Podstrony
- Strona startowa
- Roberts Nora Marzenia 02 Odnalezione marzenia
- Roberts Nora Marzenia 03 Spełnione marzenia
- Roberts Nora Marzenia 01 Smiale marzenia
- Neumann Robert The Internet Of Products. An Approach To Establishing Total Transparency In Electronic Markets
- Historyczne Bitwy 130 Robert KÅ‚osowicz Inczhon Seul 1950 (2005)
- Zen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st Edn
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia (S
- QoS in Integrated 3G Networks Robert Lloyd Evans (2)
- LINUXADM (4)
- Grisham John Bractwo (SCAN dal 810)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- plazow.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jestem pewien, że sobie przypominasz.- Nie przechowujÄ™ żadnych wspomnieÅ„.Yao Ming.Kiedy?- Tej nocy.- Gdzie?- Musi pan zrozumieć, że taipana Å‚atwo rozpoznać, wiÄ™c na spotkanie trzeba wybrać jakieÅ› naprawdÄ™ niezwykÅ‚e miejsce.- Przypuśćmy, że to ja je wybiorÄ™?- Propozycja nie do przyjÄ™cia.ProszÄ™ nie nalegać.Mamy paÅ„skÄ… żonÄ™.Dawid zastygÅ‚; traciÅ‚ kontrolÄ™, której tak desperacko teraz poÂtrzebowaÅ‚.- Co to za miejsce? - spytaÅ‚.- Miasto za Murami.SÄ…dzimy, że pan je zna.- Ze sÅ‚yszenia - sprostowaÅ‚ Webb, próbujÄ…c sobie uprzytomnić, co pamiÄ™ta.- O ile sobie dobrze przypominam, to najbardziej plugawy zakÄ…tek na powierzchni Ziemi.- A czego innego można siÄ™ spodziewać? To jedyny w caÅ‚ej kolonii obszar bÄ™dÄ…cy legalnÄ… wÅ‚asnoÅ›ciÄ… Republiki Ludowej.ObÂmierzÅ‚y Mao Tse-tung daÅ‚ nawet naszym policjantom pozwolenie na zaprowadzenie tam porzÄ…dku.Ale oni nie dostajÄ… z rzÄ…dowej kasy aż tyle pieniÄ™dzy.WiÄ™c w zasadzie nic siÄ™ tam nie zmieniÅ‚o.- O której godzinie?- Po zmierzchu, ale jeszcze przed zamkniÄ™ciem bazaru.PomiÄ™dzy dziewiÄ…tÄ… trzydzieÅ›ci a za kwadrans dziesiÄ…ta, nie później.- Jak znajdÄ™ tego Yao Minga, który nie jest Yao Mingiem?- Przy pierwszym straganie jest kobieta, która sprzedaje wnÄ™trzÂnoÅ›ci węży, przede wszystkim kobry, jako afrodyzjaki.Niech pan podejdzie do niej i zapyta, gdzie jest wielki wąż.Ona panu powie, gdzie skrÄ™cić i którymi zejść schodami.KtoÅ› spotka pana po drodze.- MogÄ™ siÄ™ tam nigdy nie dostać.BiaÅ‚y czÅ‚owiek nie jest tam chÄ™tnie widziany.- Nikt nie zrobi panu nic zÅ‚ego.Niemniej, jeÅ›li wolno mi coÅ› zasugerować, lepiej niech pan siÄ™ nie ubiera w nic krzykliwego ani nie pokazuje drogiej biżuterii.- Biżuterii?- JeÅ›li ma pan przypadkiem kosztowny zegarek, niech go pan zostawi w domu.ObetnÄ… ci rÄ™kÄ™ dla zegarka.Meduza.Niech bÄ™dzie.- DziÄ™kujÄ™ za cennÄ… radÄ™.- Jeszcze jedno.Niech pan nie próbuje zawiadamiać miejscowych wÅ‚adz ani paÅ„skiego konsulatu.Wtedy paÅ„ska żona umrze, a panu i tak nie uda siÄ™ skompromitować taipana.- Ta uwaga byÅ‚a niepotrzebna.- Wobec Jasona Bourne'a żadna uwaga nie jest niepotrzebna.BÄ™dzie pan obserwowany.- MiÄ™dzy dziewiÄ…tÄ… trzydzieÅ›ci a dziewiÄ…tÄ… czterdzieÅ›ci pięć - powtórzyÅ‚ Webb odkÅ‚adajÄ…c sÅ‚uchawkÄ™ i wstajÄ…c z łóżka.PodszedÅ‚ do okna i wyjrzaÅ‚ na port.Co to byÅ‚o? Co staraÅ‚a siÄ™ mu przekazać Marie?.wiesz, jaka czasami bywam zmÄ™czona.Nie, wcale tego nie wiedziaÅ‚.Jego żona byÅ‚a silnÄ…, wiejskÄ… dziewczynÄ… z Ontario.Nigdy nie sÅ‚yszaÅ‚, by narzekaÅ‚a, że jest zmÄ™czona.nie powinieneÅ› siÄ™ o mnie martwić, kochanie.GÅ‚upia proÅ›ba, musiaÅ‚a chyba zdawać sobie z tego sprawÄ™.Marie nie marnowaÅ‚aby drogocennego czasu na gÅ‚upstwa.Chyba.że mówi od rzeczy?Nie, nie mówiÅ‚a wcale od rzeczy, udawaÅ‚a tylko, a w tym udawaniu zawarta byÅ‚a jakaÅ› istotna informacja.Ale jaka? Co to za urocza ulica wysadzana szpalerem ciemnozielonych drzew? Nic mu siÄ™ nie nasuwaÅ‚o, mimo że wychodziÅ‚ z siebie.ZawiódÅ‚ jÄ….PrzesyÅ‚aÅ‚a mu informacjÄ™, a on nie potrafiÅ‚ jej odszyfrować.PomyÅ›l, Dawidzie, i bÄ…dź ostrożny!.nie przejmuj siÄ™, kochanie.Ta urocza ulica, wzdÅ‚uż której rosly zielone drzewa, moje ulubione drzewa.Co to za urocza ulica? Co to za cholerne drzewa, jej ulubione drzewa] Nie potrafiÅ‚ tego poÅ‚Ä…czyć w sensownÄ… caÅ‚ość, a przecież powinien! Powinien jej odpowiedzieć, a nie gapić siÄ™ na port, grzebiÄ…c w pustej pamiÄ™ci.Pomóż mi, pomóż mi! - szeptaÅ‚ cicho sam nie wiedzÄ…c do kogo.WewnÄ™trzny gÅ‚os kazaÅ‚ mu siÄ™ nie zadrÄ™czać tym, czego nie byÅ‚ w stanie zrozumieć.MiaÅ‚ do zrobienia wiele rzeczy; nie mógÅ‚ przecież iść na spotkanie z przeciwnikiem na miejsce przez niego wybrane, nie kryjÄ…c w rÄ™kawie jakichÅ› kart, które w odpowiednim momencie wyciÄ…gnie.Lepiej niech pan siÄ™ nie ubiera w nic krzykliwego.W żadnym wypadku nie bÄ™dzie to nic krzykliwego, pomyÅ›laÅ‚ Webb, wprost przeciwnie - postara siÄ™ ich caÅ‚kowicie zaskoczyć.Kiedy podczas dÅ‚ugich miesiÄ™cy zdzieraÅ‚ z siebie kolejne warstwy Jasona Bpurne'a, jedna rzecz powtarzaÅ‚a siÄ™ bez przerwy.Zmiana, zmiana, zmiana.Bourne byÅ‚ mistrzem, jeÅ›li chodzi o zmianÄ™ swojej powierzchownoÅ›ci; nazywali go „kameleonem", czÅ‚owiekiem, który z Å‚atwoÅ›ciÄ… potrafi wtopić siÄ™ w każde nowe otoczenie.Nie jak groteskowa postać z komiksu zmieniajÄ…ca ciÄ…gle peruki i ksztaÅ‚t nosa, lecz jak ktoÅ›, kto potrafi dostosować najistotniejsze cechy swej powierzchownoÅ›ci do aktualnych okolicznoÅ›ci.To dlatego ci, którzy mieli sposobność przyjrzeć siÄ™ „zabójcy" - rzadko, co prawda, w peÅ‚nym Å›wietle i z bliskiej odlegÅ‚oÅ›ci - podawali tak odmienne rysopisy czÅ‚owieka Å›ciganego w caÅ‚ej Azji i Europie.Szczegóły zawsze bardzo siÄ™ różniÅ‚y: wÅ‚osy byÅ‚y jasne albo ciemne; oczy piwne, niebieskie albo cÄ™tkowane; cera blada, smagÅ‚a albo krostowata; ubranie dobrze skrojone i stonowane, jeÅ›li rendez-vous odbywaÅ‚o siÄ™ w sÅ‚abo oÅ›wietÂlonej, ekskluzywnej kawiarni, albo zmiÄ™toszone i nie dopasowane, jeÅ›li miaÅ‚o miejsce nad wodÄ… lub w zauÅ‚kach wielkiego miasta.Zmiana.Bez wysiÅ‚ku, z minimalnym udziaÅ‚em charakteryzacji.Dawid Webb mógÅ‚ ufać tkwiÄ…cemu w jego wnÄ™trzu kameleonowi.Swobodne spadanie.Idź tam, dokÄ…d prowadzi Jason Bourne.WczeÅ›niej, gdy tylko wysiadÅ‚ z daimiera, przespacerowaÅ‚ siÄ™ do hotelu Peninsula i wynajÄ…Å‚ tam pokój.DyplomatkÄ™ oddaÅ‚ do hoteloÂwego sejfu.ByÅ‚ dość czujny, by zameldować siÄ™ pod nazwiskiem, które figurowaÅ‚o w trzecim faÅ‚szywym paszporcie Kaktusa.Jeżeli ktoÅ› miaÅ‚ go szukać, to pod nazwiskiem, którego używaÅ‚ w hotelu Regent; tylko tym dysponowali.ZapakowaÅ‚ do torby lotniczej kilka ubraÅ„, które byÅ‚y mu potrzebne, i wyszedÅ‚ szybkim krokiem z pokoju.ZjechaÅ‚ na dół sÅ‚użbowÄ… windÄ… prosto na ulicÄ™.JeÅ›li ktoÅ› miaÅ‚ go szukać, niech szuka go tam, gdzie go nie ma
[ Pobierz całość w formacie PDF ]