Podstrony
- Strona startowa
- Steven Rosefielde, D. Quinn Mil Masters of Illusion, American L
- Sarah Masters Voices 1 Sugar Strands
- Master of the Night Angela Knight
- Mastering Delphi 6 (2)
- Mastering Delphi 6
- Cook Robin Sfinks by sneer
- Masterton Graham Studnie piekiel (SCAN dal 736)
- Masterton Graham Wojownicy Nocy t.2 (SCAN dal 91
- Masterton Graham Nocna Plaga (SCAN dal 1062)
- Huberath Marek S Miasta pod skala
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- betaki.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapis EEG był niezakłócony i regularny i jedynie mówiąc o sprawach dotyczących was obojga, wykazywała niepokój.Bardzo chciałaby spełnić twe wymagania.- Czy naprawdę sądzisz, że ona jest kobietą - lwem?Peter skrzywił się.- Kto wie? Ona z pewnością ma wiele charakterystyk seksualnych przypominających lwicę.Podobnie z jej innymi zachowaniami, ale nic poza tym.- Widziałem skok z okna na drugim piętrze, głową do przodu, jak kot, i nic się jej nie stało.Peter zmarszczył brwi.- Czy jesteś pewien, że sam nie chciałbyś poddać się badaniom?- Peter, przysięgam.- No cóż.Po prostu nie wiem.Nigdy się z czymś takim nie spotkałem.Przejrzałem parę przypadków dotyczących ludzi o dziwnych ciałach, którzy wymagali psychoanalizy, lecz w większości z nich pacjenci martwili się swym wyglądem i poza zewnętrznym obrazem, byli to ludzie normalni.Zaskakuje mnie to, że twoja żona jest tak zadowolona z siebie.W jej osobowości nie ma żadnych braków.- Więc co mogę zrobić? Co się stanie, gdy ona zacznie być niebezpieczna?Peter uśmiechnął się.- Sądzę, że jedynym sensownym rozwiązaniemjest dalsze darzenie jej miłością i próby przekazania twych oczekiwań odnośnie codziennych zachowań.Jeśli zacznie zachowywać się agresywnie, powiedz jej, że tego nie pochwalasz.Stopniowo granie roli kobiety-lwa przestanie być dla niej atrakcyjne.- A co z tą jej nieuchronną przyszłością? Czy mówiła ci o tym?- Nie, nie mówiła.Lecz nadal sądzi, że tak właśnie będzie.Gene podrapał się po karku.- Domyślasz się chociaż, o co tu chodzi? Albo kiedy to nastąpi?- Absolutnie nie.Przykro mi.Powiedziała tylko, że „tego domaga się Bast", kimkolwiek ten Bast jest.Wiesz, co to znaczy?Gene wstał, czując zmęczenie i niechęć.- Tak - powiedział cicho.- Wiem.Przez następne trzy tygodnie prowadzili w rezydencji Semple'ów tak dziwną i rytualną egzystencję, że stopniowo odrywali się od wszelkiej rzeczywistości.Zgodzili się co do tego, że Merriam jest bardziej odpowiednim miejscem niż waszyngtoński apartament Gene'a, i póki co, powinni pozostać w nocy z dala od miasta.Gene każdego ranka dojeżdżał do pracy na Pennsylvania Avenue, lecz Maggie, a nawet Walter Farlowe, zauważyli, że jest coraz bardziej nieswój i pod oczami ma sine podkówki, jakby w nocy wcale nie spał.Taka też była prawda.Każdej nocy Gene zamykał swą świeżo poślubioną małżonkę w małej sypialni, a potem ryglował własne drzwi i rozciągał się na łożu przykrytym skórą zebry.Klucz do pokoiku Lorie zawiesił na łańcuszku na szyi, a nie opodal łóżka, w zasięgu ręki spoczywała olbrzymia strzelba wręczona mu bez słowa przez Mathieu.Lorie nadal chodziła do pracy i w dzień często spotykali się na lunchu bądź kawie.Wydawała się coraz bardziej opanowana, chociaż czasami była bez wyraźnego powodu obca i daleka, jakby skupiona na czymś niesłychanie odległym.Gene musiał często wielokrotnie ponawiać swe pytania, zanim udzieliła na nie odpowiedzi.Wieczorem, jeśli nie szli na party w Waszyngtonie lub jeśli Gene nie pracował do bardzo późna, rytuał był zawsze ten sam.Jedli kolację przy świecach, słuchając wspomnień pani Semple z Egiptu i Sudanu, słuchali muzyki bądź oglądali telewizję, a w końcu szli do łóżek.Gene całował Lorie w drzwiach sypialni na dobranoc, potem zamykał je i przekręcał klucz.Sprawdzał także, czy są dobrze zamknięte.Zawsze wołał przez drzwi: Dobranoc, Lorie.Śpij dobrze.I zawsze nasłuchiwał odpowiedzi, chociaż ta nigdy nie nadchodziła.Później kładł się do łóżka i gapił bezsennie na baldachim nad sobą, zastanawiając się, czy dosłyszy jej oddech lub drapanie do drzwi.Nad ranem, koło siódmej, wstawał po wielogodzinnym przewracaniu się w pościeli i szedł wypuścić Lorie z nocnego aresztu.Zawsze uśmiechała się, zawsze była piękna, delikatna i w miarę upływu dni, gdy okropne nocne godziny w jej towarzystwie odchodziły w niepamięć, zamykanie jej stawało się dla niego coraz trudniejsze.Tylko jakiś nerwowy instynkt głęboko wewnątrz duszy nakazywał mu utrzymywać nocny zwyczaj.To i wizerunek gazeli Smitha.Lorie nigdy nie wspomniała o swym uwięzieniu i wydawało się, że akceptuje to spokojnie i racjonalnie, tak samo jak swoje lwie ciało.Lecz właśnie ten spokój sprawiał, że Gene miał trudności w porozumieniu się z nią.Zaczął już myśleć, że pozostanie taka już na zawsze - zadowolona z życia kogoś, kto nie jest w pełni ani zwierzęciem, ani człowiekiem.Miała zarezerwowane miejsce w prywatnej klinice chirurga plastycznego doktora Beidermeyera i także to przyjmowała spokojnie.Gdy tylko Gene próbował o tym porozmawiać i pocieszyć ją, że wszystko będzie dobrze, uśmiechała się jedynie i mówiła: „Wiem", jakby była świadoma, że coś wisi w powietrzu i wszystko zmieni.Pani Semple również wydawała się dzielić nieznany sekret Lorie i pod koniec trzeciego tygodnia Gene wyraźnie odczuwał, że jest jedyną osobą na tonącym statku nieświadomą przecieku.Pewnej czwartkowej nocy, gdy szedł jak zwykle zamknąć Lorie, powiedział:- Wkrótce zapomnisz nawet znaczenia słowa Ubasti.Czuję to.- Myślisz, że zapomnę?- Zapomnisz, jeśli chcesz.Ale czy naprawdę chcesz?Spojrzała na niego z nieco zawiedzionym wyrazem twarzy.Korytarz za nią tonął w kolorowym świetle witraża
[ Pobierz całość w formacie PDF ]