Podstrony
- Strona startowa
- Roberts Nora Marzenia 02 Odnalezione marzenia
- Roberts Nora Marzenia 03 Spełnione marzenia
- Roberts Nora Marzenia 01 Smiale marzenia
- Neumann Robert The Internet Of Products. An Approach To Establishing Total Transparency In Electronic Markets
- Historyczne Bitwy 130 Robert KÅ‚osowicz Inczhon Seul 1950 (2005)
- Zen and the Heart of Psychotherapy by Robert Rosenbaum PhD 1st Edn
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia (S
- QoS in Integrated 3G Networks Robert Lloyd Evans (2)
- Sandemo Margit Saga o Ludziach Lodu t.6
- Marcin Wolski Agent do3u
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- dacia.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A ty skÅ‚adaÅ‚eÅ› te raporty?- Tak, mój panie - wymamrotaÅ‚ Vinorkis ze wzrokiem wbitym w podÅ‚ogÄ™.- W każdym mieÅ›cie.Po jakimÅ› czasie zaczÄ…Å‚em wÄ…tpić, czy ty, taki miÅ‚y i Å‚agodny, możesz być przestÄ™pcÄ…, ale przecież braÅ‚em od nich pieniÄ…dze, i to z każdym raportem coraz wiÄ™ksze.- Pozwól mi go zabić.Teraz - wychrypiaÅ‚ Sleet.- Nie bÄ™dzie żadnego zabijania - rzeki Valentine.- Ani teraz, ani potem.- Panie mój, on jest niebezpieczny! - Już nie!- Nigdy mu nie ufaÅ‚em - nie ustÄ™powaÅ‚ Sleet.- Tak samo zresztÄ… jak Carabella i Deliamber.I to nie dlatego, że jest Hjortem, nie.W nim zawsze byÅ‚o coÅ› faÅ‚szywego, przymilnego, Å›liskiego.Te ciÄ…gÅ‚e pytania, wyciÄ…ganie informacji.- ProszÄ™ o laskÄ™.Nie miaÅ‚em pojÄ™cia, kogo zdradzam, mój panie.- I ty mu wierzysz?! - krzyknÄ…Å‚ Sleet.- Tak - odpowiedziaÅ‚ Valentine.- WierzÄ™ mu.Nie wiedziaÅ‚, kim jestem.Ja sam nie wiedziaÅ‚em.Powiedziano mu, żeby Å›ledziÅ‚ jasnoÂwÅ‚osego przybysza, a zdobyte informacje dostarczaÅ‚ wÅ‚adzom.Czy to taka straszna rzecz? SÅ‚użyÅ‚ swojemu Koronalowi, a przynajmniej tak myÅ›laÅ‚.Za lojalność nie musisz mu odpÅ‚acać sztyletem.- Mój panie, czasami bywasz zbyt prostoduszny - odparÅ‚ Sleet.- Masz racjÄ™, czasami.Ale nie tym razem.WybaczajÄ…c mu możeÂmy wiele zyskać, jego Å›mierć natomiast nic nam nie da.- ZwróciÅ‚ siÄ™ do Hjorta: - Wybaczam ci, Vinorkisie.ProszÄ™ tylko, żebyÅ› pozostaÅ‚ równie lojalny w stosunku do prawdziwego Koronala, jak byÅ‚eÅ› wobec faÅ‚szywego.- PrzysiÄ™gam ci to, mój panie.- W porzÄ…dku.PrzeÅ›pij siÄ™ teraz trochÄ™.No i przestaÅ„ siÄ™ wreszÂcie bać.Vinorkis zÅ‚ożyÅ‚ rÄ™ce w geÅ›cie gwiazdy i powróciÅ‚ na miejsce mieÂdzy dwoma Skandarami.Sleet nadal obstawaÅ‚ przy swoim.- To nie byÅ‚o mÄ…dre - powiedziaÅ‚.- A jeÅ›li nadal bÄ™dzie nas szpiegowaÅ‚?- W dżungli? Komu miaÅ‚by przesyÅ‚ać wiadomoÅ›ci?- A kiedy opuÅ›cimy dżunglÄ™?- ZdajÄ™ sobie sprawÄ™, że jego przyznanie siÄ™ mogÅ‚o być podwójÂnÄ… grÄ….Nie jestem taki naiwny, jak sÄ…dzisz.Na wszelki wypadek zoboÂwiÄ…zujÄ™ ciÄ™, byÅ› miaÅ‚ go na oku od chwili, gdy wrócimy do cywilizacji.MyÅ›lÄ™ jednak, że okazaÅ‚ prawdziwÄ… skruchÄ™ i że można mu zaufać.Mam zamiar wykorzystać go do pewnych celów.- Do jakich, mój panie?- Szpieg może nas doprowadzić do innych szpiegów, a bÄ…dź pewÂny, że bÄ™dÄ… inni.Vinorkis powinien pozostać w dobrych stosunkach z królewskimi agentami.Mam nadziejÄ™, że siÄ™ rozumiemy.Sleet mrugnÄ…Å‚ okiem.- Tak, mój panie.Valentine uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™.Umilkli obaj.Tak, powiedziaÅ‚ sam do siebie, zarówno przerażenie, jak i skruÂcha Vinorkisa byÅ‚y szczere.Niemniej on, Valentine, powinien wieÂdzieć jedno: jeżeli Koronal tak chÄ™tnie pÅ‚aciÅ‚ duże sumy za Å›ledzenie od Pidruid aż po Ilirivoyne nic nie znaczÄ…cego włóczÄ™gi, to jakÄ… wartość tenże włóczÄ™ga ma dla niego teraz? PoczuÅ‚ na skórze dziwne ukÅ‚ucia.Spowiedź Vinorkisa byÅ‚a najlepszym potwierdzeniem wszystÂkiego, co wiedziaÅ‚ o sobie.OczywiÅ›cie, jeÅ›li technika, jakiej użyto w ceÂlu oddzielenia go od wÅ‚asnego ciaÅ‚a, byÅ‚a nowa i jeszcze nie sprawdzoÂna, to spiskowcy nie wiedzieli, na jak dÅ‚ugo można wymazać czyjÄ…Å› paÂmięć, i dlatego nie mogli pozwolić, by obalony Koronal włóczyÅ‚ siÄ™ po kraju poza wszelkÄ… kontrolÄ….Szpieg, a może szpiedzy gwarantowali możliwość szybkiej interwencji, na wypadek, gdyby ten włóczÄ™ga zaÂczÄ…Å‚ odzyskiwać pamięć.Ciekawe, pomyÅ›laÅ‚, jak skrupulatnie Å›ledzi go królewska policja i w jakim momencie zdecyduje siÄ™ przerwać jego podróż na Alhanroel.Wóz mknÄ…Å‚ nadal przez mroki nocy.Deliamber i Lisamon Hultin wiedli z Zalzanem Kavolem nie koÅ„czÄ…ce siÄ™ dyskusje na temat dalszej trasy.Inne duże osiedle Metamorfów, Avendroyne, leżaÅ‚o gdzieÅ› na poÅ‚udniowy wschód od Ilirivoyne, na górskiej przeÅ‚Ä™czy, i wszystko wskazywaÅ‚o na to, że posuwajÄ… siÄ™ wÅ‚aÅ›nie w tym kierunku.OczywiÅ›cie, jazdÄ™ do innego miasta tych potworów trudno byÅ‚oby uznać za mÄ…dre przedsiÄ™wziÄ™cie; wszak Metamorfowie musieli już pchnąć tam kogoÅ› z wiadomoÅ›ciÄ… o uwolnieniu więźnia i ucieczce żonglerów.Cóż jednak pozostawaÅ‚o innego? Powrót do Fontanny Piurifayne?Valentine, wybity ze snu, po raz setny odtwarzaÅ‚ w myÅ›lach panÂtomimÄ™ ZmiennoksztaÅ‚tnych.NiewÄ…tpliwie byÅ‚a jawÄ….Pseudożonglerzy stali tak blisko, że mógÅ‚ dotknąć rÄ™kÄ… swojego sobowtóra, ucieleÂÅ›nionego przez jednego z nich.Na wÅ‚asne oczy widziaÅ‚ zmieniajÄ…cÄ… siÄ™ twarz, raz ciemnÄ…, raz jasnÄ…, i znów ciemnÄ…, i znów jasnÄ….ZmiennoksztaÅ‚tni znali prawdÄ™, w którÄ… on wzbraniaÅ‚ siÄ™ uwierzyć.Czy czyÂtali w jego umyÅ›le tak, jak to czasami robiÅ‚ Deliamber? I co odczuwaÂli, wiedzÄ…c, że majÄ… poÅ›ród siebie obalonego Koronala? Z caÅ‚Ä… pewnoÂÅ›ciÄ… nie współczucie.Nie szanowali Koronatów, którzy przypominali im o tamtej, poniesionej przed tysiÄ…cami lat klÄ™sce.Prawdopodobnie on, sukcesor Lorda Stiamota, dostarczyÅ‚ im niezÅ‚ej rozrywki, popisuÂjÄ…c siÄ™ rzucaniem maczug i innymi gÅ‚upimi sztuczkami.Oto Koronal, daleki od splendoru wÅ‚adcy Góry Zamkowej, taÅ„czy w bÅ‚ocie ich zaguÂbionej wÅ›ród lasów osady.Dziwne, pomyÅ›laÅ‚.Niczym sen.RozdziaÅ‚ 15Kiedy nadszedÅ‚ Å›wit, oczom podróżnych ukazaÅ‚y siÄ™ wysokie, rozÂciÄ…gajÄ…ce siÄ™ szeroko góry.Wóz zmierzaÅ‚ prosto ku przeÅ‚Ä™czy, gdzie zapewne leżaÅ‚o miasto Avendroyne.Zalzan Kavol, z szacunkiem, jaÂkiego dotychczas nigdy i nikomu nie okazywaÅ‚, podszedÅ‚ do Valentine'a, aby omówić z nim dalszy plan dziaÅ‚ania.MiaÅ‚ dwie propozycje: albo ukryjÄ… siÄ™ w lasach i dopiero nocÄ… spróbujÄ… przemknąć siÄ™ przez wrogie terytorium, albo w zuchwaÅ‚y sposób przejadÄ… przez miasto już teraz.Valentine, nie przyzwyczajony do dowodzenia, zastanawiaÅ‚ siÄ™ chwilÄ™, usiÅ‚ujÄ…c przywoÅ‚ać na twarz wyraz skupienia i rozwagi.W koÅ„Âcu rzekÅ‚:- JeÅ›li pojedziemy w biaÅ‚y dzieÅ„, za bardzo bÄ™dziemy rzucać siÄ™ w oczy.JeÅ›li poczekamy do nocy, damy Metamorfom wiÄ™cej czasu na podjÄ™cie dziaÅ‚aÅ„ przeciwko nam.- Dzisiaj wieczorem - wtrÄ…ciÅ‚ siÄ™ Sleet - w Ilirivoyne nadal bÄ™dÄ… Å›wiÄ™tować.Tutaj prawdopodobnie też.Wtedy przemkniemy nie zaÂuważeni.W Å›wietle dnia nie mamy żadnych szans.- Zgadzam siÄ™ z tobÄ… - przytaknęła Lisamon Hultin.Valentine powiódÅ‚ wzrokiem po innych.- Carabello?- CzekajÄ…c do nocy damy czas tamtym w Ilirivoyne na zorganizoÂwanie poÅ›cigu.Jestem za tym, żeby jechać teraz.Vroon skromnie zÅ‚Ä…czyÅ‚ koniuszki macek.- Naprzód.Objedźmy bokiem Avendroyne i zawróćmy do Verfu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]