Podstrony
- Strona startowa
- Choroby zakazne zwierzat domowych z elementami ZOONOZ pod red. Stanislawa Winiarczyka i Zbigniewa Grądzkiego
- Witkiewicz Stanislaw Ignacy Mister Price czyli Bzik Tropika
- Markert Wojciech Generał brygady Stanisław Franciszek Sosabowski 2012r
- Lem Stanisław Ratujmy kosmos i inne opowiadania
- Lem Stanislaw Ratujmy kosmos i inne opowiadan
- Lem Stanislaw Bomba megabitowa (SCAN dal 935)
- Andrew, Ashling The Invisible Chains Part 02 Bonds of Fear
- Cook Robin Zabawa w boga by sneer
- Eco Umberto Baudolino
- 00342, 2f5842365e86c448ada5a2d1a0ed1850
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sp8skarzysko.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po krótkiej rozmowie wyjÄ…Å‚ z kieszeni pieniÄ…dze, odliczyÅ‚ pewnÄ… sumÄ™ i kÅ‚adzie na stole mówiÄ…c:- To dla ciebie.- Za co? - zapytaÅ‚em zdziwiony.- SprzedaÅ‚em rower, ten z Willowej, a to twoja dola - osiemdziesiÄ…t zÅ‚otych.- Za co? - pytam znów.- Przecież ja ci nic nie pomagaÅ‚em.- Ale byÅ‚eÅ› ze mnÄ… i też ryzykowaÅ‚eÅ›.MówiÄ™ Olkowi, że i ja też zdobyÅ‚em rower na Niemcu, wiÄ™c od niego nie muszÄ™ brać.- To wziÄ…Å‚eÅ› sam, a przy moim byliÅ›my razem, wiÄ™c dola ci siÄ™ należy - upieraÅ‚ siÄ™ Olek.I nie pomogÅ‚y żadne moje argumenty.PieniÄ…dze musiaÅ‚em przyjąć.Jeszcze tego samego dnia przepiÅ‚em wszystko z kolegami, bo uważaÅ‚em, że nic mi siÄ™ z tamtego roweru nie należaÅ‚o."Gliny"Granatowej policji nienawidziÅ‚em tak samo jak Niemców za to, że współpracowali z okupantem.Ta nienawiść wzmogÅ‚a siÄ™ jeszcze bardziej, gdy dowiedziaÅ‚em siÄ™, że każdy policjant skÅ‚adaÅ‚ przysiÄ™gÄ™ na wierność "nowej wÅ‚adzy".Wydawali oni Niemcom ludzi, którzy kiedykolwiek odsiadywali wyroki, i wszyscy ci ludzie zostali przez Niemców wykoÅ„czeni.WiedzieliÅ›my, że istnieje Å›cisÅ‚a współpraca policji z gestapo.Dlatego zawsze przygotowany byÅ‚em do walki z nimi i do użycia broni w wypadku koniecznym.WiedziaÅ‚em, że gdybym zostaÅ‚ zatrzymany z broniÄ…, to pÅ‚acÄ™ życiem za posiadanie takiej zabawki.Byli koledzy, którzy w czasie oblężeÂnia Warszawy stali siÄ™ posiadaczami pistoletów lub granatów, lecz gdy wywieszono ogÅ‚oszenie, że grozi za to kara Å›mierci, wielu z nich staraÅ‚o siÄ™ pozbyć tryfnego majdanu, a znów żal byÅ‚o wypuszczać to z rÄ™ki.Niektórzy zawijali broÅ„ w szmaty przesycone oliwÄ…, chowali w pudeÅ‚ka lub garnki i zakopywali w ziemi, gdzie miaÅ‚a czekać do czasu, kiedy naprawdÄ™ bÄ™dzie potrzebna.Kilku kolegów oddaÅ‚o broÅ„ mnie.MiaÅ‚em wiÄ™c kilka pistoletów i parÄ™ granatów.Z pistoletem nie rozstawaÅ‚em siÄ™ prawie nigdy, a gdy przewidywaÅ‚em niebezpieczeÅ„stwo, zabieraÅ‚em jeszcze na wszelki wypadek dwa granaty obronne.Posiadanie takiego majdanu niejeden raz stawiaÅ‚o mnie w gÅ‚upiej sytuacji przy zetkniÄ™ciu siÄ™ z granatowÄ… policjÄ….Jedno z zarzÄ…dzeÅ„ okupacyjnych nakazywaÅ‚o oddanie w komisariacie aparatów radiowych.Oddać radio? Dobrze, ale mam jeszcze dużo czasu do wyznaczonego terminu.Gdy byÅ‚o jeszcze ciepÅ‚o, stawiaÅ‚em radio na otwartym oknie, nastawiaÅ‚em na caÅ‚y regulator, tak że sÅ‚ychać je byÅ‚o w kilku domach.Dla wszystkich sensacja, bo wielu wÅ‚aÅ›cicieli oddaÅ‚o już radia, a ci, co jeszcze je mieli, grali cicho z jakiejÅ› niezrozumiaÅ‚ej dla mnie obawy.JeÅ›li jeszcze wolno mieć aparat, to mam prawo grać tak, jak mi siÄ™ podoba.Wreszcie przyszedÅ‚ ostatni termin, po którym, wedÅ‚ug ogÅ‚oszenia, za posiadanie aparatu radiowego groziÅ‚a kara Å›mierci.Å»al oddać.Z drugiej strony obawa, że majÄ… dokÅ‚adny spis abonentów i bÄ™dÄ… wiedzieli, kto nie oddaÅ‚.Dobrze.PostanowiÅ‚em oddać - ale pożytku z niego i tak nie bÄ™dziecie mieli! Trzeba oddać aparat radiowy - brzmiaÅ‚o ogÅ‚oszenie.Ale nic w nim nie ma o tym, że musi on być na chodzie.Ostatniego dnia aparat graÅ‚ jeszcze przed poÅ‚udniem w otwartym oknie.Gdy już postanowiÅ‚em go odnieść, wyÅ‚Ä…czyÅ‚em z kontaktu i.wyrzuciÅ‚em na podwórze przez otwarte okno.Z siekierÄ… w rÄ™ku poszedÅ‚em na dół i porÄ…baÅ‚em caÅ‚Ä… skrzynkÄ™, a aparat rozwaliÅ‚em robiÄ…c z niego jednÄ… kupÄ™ szmelcu.W kieszenie "za parkanem" wsadziÅ‚em dwa pistolety, w każdÄ… kieszeÅ„ spodni po dwa granaty, aparat pod pachÄ™ i kurs.komisariat przy ulicy Czerniakowskiej.- Daj spokój, nie urzÄ…dzaj żadnej draki - radzili koledzy.- Ja wcale nie urzÄ…dzam draki - odpowiedziaÅ‚em.- IdÄ™ oddać radio.Dobrego nie oddam, za to może bÄ™dÄ… chcieli mnie zamknąć, a przecież zamknąć siÄ™ nie data, bo podobno w "kiciu" dajÄ… sÅ‚abo jeść.ChÅ‚opaki patrzyli na mnie jak na wariata.- Ty siÄ™ chyba dÅ‚ugo nie uchowasz - zauważyÅ‚ rzeczowo MaÅ‚y.- Za dużo brykasz.- Brykam? MogÄ™ wpaść? Też prawda.Ale postanowiÅ‚em, że sam do nieba nie pójdÄ™.Jak już koniecznie bÄ™dÄ™ musiaÅ‚ iść, to na pewno pójdÄ™ w wiÄ™kszym towarzystwie.IdÄ…c do komisariatu przemyÅ›laÅ‚em różne możliwoÅ›ci i doszedÅ‚em do wniosku, że jeÅ›li bÄ™dÄ… chcieli mnie zatrzymać i dojdzie do awantury, to jednak dam sobie radÄ™.Przecież nie wiedzÄ…, że jestem uzbrojony.Wreszcie komisariat.WszedÅ‚em do Å›rodka, a policjant wskazaÅ‚ mi drzwi, za którym urzÄ™dowaÅ‚ "specjalista" od aparatów radiowych.ByÅ‚em w tym pokoju jedynym interesantem.- PrzyniosÅ‚em radio, panie wÅ‚adzo - powiedziaÅ‚em z uÅ›miechem od drzwi.- Tylko nie wiem, czy pan przyjmie.- Dlaczego tak późno? - zapytaÅ‚ policjant.- Strasznie lubiÄ™ muzykÄ™, szczególnie marsze niemieckie, wiÄ™c chciaÅ‚em grać jak najdÅ‚użej - odpowiedziaÅ‚em pogodnie, kÅ‚adÄ…c na stole aparat zawiniÄ™ty w papier.Przodownik spojrzaÅ‚ na mnie zdziwiony, nie wiedzÄ…c, czy żartujÄ™, czy mówiÄ™ poważnie.W czasie rozmowy odpiÄ…Å‚em guziki palta, żeby byÅ‚o wygodniej w razie rozróbki.- Niech pan odwinie - rozkazaÅ‚ "glina" wskazujÄ…c brodÄ… "aparat".- ProszÄ™ bardzo.Już siÄ™ robi - odpowiedziaÅ‚em i zerwaÅ‚em papier z aparatu.- Co pan tu przyniósÅ‚? - zapytaÅ‚ przodownik, gdy już zobaczyÅ‚ kupÄ™ pogiÄ™tej blachy.- Jak to co? Radio.MusiaÅ‚em przynieść.Ostatni dzieÅ„ na zdawanie.- Gorzej pan już popsuć nie mógÅ‚?- MogÅ‚em, ale myÅ›lÄ™, że wystarczy tak, jak jest.- Zabieraj pan to żelastwo i uciekaj pan z tym do cholery! - zawoÅ‚aÅ‚ przodownik.ZÅ‚apaÅ‚em "aparat" pod pachÄ™ i wychodzÄ…c mówiÄ™:- Dobrze, zabiorÄ™, tylko żeby pan później nie mówiÅ‚, że nie przyniosÅ‚em radia.Przed budynkiem komisariatu w różnych punktach ulicy staÅ‚o czterech naszych chÅ‚opaków.Gdy odszedÅ‚em kawaÅ‚ek drogi, doÅ‚Ä…czyli do mnie.Nic nie mówiliÅ›my.WiedziaÅ‚em, że przyszli, żeby mnie bronić w razie potrzeby.Każdy z nich poklepaÅ‚ siÄ™ tylko rÄ™kÄ… po boku, dajÄ…c tym do zrozumienia, że nie przyszedÅ‚ z goÅ‚Ä… rÄ™kÄ….SzliÅ›my obok siebie prawie caÅ‚Ä… szerokoÅ›ciÄ… chodnika.Na ulicy CheÅ‚mskiej zauważyÅ‚em, że naprzeciw nas idzie czterech żoÅ‚nierzy niemieckich.PokazaÅ‚em chÅ‚opakom Niemców i powiedziaÅ‚em:- Zobaczymy, kto komu ustÄ…pi.Ja nie ustÄ™pujÄ™.- My też nie - odpowiedzieli chÅ‚opaki i walimy prosto na nich.W ostatnim momencie żoÅ‚nierze chcieli ustÄ…pić, ale my wpadliÅ›my na nich, roztrÄ…ciliÅ›my ich i stanÄ™liÅ›my wszyscy trzymajÄ…c rÄ™ce w kieszeniach.W odlegÅ‚oÅ›ci piÄ™ciu metrów od nas stanÄ™li Niemcy i coÅ› ze zÅ‚oÅ›ciÄ… szwargoczÄ….- Zobaczcie, jak drÄ… mordy - powiedziaÅ‚ ze Å›miechem jeden kolega.- MyÅ›lÄ…, że siÄ™ przestraszymy!- Szoruj stÄ…d, jeden z drugim!- Uważaj, żebyÅ› nie dostaÅ‚ po Å‚bie!- Patrzcie, jakie klawiaki! - woÅ‚ali koledzy prawie równoczeÅ›nie i Å›mieÂliÅ›my siÄ™ wszyscy patrzÄ…c na gÅ‚upio wykrzywione zÅ‚oÅ›ciÄ… gÄ™by Niemców.Wreszcie poszli dalej margoczÄ…c coÅ› pod nosem.Nie wiedzieli, frajerzy, że mogli siÄ™ gÅ‚upio nadziać, gdyby zaczÄ™li z nami awanturÄ™.Nie przeczuwali,że wszyscy jesteÅ›my uzbrojeni, mimo to nie czuli siÄ™ dobrze sami w naszej dzielnicy.W pierwszym okresie po upadku Warszawy kilka razy wydawano biednej ludnoÅ›ci zupÄ™.Jeden z punktów wydawania znajdowaÅ‚ siÄ™ w warsztatach samochodowych przy ulicy Nabielaka.I to przypadkiem staÅ‚o siÄ™ przyczynÄ… mojej awantury z policjantem.MiaÅ‚em umówione spotkanie na ulicy Belgijskiej na Mokotowie.Gdy chciaÅ‚em skrÄ™cić w ulicÄ™ Nabielaka, zatrzymaÅ‚ mnie policjant.- Nie wolno - powiedziaÅ‚ lakonicznie.- Dlaczego? - zapytaÅ‚em zdziwiony.ZobaczyÅ‚em przy warsztatach dużo ludzi, wiÄ™c już siÄ™ domyÅ›liÅ‚em, że wydajÄ… zupÄ™.- Jak mówiÄ™, że nie wolno, to nie wolno - odpowiedziaÅ‚ już ostro i pcha siÄ™, chcÄ…c mnie siÅ‚Ä… odsunąć dalej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]