Podstrony
- Strona startowa
- Clarke Arthur C Tajemnica Ramy (SCAN dal 1137)
- Freedom Long Max Wiedza tajemna w praktyce
- Olszakowski Tomasz Pan Samochodzik i tajemnice warszawskich fortow
- Żšdło Leszek Tajemne Moce Umyslu
- Alfred Hitchcock Tajemnica czlowieka z blizna
- Alfred Szklarski Tajemnicza wyprawa Tomka (2)
- Bourdais Gildas UFO, 50 tajemniczych lat
- Pardo Robert The Evaluation And Optimization Of Trading Strategies, Second Edition
- Quinn Julia Wszystkie nasze pocalunki
- Szklarski Alfred 8 Tomek w Gran Chaco
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tohuwabohu.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To rzeczywiście byłybaraki.Nie bardzo widziałam mego eleganckiego męża w tym całkiem niepasującym do niego otoczeniu.Okazało się jednak, że żądza złota byłasilniejsza: Golden Creek miał się stać największym hazardem w jego życiu.Trzeba było zacząć od załatwienia spraw pierwszej wagi.Nagromadziłoich się sporo.Nasi panowie, korzystając z pomocy Bena, poszli wybieraćdziałkę.Potem mieli udać się po licencję.To musiało trochę potrwać, więcobie z Morwenną postanowiłyśmy w tym czasie dokładnie obejrzeć naszedomy.Po pierwszym szoku uspokoiłyśmy się nieco i zaczęłyśmy robić 260 konkretne plany.Uznałyśmy, że nawet barak można uczynićatrakcyjniejszym, jeśli się powiesi ładne zasłony na okna i położy kilkaozdobnych poduszek na łóżku.Przeszłyśmy się po osiedlu, co nam niezabrało wiele czasu, gdyż była tu tylko jedna ulica z drewnianymchodnikiem.Pozostałą część osiedla zajmowały rozrzucone tu i ówdzieskupiska baraków podobnych do naszych.Odkryłyśmy dwie studnie.Potem udałyśmy się do sklepu niejakiej pani Bowles.Prowadziła go razemz mężem.Oboje należeli do ludzi, którzy porzucili pogoń za złotem iosiedlili się tutaj na stałe, znajdując sobie inne zajęcie.Sklep zapewniał imutrzymanie, chociaż nie przynosił zbyt dużych zysków.Pani Bowles odniosła się do nas niezwykle przyjaznie i dokładnie naspoinformowała, co nam będzie potrzebne.Okazała się rozmowna, ale jakwiększość ludzi, bardziej interesowała się sobą niż innymi.Kiedyzaspokoiła ciekawość, dowiedziawszy się, z jakiej strony starego krajupochodzimy, wcale nas nie pytała, po cośmy tutaj przybyli.Mówiąc, że jejmąż, Artur, przyjechał w poszukiwaniu złota, porozumiewawczo trąciłamnie łokciem. Bryłki złota wielkości pięści nie rosną na drzewach.Znajduje je conajwyżej jeden na milion.Przez trzy miesiące mówiła pracowaliśmy,nie znajdując niczego poza kilkoma okruchami kruszcu.Powiedziałamwtedy do Artura: Wystarczy tego dobrego! Tu potrzebny jest przyzwoitysklep i my go założymy. Wyznała nam, że w domu była położną.Zachwycona tą wiadomością, spojrzałam znacząco na Morwennę. Alerodzi się za mało dzieci, bym mogła żyć jedynie z wykonywania zawodu stwierdziła pani Bowles więc trudnię się tym tylko dorywczo.Kiedymnie wzywają do porodu, Artur lub któraś z kobiet zajmują się sklepem.Ito całkiem dobrze funkcjonuje.Nic jej wtedy nie mówiłyśmy o błogosławionym stanie Morwenny, aleprzynajmniej dowiedziałyśmy się, że mamy w pobliżu fachową idoświadczoną położną, i to nas uspokoiło.Podczas następnych kilku dni uzyskałam więcej informacji o życiu,jakie będziemy tu z Morwenną prowadziły.Mamy głównie zajmować siędomem i gotowaniem, a to oznaczało, że trzeba będzie pilnować ognia wkuchni mieszczącej się na zewnątrz baraku.Będziemy musiały przynosićwodę ze studni.Mięso należy kupować wcześnie rano, tak żeby do niegodotrzeć, zanim to zrobią muchy.Nie można go przetrzymywać, ale od razu 261 ugotować.%7ładna z nas nie zajmowała się dotąd pracami domowymi,zrozumiałyśmy więc, że musimy się wielu rzeczy nauczyć.To samo dotyczyło naszych mężów.Ben nam wyjaśnił, że większośćzłota, które obecnie można jeszcze było odkryć, znajduje się głęboko wziemi.Złoża blisko powierzchni zostały już wyeksploatowane.Złotowystępowało tutaj w formie żył na które trzeba było natrafić.Znaczyłoto, że musi się kopać nawet do głębokości trzydziestu metrów.Aatwiej byłona początku, gdy żyły przebiegały tuż pod powierzchnią.Szyby drążono, przebijając się przez warstwy gliny i żwiru.Następnietrzeba było wykop oszalować i podeprzeć ściany drewnianymi stemplami,istniało bowiem niebezpieczeństwo obsuwania się ziemi, która, bywało,grzebała górników żywcem.Ogromne zwały już usuniętej z wyrobiska ziemi, nazywanej odpadami,tworzyły dookoła szybów wysokie hałdy. Na ich szczycie powiedział Ben ustawiano przedtem wyciągi, aleokazały się mało użyteczne w głębokich szybach.Część górników musiaławięc pracować na dole: kopali ziemię i napełniali urobkiem wiadra, którenastępnie wydobywano na powierzchnię, windując je na górę kołowrotem.Wydobytą ziemię przepłukiwano potem w potoku, by sprawdzić, czy niema w niej czarodziejskiego metalu.Mimo czekającej ich ciężkiej pracy ani Gervaise, ani Justin nie tracilientuzjazmu.Szansa odkrycia złota stanowiła dla nich emocjonujący hazard,a nic bardziej ich w życiu nie pociągało.Obaj nasi mężowie cały dzień byli poza domem, do baraków wracaliogromnie zmęczeni.Morwenna i ja szykowałyśmy im steki, smażone naotwartym ogniu, i placuszki, które dopiero niedawno nauczyłyśmy sięrobić.Do picia podawałyśmy piwo.Można je było dostać w barzeprowadzonym przez jeszcze jednego rozczarowanego górnika.Minął tydzień.Byłam zaskoczona, jak wiele przez ten czaszdziałałyśmy i jak szybko przywykłyśmy do nowego trybu życia.Co jakiś czas spotykałam Bena.Zawsze bardzo się cieszył na mójwidok.Któregoś dnia wstąpił do naszego baraku i spytał, czy Morwenna ija nie miałybyśmy ochoty na konną przejażdżkę.Uważał, że powinnyśmysię z nim przejechać, zobaczyć, jaka piękna jest tu przyroda, i zapoznać się 262 z okolicą.Powiedział, że tego rana był u Gervaise'a i Justina i widział, jakciężko pracują. Ani na chwilę nie ustają w pracy ironizował. Wszyscy tak sięzachowują na początku, boją się stracić choćby minutę, bo a nuż właśnie wtej minucie udałoby im się wykopać bryłę złota ważącą półtora kilograma.Wspomniałem waszym mężom, że mam zamiar wstąpić do was i zaprosićwas na przejażdżkę konną.Powiedziałam Benowi, że to będzie dla mnie wielka przyjemność i mamnadzieję, że dla Morwenny także.Niestety, zastaliśmy Morwennę w łóżku.Miała właśnie dość częste w jej stanie torsje. Wobec tego wybierzemy się tylko we dwoje zdecydował Ben.Chodz! Znajdę ci konia. Znalazł w swojej sporej stajni klacz, którąuważał za odpowiednią dla mnie, i osiodłał ją. Jak długo będzieszprzebywała w Creek powiedział możesz ją uważać za swoją. Jesteś bardzo wspaniałomyślny dla mnie. To zrozumiałe.Przecież jesteśmy starymi przyjaciółmi. Cieszę się, że tu jesteś, Ben wyznałam z uśmiechem. Bez ciebiebyłoby mi smutno. Jestem i będę, więc się nie przejmuj
[ Pobierz całość w formacie PDF ]