Podstrony
- Strona startowa
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Wszystkie Weyry Pernu
- Tom Clancy Suma wszystkich strachow t.1
- Tom Clancy Suma wszystkich strachow t.2
- Allbeury Ted Wszystkie nasze jutra
- w. Jan od Krzyża DZIEŁA WSZYSTKIE
- Chmielewska Joanna Wszystko czerwone.WHITE
- Tom Clancy Suma wszystkich strachow t.1 (3
- Daw
- Lem Stanislaw Okamgnienie (SCAN dal 934)
- defoe daniel przypadki robinsona kruzoe (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tohuwabohu.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kilku, którzy odmówili - zabito, a zwłoki wepchnięto do zardzewiałego wehikułu.Szosą jechały dalej czołgi, ciężkie działa.Byliśmy blisko linii frontu, należało się spodziewać, że napotkamy opór.Jeden z esesmanów usiłował zwrócić się do żołnierzy po rosyjsku, drugi coś krzyczał.Większość czekała stłoczona nieruchomo w autobusie.Starałem się myśleć o dołach, o getcie, o Umschlagplatzu - to przecież oni tam są, ci oprawcy, którzy za chwilę zginą.To przecież bestie.Ale gdy jeden z żołnierzy oblał autobus benzyną, gdy błysnęły błękitne i żółte płomienie i jeńcy zaczęli wyć, napierając na wiążące ich blaszane ściany, a jasnowłosi żołnierze w milczeniu patrzyli na konanie tych ludzi, rzuciłem się naprzód.Gestykulując gwałtownie zacząłem potrząsać kolejno jakby zahipnotyzowanymi młodymi Rosjanami, skażonymi już wojną i zagrożonymi przedzierzgnięciem się w bestie o ludzkich twarzach, jak ci esesmani.Było już za późno.Ogień i dym spowijały autobus.Żołnierze nie opierali mi się, ale zaczęli strzelać w płomienie.Gdy odchodziliśmy, autobus dopalał się jeszcze.Gorzka jest zemsta.Wieczorem weszliśmy do Niemiec.Mijaliśmy spustoszone wsie i miasteczka, gdzie wśród płomieni i przepalonych belek wałęsali się starcy i psy.Nasza ciężarówka stanęła przed szczątkami budynku, który musiał być dawniej siedzibą burmistrza.Na kamieniu, z głową wspartą na dłoniach, siedziała stara kobieta.Gdy tylko zeskoczyliśmy, wyprostowała się i podniosła w górę ręce.- Hitler kaput - powiedziała.Pomyślałem o staruszkach z getta; one też podnosiły ręce na widok esesmanów.- Proszę spuścić ręce - rzekłem.Ale ona potrząsnęła głową i nie usłuchała mnie.- Chłopcy nie są pobłażliwi - powiedział nasz kierowca.- Za dużo widzieli okropności.Od dawna szykują się na Niemcy.Ja też szykowałem się na Niemcy, ale nie na ojczyznę starych matek, lecz na państwo ludobójców, które przyszedłem zniszczyć.Posuwaliśmy się w głąb pokonanego kraju.Rasa panów nie była bynajmniej dumna.Wszyscy wokoło wołali: „Hitler kapuł"! Co by zrobili, co by powiedzieli, gdybyśmy zamknęli ich w getcie? Zaakceptowaliby wszystko, wyparliby się wszystkiego?Zaraz po przybyciu do Dramburga zacząłem szukać jakiejś drukarni.Tolek szedł obok mnie po zasypanych gruzem ulicach.- Co chcesz zrobić, Mietek?Wchodziłem do sklepów.Wszystkie drzwi były wyważone, wnętrza obrabowane.W pomieszczeniu, w którym kiedyś zapewne znajdowała się mała wytwórnia perfum, wśród potłuczonych butelek leżało nieruchomo trzech radzieckich żołnierzy z twarzami zanurzonymi w zbiorniku z płynem, którego resztki sączyły się na podłogę.Gdy potrząsnąłem nimi, przekonałem się, że nie żyją; zmarli, wypiwszy przygotowany do produkcji spirytus przemysłowy, zapili się na śmierć, a potem utopili się w alkoholu.Podniosłem jeden z pojemników, napełniłem go spirytusem i podałem Tolkowi.- Zrobimy z tego wódkę dla naszej kantyny.Chciałem być sam.Spoglądałem na tych trzech żołnierzy, którzy zmarli tak głupio, ale też z winy katów, zmarli tu, przyszedłszy z tak daleka.Na jakiejś małej uliczce znalazłem wreszcie drukarza, który schował się w głębi swojego warsztatu.- Czy możesz wydrukować dla mnie plakaty? Potrząsnął głową, wskazując na swe maszyny.- Muszę je mieć na jutro rano.Sam je porozlepiasz.Cała ludność musi je przeczytać.Pisz.Chciał coś powiedzieć, ale zrezygnował, wziął kawałek papieru i zacząłem mu dyktować.Skąd brały się te zdania, nad którymi nie zastanawiałem się, a które napływały, jak gdybym obmyślał je od czasów getta? „Rozkazuje się wszystkim obywatelom rasy niemieckiej powyżej lat szesnastu, aby chodząc po mieście nosili na prawym ramieniu opaskę ze swastyką.Opaska ta jest obowiązkowa".Drukarz popatrzył na mnie.- Duże, białe plakaty, na jutro.Podpisz: „Władze radzieckie".Potem odszedłem.Tolek zmieszał alkohol z wodą, co dało białawy, wyglądający jak mleko płyn, który palił gardło i żołądek niczym najgorsza wódka.Przyszło kilku kolegów i piliśmy nie chowając flaszki u stóp, lecz postawiwszy ją otwarcie na stole, mimo że regulamin Armii Czerwonej zakazywał spożywania alkoholu.Ale nasz alkohol wyglądał jak mleko.Piliśmy i paliliśmy, aż zaczęliśmy zataczać się na siebie.Nazajutrz przyszedł zbudzić mnie jakiś żołnierz.- Poruczniku, poruczniku, pilna sprawa!Kark bolał mnie nieznośnie, nogi odmawiały posłuszeństwa.Mimo to zszedłem do naszego biura.Pod ścianą stało mnóstwo ludzi w różnym wieku, których dwóch radzieckich żołnierzy trzymało na muszce.Wszyscy nosili na prawym ramieniu opaskę ze swastyką.Żołnierze byli rozwścieczeni, pobili już cywilów, mówili, że ich zastrzelą.Na szczęście byliśmy dość daleko od frontu.Kazałem żołnierzom odejść, zwolniłem cywilów, po czym razem z Tolkiem zmusiłem drukarza, by pozrywał afisze.Tolek śmiał się.- Zrobiliśmy to, co oni w getcie, i włożyli ją, tak jak kiedyś my.Przez cały dzień chodziłem po mieście, żeby się upewnić, czy drukarz pozrywał wszystkie afisze, i zapobiec ekscesom, Jakich żołnierze mogliby się dopuścić w stosunku do kręcących się po ulicach cywilów.Z opaską czy bez, żołnierze nie traktowali ich zbyt delikatnie.Interesowały ich zegarki, wieczne pióra i wiele innych rzeczy.Kobiety kryły się.Nie spotkałem ani jednej ciężko poszkodowanej ofiary mojego kawału.Wieczorem rozmawialiśmy z Tolkiern o Warszawie, o naszym powstaniu.- Musimy uważać, Tolek.Teraz my jesteśmy silniejsi.Nie wolno nam zatracić człowieczeństwa.Całą noc nie spałem.Przed oczami majaczyły mi twarze cywilów ze śladami pobicia przez żołnierzy.Rozumiałem spojrzenia tych ludzi, którzy nie pojmowali, co im się przydarzyło, dlaczego padli ofiarą swego posłuszeństwa; znałem ów krąg strachu i szaleństwa, w jakim niegdyś zamknęli nas kaci.Uważaj, Mietek, uważaj l Łatwo można stać się oprawcą.Starałem się postępować ostrożnie.Nie potępiałem całego narodu, tylko oprawców.Wspominałem kilku niemieckich wojskowych, z którymi się zetknąłem, tego starego żołnierza, który nie chciał mnie wydać w tramwaju; ofłcera-tłumacza, który uratował mi życie, a potem, odprowadziwszy do obozu w Zambrowie, uścisnął mi dłoń szepcąc: „Uciekaj!" Nie chciałem karać całego narodu, tylko oprawców.Przybywając do miast nawiązywałem kontakt z burmistrzem, czasem moi zwierzchnicy podawali mi nazwiska dawnych komunistów, czasem żądałem, aby burmistrz wskazał mi osoby, które ucierpiały od hitlerowskich prześladowań.W Rappen spotkałem wychodzącą z więzienia siwą, bezzębną kobietę.Sąd wojenny dla dezerterów na sesji wyjazdowej skazał jej syna na śmierć.Powieszono go na przęśle mostu.- Miał siedemnaście lat - szeptała.- Niczego nie wiedział.Oprowadziła mnie po mieście, wskazując osoby, które uważała za hitlerowców.Przesłuchałem tych ludzi, starając się ustalić ich działalność, Ucząc, że może wyczytam coś z ich oczu.- Jest jeszcze ten Ukrainiec - rzekła kobieta.Pomyślałem o Iwanie, o barbarzyńskich zabójcach w getcie, o psach oprawców.- Zawsze nosił opaskę.Na powitanie podnosił rękę, wrzeszczał: Heil Hitler/ - ciągnęła kobieta.- To prawdziwy hitlerowiec.Odszukaliśmy go.Zdążył już zatrudnić się jako mechanik w radzieckiej komendanturze.Zastałem go pochylonego nad silnikiem jakiegoś samochodu.- Odwróć się!Nie, nie znałem go.Jakim cudem mógłbym go znać? Otoczyli nas żołnierze.Spoglądał na nich przerażony, twarz mu poczerwieniała, ręce drżały
[ Pobierz całość w formacie PDF ]