Podstrony
- Strona startowa
- chmielowski benedykt nowe ateny (3)
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny (2)
- J.Chmielewska Jeden kierunek ru
- J. Chmielewska Wielkie zaslugi
- Książka do AutoCad
- Komedia ludzka t.1 Balzac H
- Clarke Arthur C 3001 odyseja kosmiczna
- Chmielewska Joanna Pech (4)
- Binek Tadeusz 03 Odrodzenie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- vader.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ty zawsze byłaś taka nieludzko zracjonalizowana.Nie masz emocjonalne-go podejścia do płci.A Ewa ma.Ja też mam.Nie jestem pewna, ale możliwe, żeteż mogłabym na tym tle kogoś zabić. To sobie zabij i nie mów idiotyzmów! Głodna jestem! Narażam się, boprzyjmuję jakieś osoby, co za kretyństwo! Chyba że ten facet to jest rzeczywiściejakieś podejrzane indywiduum, Edkowi się pomyliło po pijanemu i uważał, żeskoro facet, to i Ewa.82W oczach Ewy na widok faceta pojawił się popłoch.Nie chciała go widziećalbo może tylko nie chciała, żebym ja go zobaczyła.Za wszelką cenę chciałautrzymać tajemnicę.Usiłowałam wyobrazić ją sobie, jak drętwieje z przerażenia, słysząc krzykipijanego Edka, jak popada w rozpacz z lęku, że wszystko się wykryło, jak osza-lała ze strachu i zdenerwowania, nie widząc innego sposobu uciszenia go, chwytasztylet.Skąd, u diabła, bierze sztylet.? Nie wiedząc niemal, co czyni, wbijamu ten sztylet w plecy, jak potem dowiaduje się, że został list, który może ją zdra-dzić, i została Alicja, która w każdej chwili może dowiedzieć się wszystkiego.Wie, że Alicja ją lubi, nawet bardzo lubi, ale co z tego, nie przebaczy jej śmierciEdka, nie będzie chronić zbrodniarki. Na litość boską, czy ta ciotka umarła tam, czy co? powiedziała nagleAlicja w zdenerwowaniu i podniosła się od stołu. Ile czasu można spać?!Umrę z głodu! Obudz ją poradziłam bez przekonania, gwałtownie oderwana od widokuEwy-zbrodniarki. Jest jedenasta, chyba możesz sobie na to pozwolić? Albomoże ona już dawno nie śpi i tylko przez skromność nie wychodzi z pokoju? Zwariowałaś? Jaką skromność?! Zwracam ci poza tym uwagę, że zbankrutujesz ciągnęłam, wracającdo aktualnej rzeczywistości. Reszta osób też jest głodna, nic nie mówią, alezeżarli już wszystkie banany i wychlali mleko.I wykończyli ten ser, który byłw szufladzie. To i tak był ten gorszy, z Irmy wyznała Alicja. Chwała Bogu, że gowykończyli, bo już się trochę zestarzał.No, zaryzykuję.Podniosła rękę, żeby zapukać do drzwi, zatrzymała się, przyłożyła ucho, przezchwilę słuchała i znów podniosła rękę.Po czym znów się zawahała. Jak ja mam do niej mówić, do diabła? powiedziała z nagłą irytacją.Jestem z nią na pani czy na ty? Miałam nadzieję, że dzisiaj pierwsza coś powie! Może powie.Zacznij od dzień dobry. Czekaj, zajrzę może przez okno? Wcale nie wiem, czy uprzejmiej jest budzić starszą osobę, wtykając jejznienacka łeb przez okno, czy pukać zwyczajnie do drzwi.Ona może mieć urazna tle włamywaczy i dostanie palpitacji serca. Tu nie mają urazów na tle włamywaczy mruknęła Alicja.Westchnęła ciężko, znów podniosła rękę, zawahała się i wreszcie zapukała.Odpowiedzi nie było.Alicja zapukała ponownie nieco głośniej.Bez rezultatu.Zapukała trzeci razz natężeniem, od którego budynek zadrżałby w posadach, gdyby był odrobinęmniej porządnie wykonany.Przyglądałam się temu z zainteresowaniem. Może jest głucha? powiedziałam. Nie zauważyłaś tego wczoraj?A może już dawno wyszła z domu i poszła do kościoła?83 Głupia jesteś, do jakiego kościoła?! Protestanckiego.Alicja z wściekłością wyrżnęła się pięścią w czoło, co miało symbolizowaćznaczące popukanie się palcem, zamamrotała coś pod nosem, załomotała jeszczeraz, odczekała krótką chwilę i nacisnęła klamkę.Ostrożnie uchyliła drzwi, zajrza-ła, nagle otworzyła je szerzej i zastygła jakby w dziwnym ukłonie, połową ciałaprzechylona w głąb pokoju. Chryste Panie.!!! jęknęła zdławionym głosem.Odbiłam się od kuchennego blatu i dopadłam jej, chcąc zajrzeć jej przez ra-mię, ale nie zdążyłam w porę przyhamować.Dałam jej dubla w wypiętą częśćtylną i obie runęłyśmy do środka, zawisając na skrzydle drzwiowym.Skrzydłodrzwiowe, gwałtownie otwarte, trzasnęło w ścianę i zawadziło o przykładnicę,która wystawała z regału.Przykładnica zepchnęła z najwyższej półki gipsowe po-piersie do fryzowania peruk, które z gromkim hukiem roztrzaskało się na naszychnogach. O święci pańscy!!! jęknęłam ze zgrozą, głosem niewątpliwie równieżzdławionym.Zpiąca w łóżku Alicji ciocia prezentowała sobą widok straszliwy.Ulokowanana poduszce głowa wyglądała jeszcze gorzej niż popiersie na podłodze, zwłasz-cza że kolor był inny i nawet nie można było na poczekaniu stwierdzić, czy tojest twarz, czy potylica.Zdążyłam jeszcze dostrzec leżący na piernacie młotek,którym niewątpliwie posłużył się morderca-pasjonat, po czym zamknęłam oczy. Wszystko czerwone. wyszeptałam mimo woli, czując, jak mi się robibardzo niewyraznie w środku. %7łebyś pękła! odparła Alicja z całego serca, wypychając mnie tyłemz pokoju.Zamknęła z powrotem drzwi, oparła się o futrynę i odetchnęła głęboko.Oparłam się o przeciwległą futrynę i przez chwilę milczałyśmy obie, bo wstrząsbył zbyt potężny.Czułam kompletną pustkę w głowie.Alicja patrzyła na mniez tępą rozpaczą. Jedną korzyść z tego odniosłaś powiedziałam niepewnie, usiłując jąjakoś pocieszyć. Upadł problem, czy jesteś z nią na pani, czy na ty.Alicja ciągle robiła wrażenie gruntownie ogłuszonej. Idiotka odparła z tępym przygnębieniem. Co mi z tego? Zostaje jesz-cze ta druga.Ja ich nadal nie rozróżniam, a co gorsza ta druga teraz pewnie przy-jedzie na pogrzeb. Zaproś ją, żeby zanocowała zaproponowałam ponuro. Będziesz miałaz głowy, na tego naszego mordercę można liczyć bezbłędnie.Nikomu nie przepu-ści.Alicja spojrzała na mnie z powątpiewaniem i nagle jakby się ocknęła.Tępotana jej obliczu ustąpiła miejsca zgrozie i rozpaczy.84 O rany boskie, słuchaj, może ona jeszcze żyje?! Tak samo jak tamci.!Pogotowie!! Oszalałaś, istna rzeznia w pokoju, a ona ma żyć zaprotestowałam, aleAlicja nie słuchała.Rzuciła się do telefonu, wezwała pogotowie, po czym odna-lazła pana Muldgaarda.Ręce jej się trzęsły i wyglądała, jakby dopiero teraz zdałasobie sprawę, co się stało.Pogotowie przyjechało po paru minutach.Roztrzęsiona Alicja konwersowałaz lekarzem, tym samym, który przyjechał do Włodzia i Marianne i który terazna miejscu przeprowadzał jakieś tajemnicze zabiegi, przy czym pod koniec kon-wersacji na jej twarzy pojawił się dziwny wyraz jakby ostatecznego, nieodwracal-nego osłupienia.Ze zdumieniem ujrzałam, jak ostrożnie kładą ciocię na noszachi wynoszą do sanitarki.Ledwo trzasnęły drzwiczki, niecierpliwie zażądałam wy-jaśnień. Co to znaczy, na litość boską?! Co oni robią?! Ona żyje?! %7łyje.Nic jej nie jest. Niemożliwe.!!! Jakim sposobem?! Przecież została kompletnie zmasa-krowana!!! Wcale nie została zmasakrowana. Jak to? A ta zaskorupiała czerwona miazga to co?! Maseczka z truskawek.Na moment odjęło mi mowę i inne zdolności. Maseczka z truskawek powtórzyła Alicja z akcentem zgrozy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]