Podstrony
- Strona startowa
- Christian Apocrypha and Early Christian Literature. Transl. By James
- James L. Larson Reforming the North; The Kingdoms and Churches of Scandinavia, 1520 1545 (2010)
- James Wallance Bill Gates i jego imperium Micr
- Clifford Francis Trzecia strona medalu
- Hoss Autobiografia
- Henryk Ibsen Dom lalki (nora)
- Chang Jung Dzikie łabędzie. Trzy c ory Chin
- George R.R. Martin 3 Nawałnica mieczy cz.1
- Cisco CCIE Fundamentals Network Design
- Christie Agatha Godzina zero
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ugrzesia.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zastanów-my się: ilu członków załogi musiał mied na przewóz trzech pasa-żerów? Możemy chyba założyd, że nie wydaje na pensje więcej,niż musi.- Słuchajcie - wtrąca Zennez.- Przewaga liczebna to niewszystko.A może wezmiemy ze sobą dziewczynę? Bridey będziemiała największą szansę na otrzymanie zaproszenia.- Ze sztudcami czy bez? - pyta Baram.On też czuje sięznacznie lepiej.Bridey muska palcami kieszenie firmowego szlafroka APKi uśmiecha się.- Najlepiej wsadzmy jaw ten złoty ciuch od Pao - proponujeZannez.- Możesz schowad nóż w rękawie, tak jak cię uczyłem.Snake uśmiecha się sprośnie.- Ten strój otworzyłby przed nią drzwi kazamatów WydziałuSpecjalnego.- Pora ruszad! - Kip wskazuje ku górze.Wszyscy szczerzązęby jak szaleni.Nieznany statek zbliża się szybko.Towarzyszący mu huk, na-rasta nagle do wstrząsającego horyzontem ryku, kiedy włączają sięsilniki hamujące, potem cichnie.- Bogowie, czy tu nigdy nie jest spokojnie? - Zannez usiłujesię zastanowid.- Słuchajcie, potrzebujemy paru tunik czy czegośinnego, co mogłoby ujśd za stroje podróżne.- Przyniosę nasze - oferuje się Hanny.- A ja odszukam twoją, Kippo.- Córy kieruje się w stronęich kwatery, krocząc prosto i szybko.- I potrzebujemy też - bogowie, prawie to przegapiłem -paru fałszywych waliz.Snako - możesz błyskawicznie przygo-towad parę naszych?- Już się robi.- Snako oddala się.Baram galopem popędził po swoją doktorską kurtkę i terazprzechodzi przez salon, by pomóc Gór.Po paru minimach cała grupa zbiera się ponownie, wyglądajączaskakująco odmiennie.- Pora się ruszyd - stwierdza Kip.- Moje oczy są nadaldo niczego, ale z pustego pistoletu nikomu nie zrobię krzywdy.Posadzcie mnie z tyłu, dobra?Pao obserwuje ich w podnieceniu.- Ty tu teraz rządzisz, książę - mówi Kip.- Nie zosta-wiamy zbyt wielkich sił.Dasz sobie radę?- Nie ma sprawy! - odpowiada mu Pao.- Postaramy się dad ci znad - dorzuca Baram.Bridey delikatnie całuje Córy, podczas gdy pozostali podnosząswe "bagaże".- Naprawdę wyglądacie na podróżników - stwierdza Córy,zduszając kaszel.- Jesteśmy nimi - odpowiada od drzwi Zannez, uśmiechającsię szeroko.- Jesteśmy nimi bez dwóch zdao!XIXNa RampieTransporter wiozący Zanneza, Snake'a, Hanny, Bridey i Kipa,a prowadzony przez Barama, wjeżdża na lądowisko dokładniew chwili, gdy obcy statek zapala swe reflektory.W ich blasku Za-nnez dostrzega plątaninę napisów na jego burcie, z których naj-wyżej położony brzmi Kometa II.- Zatrzymaj się - mówi Kip.- Jeżeli jesteśmy tam, gdziesądzę, że jesteśmy, wystarczy trochę obrócid pojazd, a będziemyw stanie zablokowad drogę.Nie chcemy, żeby po prostu przemknę-li obok nas.Baram stosuje się do tej sugestii.Statek dysponuje napędemmiędzygwiezdnym, lecz to rakiety hamujące zapaliły poszycie.Stoiteż bliżej drogi, niż zwykł lądowad statek Moomów.Gdy ognie wypalają się, Zannez podnosi wzrok i wśród gałęzinad ich głowami spostrzega wielkie, białe skrzydła lądującego Da-mei.Szturcha Barama w bok, by zwrócid jego uwagę.- Kip! Jest tu jeden ze starszych.- Nie ma czasu.- Kip wykrzykuje coś w damei.Skrzydłaskładają się i pozornie znikają.Ten Damei pozostaje naprawdę blisko ognia, myśli Zannez.Ciekawski? A może ma do powiedzenia coś ważnego?Lecz to, co dzieje się przed nimi, jest ważniejsze.Ogieo ustąpiłjuż miejsca rozżarzonym popiołom.Od strony statku rozlega sięszczęk mechanizmu śluzy.Nagle w dół zjeżdża rampa pasażerska.- Odniosłem wrażenie, że słyszałem też otwierany luk towa-rowy - odzywa się Kip.- Zostaomy, gdzie jesteśmy, Bram.Niska, szczupła, wyprostowana sylwetka pojawia się we włazie,coś trzyma w dłoni.Kapitan Race? Gdy oficer rusza naprzód, zzajego pleców wychodzi raczej dobrze zbudowany członek załogii zbiega w dół po trapie.- Jeden - oznajmia Zannez.Kip z wysiłkiem mruży oczy.Rozlega się uprzejmy, melodyjny sygnał, po czym nosowy głosodzywa się przez megafon:- Tu prywatny statek kosmiczny Kometa II, przybywający,by zabrad czarterem troje pasażerów do Centrali Federalnej.Je-steśmy gotowi na rozpoczęcie procedury zaokrętowania.- Pochwili przerwy głos dodaje: - Bagaże zostaną wniesione ręcznie.Proszę podawad swe rzeczy czekającemu członkowi załogi.- I co teraz.Nie.- zaczyna Baram.Ku zadziwieniu Zanneza, Kip zaczyna zachowywad się tak, jak-by postradał zmysły.Pochylił się i teraz ściska Hanno, Snake'ai Bridey, próbuje uściskad również i jego, wydając przy tym dziw-ne, rżące dzwięki.- Ten głos - wykrztusza z siebie.- Och, ten akcent.-Gdyby tylko Cór tu była! Upływa dobry minim, zanim uspokajasię na tyle, by powiedzied:- Ludziska, nie wiem jak ani dlaczego, ale to nie jest żadenkapitan Race.To kapitan Saul Scooter Dayan z krążownika PatroluFederalnego Rimshot - nasz przyjaciel! Walnij w ten klakson,Bram!- Przyjaciele? - wybucha Zannez.Przechyla się przez ramięBarama i zaczyna wygrywad na klaksonie hymn Federacji.- Musiał jakimś cudem przejąd Kometę i jest tutaj, by zwabidw pułapkę Ochtera i jego ludzi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]