Podstrony
- Strona startowa
- chmielowski benedykt nowe ateny (3)
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny (2)
- J.Chmielewska Jeden kierunek ru
- J. Chmielewska Wielkie zaslugi
- Jacek Dukaj Xavras Wyzryn
- eBook Dictionary Of Networking ShareReactor
- Weber Dav
- Masterton Graham Dzinn (SCAN dal 1029) (3)
- Hobb Robin Misja blazna
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- degrassi.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Moja mamusia wyrażała ogólne oburzenie, Lucyna usiłowała ustalić upływczasu pomiędzy wizytą owego oszusta a znalezieniem zwłok, Teresa natrętniedomagała się jego rysopisu, ja ze swej strony dopytywałam się, czy Franek po-wiedział o nim milicji i co milicja na to.Ciocia Jadzia zaniechała pokazów gim-nastycznych pod ścianami i usiadła przy stole. Skończył mi się film oznajmiła. Ale mam drugi.Czy pan rozumie,jak one mówią wszystkie razem?Franek prezentował anielską cierpliwość. Rozumieć rozumiem, ale nie nadążam odpowiadać. Słuchajcie, pytajcie go jakoś po kolei, bo ja też jestem ciekawa, co towszystko znaczy.Ale to nie był ten sam? To znaczy, te zwłoki i ten facet, cotu był, to nie była jedna i ta sama osoba?Szczęśliwie się złożyło, że wszystkie miałyśmy ochotę upewnić się co do tejkwestii i Franek mógł wreszcie dojść do głosu.Energicznie pokręcił głową.40 Skąd, całkiem ktoś inny.Nieboszczyk był o wiele młodszy i w ogóle niepo-dobny.Nie mówiłem milicji o tamtym, bo najpierw nie pamiętałem, a potemzaczęły się wykopki, nie miałem czasu, a jeszcze pózniej to mi było głupio.Tojest podejrzana historia. Czy ja się wreszcie dowiem, jak on wyglądał? zdenerwowała się Teresa. Który jak wyglądał? Nieboszczyk czy ten, co tu był? Ten, co tu był, od godziny pytam!Franek zamyślił się. Jak wyglądał? Wiecie, to trudno opisać.Zwyczajnie wyglądał, nic szcze-gólnego.Z miasta był, elegancko ubrany, żadne tam dżinsy ani wiatrówki, koszu-la, krawat.Aysy nie był, kudłaty też nie, chyba jakoś gładko uczesany.Niższyode mnie, ale za to grubszy, taki trochę nabity w sobie, gębę miał dosyć szerokąi nos też.Trochę mi się wydawał taki, jakby go krowa porządnie jęzorem wyliza-ła.Teresa gwałtownie kiwała głową. Nos trochę przyklapnięty? Duży, ale nie wystający, tylko taki rozlazły pogębie? Brwi gładkie, szerokie i czerwony na pysku? Wypisz, wymaluj.A co? Widziałyście go?Teresa popatrzyła na nas z wyrazem zgrozy pomieszanej z satysfakcją. To on orzekła uroczyście. Ten sam był u mnie w Hamiltonie! Pózniejbył, prawie na jesieni, jak już wróciłam znad jeziora.I co wy na to?Gapiliśmy się na nią dosyć tępo, najwidoczniej wyprani z twórczych myśli.Trudno było tak od razu ocenić, co my właściwie na to. To dlatego tej milicji jest tak trudno wyłapywać złoczyńców zauważy-łam z naganą i wyrzutem. Nikt im nie chce mówić prawdy.Ani Teresa, aniFranek nie powiedzieli o tym facecie jednego słowa.Gdyby powiedzieli, prawdo-podobnie morderca już dawno by siedział i cała sprawa byłaby wyjaśniona.A takco? Chała.Krzywa im spadła. E tam! prychnęła Lucyna. Gówno by się działo.Tego, przepra-szam, chciałam powiedzieć, że dużo by im z tego przyszło.Facet nawiał do Kana-41dy, bo jak widać, podróżuje sobie łatwo.Mówcie dokładnie, co się kiedy zdarzyło.Kiedy był tu, kiedy w Kanadzie i kiedy znalezli zwłoki.Teresa i Franek posłusznie zaczęli obliczać i wyszło im, że w Woli ów opry-szek pojawił się dwunastego lipca, Teresie złożył pierwszą wizytę dziesiątegowrześnia, zwłoki zaś znaleziono siedemnastego pazdziernika.Nawiasem mówiąc,potraktowano by te zwłoki jako efekt hucznych imienin obficie występującychw kraju Teres i Jadwig, gdyby nie ów osobliwy stan posiadania nieboszczyka.W każdym razie wylizany krowim jęzorem oszust mógł być mordercą; międzydziesiątym września a siedemnastym pazdziernika zdążyłby odbyć podróż do-okoła świata, a nie tylko z Kanady do Polski.Równie dobrze mógł się wówczasznajdować zupełnie gdzie indziej. Jednakże należało o nim powiedzieć powtórzyłam z uporem. Odczep się odparła stanowczo Teresa. I co dalej? Mówiłeś, że było ich więcej przypomniała Lucyna. Jeszcze ktoś o naspytał? A owszem.W tym roku na wiosnę.Kartofle sadziłem i świnie mi się pro-siły, więc znów nie bardzo miałem czas, ale tego już lepiej zapamiętałem.Sym-patyczniejszy był.Młody, ze dwadzieścia pięć lat, nie więcej, chudy taki chłopak,wysoki, wyższy ode mnie, ale oni teraz wszyscy tak rosną. Chorobliwie chudy? zaciekawiła się nie wiadomo dlaczego Lucyna. Co cię obchodzi zdrowie jakiegoś bandziora? zgorszyła się moja ma-musia. To nie był bandzior zaprotestował Franek. Przedstawił się, nazwiskowyraznie powiedział, coś od olszyny.Olszyński czy Olszewski, czy coś takiego.Nie, nie chorobliwie, zwyczajnie chudy, wyglądał zdrowo.Sympatyczny był, aleteż taki dosyć tajemniczy.Pytał o to samo, to znaczy o stryja Franka i jego po-tomków.Powiedział, że jest jedna sprawa, która ciągnie się już Bóg wie ile lati koniecznie trzeba ją załatwić, a bez was nie da rady. Co za sprawa? przerwała podejrzliwie moja mamusia. Pojęcia nie mam.Jakaś bardzo stara.42 Pradziadek w carskim wojsku wyfasował pepeszę, przepił ją i teraz namkażą za nią zapłacić podsunęłam. Ja nie płacę zastrzegła się natychmiast moja mamusia z wielką stanow-czością. Coś ty, o pepeszę to by się raczej czepiał Franka zaprotestowała Lucyna. Pewnie jakieś komplikacje ze spadkiem po wujku Witoldzie.My z tym niemamy nic wspólnego. On się właściwie dopytywał bardziej o stryjenkę Paulinę niż o stryja Franka rzekł Franek. Też mu niewiele mogłem powiedzieć, szczególnie że to za-wiadomienie o śmierci stryja już wtedy przepadło.Poszukałem w papierach i zna-lazłem jakiś list sprzed wojny czy może z wojny, gdzie był adres w Warszawie naChmielnej.Wziął sobie ten adres.Jeszcze pytał o różne rzeczy, właściwie o całąrodzinę, aż się zdziwiłem, skąd tyle wie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]