Podstrony
- Strona startowa
- Christian Apocrypha and Early Christian Literature. Transl. By James
- James L. Larson Reforming the North; The Kingdoms and Churches of Scandinavia, 1520 1545 (2010)
- James Wallance Bill Gates i jego imperium Micr
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Niebiosa Pern
- King Stephen Mroczna Wieza III (2)
- Makuszynski Kornel Po mlecznej drodze (2)
- Narrenturm.korekta1
- Balch James F Super antyoksydanty (3)
- Cole Allan Bunch Chris Swiaty Wilka (3)
- Alex Kava Dotyk zła
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- dudi.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Kamuflaż - wyjaÅ›niÅ‚ Timsen.- Wyobrażasz sobie pewnie, że bÄ™dzie paradowaÅ‚ po obozie z czystym bandaÂżem na rÄ™ce i że nie zatrzyma go żaden żandarm, zdziÂwiony, skÄ…d on go wytrzasnÄ…Å‚?- Rozumiem.- No, proszÄ™, kto by siÄ™ spodziewaÅ‚!Król puÅ›ciÅ‚ mimo uszu przytyk.RobiÅ‚o mu siÄ™ niedoÂbrze na wspomnienie rÄ™ki Marlowe’a, jej wyglÄ…du, zapaÂchu, przyprawiaÅ‚ go o mdÅ‚oÅ›ci widok krwi i pozlepiany, pokryty Å›luzem bandaż, który leżaÅ‚ jeszcze na podÅ‚odze.- Ej, Tex, zrób coÅ› z tym paskudztwem.- Kto, ja? Dlaczego.- Zrób coÅ› z tym.Tex z ociÄ…ganiem podniósÅ‚ bandaż z podÅ‚ogi i wyszedÅ‚.W miÄ™kkiej ziemi wygrzebaÅ‚ nogÄ… doÅ‚ek, zakopaÅ‚ bandaż i zwymiotowaÅ‚.- Bogu dziÄ™ki, że nie musze tego robić codziennie - powiedziaÅ‚, wróciwszy do baraku.Timsen drżącymi rÄ™kami wciÄ…gnÄ…Å‚ do strzykawki suroÂwicÄ™ i pochyliÅ‚ siÄ™ nad rÄ™kÄ… Marlowe’a.- Musisz patrzeć, co robiÄ™.Patrz, do jasnej cholery! - huknÄ…Å‚, widzÄ…c, że Król siÄ™ odwraca.- Jeżeli Steven nie przyjdzie, być może sam bÄ™dziesz musiaÅ‚ to zrobić.ZaÂstrzyk musi być dożylny, kapujesz? Znajdujesz żyÅ‚Ä™.Potem wbijasz igÅ‚Ä™ i powolutku cofasz tÅ‚ok, aż wciÄ…gniesz do strzykawki trochÄ™ krwi.Widzisz? Wtedy masz pewność, że igÅ‚a siedzi w żyle.A jak już siÄ™ upewnisz, wtedy po prostu naciskasz i wstrzykujesz surowicÄ™.Byle nie za szybko.Ten jeden centymetr przez trzy minuty.Król przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ z odrazÄ…, aż wreszcie Timsen wyÂszarpnÄ…Å‚ igÅ‚Ä™ i przycisnÄ…Å‚ miejsce po nakÅ‚uciu maÅ‚ym tamponikiem z waty.- Cholera - zaklÄ…Å‚ Król.- W życiu tego nie zrobiÄ™.- Jak chcesz, żeby umarÅ‚, to proszÄ™ bardzo - powieÂdziaÅ‚ Timsen.ByÅ‚ zlany potem i też mu siÄ™ zbieraÅ‚o na mdÅ‚oÅ›ci.- A mój stryj chciaÅ‚, żebym zostaÅ‚ lekarzem! - OdepchnÄ…Å‚ Króla, wystawiÅ‚ gÅ‚owÄ™ przez okno i gwaÅ‚townie zwymiotowaÅ‚.- O Jezu, zrób mi kawy.Marlowe poruszyÅ‚ siÄ™ i spojrzaÅ‚ wpółprzytomnym wzroÂkiem.- Wyjdziesz z tego, bracie.Rozumiesz mnie? - spytaÅ‚ Timsen, pochylajÄ…c siÄ™ nad nim Å‚agodnie.Marlowe kiwnÄ…Å‚ gÅ‚owÄ… i uniósÅ‚ chorÄ… rÄ™kÄ™.Przez chwilÄ™ wpatrywaÅ‚ siÄ™ w niÄ…, jakby nie dowierzaÅ‚ wÅ‚asnym oczom, a potem wymamrotaÅ‚:- Co siÄ™ staÅ‚o? Jeszcze.jest.jeszcze jest!- Pewnie, że jest - rzekÅ‚ z dumÄ… Król.- WÅ‚aÅ›nie ci to zaÅ‚atwiliÅ›my.Surowica i te pe.Ja i Timsen!Ale Marlowe nic nie odpowiedziaÅ‚, wpatrywaÅ‚ siÄ™ tylko w Króla, bezgÅ‚oÅ›nie poruszajÄ…c ustami.- Jeszcze.jest - wyszeptaÅ‚ wreszcie.SiÄ™gnÄ…Å‚ prawÄ… rÄ™kÄ…, żeby dotknąć lewej, której nie powinien byÅ‚ mieć, a jednak miaÅ‚.Upewniwszy siÄ™, że to nie sen, opadÅ‚ na przepocony siennik, zamknÄ…Å‚ oczy i rozpÅ‚akaÅ‚ siÄ™.Wkrótce potem zasnÄ…Å‚.- Biedaczyna - rzekÅ‚ Timsen.- Pewnie myÅ›laÅ‚, że leży na stole operacyjnym.- Jak dÅ‚ugo bÄ™dzie tak spaÅ‚?- Jeszcze ze dwie godziny.SÅ‚uchaj uważnie.Co sześć godzin musi dostawać zastrzyk, tak dÅ‚ugo, aż wyjdzie z niego caÅ‚a trucizna.Powiedzmy, przez mniej wiÄ™cej dwie doby.Trzeba mu codziennie zmieniać opatrunek.I dawać sulfamidy.Nie wolno ci zapoÂmnieć.Bezwarunkowo musi dostawać zastrzyki.I nie dziw siÄ™, jak ci tu wszystko zarzyga.Reakcja, i to ostra, nastÄ…pi na pewno.ZaaplikowaÅ‚em mu dużą pierwszÄ… dawkÄ™.- MyÅ›lisz, że z tego wyjdzie?- Na to pytanie odpowiem za dziesięć dni - odparÅ‚ Timsen i zebrawszy zawartość torby, zrobiÅ‚ zrÄ™czny, nieÂwielki pakunek z rÄ™cznika, mydÅ‚a, strzykawki, surowicy i sulfamidów.- No, to siÄ™ teraz policzymy, dobra?Król wyjÄ…Å‚ zostawionÄ… mu przez ShagatÄ™ paczkÄ™ papieÂrosów.- Zapalisz? - spytaÅ‚.- DziÄ™ki.Kiedy obaj zapalili, Król zaproponowaÅ‚:- Możemy siÄ™ rozliczyć po zaÅ‚atwieniu sprawy z bryÂlantem.- O nie, bracie.Ja dostarczam towar, a ty mi za niego pÅ‚acisz.Jedno nie ma z drugim nic wspólnego - sprzeciwiÅ‚ siÄ™ ostro Timsen.- A co ci szkodzi parÄ™ dni zaczekać?- Masz dość forsy, nie mówiÄ…c o zysku.- Timsen urwaÅ‚ nagle, pojÄ…wszy, w czym rzecz.- Aha! - wykrzyÂknÄ…Å‚, uÅ›miechajÄ…c siÄ™ od ucha do ucha i wskazujÄ…c na Marlowe’a.- Nie ma forsy, dopóki kolega po niÄ… nie pójdzie i nie przyniesie, mam racjÄ™?Król zsunÄ…Å‚ z rÄ™ki zegarek.- Chcesz go wziąć pod zastaw? - zaproponowaÅ‚.- CoÅ› ty, bracie, mam do ciebie zaufanie - rzekÅ‚ Timsen i spojrzaÅ‚ na Marlowe’a.- WyglÄ…da na to, stary, że dużo od ciebie zależy.- Kiedy znowu zwróciÅ‚ siÄ™ w stronÄ™ Króla, wokół oczu miaÅ‚ zmarszczki wesoÅ‚oÅ›ci.- A ja też mam dziÄ™ki temu wiÄ™cej czasu, no nie?- Mhm?- Nie udawaj, bracie.Dobrze wiesz, że ktoÅ› ukradÅ‚ pierÅ›cieÅ„.W caÅ‚ym obozie ty jeden możesz zaÅ‚atwić tÄ™ transakcjÄ™.MyÅ›lisz, że dopuÅ›ciÅ‚bym ciÄ™ do interesu, gdybym mógÅ‚ to zaÅ‚atwić na wÅ‚asnÄ… rÄ™kÄ™? - Na twarzy Timsena pojawiÅ‚ siÄ™ rozanielony uÅ›miech.- WiÄ™c mam czas, żeby znaleźć zÅ‚odzieja, tak czy nie? Bo jeÅ›li przedtem zdąży on przyjść do ciebie, nie bÄ™dziesz miaÅ‚ mu czym zapÅ‚acić.Zgadza siÄ™? A bez tego on nie wypuÅ›ci brylantu z rÄ™ki.Mam racjÄ™? Nie ma forsy, nie ma interesu.- Nie doczekawszy siÄ™ odpowiedzi, dodaÅ‚ dobrotliwie: - MógÅ‚ÂbyÅ› mnie oczywiÅ›cie powiadomić, kiedy ten draÅ„ siÄ™ do ciebie zgÅ‚osi.W koÅ„cu to moja wÅ‚asność, tak czy nie?- Owszem - zgodziÅ‚ siÄ™ Król.- Ale nie zrobisz tego - rzekÅ‚ Timsen i westchnÄ…Å‚.- Cholerny Å›wiat, co za zÅ‚odziejskie towarzystwo.PochyliÅ‚ siÄ™ nad Marlowe’em i zmierzyÅ‚ mu puls.- Hm - mruknÄ…Å‚ w zamyÅ›leniu.- Puls mu podskoczyÅ‚.- DziÄ™kujÄ™ ci za pomoc, Tim.- Nie ma o czym mówić, bracie.Ja też bÄ™dÄ™ coÅ› z tego miaÅ‚, kiedy skubaniec wyzdrowieje, no nie? Tak czy owak, oka z niego nie spuszczÄ™.Mam racjÄ™?Znów siÄ™ rozeÅ›miaÅ‚ i wyszedÅ‚.Król padaÅ‚ z nóg.PoczuÅ‚ siÄ™ lepiej, kiedy napiÅ‚ siÄ™ kawy, a potem usadowiwszy siÄ™ na krzeÅ›le zasnÄ…Å‚.ObudziÅ‚ siÄ™ nagle i spojrzaÅ‚ na łóżko.Marlowe miaÅ‚ otwarte oczy i patrzyÅ‚ na niego.- Cześć - powiedziaÅ‚ sÅ‚abym gÅ‚osem.- Jak siÄ™ czujesz? - spytaÅ‚ Król.PrzeciÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™ i wstaÅ‚.- Okropnie.Zaraz zwymiotujÄ™.SÅ‚uchaj, nie mam.nie mam słów.Król zapaliÅ‚ ostatniego papierosa z paczki i wetknÄ…Å‚ go Marlowe’owi do ust.- ZasÅ‚użyÅ‚eÅ› sobie, stary - rzekÅ‚.Kiedy Marlowe leżaÅ‚ zbierajÄ…c siÅ‚y, Król wyjaÅ›niÅ‚ mu, na czym polega leczenie i co należy robić.- Przychodzi mi do gÅ‚owy tylko jedno takie odosobÂnione miejsce: pokój puÅ‚kownika - powiedziaÅ‚ MarÂlowe.- Mac bÄ™dzie mnie budziÅ‚ i pomagaÅ‚ mi tam dojść.WiÄ™kszość czasu mogÄ™ leżeć na swojej pryczy.Kiedy wymiotowaÅ‚, Król ostrożnie przytrzymywaÅ‚ mu menażkÄ™.- Miej to gdzieÅ› pod rÄ™kÄ… - poprosiÅ‚ Marlowe.- PrzeÂpraszam.Boże! - przeraziÅ‚ siÄ™, przypominajÄ…c sobie ostatnie wydarzenia.- PieniÄ…dze! PrzyniosÅ‚em je?- Nie.ZemdlaÅ‚eÅ› po tej stronie drutów.- O mój Boże, dziÅ› jeszcze nie dam rady.- Nie ma poÅ›piechu, Peter.Pójdziesz, jak tylko lepiej siÄ™ poczujesz.Nie ma sensu ryzykować.- Nie bÄ™dziesz stratny?- Nie.Już ty siÄ™ o to nie martw.Marlowe’owi znów zrobiÅ‚o siÄ™ niedobrze, a kiedy doszedÅ‚ do siebie, wyglÄ…daÅ‚ okropnie.- To dziwne - powiedziaÅ‚, tÅ‚umiÄ…c nawrót mdÅ‚oÅ›ci.- MiaÅ‚em przykry sen.ÅšniÅ‚o mi siÄ™, że strasznie siÄ™ pokłóciÂÅ‚em z Makiem, puÅ‚kownikiem i ksiÄ™dzem Donovanem.Jak siÄ™ cieszÄ™, że to byÅ‚ tylko sen.- PodparÅ‚ siÄ™ zdrowÄ… rÄ™kÄ…, zachwiaÅ‚ i poÅ‚ożyÅ‚ z powrotem.- Pomożesz mi wstać?- Poleź sobie jeszcze.Dopiero co pogasili Å›wiatÅ‚a.- Ej, kolego!Król podskoczyÅ‚ do okna i wpatrzyÅ‚ siÄ™ w ciemność.DostrzegÅ‚ ledwie widocznÄ… postać znajomego szczurowatego czÅ‚owieczka, który kuliÅ‚ siÄ™ pod Å›cianÄ… baraku.- PrÄ™dko - szepnÄ…Å‚ tamten.- Mam ten kamyk.Musisz poczekać - odparÅ‚ Król.- Przez najbliższe dwa dni nie bÄ™dÄ™ ci mógÅ‚ zapÅ‚acić.- Ty parszywy draniu.- PosÅ‚uchaj tylko, sukinsynu.Chcesz zaczekać dwa dni, to Å›wietnie! A jak nie, to siÄ™ wypchaj!- Dobra, dwa dni.CzÅ‚owieczek zaklÄ…Å‚ szpetnie i znikÅ‚
[ Pobierz całość w formacie PDF ]