Podstrony
- Strona startowa
- Roberts Nora Marzenia 02 Odnalezione marzenia
- Roberts Nora Marzenia 03 Spełnione marzenia
- Roberts Nora Marzenia 01 Smiale marzenia
- Neumann Robert The Internet Of Products. An Approach To Establishing Total Transparency In Electronic Markets
- Historyczne Bitwy 130 Robert Kłosowicz Inczhon Seul 1950 (2005)
- Zen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st Edn
- QoS in Integrated 3G Networks Robert Lloyd Evans (2)
- Pardo Robert The Evaluation And Optimization Of Trading Strategies, Second Edition
- Tolkien J.R.R Powrót króla
- Magik Magdalena Parys
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- betaki.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jest najlepsza pora, aby go dopaść.Caswell podszedł do drzwi, otworzył je, wyjrzał na zewnątrz i - zamarł.Umysł jego przeszyła myśl, myśl tak piorunująca, tak istotna i tak brzemienna w konsekwencje, że poruszyła go do głębi.Caswell rozpaczliwie usiłował usunąć ją ze swojej świadomości, ale myśl nie chciała odejść, uparcie tkwiła w jego pamięci.W tych okolicznościach mógł zrobić tylko jedną rzecz.Wrócił do bawialni, usiadł na tapczanie i nasunął obręcz na głowę.„Tak?” - spytał Regenerator.„Wiesz co, to jest cholerna sprawa - powiedział Caswell - ale wydaje mi się, że ja pamiętam swoją gorykę”.Jo hn Rath za pomocą telewideofonu skontaktował się z Nowojorskim Towarzystwem Szybkiego Transportu.Został natychmiast połączony z panem Bemisem, pulchnym, opalonym mężczyzną o czujnym spojrzeniu.- Alkoholizm? - powtórzył pan Bemis po wysłuchaniu całej sprawy.Zwrócił się jakby od niechcenia w stronę swojej aparatury.- Pomiędzy naszymi pracownikami?Przyciskając znajdujący się pod jego stopą guzik, zaalarmował Służbę Bezpieczeństwa, Departament Transportu, Reklamę, Wydział Współpracy Mędzyzakładowej oraz Departament Transportu Psychoanalitycznego.Zrobiwszy to, popatrzył szczerze na Ratha.- Nie ma o tym mowy, drogi panie.A tak, między nami, co właściwie General Motors chce wiedzieć?Rath uśmiechnął się gorzko.Powinien był przewidzieć.NYST i GM dzieliły niegdyś pewne różnice zdań.Oficjalnie oba potężne Towarzystwa współpracowały ze sobą.Ale w praktyce.- Sprawa dotyczy dobra publicznego - powiedział Rath.- Och, nie wątpię - odparł z przebiegłym uśmiechem pan Bemis.Spojrzawszy na tarczę telewideofonu stwierdził, że kilku członków zarządu Towarzystwa włączyło się na jego linię.Jeśli odpowiednio rzecz potraktować, może to oznaczać awans.- Dobro publiczne z punktu widzenia GM - dodał pan Bemis ze zgryźliwą uprzejmością.- Insynuuje pan, jak przypuszczam, że nasze odrzutowe oraz heliautobusy są prowadzone przez pijanych kierowców?- Skądże znowu.Poszukuję pojedynczego przypadku skłonności alkoholowych, indywidualnej utajonej osoby.- To jest wykluczone.My nie zatrudniamy w SzybkimTransporcie ludzi o najmniejszej nawet inklinacji w tym kierunku.I pozwolę sobie poradzić, abyście wyczyścili własne podwórko, nim zaczniecie mieszać się w cudze sprawy.Z tymi słowami pan Bemis przerwał połączenie.rNikt nie będzie z niego kpił.- Koniec - orzekł ponuro Rath.Odwrócił się i zawołał: - Smith, znalazł pan jakieś odciski palców?! Porucznik Smith, bez kurtki i z zawiniętymi rękawami koszuli, odpowiedział:- Nic, co mogłoby mieć znaczenie.Rath zacisnął wąskie wargi.Upłynęło już prawie siedem godzin, odkąd klient wyniósł marsjańską maszynę.Trudno przewidzieć, ile zła mogło się w tym czasie wydarzyć.Gdyby klient wszczął proces poszlakowy Towarzystwu, byłby niewątpliwie usprawiedliwiony.Nie chodzi tu nawet o pieniądze, ale złej reklamy za wszelką cenę należy unikać.- Przepraszam, sir - powiedział Haskins.Rath zignorował go.Co dalej? Na Szybki Transport nie ma co liczyć.Może wojsko udostępni swoje archiwa, rejestry sklasyfikowane pod kątem typu somatycznego i kolorytu?- Sir - powtórzył Haskins.- O co chodzi?- Właśnie sobie przypomniałem nazwisko przyjaciela klienta - Magnessen.- Czy jest pan pewien?- Najzupełniej - powiedział Haskins, po raz pierwszy od kilku godzin okazując śmiałość.- Pozwoliłem sobie sprawdzić w książce telefonicznej.Na Manhattanie jest jeden człowiek o tym nazwisku.Rath rzucił groźne spojrzenie spod krzaczastych brwi.- Haskins, mam nadzieję, że pan się nie myli.Mam szczerą nadzieję.Bo jeśli.to ja wtedy.nieważne.Chodźmy!W ciągu piętnastu minut przybyli wraz z eskortą policji na miejsce.Był to stary dom o fasadzie z brązowego piaskowca.Nazwisko Magnessena figurowało na drzwiach pierwszego piętra.Zapukali.Drzwi otworzyły się i stanął przed nimi trzydziestoparoletni męźczyzna, krępy i krótko ostrzyżony.Był w samej koszuli.Przybladł trochę na widok tylu mundurów, ale się opanował.- Magnessen - szczeknął porucznik Smith.- Tak.A co się nie podoba? Jeśli to mój samograj za głośno gra, to powiem, że ta stara wiedźma z dołu.- Czy możemy wejść? - przerwał Rath.- Sprawa jest ważna.Magnessen wyglądał, jakby chciał odmówić.Toteż Rath przepchnął się obok niego, a za nim Smith, Follansby, Haskins i mała armia policjantów.Magnessen obrócił się w ich stronę, zdumiony, nieufny i wyraźnie przestraszony.- Panie Magnessen - odezwał się Rath najprzyjemniejszym tonem, na jaki było go stać.- Proszę nam wybaczyć to najście.Zapewniam pana jednak, że chodzi o dobro publiczne, jak też i pana własne.Czy zna pan małego wściekłego człowieczka o rudych włosach i zaczerwienionych oczach?- Tak - powiedział Magnessen powoli i niepewnie.- Czy poda pan jego nazwisko i adres? - spytał Rath.- Sądzę, że myślicie o.chwileczkę.A co zrobił?- Nic.- Więc po co go szukacie?- Nie mamy czasu na wyjaśnienia - powiedział Rath.- Proszę mi jednak wierzyć, że leży to również w jego interesie.Jak on się nazywa?Magnessen wpatrywał się badawczo w brzydką, uczciwą twarz Ratha, wahał się.- No, Magnessen - ponaglił porucznik Smith - gadaj, jeśli dbasz o swoją skórę.Chcemy znać nazwisko, i to zaraz.Było to niewłaściwe podejście.Magnessen zapalił papierosa, dmuchnął dymem w kierunku Smitha i zapytał:- Koleś, a nakaz aresztowania masz?- A załóż się, że mam - warknął Smith, zbliżając się do niego - ale dla ciebie, mądralo!- Dosyć - rozkazał Rath.- Dziękuję panu za pomoc, poruczniku Smith.Nie będę już pana potrzebował.Wściekły Smith musiał opuścić lokal, a za nim jego policjanci.- Przepraszam za nadgorliwość Smitha - powiedział Rath.- Lepiej będzie, jeśli pozna pan całą prawdę.Krótko, ale niczego nie pomijając, opowiedział historię klienta i marsjańskiej maszyny, terapeutycznej.Kiedy skończył, Magnessen wydawał się jeszcze bardziej podejrzliwy.- Mówi pan, że on chce mnie zabić? - Stanowczo.- To kłamstwo! Nie wiem, co pan kombinuje, ale nigdy mi pan tego nie wmówi.Elwood jest moim najlepszym przyjacielem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]