Podstrony
- Strona startowa
- Crichton Michael Norton N22 (2)
- Norton N22 Michael Crichton (2)
- Crichton Michael Norton
- Terakowska Dorota Corka Czarownic (SCAN dal 797)
- Rice Anne Godzina czarownic Tom 4
- Reymont Chlopi IV (2)
- Grisham John Komora (SCAN dal 1018)
- King Stephen Mroczna Wieza III (2)
- narrenturm scr
- Christian Apocrypha and Early Christian Literature. Transl. By James
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wblaskucienia.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Krzyk rozległ się tuż przed nim, powinien więc szybko dotrzeć do dziewczyny.Znów usłyszał krzyk Cyndal, kolejna błyskawica oświetliła las.Auridan zobaczył, że Cyndal szaleńczo biegnie między drzewami.Tuż za nią, z głową na wysokości dorosłego mężczyzny, podążało stworzenie z długim powyginanym ciałem, jakby waz pokryty piórami.Auridan sięgnął po miecz, lecz znów zapadła ciemność.Przyspieszył kroku.Obraz ogromnego węża stał mu przed oczami, jakby błyskawica przecinała noc na pół.Potem uświadomił sobie, że wąż świeci.Poruszał się bez pośpiechu, sunął za Cyndal.Auridan szedł dalej, zdecydowany dopaść węża, zanim ten skrzywdzi dziewczynę.Pościg zdawał się trwać godzinami, błyskawice od czasu do czasu rozświetlały ciemność.Auridan cieszył się z burzy; krótkie błyski piorunów, jedyne źródła światła w nocy, pozwalały mu stwierdzić, że waz nie schwytał jeszcze swej ofiary.Nagle stworzenie zniknęło jak smuga dymu rozwiana przez wiatr.Prawie w tym samym momencie Auridan usłyszał kolejny krzyk Cyndal.Desperacko rzucił się naprzód.Przez chwilę miał wrażenie, że przechodzi przez coś w rodzaju cienkiej zasłony do czegoś suchego i ciepłego jak migocący płomień pochodni, a potem zderzył się z Cyndal.Drżeli razem, w węźle poplątanych włosów i mokrych płaszczy.Auridan pierwszy doszedł do siebie i instynktownie uniósł miecz.To, co przedtem widział, wreszcie ustąpiło.Patrzył osłupiały.Stał w kurtynie czerni, która zasłaniała wejście do ogromnej groty.W żelaznych uchwytach na ścianach tkwiły płonące pochodnie.Naprzeciwko Auridana stał posąg upierzonego węża, dwakroć wyższego od człowieka.Paszcza węża otwarta była w niemym syku.Przed posągiem znajdował się niski stół, przy którym stało trzech mężczyzn.Pierwszym był starzec w zielonej szacie.Obok stał sprzedawca mieczy, odziany w suknię identycznego kroju, lecz ciemnoniebieską.Potem Auridan zesztywniał z zaskoczenia.Trzecim mężczyzną był Hervan.— Twój pomocnik wreszcie przybył, Sympasie — powiedział pierwszy mężczyzna.Zaśmiał się nieprzyjaźnie, nie spuszczając wzroku z Auridana.— Nie wygląda zbyt zachęcająco, nieprawdaż?— Pozory to nie wszystko, Kessasie — odpowiedział spokojnie sprzedawca mieczy.Kessas prychnął.— Sprowadzenie go tu zajęło ci dużo czasu.Auridan ze zdziwieniem przyglądał się mężczyznom.Stojąca za nim Cyndal uniosła głowę, żeby obejrzeć otoczenie.Auridan poczuł, jak zadrżała, kiedy wzrok jej spoczął na posągu.Potem zesztywniała.— Hervan?Hervan patrzył na nią z nieszczęśliwą miną.— Przepraszam, Cyndal.Nie wiedziałem!— Czego nie wiedziałeś? — zapytała Cyndal.Jej głos brzmiał już normalniej, Auridan się uśmiechnął.— Nie wiedziałem, czego zażąda Kessas! Ja.Dobiłem targu.Myślałem, że mam rację, tylko to dawało mi pewność.— O czym ty mówisz, Hervanie? — zapytała ostro Cyndal.— O tym.— powiedział Hervan.Odwrócił od niej oczy.— O tym, że tu jesteś.— Twój przybrany kuzyn próbuje ci powiedzieć, że jedno z was, ty albo on, umrze dzisiejszej nocy — powiedział Kessas.Auridan bezwiednie sięgnął po miecz, a starzec nieprzyjemnie się do niego uśmiechnął.— Właśnie — rzekł.— Hervanie, dlaczego? — zapytała poważnie Cyndal.Hervan uniósł głowę.— Dolina Syle.Wiesz, czym się stała po śmierci twego wuja! Chciałem.Chciałem być pewien, że już nigdy nic takiego się nie zdarzy.Tego, że powinien się narodzić dziedzic, nikt nie kwestionował, ale Chathalla nie dała najmniejszego znaku, ani razu przez te trzy lata.Zawarłem więc umowę.Nie wiedziałem!— Dość — powiedział surowo Sympas.— Zawarłeś umowę i musisz jej dotrzymać.Ze swej woli jesteś pomocnikiem Kessasa.— Przypuszczam, że chcesz, abym ja był twoim — rzekł Auridan.— Wybrałem cię do tego, tak.— Co się stanie, jeżeli odmówię?— Jeśli nie będzie pojedynku, wąż nie zmieni koloru, zachowa barwę zieleni Kessasa — odpowiedział sprzedawca mieczy.— A skoro on dominuje, jego wola zaważy i dziewczyna zostanie poświęcona.Cyndal coś mruknęła i sięgnęła po zawieszony u pasa sztylet.Auridan zmrużył oczy.— A jeśli się zgodzę?— Wynik pojedynku zdecyduje o kolorze węża—powiedział Sympas.— Gdy pan Hervan zwycięży, Kessas zostanie u władzy i dziewczyna zginie.Ale jeśli pokonasz go, wąż zmieni kolor na niebieski, a ty i dziewczyna pójdziecie wolno.— Nie pozostawiasz mi wyboru — rzekł Auridan.— Zatem przestańcie gadać i zaczynajcie pojedynek.Auridan podniósł lewą rękę i odpiął klamrę płaszcza.Mokra tkanina zsunęła się na podłogę.Zrobił krok do przodu.Hervan z ociąganiem dobył miecza i stanął.Auridan zauważył, że miecz Hervana jest bliźniaczo podobny do jego własnego, i skrzywił się na ten widok.Nie jest identyczny, pomyślał; był pewien, że kamienie w rękojeści miecza Hervana są zielone, nie niebieskie.Auridan ostrożnie okrążył przeciwnika.Nie miał pojęcia, jak dobrym szermierzem jest Hervan, nie wiedział też, jak na przebieg walki wpłyną ich dziwne miecze.Hervan również nie chciał się z nim zmierzyć, ale nie mógł czekać w nieskończoność.Wystąpił i obrócił się.Gdy miecze się zetknęły, posypały się zielone i niebieskie iskry.Auridan poczuł swędzenie w dłoni trzymającej broń.Zmusił się do koncentracji na walce.Hervan był doskonałym szermierzem; Auridan nie mógł sobie pozwolić na rozproszenie uwagi.Odparł sprytny cios, znów poleciały iskry.Z każdym uderzeniem robiły się większe i jaśniejsze, aż zdawało się, że powietrze świeci na zielono i niebiesko.Wreszcie Hervan przedarł się przez gardę Auridana.Ten obrócił się w bok, ale za wolno.Czubek miecza Hervana drasnął go w lewe ramię.Auridan poczuł bolesny impuls od ramienia aż do końca palców.Zignorował ból, bo Hervan w desperackim ataku odsłonił lewą stronę.Auridan z całej siły uderzył mieczem w miecz Hervana, tuż nad gardą.Siła uderzenia wyrwała broń z dłoni przeciwnika.Zanim zdążył ją podnieść, ostrze Auridana znalazło się na jego gardle.Hervan stał bez ruchu, patrząc na Auridana rozszerzonymi oczami.Auridan zawahał się, usłyszał głos sprzedawcy mieczy:— Wygrałeś, teraz dokończ.Auridan potrząsnął głową.Cofnął się, kopnął miecz Hervana tak, by ten nie mógł po niego sięgnąć, i opuścił własną broń.— Jeśli zwyciężyłem, to jest koniec — powiedział.— Nie ma potrzeby zabijać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]