Podstrony
- Strona startowa
- Bahdaj Adam Trzecia granica (SCAN dal 803)
- Chmielewska Joanna Dwie trzecie sukcesu (SCAN dal
- Clifford Francis Trzecia strona medalu
- Chmielewska Joanna Dwie trzecie sukcesu (3)
- Bahdaj Adam Trzecia granica
- Chmielewska Joanna Dwie trzecie
- Guarino Mario Bank Boga i bankierzy papieza
- Fugitive Heart Bonnie Dee
- K. J. Yeskov Ostatni Wladca Pierscienia (2)
- Gabriel R.A. Scypion Afrykański Starszy. Największy wódz starożytnego Rzymu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- betaki.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ple, ple, ple, ple.O dwa domy dalej otworzyły się jakieś drzwi i wypadł z nich wielki czarny pies.Za-trzymał się i stanął z czujnie nastawionymi uszami. WUF! Oż ty w życiu szepnęła Mary Lou. O Jezuniu.O matko.Mary Lou nie przepada za zwierzętami. WUF!Nagle zabawa przestała mi się wydawać taka świetna.Nie podobała mi się perspek-tywa rozszarpania na strzępy przez psa z piekła rodem.Albo gorzej.Nie chciałam, żebyMorelli mnie przyłapał na gorącym uczynku.Obie w popłochu wycofałyśmy się z po-dwórka i zatrzymałyśmy się tuż przy chylącym się ku upadkowi płocie.Pies powo-li podszedł do skraju swojego podwórka.Nie zatrzymał się.Jego podwórko nie miałoogrodzenia.Teraz pies znajdował się na drodze i patrzył wprost na nas.Grzeczny piesek, pomyślałam.Pewnie chce się pobawić.Ale na wszelki wypadek.można by się schronić w samochodzie.Zrobiłam parę kroków, a pies nagle poderwałsię do pędu. RANY!Ruszyłyśmy pełnym gazem przed siebie.Znajdowałyśmy się o jakieś pięć metrów odsamochodu, kiedy nagle poczułam na plecach psie łapy, straciłam równowagę i upa-dłam.Gruchnęłam na ręce, a potem na kolana.Wreszcie padłam z rozpędem na ubitąpiaszczystą drogę, a powietrze uszło ze mnie ze świstem.W każdej chwili oczekiwałam śmierci, ale pies po prostu stał nade mną ze zwisają-cym językiem.Machał ogonem. Dobry piesek odezwałam się słabym głosem.Polizał mnie po twarzy.153Obróciłam się na plecy i oszacowałam straty.Rozdarte spodnie, podrapane dło-nie i kolana.Ogromny ubytek szacunku dla samej siebie.Wstałam, przepędziłam psaw cholerę i pokulałam w stronę samochodu, gdzie czekała Mary Lou. Zostawiłaś mnie powiedziałam oskarżycielsko. Bardzo dobrze sobie radziłaś.Nie śmiałam przeszkadzać.Piętnaście minut pózniej byłam już we własnym mieszkaniu, ubrana w nocną koszu-lę.Smarowałam kolana jodyną.I czułam się o wiele lepiej.Nie ma to jak infantylny wy-głup, żeby zobaczyć sprawy z właściwej strony.Zadzwonił telefon, a ja zamarłam z watką w dłoni.Tylko nie Morelli, pomyślałambłagalnie.Nie chcę teraz usłyszeć, że widział moje popisy z psem.Odezwałam się, bardzo niechętnie.Po drugiej stronie panowała cisza. Halo? powtórzyłam. Mam nadzieję, że nasza ostatnia rozmowa coś dla ciebie znaczyła powiedziałzachrypnięty mężczyzna. Bo jeśli się dowiem, że otworzyłaś buzię, przyjdę po ciebie.I tym razem nie będzie tak miło. Maglio?Połączenie zostało przerwane.Sprawdziłam wszystkie zamki, włożyłam baterię z telefonu komórkowego do aku-mulatora i umieściłam nabity pistolet przy łóżku, obok pieprzu w aerozolu.Myśl, iż Ma-glio jest zamieszany w tę sprawę, budziła we mnie zimny dreszcz.Niedobrze jest miećwroga w policjancie.Policjanci to bardzo niebezpieczni ludzie.Telefon zadzwonił jeszcze raz.Zaczekałam, aż włączy się sekretarka.Dzwonił Ranger.Tylko potwierdzam, powiedział.Trening jutro o siódmej.Zgodnie z obietnicą zadzwo-niłam do Luli i powiadomiłam ją o akcji.O siódmej byłam na dole, w marnej formie.Nie spałam dobrze i czułam się jak wy-pluta. Jak poszło wczoraj? spytał Ranger.Przedstawiłam mu pełną wersję, z wyjątkiem mojego wygłupu na podwórku Morel-lego.Usta Rangera zadrgały w kącikach. Zmyślasz, tak? Nie.To właśnie się wydarzyło.Pytałeś, jak poszło.Właśnie ci mówię. Dobrze, podsumujmy.Elliot Harp spadł z dachu samochodu Mo, odbił się od fi-rebirda i spadł na pobocze autostrady.Podniosłyście go, wsadziłyście do bagażnika i za-wiozłyście na posterunek.154 Mniej więcej.Ranger parsknął śmiechem. To się na pewno spodobało chłopcom.Na parkingu zatrzymała się taksówka, z której wysiadła Lula.Miała na sobie różowydres z polaru i różowe futrzane nauszniki.Wyglądała jak potwornych rozmiarów kró-lik z reklamy baterii. Lula chce z nami biegać wyjaśniłam. Chce poprawić sobie kondycję.Ranger zmierzył ją krytycznym spojrzeniem. Jak nie będziesz trzymać tempa, zostawimy cię. To się zobaczy mruknęła.Ruszyliśmy w niezłym tempie.Podejrzewałam, że Ranger sprawdza Lulę.Oddycha-ła ciężko, ale nie zostawała w tyle.Dotrzymała nam kroku aż do bieżni, a potem usia-dła na widowni. W kółko biegać nie będę oznajmiła.Usiadłam obok niej. Ani ja.Ranger przebiegł obok nas, nie poświęcając nam uwagi.Może nawet nie widział, czybiegniemy za nim. No, to dlaczego naprawdę tu jesteś? spytałam.Lula nie spuszczała wzroku z Rangera. Jestem tu, ponieważ to prawdziwy sukinsyn. Co? No, wiesz.sukinsyn.Król.Towar. Znamy kogoś jeszcze, kto jest sukinsynem? John Travolta.To też sukinsyn.Trochę poprzyglądałyśmy się Rangerowi i powoli zrozumiałam, o co chodzi z tymsukinsynem. Tak się zastanawiam odezwała się Lula. A może superbohaterzy istnieją na-prawdę? Na przykład Batman? Aha.O to chodzi.To też sukinsyn. Chcesz powiedzieć, że Ranger jest superbohaterem? Tylko pomyśl.Nie wiemy, gdzie mieszka.Nie wiemy o nim niczego. Superbohaterzy to fikcja. Ach, tak? A Bóg? Hmmmm.Ranger wykonał jeszcze parę okrążeń i zbiegł z bieżni.Obie zerwałyśmy się z ławek i podążyłyśmy jego śladem.Kilometr dalej, pod moimdomem, zbiliśmy się w zdyszaną grupkę.155 Zakładam się, że mógłbyś tak biegać przez cały dzień powiedziała Lula do Ran-gera. Na pewno masz mięśnie jak stal. Człowiek z żelaza potwierdził.Lula rzuciła mi znaczące spojrzenie. Było bardzo miło powiedziałam do nich ale ja wracam do łóżka. Byłabym wdzięczna za podwiezienie Lula zwróciła się do Rangera. Policjaciągle ma mój samochód.Może mógłbyś mnie podrzucić? Oczywiście nie chcę się na-rzucać.Nie chciałabym, żebyś przeze mnie jechał do domu dłuższą drogą. Krótkapauza. A gdzie właściwie mieszkasz?Ranger otworzył bronco i skinął na Lulę. Wsiadaj.Ricardo Carlos Manosa.Mistrz dwusylabowych komunikatów.Superbohater.Wzięłam Lulę pod rękę, zanim zdążyła zapakować się do samochodu. Co masz dziś w planach? To, co zawsze. Jeśli będziesz miała czas, sprawdz dla mnie parę fast foodów.Nie mówię, że maszpoświęcić na to cały dzień, ale jeśli wyjdziesz na przerwę, wypatruj Stuarta Baggetta.Na pewno pracuje gdzieś w okolicy.Uważam, że pójdzie tam, gdzie będzie czuć się jaku siebie.W godzinę pózniej byłam już w drodze.Sprawdzałam swoją część restauracji.Po-dejrzewałam, że Lula nie będzie się oddalać od biura, więc wzięłam na siebie HamiltonTownship.Byłam już na autostradzie, kiedy zadzwonił telefon. Mam go! wrzasnęła Lula. Wyszłam na wczesny obiad i odwiedziłam paręknajp, ponieważ każdy w biurze chciał co innego i znalazłam go! Pan Słodki Dziubuśsprzedaje kurze udka! Gdzie? Na Hamilton, w Smakowitym Kubełku. Jeszcze tam jesteś? Pewnie! potwierdziła Lula. I nie pokazałam się skubańcowi.Siedzę w bud-ce telefonicznej. Nie odchodz!Popełniam mnóstwo błędów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]