Podstrony
- Strona startowa
- Crichton Michael Norton N22 (2)
- Norton N22 Michael Crichton (2)
- Crichton Michael Norton
- Kazantzakis Nikos Ostatnie kuszenie Chrystusa (SC
- Bednarz Andrzej Medytacja teoria i praktyka (SC
- Chmielewska Joanna Slepe szczescie
- Gabor Boritt The Lincoln Enigma, The Changin
- J. K. Rowling 3 Harry Potter i więzień Azkabanu
- Dick Philip K Oko Sybilli
- Andre Norton Opowiesci ze Swiata Czarownic t (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ugrzesia.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego właściciel cokolwiek burkliwie zgodził się dostarczyć spory placek na drogę i obrok dla konia w zamian za przywiezione przez nią towary.Umocowawszy worki z owsem na grzbiecie wierzchowca dziewczyny, kupiec sprawił jej niespodziankę wciskając w rękę garść miedzianych bryłek.— Weź to, panienko.Niech los ci sprzyja podczas podróży.Zaskoczona, Nolar próbowała zwrócić mu kruszec, ale on nie zwracał uwagi na jej protesty.— To, co mi przyniosłaś, znacznie przewyższa wartość placka i owsa — oświadczył.— Poza tym byłaś przyjaciółką starego uczonego — mędrca zawsze gotowego do niesienia pomocy nam, pogórzanom.Nolar skinęła głową, dosiadając konia.— A więc dziękuję ci pięknie, zarówno w imieniu Ostbora, jak i swoim własnym.Pokój tobie i twemu domowi.Podczas upalnych, męczących dni, które potem nastąpiły, Nolar dobywała ostatnich sił zarówno z siebie, jak i z wierzchowca.Mijając kolejne kamienie milowe, parła naprzód zakurzonym gościńcem, utwierdzając się w przeświadczeniu — nie — wiedząc na pewno, że liczy się każda chwila.Tak jak w czasie wycieczki do ojcowskiego dworu osłaniała twarz, w miarę możliwości trzymając się z dala od innych podróżnych.Każdej nocy zwlekała chwilę z pójściem spać i koncentrując się, usiłowała znów nawiązać kontakt z Wiedźmą ze Srebrnym Krukiem.Za każdym razem jednak spotykał ją zawód.Gdybyż tylko wiedziała, w jaki sposób dosięgnąć Czarownicę myślą! Powtarzała sobie, że brak jakiegokolwiek sygnału z tamtej strony musiał być spowodowany słabością lub chorobą Wiedźmy.Ale każde niepowodzenie umacniało ją w przekonaniu, że czas nagli.Nolar odkryła wkrótce, że najwygodniej jest podróżować wczesnym rankiem i późnym wieczorem.Powietrze było wówczas chłodniejsze, a gościniec nie tak zakurzony i mniej uczęszczany.Chętnie podróżowałaby wyłącznie nocami, gdyby były dostatecznie jasne, ale niedawna katastrofa widocznie wpłynęła na pogodę.Im bardziej na południe, tym niebo było ciemniejsze i bardziej zachmurzone.Zbliżając się do Es, Nolar widywała coraz mniej ludzi, a i ci nieliczni, przez nią spotykani, szli w milczeniu wpatrując się w drogę przed sobą.Z początku myślała, że nie mają ochoty rozmawiać z obcymi, ale po kilku dniach doszła do wniosku, że ludzie ci są wciąż jeszcze oszołomieni tym, co się wydarzyło.Nawet w tak wielkiej odległości od południowej granicy widywało się coraz więcej oznak; katastrofy: drzewa rozłupane lub wydarte przez wiatr z korzeniami, zwały ziemi i żwiru pokrywające trakt.Gdzieniegdzie w ogóle nie było drogi — została zmieciona przez potworną, urągającą wszelkim prawom natury burzę.Piątego dnia podróży Nolar przejechała wolno pod sklepieniem jednej z wąskich bram wykutych w masywnym, szarozielonym murze otaczającym Es.Będąc jeszcze na równinie z daleka podziwiała ogrom cylindrycznych wież wyrastających z wału.Es było największym miastem, jakie kiedykolwiek widziała, i głębokiewrażenie wywarła na niej siła i powaga emanująca z sędziwych murów.Promienie słońca od czasu do czasu przedzierały się przez chmury, ale złe przeczucia mroziły krew w żyłach Nolar, mimo że powietrze było duszne i parne.Przypomniała sobie handlarza odzieży opisującego Es sprzed kilku tygodni jako miasto tłoczne i gwarne.Teraz wciąż wyglądało na gęsto zaludnione, ale liczni przechodnie krążący po ulicach zaprzątnięci byli swoimi sprawami i sprawiali wrażenie ponurych i nieprzystępnych.Dziewczyna nie musiała pytać o drogę do Zaniku — położony w środku miasta, rzucał się w oczy, górując nad innymi budowlami.Miała nieodparte wrażenie, że cytadela przyciąga ją do siebie, ale jednocześnie z każdym krokiem rósł w niej strach.A jeśli rozpoznają w niej Czarownicę, której zdolności nie zostały dotąd ujawnione?Jednak kiedy tylko odważyła się wkroczyć na główny dziedziniec zamku, natychmiast uświadomiła sobie, że jej najgorsze obawy mogą się okazać nie usprawiedliwione.przynajmniej na razie.O ile mieszkańcy Es byli równie oszołomieni i nieświadomi tego, co się stało, jak spotykani przez nią w drodze podróżnicy, to z kolei w zamku panowało całkowite rozprzężenie — wszyscy pogrążyli się w bezczynności.Nolar bezskutecznie próbowała odnaleźć strażnika czy odźwiernego.Kilka postaci zamajaczyło jej w oddali i umknęło, nim zdążyła zwrócić na siebie uwagę.Z początku Nolar odczuwała ulgę, że nie jest przez nikogo nagabywana.Miałaby kłopot z odpowiedzią na pytanie o przyczynę wtargnięcia do zamku.Ale z minuty na minutę rósł w niej niepokój — ktoś powinien był ją zatrzymać.Czując się jak łotrzyk, myszkujący w poszukiwaniu łupu, postanowiła, że musi wejść do samej cytadeli i po prostu szukać Czarownicy ze Srebrnym Krukiem takdługo, aż ją odnajdzie lub aż ktoś przeszkodzi jej w poszukiwaniach.Spętała konia w cienistym kącie dziedzińca nie opodal koryta z wodą i pełna obaw przekroczyła próg.Znajdowała się w labiryncie korytarzy, które prowadziły do położonych na niższej kondygnacji sal i magazynów.Jej zdumiony wzrok przykuły grona białych kuł, umieszczonych w metalowych koszach pod łukowym sklepieniem sufitu.Wydawało się, że nie ma w nich świec ani rozżarzonych węgli, a jednak bez przerwy emanowały białym światłem.Uznała, że zjawisko to musi być częścią magii Wiedźm.Przygnębiała ją cisza i nienaturalna pustka panująca w miejscu, które powinno roić się od ludzi.Wrażenie potęgował odgłos jej własnych kroków na chodniku ze zniszczonych kamiennych płyt, odbijający się echem w korytarzu.Jaką mogła mieć nadzieję na odnalezienie Wiedźmy ze Srebrnym Krukiem w tej ogromnej budowli?Pchnęła ciężkie, drewniane drzwi, które ustąpiły cicho pod naciskiem jej palców.Mając nadzieję znaleźć kogoś wewnątrz, rozwarła je na oścież i weszła.W komnacie było pełno półek i skrzyń — pierwsze stały tuż przy drzwiach, ostatnie niknęły w cieniu przeciwległej ściany.Już miała się wycofać, kiedy nagle błysk metalu przyciągnął jej uwagę.Nad rzędem półek i kufrów górował metalowy symbol Domu, inkrustowany w ciemnym drewnie.był to Srebrny Kruk.Już wyciągała rękę, aby go dotknąć, gdy nagle przeraził ją czyjś głos za plecami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]