Podstrony
- Strona startowa
- Qi Gong Scott Baker Chi Kung in Wing Chun Kung Fu (2)
- Mary Joe Tate Critical Companion to F. Scott Fitzgerald, A Literary Reference to His Life And Work (2007)
- Scott S. Ellis Madame Vieux Carré, The French Quarter in the Twentieth Century (2009)
- Carter Scott Cherie Jesli milosc jest gra
- Scott Justin Poscig na oceanie (SCAN dal 805
- Smith Scott Prosty Plan (SCAN dal 924)
- Cherie Carter Scott Jesli milos
- Barbara Szacka Wstep do Socjologii
- Sw. Faustyna Kowalska DZIENNICZEK DUCHOWY(2)
- Professional Feature Writing Bruce Garrison(3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- slaveofficial.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- O tak, oczywiście - powiedział Ruin.- Tyle tylko, że wejścia zdarzają się rzadko na tej wysokości.Dotarliśmy prawie do granicy zamieszkiwanego obszaru.Musimy znaleźć inną drogę.Ziele podziałało i Reck mogła już za nimi nadążyć.Nie dokuczał jej ból, chociaż nadal krwawiła.Wreszcie znaleźli schody prowadzące po stromym zboczu na następny poziom.Brama na dole była zachęcająco otwarta.Brama na górze nie witała równie gościnnie.- Mogliby być przynajmniej na tyle przyzwoici i zamknąć również wejście na dole - powiedziała Reck.Ale wyszkolona na dyplomatę Patience wśród innych nauk poznała również i tę, że właściciel zakłada prosty zamek wtedy, gdy niezbyt poważnie traktuje ochronę swej prywatności.Przy użyciu strzałki otworzyła go w kilka chwil.Znaleźli się w dużym ogrodzie, tym razem bez drzew.Na jego końcu wznosiła się potężna ściana Stopy Niebios.Tutaj skała nie była wygładzona.Do środka prowadziło kilka grot.Od czasu przybycia do Spękanej Skały nie widzieli tak naturalnego kamienia.Wyglądał, jakby żaden człowiek nie położył na nim nigdy ręki.- Czy to już szczyt? - zapytała Patience.Reck potrząsnęła głową.- Szczytem jest lodowiec, ale miasto nie może rozprzestrzeniać się wyżej.Przynajmniej na razie.- Czy wiecie, gdzie jesteśmy?- Wiedziałbym, gdybym znalazł się w grocie - odpowiedział Ruin.Szli w stronę wejścia pomiędzy dwoma żywopłotami, gdy nagle znaleźli się w chmurach, które całkowicie zasłoniły im widoczność.Natychmiast zatrzymali się, sprawdzając dotykiem swoją obecność, chwycili się za ręce, by nic ich nie mogło rozdzielić.- Twoja dłoń jest lodowata, heptarchini - powiedziała Reck.- Cała drżysz.- Ona nie ma futra - przypomniał Ruin.- Musimy ją ogrzać, póki jesteśmy w chmurze.- On nie chce, żebym zwlekała - wyszeptała Patience.- Już tak długo na mnie czeka.Położyli się na ziemi, Reck z jednej strony dziewczyny, Ruin z drugiej, osłaniając ją najlepiej jak mogli od śniegu, który zaczął w tej chwili sypać.- Czy wszystko w porządku? - zapytała w pewnej chwili Reck.- Mogę myśleć jedynie o tym - powiedziała Patience - jak bardzo go pragnę.- Potem cicho zaśmiała się.- I jeszcze o tym, jak bardzo chce mi się spać.Przytulili ją mocniej i w ciepłym uścisku geblingów zasnęła.Chmura odpłynęła, ale zostawiła po sobie grubą warstwę śniegu i mroźne powietrze.Ból w udzie Reck wzmógł się.Był na tyle silny, że ją obudził.Reck nie czuła oddechu śpiącej koło niej dziewczyny.Milcząco zawołała brata.Ruin otworzył jedno oko.- Jak ona się czuje? - wyszeptała Reck.- Jest słaba.Ale myślę, że on tego właśnie chce.- Jaskinia wiele tu nie pomoże, w środku jest chłodniej niż na zewnątrz.- Wstań i rozejrzyj się, może zobaczysz jakieś światło - nakazał jej Ruin.- Ja zostanę z dziewczyną.Reck oderwała się od śpiącego ludzkiego stworzenia.W oddali dostrzegła pełgające światełka.Czekała ich długa droga w ciemnościach.- Szmat drogi - powiedziała Reck.- Ale nie możemy iść po pomoc.Więc trzeba ją wziąć ze sobą, choć jest tak zimno.- Reck uklękła i potrąciła nagie ramię Patience, a potem potrząsnęła nią lekko.- Ona się nie budzi.Jakby w odpowiedzi Reck poczuła coś, czego nie doznała w czasie całej wspólnej wędrówki z Patience: Nieglizdawiec odrzucał ich.Teraz, tak blisko jego leża, uczucie to uderzyło w nią z taką siłą, że nie mogła złapać tchu.Krzyknęła z bólu.- Zbytnio się zbliżyliśmy do niego! - załkała.Ponieważ Patience zapadła w głęboki sen, Nieglizdawiec mógł całą swą siłę skupić na odpychaniu ich.- Obudź ją! - jęknął Ruin.Reck ledwie go słyszała.Nie mogła właściwie myśleć o niczym innym jak o naglącej potrzebie ucieczki w dół po zboczu.Marzyła, by rzucić się ze skały w Żurawią Wodę.Wstała i ruszyła w stronę muru.- Nie! - wrzasnął Ruin.Złapał ją za nogę.Chociaż odpychanie działało na niego z równą siłą, miał większą wprawę w stawianiu oporu.Rana dodatkowo osłabiła Reck, więc musiał siostrę przytrzymać.- Obudź się! - wrzasnął do Patience.- Obudź się, by znowu musiał cię wzywać.- Puść mnie! - krzyczała Reck
[ Pobierz całość w formacie PDF ]