Podstrony
- Strona startowa
- Peter Charles Hoffer The Brave New World, A History of Early America Second Edition (2006)
- Masterton Graham Wojownicy Nocy t.2 (SCAN dal 91
- Koontz Dean R Moonlight Bay T 2 Korzystaj z nocy
- Przez bezmiar nocy Veronica Rossi
- Smith Martin Cruz Skrzydla nocy
- M. Weis, T. Hickman Smoki zimowej nocy
- Johanna Spyri Heidi
- Kosmiczne miasta w epoce kamien
- Harry.Potter.i.Zakon.Feniksa
- Wen Chu Chen, Grace J. Yoo Encyclopedia of Asian American Issues Today (2 volumes) (2009)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tohuwabohu.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jakich fregat? Nic mi o tym nie wiadomo.- Fregat transportujących do Valiska pierwszą partię os bojowych z napędemna antymaterię.Najwyższy czas, Al, żebyś zrealizował swoją część umowy.A to wredna suka! Cygaro zgasło.Emmet mówił, że zapasy antymaterii są nawyczerpaniu, a przecież potrzebowała jej flota, żeby zwyciężyć w układzie Toi-Hoi.Popatrzył najpierw na Leroya, potem na Luigiego.%7ładen się nie odezwał.- Ma się rozumieć, Kiera.Zaraz się wszystkim zajmiemy.- Dziękuję, Al.Twarda z niej sztuka.Al nie zdecydował się jeszcze, czy ją za to szanować, leczpóki co, nie chciał sobie komplikować życia.Cieszył się, że ma ją po swojej stronie.Raz jeszcze przyjrzał jej się ukradkiem.Kto wie, może będziemy naprawdębliskimi sojusznikami? No tak, Jez dałaby mi wycisk, gdybym.Wtem duże podwójne drzwi do sali balowej otworzyły się i do środka weszłaPatricia, a wraz z nią osoba, którą Al widział po raz pierwszy.Był to mężczyzna,bezsprzecznie opętany, któremu udawało się unikać bezpośredniego kontaktu zPatricią i jednocześnie dreptać tuż przy niej.Jego myśli były w zupełnej rozsypce, zczego należało wnosić, że od niedawna zajmował swoje nowe ciało.Na widok Ala spróbował się wziąć w garść.Nagle jego spojrzenie powędrowałoku ogromnemu oknu.Nie wytrzymał napięcia.- Ale jaja - wyszeptał.- To prawda.Wy chcecie napaść na Toi-Hoi.- Cóż mi tu za kapcana prowadzisz?! - Wrzasnął Al na Patricię.- Nazywa się Perez - odpowiedziała, niewzruszona.- Powinieneś go wysłuchać.Gdyby kto inny przemawiał doń takim tonem, dostałby po mordzie, ale Patriciacieszyła się jego zaufaniem.- Tylko bez kitów proszę!- Pomyśl, Al, co on przed chwilą powiedział.Zastanowił się i zapytał:- Skąd wiesz o Toi-Hoi?- Od Khanny! Wiem wszystko od Khanny.Wysłała mnie z tym do ciebie.Mówiła, że komuś z nas na pewno się powiedzie.A potem mnie zabiła.Wszystkichpozabijała.W sumie, to nie było zabijanie, tylko egzekucja.Bach, bach, bach! Waliłabiałym ogniem.Prosto w łeb.Wywłoka! Nie cieszyłem się życiem nawet pięć minut.Pięć minut,do diabła!- Kogo masz na myśli, kolego? Kto ci tak bardzo zalazł za skórę?- Jacqueline Couteur! Na Trafalgarze.Wojskowi przymknęli ją w tak zwanejklatce demona.A niechże tam gnije ta cholera!Patricia uśmiechnęła się z wyższością, jakby chciała powiedzieć: A niemówiłam? Al niechętnie przyznał jej rację.Otoczył ramieniem rozdygotanego Pereza ipodsunął mu kubańskie cygaro.- Dobra, Perez, masz moje słowo, słowo Ala Capone, które cenię wyżej niż złoto,że nie wyprawimy cię z powrotem w zaświaty.To jak, opowiesz mi wszystko odpoczątku?13Ziemia.Planeta, której środowisko naturalne uległo nieodwracalnymzniszczeniom.Zapłaciła słoną cenę za osiągnięcie rangi gospodarczo-przemysłowegosupermocarstwa.Sędziwa, przeludniona, zdemoralizowana i szalenie grozna.Bezspornie klejnot w koronie ludzkiego imperium.Dla wielu była domem.Quinn Dexter zachwycał się obrazami wyświetlanymi na holoekranach mostkakapitańskiego.Tym razem mógł się nimi dowolnie długo rozkoszować.Wydane naNyvanie upoważnienie do lotu zostało przyjęte przez Dowództwo ObronyStrategicznej Rządu Centralnego.W razie czego, pilotowali bezbronny statek, wysłanyprzez rząd maleńkiego państwa po zakup części do urządzeń wojskowych.- Centrum kontroli ruchu lotniczego przesłało nam wektor - rzekł Dwyer.-Mamy zezwolenie na cumowanie na suprabrazylijskim kosmodromie.- Bardzo dobrze.Dasz sobie radę?- Chyba tak, choć to niełatwe zadanie.Musimy ominąć Halo, a nie możemyzboczyć z wyznaczonej trajektorii.Ale poradzimy sobie.Nic nie mówiąc, Quinn kiwnął głową na znak zgody.Od początku podróżyDwyer denerwował go swoim narzekaniem: rozwodził się nad trudnościami, mimo żekomputer pokładowy zawsze bezbłędnie wykonywał całą pracę.Facet starał się zewszystkich sił udowodnić mu swoją przydatność.Quinn zdążył się przyzwyczaić dozachowania ludzi w jego obecności.Do pewnego stopnia to go nawet bawiło.Dwyer natychmiast wdał się w rozmowę z komputerem pokładowym.Nawyświetlaczach konsolet pojawiały się rzędy ikonek.Osiem minut pózniej zprzyspieszeniem 0,3 g okrążali od północy Halo O Neilla.- Schodzimy na planetę? - Chciał wiedzieć Dwyer.W odróżnieniu od Quinna,który zachowywał niezmącony spokój, on z każdą chwilą stawał się bardziej nerwowy.- No bo nie wiem, czy chcesz zdobyć jakąś asteroidę?- Zdobyć? - Spytał Quinn cichym głosem.- No wiesz, zanieść słowo Bożego Brata.Pamiętasz Jesupa i tamte trzyasteroidy?- Kiepski pomysł.W odróżnieniu od Nyvana Ziemia nie jest zadupiem.Zaprowadzić tu Noc wcale nie będzie łatwo.Ziemia musi najpierw zgnić od środka.Pomogą mi sekty.Kiedy zobaczą, kim się stałem, padną przede mną na kolana.No ioczywiście gdzieś tam żyje sobie moja przyjaciółka Banneth.Boży Brat mniezrozumie.- Jasne, Quinn.Skoro tak mówisz, nie ma sprawy.- Kiedy konsoletatelekomunikacyjna zwróciła na siebie uwagę natarczywym pikaniem, skwapliwie sięnią zajął.Na jednym z ekranów biegł tekst, który wyraznie wzmógł jego strach.-Cholera, Quinn, widziałeś?- Wiele darów otrzymałem od Bożego Brata, ale nie ma wśród nich zdolnościjasnowidzenia.- Chodzi o formalności celne, które musimy wypełnić po zacumowaniu.Służbybezpieczeństwa Rządu Centralnego chcą mieć pewność, że na pokładzie nie maopętanych.- Pieprzyć ich!- Quinn!- Słuchaj no, Dwyer, mam nadzieję, że nie będziesz się wpierdalać w mojekompetencje!- Jakże bym śmiał, Quinn - powiedział Dwyer łamiącym się głosem.- Ty tujesteś szefem.Zrobisz, co zechcesz.- Widzę, że się rozumiemy.Brazylijska wieża orbitalna, wzniesiona w samym sercu kontynentupołudniowoamerykańskiego, miała wysokość pięćdziesięciu pięciu kilometrów.Kiedytonęła w cieniu planety, jak w chwili gdy zbliżał się do niej statek Quinna, nie mógł jejzobaczyć żaden czujnik optyczny.Jednakże na innych długościach fal, a zwłaszcza wwidmie magnetycznym, wieża błyszczała jako wąskie, złociste włókno niewiarygodnejdługości, otoczone czerwonymi punkcikami, które przesuwały się wzdłuż niego zzadziwiającą prędkością.Do wieży były przytwierdzone dwie asteroidy.Supra-Brazil, pełniąca funkcjęgigantycznej kotwicy, znajdowała się na orbicie geostacjonarnej trzydzieści sześćtysięcy kilometrów nad powierzchnią planety.Górnicy wydobywali na niej krzem iwęgiel potrzebne do budowy wieży.Druga asteroida, umocowana na samym końcuwieży, stanowiła przeciwciężar zapewniający konstrukcji stabilność; tłumiła wszelkieoscylacje harmoniczne, które powstawały na skutek ruchu kapsuł windowych.Ponieważ asteroida Supra-Brazil była jedyną częścią wieży dostępną z orbity,tylko tam mogły cumować statki.W przeciwieństwie do zwykłych asteroid ta się nieobracała i nie posiadała komór biosferycznych.Smoliście czarny i idealnie okrągłytrzon wieży miał średnicę trzystu metrów i przechodził przez sam środek skały
[ Pobierz całość w formacie PDF ]