Podstrony
- Strona startowa
- Bolesław Niemierko Ksztalcenie szkolne Podręcznik skutecznej dydaktyki
- Alistair Maclean Lalka na lancuchu 1 z 2 (2)
- Alistair Maclean Lalka na lancuchu 2 z 2 (2)
- Faraon tom3 B.Prus
- Faraon tom2 B.Prus
- Mickiewicz Adam Pan Tadeusz ISBN 9789185805006
- Sienkiewicz Henryk Ogniem i mieczem 9789185805372
- Science Fiction (32) listopad 2003
- McCaffrey Anne smoczy spiewak
- O'Reilly Oracle Sql Programming
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- motyleczeq.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I nagle przywidziało mu się, żeten dom jest pierwszym stopniem olbrzymich schodów, na szczyciektórych stoi posąg niknący w obłokach.Przedstawiał on kobietę,której nie było widać głowy ani piersi, tylko spiżowe fałdy sukni.Zdawało mu się, że na stopniu, którego dotykają jej nogi, czerni sięnapis: Niezmienna i czysta. Nie rozumiał, co to jest, ale czuł, żeod stóp posągu napływa mu w serce jakaś wielkość pełna spokoju.I dziwił się, że on, który był zdolnym doświadczać podobnego uczu-cia, mógł kochać czy gniewać się na pannę Izabelę albo zazdrościćjej Starskiemu!.Wstyd uderzył mu na twarz, choć nikogo nie było w pokoju.845Bolesław PrusWidzenie znikło.Wokulski ocknął się.Był znowu tylko człowie-kiem zbolałym i słabym, ale w jego duszy huczał jakiś potężny głosniby echo kwietniowej burzy, grzmotami zapowiadającej wiosnęi zmartwychwstanie.Pierwszego czerwca odwiedził go Szlangbaum.Wszedł zakłopo-tany; ale przypatrzywszy się Wokulskiemu nabrał otuchy.- Nie odwiedzałem cię do tej pory - zaczął - bo wiem, żeś byłniezdrów i nie chciałeś nikogo widywać.No, ale dzięki Bogu, jużwszystko przeszło.Kręcił się na krześle i spod oka rzucał spojrzenia na pokój; możespodziewał się znalezć w nim więcej nieładu.- Masz jaki interes? - zapytał go Wokulski.- Nie tyle interes, ile propozycję.Właśnie kiedy dowiedziałemsię, żeś chory, przyszło mi na myśl.Uważasz.tobie potrzeba dłuż-szego wypoczynku, usunięcia się od wszelkich zajęć, więc przyszłomi na myśl, czybyś nie zostawił u mnie tych stu dwudziestu tysięcyrubli.Miałbyś bez kłopotu dziesiąty procent.- Aha!.- wtrącił Wokulski.- Ja moim wspólnikom bez kłopotu,nawet dla siebie, płaciłem piętnaście.- Ale teraz cięższe czasy.Zresztą chętnie dam piętnasty procent,jeżeli mi zostawisz swoją firmę.- Ani firmy, ani pieniędzy - odparł niecierpliwie Wokulski:- Firma bodajby nigdy nie istniała, a co do pieniędzy.Tyle ich mam,że mi wystarczy procent, jaki dają papiery.Aaa.i tego za dużo.- Więc chcesz odebrać swój kapitał na święty Jan? - spytał Szlang-baum.- Mogę ci go zostawić do pazdziernika, nawet bez procentu, podwarunkiem, że zatrzymasz przy sklepie tych ludzi, którzy zechcązostać.- Ciężki warunek, ale,.- Jak chcesz.Nastała chwila milczenia.846LALKA- Cóż myślisz robić ze spółką do handlu z cesarstwem? - zapytałSzlangbaum.- Bo mówisz tak, jakbyś się i z niej chciał wycofać.- Jest to bardzo prawdopodobne.Szlangbaum zarumienił się, chciał coś powiedzieć, ale dał spo-kój.Pogadali jeszcze o rzeczach obojętnych i Szlangbaum wyszedłżegnając się z nim bardzo serdecznie. On, widzę, ma zamiar wszystko odziedziczyć po mnie - myślałWokulski.- Ha! niech dziedziczy.świat należy do tych, którzy gobiorą.Swoją drogą Szlangbaum rozmawiający z nim w tej chwili o swo-ich interesach wydał mu się zabawny. Wszyscy w sklepie skarżą się na niego - myślał - mówią, że gło-wę zadziera, że wyzyskuje.Co prawda, o mnie mówili to samo.Spojrzenie jego znowu padło na biurko, gdzie od kilku dni leżałlist z Paryża.Wziął go do rąk, ziewnął, ale nareszcie odpieczętował.Była to korespondencja od baronowej mającej dyplomatycznestosunki, tudzież kilka urzędowych aktów.Przejrzał je i przekonałsię, że są to dowody śmierci Ernesta Waltera, inaczej Ludwika Staw-skiego, który zmarł w Algierze:Wokulski zamyślił się. Gdybym przed trzema miesiącami dostał te papiery, kto wie, coby dziś było?.Stawska - piękna, a nade wszystko jaka szlachetna.jaka szlachetna!.Czy ja wiem, może ona naprawdę mnie kochała?.Stawska mnie, a ja tamtą.Co za ironia losu!.Rzucił papiery na biurko i przypomniał sobie ten mały, czystysalonik, w którym tyle wieczorów przepędził z panią Stawską, gdzieczuł się tak spokojnym. No - mówił - i odrzuciłem szczęście, które samo wpadło miw ręce.Ale czy może być szczęściem to, czego nie pragniemy?.I jeżeli ona choć przez jeden dzień tyle cierpiała co ja?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]