Podstrony
- Strona startowa
- Qi Gong Scott Baker Chi Kung in Wing Chun Kung Fu (2)
- Mary Joe Tate Critical Companion to F. Scott Fitzgerald, A Literary Reference to His Life And Work (2007)
- Scott S. Ellis Madame Vieux Carré, The French Quarter in the Twentieth Century (2009)
- Carter Scott Cherie Jesli milosc jest gra
- Scott Justin Poscig na oceanie (SCAN dal 805
- Smith Scott Prosty Plan (SCAN dal 924)
- Cherie Carter Scott Jesli milos
- Bear Greg Wiecznosc (SCAN dal 1073)
- Forsyth Frederick Negocjator (4)
- linuxadm'
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fruttidimare.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Prorokowi nic się nie stało! Ta-Kumsaw go wyciągnął! Myślałem, że już po tobie, kiedy ta trąba cię wessała! Nic ci się nie stało?- Widziałem wszystko! - chciał zawołać Alvin.Ale był tak słaby, że nie mógł wydobyć głosu.Zrezygnował więc, przestał kontrolować swoje ciało i ze zmęczenia zapadł w sen.ROZDZIAŁ 10 - GATLOPPMeasure rzadko widywał Alvina.Zbyt rzadko.Po epizodzie z tornadem na jeziorze sądził, że mały uświadomi sobie grożące mu tutaj niebezpieczeństwo i będzie chciał uciekać.Ale on nie dbał o nic, pragnął tylko być obok Proroka, słuchać jego opowieści i tych dziwacznych, poetyckich mądrości, które głosił.Raz, kiedy Alvin nasiedział się z Prorokiem tak długo, że w końcu można było normalnie z nim porozmawiać, Measure zapytał go, co w tym takiego ciekawego.- Nie mogę zrozumieć tych Czerwonych, nawet kiedy mówią po angielsku.Mówią o ziemi, jakby była osobą, o odbieraniu tylko tego życia, które samo siebie oddaje, o konającej krainie na wschód od Mizzipy.Ona tam nie umiera, Al, każdy dureń może się przekonać.A nawet gdyby miała ospę, czarną zarazę i dziesięć tysięcy wrzodów, żaden doktor by nie wiedział, jak ją leczyć.- Tenska-Tawa wie - oświadczył Alvin.- Więc niech ją leczy, a my wracajmy do domu.- Nie teraz, Measure.- Mama i tata pochorują się ze zmartwienia.Myślą, że zginęliśmy!- Tenska-Tawa twierdzi, że ziemia musi się sama uleczyć.- Znowu zaczynasz! Ziemia to ziemia, i nie ma nic wspólnego z tym, że tato zbiera ludzi i przeczesuje las, żeby nas znaleźć.- W takim razie idź beze mnie.Ale na to Measure nie był jeszcze gotów.Nie miał szczególnej ochoty stanąć przed mamą bez Alvina."Był zdrowy, kiedy się rozstawaliśmy.Bawił się tornadami i chodził po wodzie z jednookim Czerwonym.Nie chciał jeszcze wracać.Sama wiesz, jak to jest z dziesięciolatkami".Nie, Measure jeszcze nie dojrzał, żeby samemu wracać do domu.A było jasne, że nie zabierze stąd Alvina wbrew jego woli.Chłopak nie chciał nawet słyszeć o ucieczce.Najgorsze, że chociaż wszyscy lubili Alvina i gadali do niego po angielsku i w Shaw-Nee, nawet żywa dusza nie odzywała się do Measure'a - z wyjątkiem samego Ta-Kumsawa.No i Proroka, który mówił bez przerwy, czy ktoś go słuchał, czy nie.Człowiek czuł się samotny, przez cały czas chodząc bez towarzystwa.I to nie za daleko.Nikt się do niego nie odzywał, ale gdy tylko Measure ruszał poza wydmy, w stronę lasu, ktoś wypuszczał strzałę.Wbijała się w piasek tuż obok niego.Z pewnością mieli większe niż Measure zaufanie do swojej celności.Ciągle wyobrażał sobie, że strzała zboczy odrobinę w tę czy w tamtą stronę i go trafi.Kiedy trochę się zastanowił, doszedł do wniosku, że ucieczka to naprawdę nie jest dobry pomysł.Wytropią go od razu.Nie mógł jednak pojąć, dlaczego nie chcą, żeby sobie poszedł.Do niczego nie był im potrzebny.Był całkiem bezużyteczny.A przysięgali, że nie zamierzają go zabić ani nawet trochę pomęczyć.Czwartego dnia na wydmach w końcu wymyślił, co trzeba zrobić.Poszedł do Ta-Kumsawa i zwyczajnie zażądał, żeby go wypuścić.Ta-Kumsaw wyglądał na poirytowanego, ale to było normalne.Tym razem jednak Measure nie ustąpił.- Nie rozumiesz, że trzymanie nas tutaj to zwyczajna głupota? Przecież nie zniknęliśmy bez śladu.Na pewno znaleźli już nasze konie z wypisanym twoim imieniem.Po raz pierwszy Measure uświadomił sobie, że Ta-Kumsaw nic nie wie o koniach.- Na koniach nie ma mojego imienia.- Na siodłach, wodzu.Nie wiedziałeś? Ci Chok-Tawowie, którzy nas złapali.jeśli to nie byli twoi ludzie, czego wcale nie jestem pewny.wycięli twoje imię na siodle mojego konia, a potem kłuli go, żeby uciekał.Imię Proroka wycięli na siodle Alvina.Zwierzęta musiały pobiec prosto do domu.Twarz Ta-Kumsawa pociemniała nagle, oczy ciskały błyskawice.Jeśli ktoś chce zobaczyć rozgniewanego boga, pomyślał Measure, to tak właśnie on wygląda.- Wszyscy Biali uwierzą, że ja was porwałem - powiedział Ta-Kumsaw.- Nie wiedziałeś? - zdziwił się Measure.- A niech mnie, to nie do wiary.Myślałem, że wy, Czerwoni, wiecie o wszystkim.Tak się zachowujecie.Próbowałem nawet opowiedzieć o tym twoim ludziom, ale odwracali się do mnie plecami.A przez cały czas nikt nie miał o tym pojęcia.- Ja nie wiedziałem - rzekł ostro Ta-Kumsaw.- Ale ktoś wiedział.- Odmaszerował na sztywnych nogach, o ile to możliwe w sypkim piasku.Potem obejrzał się.- Chodź - rzucił.- Jesteś mi potrzebny.I Measure ruszył za nim do pokrytego korą wigwamu, gdzie Prorok czytał Biblię, czy co tam jeszcze robił przez cały dzień.Ta-Kumsaw nie wstydził się okazywać, jaki jest rozgniewany.Nie mówił ani słowa.Obszedł tylko wigwam, odkopując kamienie przyciskające ściany do piasku.Potem chwycił z jednego końca i zaczął podnosić.- Potrzeba do tego dwóch ludzi - rzucił do Measure'a.Measure przykucnął obok, chwycił mocno i policzył do trzech.Potem szarpnął.Ta-Kumsaw nie, więc wigwam uniósł się tylko na sześć cali i opadł z powrotem.- Dlaczego nie podnosiłeś? - zapytał.- Doszedłeś dopiero do trzech.- Tak się liczy, wodzu.Raz, dwa, trzy.- Wy, Biali, jesteście głupcami.Każdy wie, że mocna liczba to cztery.Ta-Kumsaw policzył do czterech.Tym razem szarpnęli obaj, podnieśli i przewrócili wigwam bez kłopotów.Tymczasem, oczywiście, wszyscy wewnątrz wiedzieli, co się dzieje.Nikt jednak nawet nie krzyknął.A kiedy wigwam leżał już na dachu jak wywrócony żółw, na ziemi zostali Prorok, Alvin i paru Czerwonych.Siedzieli ze skrzyżowanymi nogami na kocach albo piasku, a jednooki ciągle gadał, jakby nic się nie stało.Ta-Kumsaw zaczął wrzeszczeć w Shaw-Nee, a Prorok odpowiadał mu, z początku łagodnie, ale potem coraz głośniej.To była niezła awantura, takie krzyki, które - Measure wiedział to z doświadzenia - zawsze kończą się bójką.Ale nie u tych dwóch Czerwonych.Wrzeszczeli przez pół godziny, a potem stanęli nieruchomo naprzeciw siebie.Dyszeli ciężko i nie odzywali się ani słowem.Cisza zapadła tylko na kilka minut, ale zdawało się, że trwa dłużej niż kłótnia.- Rozumiesz coś z tego? - spytał Measure.- Słyszałem, jak Prorok zapowiedział, że dzisiaj przyjdzie Ta-Kumsaw i będzie bardzo zły.- Skoro wiedział, dlaczego nie zrobił czegoś, żeby to zmienić?- On bardzo na to uważa.Pilnuje, żeby wszystko odbywało się dokładnie tak, jak powinno, żeby kraina została podzielona miedzy Białych i Czerwonych.Gdyby chciał coś zmienić, mógłby wszystko zniszczyć, wszystko pomieszać.Dlatego chociaż wie, co się stanie, nie mówi nikomu, kto mógłby to odwrócić.- Co mu z tego, że zna przyszłość, skoro nie może jej zmieniać?- Ale on robi różne rzeczy - zapewnił Alvin.- Po prostu nie zawsze się z tego tłumaczy.Dlatego stworzył tę kryształową wieżę, kiedy nadeszła burza.Chciał się upewnić, że wizja wciąż jest taka, jaka być powinna.Że wypadki nie zboczyły z właściwej ścieżki.- A o co teraz chodziło? Dlaczego się kłócili?- Ty mi wytłumacz.To ty pomogłeś przewrócić wigwam.- Nie mam pojęcia.Ja tylko powiedziałem mu o imionach wyciętych na naszych siodłach.- Przecież wiedział - zdziwił się Alvin.- Zachowywał się, jakby nigdy o tym nie słyszał.- Sam mówiłem Prorokowi w noc po tym, jak zabrał mnie do wieży.- Nie przyszło ci do głowy, że Prorok może nie powtórzyć Ta-Kumsawowi?- Dlaczego? - zdziwił się Alvin.- Czemu miałby nie powtórzyć?Measure z mądrą miną pokiwał głową.- Mam przeczucie, że to właśnie pytanie zadaje w tej chwili Ta-Kumsaw swojemu bratu.- To szaleństwo.Musiał mu przecież powiedzieć - stwierdził Alvin
[ Pobierz całość w formacie PDF ]