Podstrony
- Strona startowa
- KRYZYS SUMIENIA RAYMOND FRANZ (PIERWSZE POLSKIE WYDANIE, 1996 ROK)
- Chandler Raymond Zegnaj Laleczko
- Lackey Mercedes Cena Magii (SCAN dal 746)
- Norton Andre Na skrzydlach Magii (SCAN dal 1
- Goodkind Terry Pierwsze prawo magii
- Lackey Mercedes Sluga Magii (2)
- Lackey Mercedes Cena Magii
- Gwiezdne Wojny Uczeń Jedi Obrońcy Umarłych Jude Watson
- Eddings Dav
- Robin Hobb Uczen Skrytobojcy scr
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bless.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Arutha spojrzał zdziwiony na Martina. A to? spytał Tully. Jeńcy odpowiedział Arutha. Ponieważ tylko ty miałeś do czynieniaz ich językiem, pomyślałem, że może uda ci się coś od nich wydobyć. Niewiele co prawda pamiętam z kontaktu umysłowego z Xomichem, alenie zawadzi spróbować.Z ust kapłana wydobyło się kilka urywanych słów.Na ich dzwięk pośródwięzniów zapanowało zamieszanie.Wszyscy trzej zaczęli mówić jednocześnie.W końcu stojący w środku, niski, lecz potężnie zbudowany, powiedział coś ostrymgłosem do pozostałych i zamilkli.Miał brązowe włosy, ogorzałą cerę i zadziwia-jąco zielone oczy.Zaczął mówić do ojca Tully ego powoli i bez takiego uniżeniajak u jego towarzyszy.Tully pokręcił głową. Nie jestem pewien, ale chyba chce się dowiedzieć, czy jestem Wielkimz tego świata. Wielkim? spytał Arutha. Umierający żołnierz Tsuranich wyrażał się z ogromnym szacunkiemo człowieku na pokładzie statku, którego wszyscy nazywali: Wielki.Sądzę, żenie odnosi się to do konkretnej osoby, ale jest to raczej pewnego rodzaju tytuł.Być może Kulgan miał rację, że ci ludzie żywią ogromny szacunek dla swychkapłanów czy magów i obawiają się ich. Kim są ci ludzie? zapytał Książę.Zacinając się co chwila, Tully wypowiedział kilka słów.Człowiek w środkuzaczął odpowiadać powoli, lecz Tully przerwał mu machnięciem ręki. To niewolnicy. Niewolnicy?Aż do tej pory nie mieli kontaktu z żadnymi innymi Tsuranimi z wyjątkiemwojowników.Wiadomość, że obcy praktykowali niewolnictwo, przyjęli z wielkimzdziwieniem i zaskoczeniem.Chociaż zjawisko to nie było nieznane w Króle-stwie, jednakże nie było rozpowszechnione i w praktyce ograniczało się do skaza-nych przestępców.W ich stronach, wzdłuż Dalekiego Wybrzeża prawie nie wystę-powało.Niewolnictwo wśród Tsuranich wydało się Księciu dziwne i odrażające.Ludzie przychodzili na świat w różnych warstwach społecznych, jednakże nawetci najniżej urodzeni posiadali niezbywalne prawa, które szlachta miała obowiązekrespektować.Niewolnicy nie byli czymś, co się posiadało jak rzecz. Na litość boską, Tully, powiedz im, żeby natychmiast się podnieśli.Tully przemówił do jeńców, którzy wstali powoli.Dwaj stojący po bokachwyglądali jak przestraszone dzieci.Trzeci Tsurani stał spokojnie z lekko spusz-316czonymi powiekami.Tully coraz lepiej radził sobie z obcym językiem.Zadawałim kolejne pytania.Stojący pośrodku jeniec mówił przez dłuższy czas.Kiedy skończył, Tullyzwrócił się do Księcia i pozostałych. Zostali wyznaczeni do pracy na zajętych przez nich obszarach nad rzeką.Mówią, że obóz został zaatakowany przez leśnych ludzi, chodzi mu chyba o Elfy,oraz niskich. Bez wątpienia chodzi mu o Krasnoludy podpowiedział Martin, uśmie-chając się szeroko.Tully spojrzał na niego ostro.Wolny duchem leśniczy nie przestał się uśmie-chać szeroko.Martin był jednym z tych nielicznych młodych ludzi na zamku,który nigdy, nawet zanim sam został członkiem dworu książęcego, nie dał sięonieśmielić czy zastraszyć staremu kapłanowi. No więc, jak mówiłem ciągnął dalej Tully po krótkiej przerwie Elfyi Krasnoludy napadły i zdobyły ich obóz.Ci trzej uciekli obawiając się, że zostanązabici.Błąkali się przez kilka dni po lesie, aż natknął się na nich dziś rano naszpatrol i zabrał ze sobą. Ten w środku wydaje się inny od reszty zauważył Arutha. Zapytajdlaczego.Tully przemówił powoli do obcego, który odpowiedział spokojnym głosem.Kiedy skończył, Kapłan spojrzał na nich zdziwiony. Mówi, że nazywa się Tchakachakalla.Był kiedyś oficerem Tsuranich! Co za szczęśliwe zrządzenie losu.Jeżeli zgodzi się współpracować z nami,może w końcu dowiemy się czegoś o wrogach.Pojawił się Fannon.Podszedł szybkim krokiem do Aruthy, który przesłuchi-wał więznia. O co tu chodzi? zapytał komendant Crydee.Arutha przedstawił w skrócie to wszystko, co usłyszał od pojmanego. Bardzo dobrze, proszę kontynuować przesłuchanie.Arutha zwrócił się do Tully ego. Zapytaj, jak to się stało, że został niewolnikiem.Tsurani nie okazał żadnego zmieszania czy wstydu i opowiedział swoją histo-rię.Kiedy skończył mówić, Tully stał przez dłuższy czas, kręcąc głową. Był dowódcą uderzenia.Nie wiem, jakiej odpowiada to randze w naszejarmii, dokładne określenie może nam zająć trochę czasu, wydaje mi się jednak,że u nas byłby przynajmniej porucznikiem.Mówi, że jego ludzie załamali sięw czasie jednej z wcześniejszych potyczek i jego dom utracił honor.Ktoś, kogonazywa komendantem wojennym, nie zezwolił mu, by odebrał sobie życie.Zostałniewolnikiem, żeby odpokutować złe dowodzenie.Roland gwizdnął przeciągle pod nosem.317 Jego ludzie uciekli z pola walki, a on został uczyniony odpowiedzialnymza to?Martin rzekł: Niejeden pan zawiódł już u nas podczas dowodzenia, za co potem, na roz-kaz Księcia, któremu podlegał, służył pod komendą jednego z baronów pograni-cza gdzieś na Północnych Bagnach.Tully obrzucił Rolanda i Martina złym spojrzeniem. Skończyliście już?Odczekał chwilę i zwrócił się do Aruthy i Fannona. Z jego opowieści wynika, że pozbawiono go absolutnie wszystkiego.Nie-wykluczone, że może nam się przydać. A może to jakiś podstęp? zauważył Fannon. Nie podoba mi się jegowygląd.Jeniec podniósł gwałtownie głowę i wpatrzył się w Fannona przymrużonymioczami.Martin otworzył szeroko usta. Na Kiliana! Chyba cię zrozumiał.Fannon podszedł i stanął twarzą w twarz z pojmanym. Rozumiesz, co mówię? Trochę, panie. Mówił powoli, z ciężkim, obcym akcentem i z lekkim za-śpiewem charakterystycznym dla języka Tsuranich. Wielu niewolników z Kró-lestwa na Kelewan.Mało znać język królewski. Dlaczego nie odezwałeś się wcześniej?Tsurani spojrzał na niego beznamiętnie. Nie było polecenia.Niewolnik posłuszny.Nie. zwrócił się do Tul-ly ego i powiedział parę słów. Mówi, że niewolnikowi nie uchodzi okazywanie inicjatywy. Tully, jak myślisz, można mu zaufać? zapytał Arutha. Nie wiem.Jego opowieść jest dziwna, ale oni wszyscy według naszej mia-ry są trochę dziwni.W czasie trwania mego kontaktu umysłowego z umierającymżołnierzem dowiedziałem się wielu rzeczy, których nadal nie rozumiem powie-dział kapłan, zwracając się przy tym do obcego. Tchakachakalla powiedzieć powiedział Tsurani do Aruthy, szukającz trudem właściwych słów. Ja Wedewayo.Mój dom, rodzina.Mój klan Hun-zan.Bardzo stary, wielki honor.Teraz niewolnik.Nie mieć dom, nie mieć klan,nie być Tsuranuanni.Nie mieć honor.Niewolnik być posłuszny. Chyba rozumiem.Gdybyś powrócił do Tsuranich, co by się z tobą stało? Być niewolnik, może.Być zabity, może.To samo. A jeżeli zostaniesz tutaj? Być niewolnik, być zabity? Wzruszył ramionami, nie okazując więk-szego zainteresowania tematem.318 U nas nie ma niewolników powiedział powoli Arutha. Co zrobisz,jeżeli cię uwolnimy?Przez twarz obcego przebiegł dreszcz emocji.Spojrzał na Tully ego i zacząłszybko mówić.Po chwili kapłan przetłumaczył. Powiedział, że to nie byłoby możliwe w jego świecie.Pyta, czy rzeczywi-ście możesz to uczynić.Arutha kiwnął głową.Tsurani wskazał na swoich towarzyszy. Oni pracować.Oni zawsze niewolnicy. A ty?Tchakachakalla spojrzał twardo na Aruthę i nie odrywając ani na sekundęwzroku, mówił coś do Tully ego. Wylicza swoje pochodzenia.Mówi, że jest dowódcą uderzenia z rodzi-ny Wedewayo, z klanu Hunzan.Jego ojciec był dowódcą armii, a jego pradziadekkomendantem wojennym klanu Hunzan.Walczył z honorem i tylko raz nie spełniłw sposób właściwy swego obowiązku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]