Podstrony
- Strona startowa
- e95 Blawatska KluczDoTeozofii01
- e95 Blawatska NaukaTajemna
- e95 Blawatska DoktrynaTajemna 1 2
- Duncan Dave Dar Madrosci
- user beta 1
- Martin George R.R Gra o tron
- Zelazny Roger & Sheckley Robert Przyniescie mi glowe ksiecia (S
- adobe.photoshop.7.pl.podrć™cznik.uzytkownika.[osloskop.net]
- Jordan Robert Smok Odrodzony
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- black-velvet.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poplątali ją,zmienili szczegóły i, staraniem osób zainteresowanych, zrobili żandarma z policjanta, a z ogrodupublicznego w Lilie ogród szpitalny w Paryżu, Ale nawet gdybyśmy mieli się zadowolićoficjalną i nieco złagodzoną relacją*), to i tego byłoby aż nadto dla naszego porównania międzypraktykami hypnotyzerów a czarowników.^ Gazety, rozwodząc się o tem wydarzeniu ł cytującwiele innych cudów hypnotyzacji, dokonanych przez znanego w Paryżu lekarza pod okiem J.B.Korrea, uprościły opowieść. %7łandarma uśpili mówią one i lekarz rozkazuje mu popełnićprzestępstwo.%7łandarm budzi się, chwyta linijkę i zakrada się do ogrodu; lecz*) Patrz: Journal of Medcdne (Londyn, za sierpień), New-Yotk Home Journal (sierpień 1884) igazety londyńskie.my śledzimy go z okna i widzimy, jak podchodzi do drzewa" itd.itd.Wróciwszy do pokoju leka-rza, w klinice, woła: Aresztujcie mnie! Jestem mordercą i łajdakiem!,,.Splamiłem swe, dotych-czas nienaganne, życie niepotrzebnem zabójstwem.Zarżnąłem człowieka!.,." Dlaczego to panuczynił"? Nie wiem, coś mnie pchało.On nic mi nie zrobił, ale patrzał (tj, drzewo) na mnie wsposób wyzywający.Miałem w ręku nóż (linijkę) i wbiłem mu go w plecy,,.Słyszałem, jak nóżzaskrzypiał na jego żebrach! Ratunku, ratunku!" I żandarm padł bez zmysłów.Baron de G.był świadkiem całej historji; był on jednym z przyjaciół lekarza, którzy byliobecni przy tej sprawie od początku do końca.Oczywiście, policja nie chciała, żeby taki skandal,zrobiony choćby w stanie niepoczytalnym przez jednego ze swoich", dostał się w całości nałamy pism.Wskutek tego zaszła drobna zmiana dekoracji.Jeśli nawet rzecz odbyła się tak, jak jąopowiadają gazety i sam J, -B.Korrea (a zdarzyło nam się widzieć jeszcze większe dziwy) , tojednak jakaż jest różnica między taką władzą hypnolyzera a czarami? 49www.teozofia.org Teozofia w PolsceJako fakt równoległy, opiszę praktyki czarnoksięskie pewnego Mułłu-Kurumba,dokonywane na chłopcu, którego znałam osobiście w Górach Błękitnych, apotem poproszę o porównanie -obydwóch historji.Między Kattaghiri a Utli mieszka rodzina eurazjatów, ludzi dość zamożnych.Składała się ona przed kilku laty z matki w podeszłym wieku, dwóch synów i siostrzeńca,wychowanego od kołyski przez staruszkę, przez pamięć o jej zmarłej młodszej siostrze.Pani Simpson była to kobieta dobra i bardzo nabożna.Synowie służyli w kancelarji guber-natora, a chłopiec, wówczas jedenastoletni, chodził do szkoły misjonarzy.Innemi słowy, po-południu miał czas zupełnie wolny i robił, co mu się podobało.Jak i wszystkim dzieciom w zdrowych, malowniczych górach Nilghiri, pozwalano mu wa-łęsać się po alejach i gąszczach miasta" do-woli.Utti jest miastem tylko na mapach Madra-su; weuropejskiem znaczeniu słowa jest to miasto tylko z imienia.Prócz małej dzielnicy krajowców wdużym wąwozie, na którego dnie ciągną się dwoma rzędami drewnianych szop sklepy i bazar, adokoła, niby jaskółcze gniazda, widnieją poprzylepiane do stromych zboczy wąwozu chatynkitubylców, w Utti niema ani jednej ulicy.Jest tam wspaniały ratusz, kościół, szpitale, kluby i naweteuropejskie magazyny latem, ale ulic niema.Wille i cottage'e rozrzucone są, jak oazy, tam i sam,na nierównej powierzchni wzgórz, pokrytych dużemi drzewami, a miejscami prawdziwym lasem.Budynki stoją przeważnie u stóp pagórka lub skały, dla M ochrony od wiatru, śród wielkichogrodów, parków i plantacji, ogrodzonych żywopłotem.Od tyłów domów prywatnych ścieżkiwiodą często do nieprzebytych prawie gąszczy na stokach sąsiedniej góry, dokąd rzadko zachodzinoga Europejczyka.Wieczorami i w nocy jest dosyć niebezpiecznie wychodzić z domu, zwłaszcza bez broni łprzechodzić przez te gąszcze. Nieoczekiwane spotkanie z lampartem a niekiedy i z tygrysem,nie mówiąc już o zażartych dzikich kotach, zatrzymuje w domu wszystkich, kto mieszka dalekood centrum miasta lub nie ma ekwipażu.Dom starej pani Simpson znajdował się daleko od głównych alei Utti, i akurat za domemzaczynała się taka gęstwina.Chłopcu zabroniono tam chodzić.Lecz smyk przepadał za ptakami.Miał całą szopę, oświetloną dużemi oknami i zastawioną roślinami w kubłach, gdzie urządziłsobie ptaszarnię.Znajdowały się łam wszelkie odmiany ptasiego rodu, od papug do kolibrów GórBłękitnych, maleńkich jujmu.Brak było tylko nilghłrskiej jaskółki.To malutkie żółte stworzenie,nadzwyczaj dzikie i czujne, lata bardzo wysoko, i prawie niepodobna zwabić je w sidła.Pewnego dnia, uniesiony swą namiętnością, zabrnął daleko od domu, w głąb lasu.Przednim skakała z drzewa na drzewo jaskółka" i on staraj, się schwycić ptaka.Tak uganiał się za nią,aż do zachodu słońca.Jeśli zmierzchu niema w dolinach Indji, to w Utti, otoczonem ze wszech stron dużemigórami i skałami, przejście od dnia do ciemnej nocy dokonywa się prawie momentalnie.Zobaczywszy siebie w gęstym lesie, prawie w zupełnej mgle, chłopiec zląkł się i pośpieszył dodomu.Lecz w drodze stało się z jego obuwiem coś, co go zmusiło do zatrzymania się na chwilę.Siadł nakamieniu, zdjął trzewik i zaczął szukać w nim kolki, która go urażała.Podczas tego.z drzewa zeskoczyła, prawie mu na głowę, dzikakotka.Wówczas, widząc, jak niemniej od niego samego wystraszony żbik, z małem w pysku, zje-żył się,gotów do ataku, nieszczęsny malec strasznie się przeraził i krzyknął na całe gardło.Ale w tejże chwili dwiestrzały wbiły się w bok zwierza, i żbik, wypuściwszy z pyska kociaka, stoczył się koziołkując, w głębokirów.Dwaj Kurumbowie, brudni, półnadzy, wstrętni, wyskoczywszy z zasadzki, wnet zabraliupolowaną zdobycz i zagadali z chłopcem, śmiejąc się z jego tchórzostwa.Mulłu-Kurumbowie nie są osobliwością w Utti.Można ich zawsze spotkać na bazarze.Podczas gdy miodowy" Tejna-Kurumb nigdy nie podchodzi dosadyb ludzkich, cierniowy" (Mułłu) jakgdyby szukał stosunków z białemi, u których mo-że zdobyć jakieś anny i pejsy (drobne monety) za najpośledniejszą robotę i usługi.Dlatego też i małyeurazjata, zamiast przestrachu, uczuł wdzięczność dla dwóch karłów, którzy tak w porę wybawili go zpazurów żbika.Chłopiec władał ich narzeczem, jak i wszyscy eurazjaci, urodzeni w tych górach.Bojąc się iść da-lej sam, zaproponował im, żeby odprowadzili go do domu, obiecując wzamian dać im ryżu i wódki. 50www.teozofia.org Teozofia w PolsceZgodzili się, i wszyscy trzej poszli wdół.W drodze opowiedział im o swych trudnościach w zdobyciujaskółki, i Kurumbowie obiecali mu, że za niewielkie wynagrodzenie zwabią kilka tych ptaszków w jegosieci, Kurumbowie słyną ze swego łowieckiego kunsztu: z równą łatwością chwytają małego ptaka izwierzątko, jak zabijają tygrysa i słonia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]