Podstrony
- Strona startowa
- chmielowski benedykt nowe ateny (3)
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny (2)
- J.Chmielewska Jeden kierunek ru
- J. Chmielewska Wielkie zaslugi
- Kurt Vonnegut Rzeznia numer piec
- Chryzostom Pasek Jan Pamietnik
- Richard Bandler, John Grinder Frogs Into Princes
- Darwin Karol O powstawaniu gatunków drogą doboru naturalnego (1)
- John Irving Zanim CiÄ™ znajdÄ™
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- orla.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wiem dlaczego.Powiedziałam to tylko tak sobie, dla draki, bo do, wszystkich dotychczasowych wydarzeń ciągle odnosiłam się beztrosko, ale Teresa zdenerwowała się okropnie.Natychmiast jęła snuć różne ponure przypuszczenia.Jej zdaniem włoska mafia już się zdążyła dowiedzieć, że wykryliśmy oszustwo z pierścionkiem i teraz usiłuje usunąć ślady przestępstwa, a przy okazji także i ją.Albo nawet nas wszystkie.— Jeszcze musieliby usunąć parę osób z Orno i Marka — zauważyłam krytycznie.— Dosyć dużo roboty.Poza tym, jeśli są tak poinformowani, powinni wiedzieć, że nie zamierzasz szarpać ich po sądach.— Pokaż wreszcie to coś, co znalazłaś — zażądała Lucyna.— Może się czegoś dowiemy.— Chyba trzeba ostrożnie, żeby nie zatrzeć odcisków palców? — powiedziała niepewnie ciocia Jadzia, oczytana w kryminalnych powieściach.Wyjaśniłam jej, że z tymi odciskami to jest zawracanie głowy, ale na wszelki wypadek zachowałam ostrożność.Portmonetka zawierała sześć pojedynczych złotówek i złożony kawałek bibułkowej serwetki, ciasno wetknięty pod złotówki.Rozłożyłyśmy go na stole.Narysowana była na nim długopisem mapka.— Wyspa skarbów! — ucieszyła się ciocia Jadzia.— Popatrzcie, jest nawet krzyżyk!— Krzyżyk jest, tylko wyspy brakuje.Według mojego rozeznania to jest suchy ląd — oświadczyłam, przyjrzawszy się obrazkowi.— Przerysowany kawałek sztabówki.Pojęcia nie mam, co to za miejsce.— Tu jest coś napisane — zauważyła Lucyna.— Nie widzę bez okularów, niech która przeczyta.Ciocia Jadzia miała okulary pod ręką.— Wola — przeczytała.— Tu jest litera T, tu S, a obok napisane pr.— No to już przecież wiecie, gdzie to jest — wtrąciła się moja mamusia słabym głosem, ale bardzo zaciekawiona sytuacją.— Wola.To miejscowość, nie?— A owszem.Jedna z kilkuset prawdopodobnie — odparła Lucyna.— Tych Wól… czy Woli? Jest w Polsce zatrzęsienie.— Wola koło prrr i jeszcze wam mało? — zdziwiła się moja mamusia.— Skąd, całkiem starczy — rzekła Teresa zgryźliwie.— Krzykniemy: prrrrr! i ta Wola sama się koło nas zatrzyma.— A może da się porównać z twoją mapą? — spytała z nadzieją ciocia Jadzia.— Z tą samochodową? Może tam znajdziemy taki sam kawałek, będzie Wola, będzie coś na T, coś na S i coś na pr?Pokręciłam głową z powątpiewaniem.— Moja mapa samochodowa jest mniej dokładna.To mi wygląda na jakieś wsiowe drogi czy coś takiego.To jest szosa, owszem , ale nie wiadomo, jaka to szosa, skąd i dokąd, a tych dróg w bok u mnie nie będzie.Ani tej zabytkowej budowli.Nie znajdziemy tego.— A można wiedzieć, po co w ogóle mamy szukać? — spytała z niezadowoleniem Teresa.— Nie wiem — odparłam.— Znalazłszy, mogłybyśmy może stwierdzić, kto nas napastuje, ale też nie wiem, czy nam to potrzebne.Te sześć złotówek to nie jest taki majątek, który koniecznie należy oddać.:— Biedny człowiek, pewnie sobie zbierał na telefon — westchnęła ze współczuciem ciocia Jadzia.— Gdzie tu masz zabytkową budowlę? — zainteresowała się Lucyna.Puknęłam widelcem w odpowiedni kawałek.— Tutaj.To zamazane.Wygląda to na jakąś ruinę.Na sztabówkach takie rzeczy są zaznaczane.Przerysował byle jak, możliwe że to ma trochę inny fason…Ciocia Jadzia uczyniła przypuszczenie, iż chodzi o skarb zakopany w ruinach i zmartwiła się bardzo, że nie wiemy, gdzie szukać.Moja mamusia zaproponowała, żeby może zwiedzać po drodze wszystkie zrujnowane grobowce.Zwróciłam im uwagę, że ruinę mamy niejako pod ręką, a poszukiwania po części już przeprowadziłyśmy.Zważywszy sumę sześciu złotych, skarb można by uznać za znaleziony.— Trzeba będzie jeszcze sprawdzić jutro,, przy świetle dziennym — stwierdziła Lucyna.— Może zgubił coś więcej? Co ona robi?Teresa już od dłuższej chwili nie brała udziału w oględzinach.Podniosła się od stołu i obchodziła pokój, węsząc po wszystkich kątach, zaglądając pod wersalki, do walizek i garnków.— Szuka skarbu ……— powiedziała moja mamusia.— Teresa, to nie tutaj, to w piwnicy albo na strychu…— Na litość boską, co tu tak śmierdzi? — przerwała z irytacją Teresa.— Nic takiego w pierwszej chwili nie czułam, a teraz śmierdzi i śmierdzi coraz bardziej.Może wiecie co?— Obawiam się, że pewnie ryba — wyznała Lucyna z lekką skruchą i wyraźnym żalem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]