Podstrony
- Strona startowa
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Narodziny Smokow
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 02 Miłosny fortel
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Moreta Pani Smokow z Pern
- Stuart Anne Czarny lod 03 Blekit zimny jak lod
- Anne Emanuelle Birn Marriage of Convenience; Rockefeller International Health and Revolutionary Mexico (2006)
- Black Americans of Achievement Anne M. Todd Chris Rock, Comedian and Actor (2006)
- Brooks Terry Potomkowie Shannary
- Andrzejewski Jerzy Ciemnosci kryja ziemie (2)
- Dav
- John Gray Mezczyzni sa z Marsa a kobiety z Wenus (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kolazebate.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nowe ubrania? - zapytał zaskoczony, a potem zaśmiał: się.- Czyżby sugerowała pani,pani Carstairs, że nie wyglądam jak szlachcic? Zapewne ma pani rację.Ale na szczęście niejest to jedyne ubranie, jakie posiadam.Większość moich rzeczy zostawiłem w Londynie.Kiedy już oficjalnie powiadomię wszystkich, że jestem lordem Glenravenem, poślę po nie.-Znowu się zaśmiał.- Obiecuję pani, że do końca tygodnia ujrzy mnie pani w całej lordowskiejokazałości, na jaką mnie stać.- Będę czekała z zapartym tchem, milordzie - zapewniła go Claudia ze śmiertelną powagą iprzewrotnym błyskiem w oczach.- Co przypomina mi o jeszcze jednej sprawie - dodał nagle Jem.- Może przestałaby panizwracać się do mnie tym odwiecznym, piekielnym milordzie ?Claudia spojrzała na niego zaskoczona.- Ale przecież nie mogę nadal nazywać pana po prostu Januarym!- Nie, ale Jem w tych okolicznościach zupełnie wystarczy.- Nie wystarczy - odrzekła ostro.- Nie rozumiem dlaczego.Przez ostatnie dwanaście lat wszyscy tak do mnie mówili.pozatymi, którzy mnie przeklinali.Mam jednak nadzieję, że nie będzie pani robiła tego zbyt często.- Oczywiście, że nie.- Claudia poczuła, że zaczyna się rumienić.- Po prostu uważam, że tonie wypada.Tak nie można.Przecież jestem pańską pracownicą - dodała z pośpiechem.- Hmm.Już rozumiem, o co pani chodzi.Ale obawiam się, że nie zniosę zbyt długo takiegozwracania się do mnie.- Zastanawiał się przez dłuższą chwilę.- A może Standish? Wiem, żepowinno być raczej Glenraven, ale to trochę zbyt poważnie brzmi.Zawsze uważałem, że tentytuł jest większy od tych, którzy go noszą.Zupełnie, jakbyśmy rościli sobie prawa do połowySzkocji.- Głupstwa pan opowiada, milordzie - odrzekła poważnie.- Obawiam się jednak, że będziepan musiał się do tego przyzwyczaić.milordzie.- No, dobrze.- Jem westchnął ciężko.- Ale nie poddam się tak łatwo.Nie przyjmuję tegoza ostateczną odpowiedz.Cały czas będę panią nękał.Jak się pani może domyślać, potrafiębyć bardzo przekonywający.- Coś mi się tak zdaje.- Pozwoliła sobie na mały uśmieszek.- Ale ja nie jestemhazardzistą, którego można łatwo wykiwać.Przyłożył dłoń do piersi i spojrzał na Claudię z żalem.- Zraniła mnie pani, pani Carstairs.Nie miała odwagi spojrzeć mu w oczy, gdyż wiedziała doskonale, że wyczyta w nich kpinęzmieszaną z czułością.Pospiesznie zwróciła mu uwagę, że zbliżają się do Gloucester.Ostrożnie prowadząc powozik przez wąskie uliczki miasta, Jem w końcu dowiózł ich docentrum.Jadąc powoli wzdłuż rynku rozglądał się uważnie.- Obawiam się, że nie znam żadnego z tutejszych adwokatów - powiedziała przepraszającoClaudia.- Może zapytalibyśmy w zajezdzie albo nawet przed katedrą.Jem wahał się przez chwilę.- Przypominam sobie nazwisko człowieka, który był prawnikiem ojca.chyba nawetpamiętam, gdzie urzędował.O ile sobie przypominam, to był bardzo dobry człowiek.Nie był,co prawda, w stanie zapobiec katastrofie, która dotknęła mojego ojca, ale nie winie go za to.Spróbuję go odnalezć, dobrze? Albo jego następców.Claudia zgodziła się ochoczo i po kilku nieudanych próbach znalezli skromny budynek przyulicy Zwiętej Katarzyny.Nad drzwiami wisiał szyld Scudder, Widdicombe i Phillips,adwokaci.- To tutaj - powiedział z satysfakcją Jem.- To William Scudder jest tym, którego szukam.Spojrzał na swoją skórzaną walizeczkę.Zawierała całe jego życie - pomyślał, a po chwilizganił się za taką górnolotność.A jednak gdy otwierał drzwi i puszczał Claudię przodem, czułdziwne dławienie w gardle i grudę w żołądku.To był już ostatni etap jego drogi do domu.12W małej poczekalni Claudia i Jem zostali powitani przez ponurego mężczyznę o bardzosmutnej twarzy.- Tak? - zapytał grobowym głosem.- Czym mogę służyć?Jedno spojrzenie pospiesznie rzucone na znoszone ubranie Jema i prostą muślinową suknięClaudii powiedziało mu, że nie jest to typ klientów, których należy witać z otwartymiramionami u Scuddera, Widdicombe a i Phillipsa.- Chcielibyśmy porozmawiać z panem Williamem Scudderem - odrzekł uprzejmie Jem.-Jeżeli go zastaliśmy, rzecz jasna.Ponury mężczyzna prychnął.- Zastaliście, ale obawiam się, że jest w tej chwili bardzo zajęty.Jeżeli zostawicie swojenazwiska.- Nie dokończył zdania, najwyrazniej mając nadzieję, że nieeleganckapara zrozumie aluzję i raz na zawsze wyniesie się z jego uporządkowanego świata.- Proszę mu powiedzieć, że lord Glenraven chce się z nim zobaczyć - rzekł Jem cicho, leczz wielką mocą.Ponurak zesztywniał.Raz jeszcze uważnie się im przyjrzał małymi oczkami, po czym lekkozadrżał z oburzenia.- Mój dobry człowieku.kimkolwiek jesteś.proszę, nie usiłuj.Claudia obserwowała zafascynowana, jak Jem ulega jednej ze swych niezwykłychtransformacji.Zdawało się, że rośnie w oczach i nabiera pańskiego wyglądu z taką łatwością,jakby wkładał płaszcz.- Proszę mu to powtórzyć.Natychmiast.Prawnik już otwierał usta, by zaprotestować, lecz wystarczyło mu jedno spojrzenie na minęJema, by zmienił zdanie.Odwrócił się na pięcie i pospiesznie wyszedł z pokoju, zamykając zasobą drzwi z głośnym hukiem.Claudia jeszcze nie w pełni zrozumiała, co się przed chwilą stało, gdy w pokoju zjawił sięszczupły mężczyzna po pięćdziesiątce.Podszedł do Jema i długo mu się przyglądał, zanimuścisnął jego dłoń.- Lord Glenraven! Kiedy Wickerly powiedział.Ależ, na Boga, to naprawdę pan!.Wejdz,wejdz, drogi chłopcze! - Nie racząc nawet spojrzeć na Claudię, ujął Jema pod ramię iwprowadził do swojego gabinetu.Był to nieduży pokój, wypełniony starymi meblami, któregojedynym oświetleniem było małe okienko.Ale unoszący się w nim zapach starego drewna ipergaminu stwarzał miłą, przyjazną atmosferę.Nie spuszczając oczu z twarzy młodego mężczyzny, pan Scudder wskazał mu miejsce podrugiej stronie zawalonego papierami biurka.Dopiero wtedy spojrzał pytająco na Claudię.- Panie Scudder - Jem ukłonił się nisko - niech pan pozwoli przedstawić sobie paniąClaudię Carstairs, wdowę po Emanuelu Carstairsie, obecną właścicielkę Ravencroft.Po chwili wahania pan Scudder także się ukłonił i ujmując dłoń młodej kobietypoprowadził ją do krzesła obok Jema.Sam zasiadł za biurkiem i westchnął głęboko.- Lord Glenraven! - powtórzył uśmiechając się szeroko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]