Podstrony
- Strona startowa
- Choroby zakazne zwierzat domowych z elementami ZOONOZ pod red. Stanislawa Winiarczyka i Zbigniewa GrÄ dzkiego
- Markert Wojciech Generał brygady Stanisław Franciszek Sosabowski 2012r
- Lem Stanisław Ratujmy kosmos i inne opowiadania
- Lem Stanislaw Ratujmy kosmos i inne opowiadan
- Lem Stanislaw Bomba megabitowa (SCAN dal 935)
- Lem Stanislaw Swiat na krawedzi (SCAN dal 933 (3)
- Ludlum Robert Krucjata Bourne'a
- bednarz.andrzej. .medytacja teo
- Jan od Krzyża, Dzieła
- Brust Steven Yendi (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bless.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdybym chciał, mógłbym w ten sposób umrzeć.Co zaś do tego przestrzelenia, nie wymierzył pan dokładnie, sądząc widać, że ma pan do czynienia z trupem.Miałem lekką tremę - przyznaję się otwarcie.Ale pod poduszkami zdołałem zmienić kierunek lufy pańskiego rewolweru.Dostałem lekką kontuzję w lewy bok.BRZECHAJŁOA to ładne rzeczy, a to ładne rzeczy.ELLINORSydney, a więc teraz.Boże.Ja chcę ci powiedzieć.PRICENie, missis Golders, nie mówmy lepiej o niczym.I tak powiedziałem zbyt wiele przy obcych.Ale uczyniłem to programowo: chcę, aby mąż pani pocierpiał też trochę.Nienawidzę go.Oddaję go wraz z panią i jego tajemnicą w ręce pana Briczelo.Już on was nie popuści tak łatwo.BRZECHAJŁODziękuję panu, mister Price, dziękuję z całego serca.Wyciąga rękę do Price'a.PRICE usuwając sięNie potrzeba, robię to nie dla pana, tylko dla siebie.Jestem wyleczony z bzika zupełnie - to jest z tropikalnego - bo może dostałem jakiegoś innego.Już nie będę męczył czarnych kobiet ani narzucał się z wielką miłością białym.Jestem normalna świnia.ELLINORTy jesteś prawdziwy demon! Sydney, nie opuszczaj mnie.Teraz dopiero cię oceniłam.Golders łapie ją brutalnie i tłamsi, zakrywając jej usta, ręką.PRICEAch - nie lubię przesady.Czyż pani nie widzi, że jestem wyleczony.W jednym oddaję pani słuszność: jest pani genialną kobietą interesu: first rate business woman.Projekt pani jest cudowny.Cha, cha, cha, cha! Jakże małym wydaję się teraz sobie.Od dziś przestaję zajmować się handlem.Zostaję akwarelistą-amatorem.Państwo wybaczą, idę kupić bilet na statek do Anglii.Mam was wszystkich dosyć, po szyję, i tropików też.Good-bye! (wychodzi w piżamie, bez kapelusza, we drzwiach mówi) Mam nadzieję, że jak wrócę, nikogo tu już nie będzie.GOLDERSW piżamie poszedł na ulicę! On teraz dopiero zbzikował naprawdę po tym wszystkim, (tłamsząc Ellinor) Uspokoisz się czy nie?LILYDobrze jej tak.To potwór, a nie kobieta.JACKPanie Golders.Chce bronić Ellinor.GOLDERS robi mu knock-out lewą rękąCo? Mój lift-boy śmie?.Jack pada.BRZECHAJŁOZa to mi pan odpowie, mister Golders.(Jack chce.się rzucić na nowo na Goldersa.) Nie ruszaj go, Jack; to są zwykli zbrodniarze, których będziemy trzymali w garści, na ile zechcemy.Jeśli mi się spodoba, ta pani będzie twoją kochanką, Jack - nie będziesz potrzebował kolorowych dziewczynek.No, państwo Golders, marsz do roboty!Wskazuje drzwi palcem i pozostaje w tej pozie.JACKOjcze, tak nie można, ona.Tom go zmusza do milczenia.GOLDERSChodź, Elly, na razie przegraliśmy partię.Ale tak mi się podobasz, że muszę jeszcze pożyć choć trochę.Zgięty idzie ku drzwiom, Ellinor za nim.Przy drzwiach wydobywa z jego kieszeni rewolwer.ELLINORI ty myślałeś?.To ty jesteś winien wszystkiemu! Ty, idioto! To myślałeś, że ja razem z tobą będę niewolnicą tego starego szantażysty?Strzela się w skroń i pada.JACK rzucając się ku niejAch - to straszne! (klęka przy niej) Nie żyje już.BRZECHAJŁONo i cóż, panie Golders! Czy i to pan wytrzyma?GOLDERSW tej chwili, w jednej sekundzie, wytworzyłem nowy pogląd na życie.Wytrzymam i bez niej, i bez jej genialnych projektów.Jestem silniejszy, niż myślałem.BRZECHAJŁOA wiesz pan, że to mi zaimponowało! Mam nadzieję, że razem stworzymy rzeczy wielkie.Szantażu użyję tylko w chwili ostatecznej.GOLDERSO ile sam się nie oddani policji i nie zadenuncjuję pana pierwszy za ukrywanie zbrodni mojej żony i mojego jej ukrycia dla interesu.Tego nie przewidział nawet sam Price.Jack klęczy przytulony do trupa Ellinor.Wycie wichru i szum deszczu, ciemno.BRZECHAJŁOPan chce mnie zmusić, aby w tej chwili.GOLDERSMoże tak wyścig do pierwszego policjanta, panie Briczelo? Nie, panie, nie zechce pan tak lekkomyślnie tracić takiego wspólnika jak ja.Lepiej nie myślmy o żadnych szantażach i pracujmy dalej w zgodzie.Szkoda, że Elly nie dożyła do mojej nowej koncepcji.BRZECHAJŁOA jednak spuścił pan trochę z tonu, panie G.Stosunki nasze skomplikowały się ponad moje normalne pojmowanie.Muszę to przemyśleć sam.Chodźmy.Wychodzi z Goldersem pod rękę.Za nimi idzie rodzina.LILYMam wrażenie, że to myśmy dostali teraz bzika.Widzisz, Tom: to są prawdziwe grube ryby, papa i Golders.Takim nie będziesz nigdy, żebyś pękł nawet.JACKAle ja będę jeszcze grubszą rybą.Nauczyłem się dziś tak wiele! Nie zaczynam od początku i przyjmuję pomoc papy.Ale do czego dojdę, sam diabeł nawet nie wie, nawet w ataku tropikalnego bzika tego wyobrazić się nie da.Wychodzą.KURTYNAKONIEC AKTU TRZECIEGO I OSTATNIEGO20 IV 1920 - 17 III 1925
[ Pobierz całość w formacie PDF ]