Podstrony
- Strona startowa
- X86 Assembly Language and C Fundamentals (2013)(1st)(Joseph Cavanagh)
- Farrel Joseph P. Wojna nuklearna sprzed 5 tysicy lat
- Joseph P. Farrell Wojna nuklearna sprzed 5 tysięcy lat (2)
- Joseph O'Connor The Structure Of Musical Talent (NLP)
- Campbell Joseph The Masks Of God Primitive Mythology
- Heller Joseph Paragraf 22
- Tey Josephine Córka czasu
- Joseph Heller Paragraf 22
- John Grisham Raport Pelikana
- Holt Victoria Córki Anglii 14 Tajemnica jeziora Âświętego Branoka
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wblaskucienia.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Opowiadał zawsze o tym, że kiedyś „wznowi swoją działalność”, jeśli tylko znajdzie inteligentnego wspólnika.Bez wątpienia ten mały sklepik nie był dla niego odpowiednim polem działania, a chorowita kobieta z podwiązaną twarzą, która ukazywała się czasem we drzwiach w głębi, nie była stworzona na towarzyszkę dla niego.I rzeczywiście, wkrótce potem zniknął z Sydney po zatargu z urzędnikami akcyzy o towary wykradzione ze składu czy o jakąś inną sprawę.Kobietę pozostawił w Sydney, ale musiał pozyskać jakiegoś towarzysza, bo sam nie dałby sobie rady, lecz nie można się było nawet w przybliżeniu dowiedzieć, kto z nim wyruszył, dokąd udali się razem i jakich miał potem wspólników.Dlaczego zjawił się tutaj, nie umiem powiedzieć.Przed moim stąd wyjazdem zaczęto opowiadać, że widziano tu i owdzie Francuza bez rąk.Lecz nikt jeszcze wówczas nie wiedział, że pokumał się z Niclausem i zamieszkał na jego prao.Przypuszczam, że to on namówił Niclausa do niejednej sprawki; bądź co bądź była to spółka.Niclaus bał się Francuza, gdyż ten miewał napady okropnego gniewu; wyglądał wówczas jak wcielony diabeł, ale człowiek bez rąk, nie będący w stanie ani unieść, ani nabić broni, może się tylko rzucić z zębami, a przed taką napaścią Niclaus wiedział, że się sam obroni.Siedzieli we dwóch w pustym hallu tego podejrzanego hoteliku, gdy zjawił się Fector.Po dłuższym kołowaniu, gdyż nie był pewien, do jakiego stopnia może im zawierzyć, powtórzył, co podsłuchał w barze.Opowiadanie jego nie wywołało wielkiego wrażenia, dopóki nie wspomniał zatoki i nazwiska Bamtza.Niclaus, który podróżował, jak krajowiec, na swym prao, był według własnego wyrażenia „obznajmiony z okolicą”.Ogromny Francuz, chodząc tam i z powrotem po pokoju z kikutami w kieszeniach od kurtki, zatrzymał się ze zdziwienia:— Comment? Bamtz? Bamtz?[5]Spotykał go już nieraz w życiu, więc zawołał:— Bamtz! Mais je ne connais que ca![6] — I użył tak pogardliwie nieprzyzwoitego epitetu, że gdy potem wyraził się o nim „une chiffe” (gałgan), brzmiało to jak komplement.— Można z nim zrobić, co się chce — zwierzał się w zaufaniu.— Tak, trzeba zaraz pojechać do tego… — (tu znów użył dla określenia go epitetu nie nadającego się do powtórzenia) — niech mnie diabli porwą, jeśli nam się nie uda ten coup, który nas wszystkich na długo postawi na nogi.Wyobrażał sobie, że dolary te, przetopione na sztaby, sprzedadzą gdzieś na chińskim wybrzeżu.Nie wątpił ani na chwilę, że uda mu się uciec po tym coup, od czegóż było prao Niclausa!Uniesiony entuzjazmem wyciągnął kikuty z kieszeni i wymachiwał nimi.Nagle, spojrzawszy na nie, podniósł je na wysokość oczu, wymyślając, przeklinając i uskarżając się na swe nieszczęście i bezsilność, aż wreszcie Niclaus go uspokoił.Lecz to on ułożył cały plan wyprawy i jego energia podniecała tamtych dwóch do czynu.Żadnego z nich nie można było zaliczyć do gatunku odważnych korsarzy, a Fector w całym swym awanturniczym życiu nie użył innej broni, jak potwarz i kłamstwo.Tego samego wieczora popłynęli do Bamtza na prao Niclausa, które po wyładowaniu z niego orzechów kokosowych stało od paru dni puste pod mostem, na kanale.Przepłynęli tuż obok dziobu „Sissie” i przyglądali jej się zapewne z zainteresowaniem, jako scenie swego zamierzonego wyczynu, wielkiego swego dzieła, le grand coup!Żona Davidsona już na kilka dni przed jego wyjazdem, ku wielkiemu jego zdziwieniu, gniewała się na niego.Nie wiem, czy zdawał sobie sprawę z tego, że pomimo anielskiego profilu była to istota w najgłupszy sposób uparta.Nie cierpiała podzwrotnikowych okolic i wymawiała mu, że ją przywiózł tu, gdzie nie miała znajomych; na domiar złego teraz i on stracił dla niej wszelkie względy.Miała przeczucie jakiegoś niebezpieczeństwa i mimo gęstych tłumaczeń Davidsona nie mogła zrozumieć, dlaczego się z tym nie liczy.Ostatniego wieczoru przed wyjazdem Davidsona zapytała go podejrzliwie:— Dlaczego ci tym razem tak bardzo zależy na tym, aby pojechać?— Wcale mi na tym nie zależy — zapewniał ją poczciwy Davidson — ale po prostu nie mogę zrobić inaczej, nie mam nikogo, kto by mnie zastąpił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]