Podstrony
- Strona startowa
- Martin T. Bannister Department of the Treasury Blueprint for Actions (2009)
- Martin George R.R Gra o tron (SCAN dal 908)
- Gail Z. Martin Polegli królowie 01 Zaprzysiężeni
- Amis Martin Strzala Czasu (SCAN dal 749) (2
- Martin Gray Wszystkim, ktorych kochalem
- Smith Martin Cruz Skrzydla nocy
- George R.R. Martin 3 Nawałnica mieczy cz.1
- Martin George R.R Gra o tron
- Wolfe Gene Miecz Liktora (SCAN dal 1075)
- James P. D Z nienaturalnych przyczyn
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- windykator.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Grali w wista, całkowicie pochłonięcilicytacją.Jamie siedział na kanapce o złocistobrązowymobiciu obok ślicznej, mniej więcej piętnastoletniej brunetkio rumianej buzi z uroczymi dołeczkami.Dziewczynaleciutko kokietowała Jamiego, on zaś stawał sięnajwyrazniej coraz bardziej poetyczny.Isabel, w każdym calu comme il faut młodyczłowiek z miasta, w białych pantalonach pięknie159uwydatniających jej kształtne nogi i ciemnozielonymfrakowym surducie, nadającym jej oczom fascynującyodcień, stała w przeciwległym końcu salonu, prowadząc pofrancusku konwersację z dwojgiem innych młodych ludzi.On, na oko dwudziestojednoletni szatyn o niebieskichoczach i kształtnej sylwetce, prezentował niezły gust, jeślichodzi o ubiór; ona, urocza młoda kobieta okołodziewiętnastu lat, starała się jak mogła, by podbić sercerzekomego Dabneya Langforda.Książę poczuł się w obowiązku przerwaćniebezpieczną grę, powstrzymało go jednak spojrzenieIsabel.Dostrzegłszy go, zawołała:- No, nareszcie, ty guzdrało!Skrzywił się.- Wuju, chcę ci przedstawić dwoje najbardziejczarujących łudzi, jakich kiedykolwiek spotkałem.-Podeszła, trzymając pod ramiona dziewczynę i młodzieńca.- Pozwól, to są Adelle i Hilary Saville.Mes amis, oto mójwuj, sir Howard Langford.Wszyscy troje wykonali stosowny ukłon.- Mam nadzieję, że mój bratanek nie zanudziłpaństwa swoją paplaniną - książę spojrzał surowo naIsabel.- Mais non! - roześmiała się uroczo Adelle.- Pańskibratanek to mądry i niezwykle charmant młody człowiek.- Cóż za ulga, że to słyszę - powiedział książęzupełnie szczerze.- A ta słodka istotka obok Jamiego - w głosie Isabelna powrót pojawiła się nutka chłodu - to Julienne, któramarzy, by zostać porwaną przez poetę - aczkolwiek gojeszcze nie wybrała - i stać się jego muzą.Ma na tymponoć zyskać angielska literatura.C'est ca, Julienne?160Julienne spojrzała zalotnie na Bretta.- O ile nie zdecyduję się wcześniej poślubićmonsieur Edwarda!- Zapewniam panią, milady - powiedział poważnieBrett - że nigdy nie zgodziłbym się na taki związek,obawiam się bowiem, że Edward nie dorównuje panipozycją i pochodzeniem.- Ależ wuju - zawołał Jamie z łobuzerskim błyskiemw oku - jej uśmiech wznosi mnie na wyżyny!- A teraz - przerwała Isabel - muszę przedstawić cię,wuju, księciu i księżnej de Montville.Brett wykonał przepisowe ukłony i wypowiedziałstosowne grzecznościowe zwroty, po czym zwrócił się kuprzepięknie ubranej gospodyni i uniósł jej dłoń do ust.- Jestem pani niewymownie wdzięczny, milady, iżpozwoliła pani, byśmy zakłócili tak nieoczekiwaniepaństwa przemiłe domowe przyjęcie.- Ależ sir Howardzie - zaszemrała markiza Beaufort,urodziwa kobieta o lśniących kasztanowatych włosach - tozawsze dla nas ogromna przyjemność gościć pana, bezwzględu na to, kiedy i w jaki sposób pojawia się pan unaszych drzwi.Mam nadzieję, że będzie pan mógł pozostaćprzynajmniej przez parę dni?- Przykro mi, markizo, ale to niemożliwe.Jutro oświcie musimy wyjechać, ja i moi bratankowie.- Ach, nie! - zawołała Julienne, chwytając dłońJamiego i przyciskając ją do falującej piersi.- Nie możepan tak prędko pozbawiać mnie towarzystwa przemiłegoEdwarda!- Niestety, pani, miejsce przemiłego Edwarda jestobecnie gdzie indziej.- Cóż za szkoda.Obawiam się, że w ten sposób161ominie panów wspaniała rozrywka - powiedziała łaskawiemarkiza.- Mieliśmy dziś niezwykłych gości! Najpierwprzybył jakiś wiejski szeryf od stóp do głowy pokrytykurzem, poszukujący dwóch zbiegłych morderców.Wyobraża pan sobie? A potem pojawił się u drzwi jakiśobszarpany oddział milicji, którego dowódca upierał się, żemusi przeszukać dom i posiadłość.Szukają kogoś onazwisku Cavendish czy Beasley, nie był tego do końcapewny.Tak jakbyśmy kiedykolwiek stanowili przystań dlazbiegłych spod prawa morderców! Cóż za pomysł! Naszmajordomus, Lawton, tak się zdenerwował, że musiał pójśćdo swojego pokoju i odpocząć.- A ja musiałem przespać całą tę zabawę - mruknąłksiążę, patrząc z uznaniem na markizę.Było sprawąogólnie znaną w towarzystwie, że to pani Beaufort jestmózgiem rodziny.Markiz był w młodości hulaką, kiepskimjezdzcem i jeszcze gorszym myśliwym, a na kobiety traciłkrocie.Jednak odkąd się ożenił, stał się wzorem cnót iniemal rozumnej konwersacji.Całą zasługę za toprzypisywano jego żonie.Czwórka przy stoliku wróciła do przerwanej gry,Jamie do flirtowania, Isabel zaś zaprosiła Bretta, byprzyłączył się do niej oraz Adelle i Hilarego Saville.Stwierdziwszy, że Julienne jest względnie bezpieczna wtowarzystwie Jamiego, Brett ponownie stanął więc u bokuIsabel.Nie przypuszczał, że ona i Jamie wejdą w takązażyłość z gośćmi Beaufortów.Miał nadzieję, że będądość rozsądni, by nie zwracać na siebie uwagi.Teraz zdał sobie sprawę, że nadzieja ta byłaszaleństwem.Odkąd ich poznał, z każdą postacią, którągrali, identyfikowali się do końca, i obecna sytuacja niebyła wyjątkiem.Nawet dla niego, choć wiedział, kim162naprawdę jest Isabel, była w pełni przekonująca jakoDabney Langford.Ani jedno słowo, gest czy choćbyspojrzenie nie wypadło fałszywie.We francuskiejkonwersacji czuła się tak swobodnie, jakby to był jej językrodzimy, i z łatwością dostosowywała swój poziomintelektualny do poziomu rozmówców górujących nad niąjedynie pozycją towarzyską.Nie tego się spodziewał - nie tego nienagannegoobrazu młodych bywalców wielkiego świata.Wcześniej niemógł sobie wyobrazić Isabel w tym środowisku, a tu proszę- co za naturalność, co za swoboda, zupełnie jakbystworzona była do takiego życia! Wykwintny sposób bycia,wysławiania się, żarciki, na jakie sobie od czasu do czasupozwalała, wszystko to pasowało do najwytworniejszegotowarzystwa.Jak to jest możliwe? Jak można przekraczać takswobodnie sztywne bariery klasowe? Nigdy wcześniej niewidział czegoś podobnego.Nigdy wcześniej nie myślał, żeto w ogóle jest możliwe.Ale cóż, wcześniej nie znałIsabel.Powinien być przerażony.Książę Northbridgeprzekonany był, że tak doskonała umiejętność oszukiwaniapowinna go przerazić.Nie był jednak, gdyż nie był obecniepewny, czy to istotnie oszustwo.Przyjemność, jakąnajwyrazniej sprawiała Isabel ożywiona rozmowa owyścigach konnych, była równie szczera jak satysfakcja,którą czerpała poprzednio z przekomarzania się z nim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]