.Co to za las?- Central Park.Ale nie możemy.- Taksi - rzuciła Lizzie - leć do Central Parku i zatrzymaj się w jakimś odosobnionym miejscu, żeby nie było ludzi w promieniu stu metrów.Robotaksówka śmignęła przez ulice enklawy, wleciała do parku i zatrzymała się pod ogromnym klonem cukrowym niedaleko East Green.Jedną ręką Lizzie wywlokła Theresę z taksówki, w drugiej ściskała swój fioletowy plecak, który zaraz otworzyła na trawie i wyciągnęła ze środka terminal.Taksówka śmignęła z powrotem.- Chciałam, żeby poczekała! - zmartwiła się Lizzie.- Zresztą nie szkodzi, wezwiemy sobie następną.Muszę natychmiast znaleźć doktora Aranowa.Muszę zaryzykować i do niego zadzwonić.- Jackson jest w Kelvin-Castner - odezwała się Theresa.Otuliła się ramionami, jej wymizerowane ciało było zmarznięte i wyczerpane.- Ale nie można się do niego dostać.Wszystkie telefony do niego przejmuje Cazie, nawet najpilniejsze.Nie chciała, żebym o tym wiedziała, ale.ale Azyl został zbombardowany i zniszczony.Lizzie przez chwilę nic nie mówiła.Nie wyglądała na zdziwioną.Ale po chwili zapytała powoli i wyraźnie:- Jesteś pewna?- Tak - Theresa znów poczuła w oczach łzy.- Widziałam.w wiadomościach.- Kto to zrobił?Theresa tylko potrząsnęła przecząco głową.- Dlaczego płaczesz? - zdziwiła się Lizzie.- Przecież tam byli tylko Bezsenni, zgadza się?- Leisha.Miranda.- Miranda Sharifi jest na Księżycu.W Selene.I kto to jest ta Leisha? Nieważne, daj mi chwilę pomyśleć.Lizzie siedziała w milczeniu przed nie włączonym terminalem.Theresa z trudem panowała nad sobą.Jest Cazie.jest Cazie.nie, wcale nie.Jest Theresa Aranow, chorą, osłabioną i odsłoniętą, w samym środku Central Parku, a tak strasznie chciała być teraz w domu i położyć się spać.Lizzie powiedziała bardzo powoli:- To Azyl stworzył ten neurofarmaceutyk, który zaatakował moje dziecko.I moją matkę, i Billa.ich wszystkich.W każdym razie wydaje mi się, że to Azyl.Potem monitorowali moje plemię, wysyłali głęboko zaszyfrowane strumienie danych, a nie wiem, skąd by w ogóle mogli wiedzieć, że jesteśmy zainfekowani, gdyby sami tego nie sprawili.Tylko.tylko że teraz wszyscy nie żyją, wszyscy Bezsenni.O Boże, Thereso, tylko mi się nie rozklejaj!- Chcę.do domu.- Nie możemy.Muszę znaleźć doktora Aranowa.Jeśli nie można do niego zadzwonić, będziemy musiały tam polecieć.Słuchaj, wezwę teraz robotaksówkę przez swój terminal.Spokojnie czekaj.Theresa nie poczekała.Ale też nie wpadła w panikę: była na to zbyt wyczerpana.Próbowała powiedzieć Lizzie, że robotaksówka nie zawiezie ich do Kelvin-Castner w Bostonie, bo nie może opuścić enklawy, ale była zbyt zmęczona, by udało jej się sformułować myśl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]