Podstrony
- Strona startowa
- Terry Pratchett Discworld 23 PL Carpe Jugulum
- Ian Stewart, Terry Pratchett, J Nauka swiata Dysku
- Brooks Terry Piesn Shannary (SCAN dal 738)
- Pratchett Terry Swiat Dysku T W Polnoc Sie Odzieje
- Pratchett Terry Nomow Ksiega Wyjscia scr
- Terry Pratchett 10 Ruchome Ob
- Pratchett Terry Nomow Ksiega Wyjscia
- Terry Pratchett 00 Dysk (Wars
- Alejchem Szolem Dzieje Tewji Mleczarza
- Krystyna Siesicka Pejzaz Sentymentalny
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- degrassi.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz, po stracie Poszukiwacza, pomóc mógł jedynieczarodziej.Chłopak starał się nie zawierzać zbytnio tym nadziejom, lecz był dość bliskomiejsca, w którym walczył z cieniami i w którym ją zgubił.Nie mógł odejść bezsprawdzenia, bez upewnienia się.Zapomniał o zmęczeniu i wszedł w Przesmyk.Powitała go zielona poświata.Szedł po swoich śladach i wkrótce znalazł miej-sce walki z cieniami.Odciśnięte w błocie ślady jego butów opowiadały o tym, cosię tu działo.Zdziwił się, że pole walki było tak rozległe.Nie pamiętał kołowania,cofania się i parcia w przód.W ogóle nie pamiętał zbyt wiele z całej walki dopierokońcówkę.221W końcu Richard dostrzegł to, czego szukał.Zlady ich obydwojga, a potemjej samotne.Ruszył tym tropem.Serce mu waliło, boleśnie pragnął, aby śladydziewczyny nie wiodły w graniczną ścianę.Przykucnął i badał je uważnie.Do-tknął ich.Wyglądało na to, że najpierw krążyła tu i tam, zdezorientowana potemsię zatrzymała i zawróciła.Zlady dwóch osób wiodły w Przesmyk, ślady jednejosoby z powrotem.Zlady Kahlan.Richard poderwał się gwałtownie, z bijącym sercem.Zielona poświata irytu-jąco jaśniała dokoła.Zastanawiał się, jak daleko mogła dziewczyna zajść.Więk-szość nocy pracowicie przedzierali się przez Przesmyk.Nie mieli pojęcia, którędywiedzie trakt.Popatrzył w dół na odciśnięte w błocie ślady.Teraz już to wiedział.Musi się spieszyć, nie może się ociągać.Przypomniał sobie słowa Zedda, wypo-wiedziane, kiedy starzec dawał mu miecz.Moc gniewu, rzekł wtedy czarodziej,natchnie cię nieodpartą chęcią zwycięstwa.W mglistym porannym powietrzu rozległ się metaliczny dzwięk to Poszu-kiwacz dobył miecza.Ogarnęła go fala gniewu i nie zastanawiając się dłużej, runąłpo śladach w dół traktu.Biegł miarowo wśród zimnej mgły, czując napór granicz-nych ścian.Nie zwalniał nawet tam, gdzie ślady zawracały, zmieniały kierunek.Po prostu przerzucał ciężar ciała to na jedną, to na drugą nogę, zgodnie ze skrę-tami ścieżki, i parł przed siebie.Utrzymywał stałe, dobre tempo i w połowie po-ranka był po drugiej stronie Przesmyku.W drodze dwa razy napotkał cienie.Nieporuszyły się, nie wiadomo, czy czuły jego obecność.Chłopak przeszedł przeznie, wyciągając przed siebie miecz.Rozwiały się z jękiem, pełne zdziwienia.Niezwolnił nawet w skalnej szczelinie, kopnięciem odrzucił z drogi szponiaka.Za-trzymał się dopiero po drugiej stronie pękniętej skały i odetchnął nieco.Z ogrom-ną ulgą stwierdził, że i tu widzi ślady Kahlan.Na leśnym trakcie będzie je trudniejwypatrzyć, ale to nic.Wiedział, którędy szła.i wiedział, że bezpiecznie przebyłaPrzesmyk.Niemal płakał z radości, że Kahlan jest żywa i cała.Richard wiedział, że jest coraz bliżej dziewczyny, poranna mgła nie zdążyłajeszcze zmiękczyć ostrych konturów śladów.Kiedy tylko zrobiło się jasno, Kah-lan ruszyła po ich śladach, inaczej już dawno by ją dogonił.Mądra dziewczyna,myślał, potrafi ruszyć głową.Jeszcze z niej zrobi traperkę.Richard biegł ścieżką, nie chowając miecza i nie tłumiąc gniewu.Nie zatrzy-mywał się, by szukać śladów Kahlan, lecz zwalniał, widząc błotniste czy bardziejmiękkie podłoże, i patrzył, czy są na nim odciski jej butów.Minął odcinek poro-śnięty mchem i dotarł do spłachetka ze śladami.Rzucił na nie przelotnie okiem.Dostrzegł coś i zatrzymał się tak gwałtownie, że się wywrócił.Podparł się na łok-ciach i kolanach i wpatrywał w ślady.Szeroko otworzył oczy ze zdumienia.Na ślady Kahlan nakładał się odcisk męskiego buta, niemal trzykrotnie więk-szego niż jego własny.Nie miał wątpliwości, do kogo należy ów ślad: do ostat-niego członka bojówki.222Poderwał się na nogi i pognał dalej.Gałęzie i skałki zlewały się w jedną smu-gę.Chłopak dbał tylko o jedno: żeby nie zboczyć ze szlaku i nie wbiec w granicę.Nie bał się o siebie, lecz gdyby zginął, kto pomógłby Kahlan? Z trudem łapałpowietrze.Magiczny gniew oddalał od niego zmęczenie, wyczerpanie wysiłkiemi brakiem snu.Richard wspiął się na niewielki skalny występ i zobaczył dziewczynę po prze-ciwległej stronie zagłębienia.Zamarł na moment.Kahlan stała po lewej stroniena ugiętych kolanach, za plecami miała skalną ścianę.Przed nią, po prawej ręceRicharda, stał ostatni z bojówki.Chłopak poczuł strach.Skórzany uniform tamte-go lśnił od wilgoci.Kaptur kolczugi zakrywał jasne włosy mężczyzny.Napastnikoburącz unosił miecz, prężył potężne mięśnie ramion.Richard słyszał jego bojo-wy wrzask.Tamten zamierzał zabić Kahlan.W umyśle Richarda eksplodowała furia.Krzyknął: Nie! i skoczył ze skały,ogarnięty morderczym zapamiętaniem.Nim dotknął ziemi, uniósł oburącz MieczPrawdy.Wylądował, cofnął się nieco, zatoczył łuk mieczem.Ostrze śmignęło, ześwistem rozcinając powietrze.Mężczyzna obrócił się ku Richardowi.Zobaczyłnadlatujący miecz i błyskawicznie osłonił się swoim, aż zatrzeszczały mu mięśniei ścięgna ramion.Richard jak we śnie patrzył na spadający na wroga Miecz Prawdy.Włożył w pchnięcie całą swoją siłę, cały gniew żeby miecz śmignął szyb-ciej i trafił celniej.%7łeby zabił wroga.Magiczna furia ostrza i pragnienie zemstyPoszukiwacza zlały się w jedno, wzmacniając się nawzajem.Richard oderwałspojrzenie od miecza przeciwnika i twardo popatrzył w stalowe, niebieskie oczytamtego.Miecz Poszukiwacza podążył śladem jego oczu.Chłopak słyszał swójkrzyk.Mężczyzna uniósł oręż, aby odbić cios.Richard widział tylko jego, wszystko inne rozmyło się i zniknęło.Puściływszelkie bariery.Kierowała nim niepohamowana furia, stapiająca się w jednośćz magią miecza.%7ładna ziemska potęga nie odbierze mu prawa do życia tego czło-wieka.Richard wiedział tylko jedno.Pragnął tylko jednego.Nic innego nie miałodlań znaczenia.Był wcieloną śmiercią.Jego ramieniem kierowała śmiertelna nienawiść.Richard z uniesieniem patrzył ze wzrokiem wbitym w błękitne oczy tam-tego, czując uderzenia własnego serca jak Miecz Prawdy wchodzi w jego polewidzenia, jak dociera wreszcie do wzniesionego oręża wroga i uderza weń
[ Pobierz całość w formacie PDF ]