Podstrony
- Strona startowa
- Steven Rosefielde, D. Quinn Mil Masters of Illusion, American L
- Sarah Masters Voices 1 Sugar Strands
- Master of the Night Angela Knight
- Mastering Delphi 6 (2)
- Mastering Delphi 6
- Hamilton Peter F. Swit nocy 2.2 Widmo Alchemika Konflikt
- Koontz Dean R Moonlight Bay T 2 Korzystaj z nocy
- Przez bezmiar nocy Veronica Rossi
- Smith Martin Cruz Skrzydla nocy
- Bestie Konca Czasow
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ines.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.John mówił, Henry tymczasem spostrzegł, że siedzący naprzeciwko mężczyzna rozłożył „Los Angeles Times”, gdzie na pierwszej stronie czerniły się nagłówki: WĘGORZE MORDERCY ZABIJAJĄ ŻONĘ, ATAKUJĄ MĘŻA I POLICJANTÓW.POZBAWIONY MĘSKOŚCI FUNKCJONARIUSZ POPEŁNIA SAMOBÓJSTWO.LEKARZ I MĄŻ ODNIEŚLI WIELE RAN OD UKĄSZEŃ.Henry najpierw zerknął na nie kątem oka, potem przyjrzał się bliżej, odczytując litery z narastającym uczuciem strachu.- I po Valley Forge.- mówił z zaangażowaniem John, tnąc melona na małe kawałeczki.- Przepraszam, John - przerwał mu Henry i podszedł do czytającego.- Czy mógłbym od pana na chwilę pożyczyć pierwszą stronę? - spytał.Mężczyzna wzruszył ramionami i wyciągnął arkusz.John Lund przyglądał się uważnie przez szkła swych grubych, zapaćkanych okularów, jak Henry przebiega wzrokiem wiadomość, że węgorze zaatakowały parę w średnim wieku oraz lekarzy i policjantów, i że stało się to w Hollywood, w Paseo del Serra.Ciało żony, jak napisano, było ciężko okaleczone, z ranami brzucha, które sierżant Garcia opisał jako „gorsze niż wszystko, co wymyślił kiedykolwiek Kuba Rozpruwacz”.Szczegółowe oględziny ciała miały wyjaśnić dopiero, co się właściwie stało.- Co jest? - spytał John.- Wyglądasz na zaniepokojonego.- Bo jestem zaniepokojony.Więcej.Jestem śmiertelnie przerażony.- Ty? Przerażony? Czego, u diabla, może się bać aż tak bardzo profesor filozofii?Henry oddał mężczyźnie przy przeciwległym stoliku jego gazetę.Potem, złączywszy dłonie przed, sobą, zwrócił się do Johna:- Przypuśćmy, że ktoś kazałby ci zostać zawodnikiem japońskich zapasów sumo.- Przegrałbym - parsknął śmiechem John.- Co do tego nie ma wątpliwości.- Przypuśćmy, że powiedziano by ci, że jeśli przegrasz.to wymrze cała ludzka rasa.John zmarszczył brwi.- Co to ma być? Jakaś osobliwa wschodnia zagadka? Henry pokręcił głowa w przeczeniu.- Co byś zrobił? Jak byś się czuł? Walczyłbyś czy raczej poddał się ze strachu?John zamieszał powoli kawę i dodał jeszcze łyżeczkę melasy.- Walczyłbym.Lecz byłbym przerażony.- No właśnie - powiedział Henry.- Chcesz powiedzieć, że ty.? spytał John, nie łapiąc zbyt dokładnie związku.- Ja - powiedział Henry.Te zapasy sumo i cała ludzkość.Tyle tylko, że tu nie chodzi o sumo.- A mogę spytać, o co? John poczuł irytację.Słyszał już Henry'ego mówiącego bzdury na trzeźwo i gadającego do rzeczy po pijaku, ale takiego jak dziś nic widział go jeszcze nigdy.Henry pochylił się i schwycił płócienny rękaw marynarki Johna.- O diabła - wyszeptał.John uśmiechnął się, usiadł wygodnie i potrząsnął głową.Założył nogę na nogę i widać było, że nie wierzy ani trochę.Na miejsce spotkania przybyli dobrze przed jedenastą, poważni i gotowi na wszystko.Springer pojawił się również, tym razem jako mężczyzna, w garniturze z dziwnego materiału, szeleszczącym przy każdym ruchu jak bibułka.Dotknął po kolei ich dłoni, spoglądając przy tym każdemu głęboko w oczy spojrzeniem, które przypominało skośne okna otwierające się na nieskończoną przestrzeń, pustkę migoczącą odległymi gwiazdami i ucieleśniającą treści, o których człowiek może tylko marzyć.- Wiedziałem, że zjawicie się dziś tutaj - powiedział Springer.- Dobrze zinterpretowaliście poczynania Yaomauitla.Kasyx uniósł odzianą w karmazynową rękawicę dłoń i powoli rozsunął palce.Przeskoczyła między nimi miniaturowa błyskawica.Nigdy dotąd nie wchłonął tyle energii Ashapoli i wiedział, że ewentualne przypadkowe wyładowanie byłoby katastrofalne w skutkach.Niemniej, jeśli spotkają Yaomauitla i to może nie wystarczyć.- Dzisiejsza wyprawa będzie waszą największą przygodą - powiedział Springer.- Dziś w nocy poznacie prawdziwą potęgę Wojowników Nocy.Niech imię Ashapoli i pamięć wszystkich Wojowników Nocy, którzy oddali swe życic w dawnych czasach, chroni was od złego.I niech wasz blask rozjaśni, rozszczepi ciemność i otworzy drogę do oswobodzenia świata człowieka.Były to słowa, które Springer powtarzał nieustannie wraz z mijającymi latami.Słowa z najlepszych czasów Wojowników Nocy, kiedy to dziesiątki diabłów chodziły jeszcze po tej ziemi, a ci, którzy walczyli z nimi w snach, liczeni byli w tysiącach.Mroczne sprzysiężenie, które za cnotę uznało pokój oraz zrozumienie i gotowe było nieść je do każdego zakątka świata, niezależnie od tego, jak wielki był to ciężar.Wojownicy Nocy wznieśli się w wieczorne niebo.Springer ostrzegł Samenę, że odczuwa chłodne wibracje gdzieś na wschodzie, skierowali się więc ponad polami golfowymi i budynkami rządowymi wokół rancza Fairbanks ku wzgórzom.Powietrze przesycone było zapachem eukaliptusów, w drogich domach w hiszpańskim stylu błyskały światła ukryte między krzewami jukki i gajami cytrynowymi.- I co? - spytał Kasyx Samenę, gdy płynęli cicho nad Santa Fe.W dole światła z okien zajazdu rzucały jasnozielone cienie na otaczające budynek pola krykieta.Potem znów pogrążyli się w kompletnej ciemności, przeszukując wzgórza, starając się wyczuć najlżejszy choćby ślad pobytu Yaomauitla.- Może się pomyliliśmy? - wątpił Xaxxa.Może on jeszcze nie jest gotów do walki?- Jest gotów - zapewnił go Kasyx.- Inaczej nic pozwoliłby, żeby wiadomość o węgorzach dostała się do prasy.Wie, że i my o tym wiemy, i wie, że go szukamy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]