Podstrony
- Strona startowa
- Steven Rosefielde, D. Quinn Mil Masters of Illusion, American L
- Sarah Masters Voices 1 Sugar Strands
- Master of the Night Angela Knight
- Mastering Delphi 6 (2)
- Mastering Delphi 6
- Chattam Maxime Otchłań zła 03 Diabelskie zaklęcia
- Brenner Mayer Alan Zaklecie katastrofy (SCAN dal 7 (2)
- Masterton Graham Studnie piekiel (SCAN dal 736)
- Masterton Graham Wojownicy Nocy t.2 (SCAN dal 91
- Zdzislaw Nowak Niezwykle przygody Hodzy Nasred (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- protectorklub.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.czy to był Quintus Miller?- Skąd o tym wiesz? - Głos ojca Bella drżał z lęku.- Natchniony domysł, jak sądzę.Essie Estergomy powiedziała mi, że był najtwardszy i najinteligentniejszy z całej grupy.- Tak, był, i to w wysokim stopniu Mój Boże, Quintus Miller.Niezwykły człowiek.Niski, ale bardzo barczysty, bardzo muskularny.Wyglądał jak ciężarowiec.Szyja gruba jak u byka! Czarne włosy, wypomadowane, z przedziałkiem dokładnie pośrodku.Oczywiście taka wówczas była moda.Kamienna twarz.Twarde oczy, jak główki gwoździ, całkowicie bez wyrazu, całkowicie pozbawione współczucia.A na tułowiu tatuaż, jakiego nigdy w życiu nie widziałeś.Dwie wytatuowane dłonie, jakby sięgające zza pleców i rozdzierające szeroko jego brzuch.Jego wnętrzności, wytatuowane na czerwono, żółto i niebiesko.jego żołądek, wątroba, kiszki.Sam ten widok wystarczył, by mi ściąć krew w żyłach.- Ojciec Bell ze świstem wciągnął powietrze do jednego nozdrza.- W ten sposób pysznił się swoją śmiertelnością, i to właśnie tak bardzo mnie przerażało.Nie ma nic straszniejszego, jak spotkanie oko w oko z człowiekiem, któremu obojętne jest, czy żyje czy umiera.Przebywało tam w Dębach niemało podobnych, zarówno mężczyzn, jak kobiet, ale oni zwykle nastawieni byli na autodestrukcję.Żadne z nich nie przerażało mnie tak, jak przerażał Quintus Miller.Czuło się, że jeśli zagrozi mu śmierć, zrobi wszystko, by zabrać ze sobą tylu ludzi, ilu tylko zdoła.Ten człowiek miał w sobie tyle uczuć moralnych, co rekin-młot.Jack milczał przez chwilę, by dać ojcu Bellowi czas na uspokojenie się.Potem poprosił:- Opowiedz mi, co Quintus Miller wyznał ci na spowiedzi.- Odbył wiele spowiedzi.Dwa lata spowiadał się, prawie co tydzień.Wielokrotnie ostrzegałem doktora Estergomy, jak bardzo jest niebezpieczny.Ale oczywiście doktor Estergomy już o tym wiedział, dzięki próbom dokonania jego rehabilitacji.Słuchanie opowiadań Quintusa zupełnie wytrącało z równowagi.To, co mówił, brzmiało tak racjonalnie, a przecież nagle człowiek zdawał sobie sprawę, że opowiada ci najobrzydliwsze, obsesyjne, alogiczne nonsensy.Podczas spowiedzi niemal jednym tchem przyznawał się do grzechów tak nieistotnych, jak kradzieże słodyczy innym pacjentom czy masturbacja, kłamstwo albo bluźnierstwo, a potem nagle opowiadał, jak torturował współpacjentów łamiąc im palce lub miażdżąc jądra w pięści.Nie miał poczucia proporcji.Zgaszenie papierosa na czyjejś powiece było dla Quintusa Millera sprawą ani bardziej, ani mniej poważną niż kradzież tabliczki czekolady.Jak wiesz, próbował zabić pacjentkę.Zaatakował ją gołymi rękami.Ale ponieważ został już skazany na dożywocie, a sądy orzekły, że jest chory umysłowo, najgorsze, co można było mu zrobić, to zamknąć w pojedynce.- Ojciec Bell zawahał się, a potem podjął opowiadanie: - Po mniej więcej roku pobytu w Dębach Quintus nagle zaczął mówić o wolności, o tym, że się stamtąd wydostanie.Gdy go wypytywałem na ten temat, powiedział, że znalazł sposób ucieczki.Poradziłem doktorowi Estergomy, by sprawdził zabezpieczenia budynku, ale doktor zapewnił mnie o swoim całkowitym przekonaniu, że nawet najbardziej zdeterminowany pacjent nie może się oswobodzić.Oczywiście w tamtym okresie całą posiadłość otaczał dziesięciostopowy płot z drutu kolczastego.A jednak Quintus bez przerwy opowiadał o ucieczce.Mówił, że odkrył coś na temat tego budynku, co pomoże mu się wydostać.Bez przerwy gadał bez związku o labiryntach i tym, co nazywał „magią ziemi”.Dostał na ten temat takiej obsesji, że niekiedy musiałem prosić pielęgniarki, by go wyprowadziły, bo jego spowiedzi trwały po pół godziny.- Nadal nie wierzysz, że on rzeczywiście mógł uciec? - spytał Jack.Ojciec Bell potrząsnął głową.- Nie wierzę w jego tak zwaną magię ziemi, oto dlaczego.- A czym jest „magia ziemi”? Czy on ci to wyjaśnił?- Już o niej wiedziałem - odparł ojciec Bell.- Magia ziemi to magia przedhistoryczna, magia druidów.Pogańscy kapłani wierzyli, że w samej ziemi są siły duchowe.Wierzyli, że po całym świecie, w pewnych ściśle określonych miejscach, owe siły duchowe manifestują się w szczególnie uświęcony sposób.W Brytanii było to Stonehenge i Glastonbury.Tu, w Stanach Zjednoczonych, mamy Mystery Hill w New Hampshire, Gunjiwaump w Connecticut i North Salem w stanie Nowy Jork i.no, są jeszcze tuziny innych.- Z Dębami, Wisconsin, włącznie - podsunął Jack.Ojciec Bell potwierdził skinieniem.- Wszystkie te magiczne miejsca połączone są między sobą siecią absolutnie prostych linii.Nazywają je liniami ley, co oznacza właściwie linie lea, czyli łąkowe.Quintus powiedział, że Dęby wybudowane zostały dokładnie w punkcie przecięcia szeregu owych linii ley; że w istocie rzeczy są głównym centrum magii ziemi na całym kontynencie północnoamerykańskim, i stało się tak nie przypadkowo, a z całym rozmysłem.Jack zastanowił się nad tym, odchyliwszy się na oparcie krzesła.- Domyślam się więc, że jak z tego wynika, ten jak-mu-tam, piwny baron.Adolf Kröger, też musiał wiedzieć o magii ziemi?- Prawie na pewno - zgodził się ojciec Bell.- Trudno sobie wyobrazić, aby wybudował Dęby dokładnie w tym punkcie przez przypadek.Wielokrotnie rozmyślałem, w jaki sposób Quintus Miller dowiedział się o magii ziemi.Oczywiście nie chciał mi powiedzieć.Ale jedyny logiczny wniosek mógł być taki, że odkrył na ten temat jakąś książkę w bibliotece Adolfa Krögera.Nie orientuję się, czy wiesz, ale sam Kröger opuścił to domostwo w bardzo tajemniczych okolicznościach.- Ale w jaki sposób ta magia ziemi miała dopomóc Quintusowi Millerowi w ucieczce?Ojciec Bell przez chwilę przyglądał się kroplom deszczu, spływającym po oknie.Wreszcie się odezwał:- Wtedy, gdy mi opowiedział, odebrałem to jak majaczenie wariata, więc prawie nie słuchałem.Ale pamiętam, jak mówił, że sam ten budynek jest kluczem do zaświatów.Mówił, że jest podobny do labiryntu i jeśli tylko potrafi odnaleźć drogę do centrum labiryntu, gdzie zbiegają się linie ley i gdzie cztery żywioły wszechświata stają się jednym, uzyska dostęp do linii ley i będzie w stanie uciec wzdłuż nich, „tak, jakby przespacerował się po szosie”.To właśnie powiedział.„Jakby przespacerować się po szosie”.- Jeszcze jednego chciałbym się dowiedzieć - rzekł Jack.- Jak to się stało, że znalazłeś się w Dębach owej nocy, gdy wszyscy zniknęli?- Właściwie przez przypadek - odparł ojciec Bell.- Około siódmej wieczorem zatelefonowałem do doktora Estergomy, by go zawiadomić, że najbliższej niedzieli będę później, ponieważ muszę odwieźć na piknik kilkoro dzieci ze szkółki niedzielnej.On zaś powiedział: „Nie uwierzysz, ojcze, ale oni wszyscy odeszli”.Na to natychmiast przypomniałem sobie, co mi opowiadał Quintus Miller, wskoczyłem do wozu i pojechałem prosto do Dębów.To, co tam ujrzałem - kontynuował cicho - wtrąciło mnie w całkowitą konsternację
[ Pobierz całość w formacie PDF ]