Podstrony
- Strona startowa
- Huelle Pawel Mercedes Benz (SCAN dal 852)
- Feist Raymond E Mistrz magii (SCAN dal 735)
- Feist Raymond E Adept magii (SCAN dal 734)
- Norton Andre Na skrzydlach Magii (SCAN dal 1
- Goodkind Terry Pierwsze prawo magii
- Feist Raymond E. Adept Magii
- Science Fiction (33) grudzien 2003
- borland c unleashed
- Melissa Marr Wróżki 03 Krucha WiecznoÂść
- Salgari Emilio Gora swiatla
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tohuwabohu.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Była to dość uczęszczana ścieżka wybiegająca poza ostatni żywopłot na granicy ogrodu, za którym jak okiem sięgnąć rosły już tylko drzewa.- Lady Tresso? - zagadnął Stef grzecznie, - Dokąd, na bogów, idziemy?- Czy Van ci nic nie powiedział? - zdziwiła się i zatrzymała na moment, aby popatrzeć na niego przez ramię.Stefen potrząsnął głową i wzruszył ramionami,- O niczym nie wiem.Spodziewałem się, że zabierzesz mnie, pani, do swego buduaru.- Och, rzeczywiście, wybacz.- Zaśmiała się, a raczej zachichotała.- W lecie nie pracujemy w buduarze, chyba że znajdzie się akurat dużo tkania - przychodzimy tutaj, “do sadu gruszowego.O tej porze roku nikt tu nie pracuje, a miejsce jest prześliczne i chłodne nawet w najbardziej upalne dni.Niestety, w zaniku panuje lekka stęchlizna i bardziej niż lekka wilgoć - któż chciałby tam siedzieć w tak cudowną pogodę.- Przypuszczam, że nikt - odparł Stefen.Mniej więcej w tej samej chwili między drzewami ukazały się pozostałe damy.Usadowione w półkolu w cieniu, już zajęte były pracą.Siedząc na trawie pod drzewami, tworzyły bardzo piękny widok.Kiedy zbliżyli się, powitał ich chór pozdrowień.Lady Tressa usiadła na krześle - tylko ona miała taki wymyślny, składany sprzęt; po krótkim namyśle Stefen uznał go za rzecz nie pozbawioną sensu, zważywszy na jej wiek.Teraz młody bard znalazł się w centrum zainteresowania; Tressa odczekała, aż emocje jej dam podgrzeją się do odpowiedniej temperatury, chociaż z pewnością dworki domyślały się, kim jest Stef.Przytrzymawszy je odpowiednio długo w niepewności, przedstawiła go wreszcie jako “barda Stefena, przyjaciela Vanyela”.Usłyszawszy to, niektóre z obecnych pań znacząco spojrzały, a jedna czy dwie zawiedzione, wydęły tylko wargi.Najwyraźniej skłonności Vanyela stały się tajemnicą poliszynela i snuto już podejrzenia co do tego, jakie treści mogą się kryć za określeniem “przyjaciel”.Stefen zignorował znaczące spojrzenia i uśmiechnął się z całym czarem, na jaki było go stać, następnie usiadłszy na podsuniętej mu poduszce u stóp Tressy, zaczął stroić cytrę.Dziękował bogom, że zrobił to dokładnie poprzedniego wieczoru i teraz wystarczyło lekkie dostrojenie.Jego dwunastostrunowa cytra była cudownym instrumentem, ale strojenie jej po podróży stanowiło istny sprawdzian cierpliwości.- Jakie jest twe życzenie, pani? - zapytał, gdy instrument osiągnął zadowalający dźwięk.- Spełnianie twych życzeń jest dla mnie przyjemnością.Tressa wdzięcznie pokiwała do niego.- Coś, co będzie pasowało do tego dnia - powiedziała.- Może o miłości.Stef na moment oniemiał.“Niemożliwe, żeby powiedziała to celowo.To chyba nie była aluzja do mnie i Vanyela.”Rzut oka na jej twarz uspokoił go, że Tressa nie robi nic innego tylko zabawia się grą w dworską miłość.Nie miała na myśli nic poza chęcią, spodziewanego zresztą, odsłonięcia się na jego pochlebstwa.Cóż.Stefen, owszem, nie poskąpi jej pochlebstw.- Czy odpowiednie będą Oczy mojej pani? - zapytał, wiedząc od Vanyela, że to ulubiona pieśń Tressy.Tressa rozpromieniła się i skromnie skinęła głową.Stef pogratulował sobie wyczucia.- Bardzo byłoby miło - odparła, poprawiając się w swym krzesełku.Nawet nie udawała zainteresowania przyniesioną ze sobą robótką.Stefen uśmiechnął się do niej - tylko do niej, zgodnie z regułami gry - i zaczął śpiewać.Przy trzeciej piosence zdążył już polubić Tressę i to bynajmniej nie dlatego, że z taką namiętnością schlebiała jego ego ani też, że była matką Vanyela.Jak powiedział Van, Tressa miała po prostu bardzo dobre serce.Kiedy Stefen przerwał, aby dać odpocząć swym palcom, zapytała go o Medrena; i wcale nie przez grzeczność.Mając za nic krzywe spojrzenia obecnych, po pierwszej odpowiedzi Stefena, brzmiącej: “miewa się dobrze”, zadała jeszcze kilka pytań dotyczących wnuka.- Czy awansowali go już z wędrowca? - zapytała, po kilku szczegółowych pytaniach o stan zdrowia Medrena i jego postępy.Stefenowi zdało się, że wyczuł w jej głosie jakąś tęsknotę.Przez chwilę zastanawiał się, milcząc; włosy falowały mu od lekkiego wietrzyku muskającego jego szyję.- Do chwili naszego wyjazdu, nie, pani - odparł.- Lecz szczerze myślę, że stanie się to niebawem.Jest bardzo zdolny, a nie mówię tak tylko dlatego, że to mój przyjaciel.Rada Kręgu Bardów czeka tylko, aby ucichła wrzawa związana z moją przyspieszoną nominacją, wtedy promują następną osobę.A jeśli chcesz, pani, znać prawdę, to według moich przypuszczeń prawdopodobnie mogli czekać na mój wyjazd, aby nikt nie oskarżył mnie o wykorzystanie moich wpływów dla zdobycia przez niego Szkarłatów.- Bardzie Stefenie - zaczęła Tressa i zawahała się, spoglądając na niego trochę dziwnie.Tym razem Stef nie miał wątpliwości, że było to spojrzenie pełne nadziei.- Czy sądzisz, że otrzymawszy je, zechce przybyć tutaj i objąć stałą placówkę? - Uśmiechnęła się i spłoniła lekko.- Skłonna jestem bezwstydnie wykorzystać jego powiązania rodzinne, jeśli tylko myślisz, że byłby gotów to zrobić.W innym przypadku Forst Reach nigdy nie doceni mistrza sztuki bardów.Stefen myślał przez chwilę nad odpowiedzią.Tressa miała całkowitą rację: Forst Reach było zbyt małe, aby domagać się uwagi barda mistrza.Nie ulega wątpliwości, że tutaj nie miałby żadnych szans na rozwój, przynajmniej w normalnych okolicznościach.Jednakże Forst Reach położone było nad granicą, w bliskości dopiero co połączonych królestw, Baires i Lineasu, znajdujących się pod panowaniem herolda Tashira.Miały tutaj miejsce znaczące wydarzenia - rozwikłanie tajemnicy mordu na rodzinie Tashira miało być zresztą tematem planowanej przez samego Medrena pracy dyplomowej - a istniało też wszelkie prawdopodobieństwo, że w przyszłości może tutaj dojść do wydarzeń jeszcze bardziej doniosłych.Byłyby to sprawy tej rangi, że Krąg Bardów naprawdę wolałby chyba mieć na miejscu barda, który mógłby je zapisywać.Co więcej, Medren nigdy nie przejawiał takiej ambicji, jaka cechowała Stefena - nigdy nie mówił o awansie w kręgach dworskich, ani o pozyskaniu dla siebie poważnego patrona.Równie dobrze mógłby być szczęśliwy tutaj.- Sądzę, pani, że warto byłoby go o to zapytać - oznajmił Stefen z absolutną szczerością.- A wiem, że jeżeli tylko tego zechce, Krąg przyzna mu urlop na pobyt tutaj.Zwłaszcza gdybyście zechcieli podzielić się nim z Tashirem.- Podzieliłabym się nim z kimkolwiek, jeżeli tylko dzięki temu moglibyśmy mieć tutaj barda - zawołała Tressa.- Tashir to dobry chłopiec, więc jestem pewna, iż uda nam się ustalić taki plan, żebyśmy nie potrzebowali Medrena w tym samym czasie.Nie powinno to przysporzyć nadmiernych trudności, nawet w przypadku uroczystości związanych z porami roku - ja zaplanuję nasze odrobinę wcześniej, a on swoje odrobinę później.- Jej głos ucichł, zaczęła jednym palcem uderzać się w usta; było jasne, że pogrążyła się w rozmyślaniach.Stefen również zamilkł i czekał, dopóki Tressa nie odezwała się ponownie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]