Podstrony
- Strona startowa
- Christopher Carter Ostatnia zbrodnia Agaty Christi
- § Saylor Steven Roma sub rosa 05 Ostatnie sprawy Gordianusa
- Carter Ally Dziewczyny z Akademii Gallagher 04 Ostatni skok
- Andrzej.Sapkowski. .Ostatnie.Zyczenie.[www.osiolek.com].1
- Kazantzakis Nikos Ostatnie kuszenie Chrystusa (SC
- Silva Daniel Ostatni szpieg Hitlera
- Wojownicy Nocy t.2
- Kleypas Lisa Bez pamięci
- Dick Philip K Cudowna bron
- Allbeury Ted Wszystkie nasze jutra
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ugrzesia.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale to w najlepszym przypadku, a w najgorszym - capnêli go ludzie Aragorna.Miejmy nadziejê, ¿e wszystko siê jakoœ u³o¿y, mistrzu, i czekajmy nastêpnego pi¹tku, dwudziestego szóstego.A os³onê przyjdzie nam wycofaæ, gdy¿ w przeciwnym przypadku znowu nic z tego nie wyjdzie.- Masz racjê.Jedna rzecz jest jednak absolutnie pewna - nie mo¿e wyjœæ z „Zielonej makreli” o w³asnych si³ach.49Umbar, ulica Nadmorska 1225 czerwca 3019 rokuIchneumon wolnym krokiem przemierza³ korytarze konsulatu.Nie skrada³ siê wzd³u¿ œcian jak b³yskawiczny cieñ, a w³aœnie przemierza³ - tak, ¿e jego krokom towarzyszy³o echo, rodz¹ce siê i zamieraj¹ce w zak¹tkach œpi¹cego budynku, a naœcienne lampiony co chwilê wychwytywa³y z pó³mroku czarny paradny mundur ze srebrnymi oficerskimi akselbantami na lewym ramieniu.Zreszt¹, Marandil od razu zrozumia³, ¿e to tylko z³udzenie powsta³e z powodu niepewnego oœwietlenia: w rzeczywistoœci porucznik by³ w cywilnym ubraniu, a „srebro” na jego piersi i ramieniu to po prostu plamy jakiejœ bia³ej pleœni.Nie, nie pleœni - to szron! Szron na ubraniu.Sk¹d mia³by siê wzi¹æ? I w tej w³aœnie chwili twarz kapitana owia³ s³aby, ale wyraŸny podmuch - jakby lodowate tchnienie grobowca.Jêzyczki p³omieni w kagankach zgodnie kiwnê³y siê, jakby potwierdzaj¹c, ¿e to nie halucynacje, nie ³udŸ siê! Mury konsulatu, przekszta³conego w niezdobyt¹ twierdzê, dwa pierœcienie po psiemu wiernej ochrony, DSD z jego niedoœcignionym systemem poszukiwañ - wszystko nadaremno.Mo¿na by³o fizycznie wyczuæ grobowe zimno wiej¹ce od zbli¿aj¹cej siê postaci, i ch³ód ten, trwale przytwierdzi³ do pod³ogi podeszwy kapitañskich butów, od razu zmieniaj¹c paniczny wicher w jego g³owie w gêst¹ galaretê: „No i koniec.Przecie¿ od pocz¹tku wiedzia³eœ, ¿e tak to siê w³aœnie skoñczy.Otrzymawszy zeznania Arawana, wiedzia³eœ ju¿ - kiedy, a teraz na dodatek wiesz - jak, i ju¿.” Porucznik tymczasem na jego oczach zmienia³ siê w najprawdziwszego Ichneumona, który niespiesznie, nieco ko³ysz¹c siê na boki, zbli¿a siê do kobry - p³aski trójk¹tny ³eb z po³o¿onymi na g³owie uszami, sam w jakiœ sposób przypominaj¹cy g³owê wê¿a, rubinowe koraliki oczu i œnie¿nobia³e zêby pod nastroszonymi w¹sami.A kobr¹ jest on, Marandil.Stara zmêczona kobra z wy³amanymi zêbami jadowymi.Oto zaraz szczêki mangusty zewr¹ siê na jego gardle, uderz¹ fontanny krwi z przebitych têtnic i zachrzêszcz¹ koronki koœci krêgos³upa.Cofn¹³ siê, na pró¿no os³aniaj¹c siê rêkami od zbli¿aj¹cego siê koszmaru, i nagle zwali³ na plecy: zaczepi³ obcasem o brzeg dywanika.W³aœnie ból - upadaj¹c mocno uderzy³ siê ³okciem - uratowa³ kapitana, przywracaj¹c go do rzeczywistoœci.Paniczny strach nie wiadomo dlaczego zmieni³ swoje w³aœciwoœci - z parali¿uj¹cego sta³ siê mobilizuj¹cym, i Marandil, b³yskawicznie poderwawszy siê na równe nogi, pobieg³ mrocznym korytarzem, tak szybko, ¿e przerywana linia szeregu lampek zla³a siê w ci¹g³¹ ognist¹ liniê.Schody.na dó³.skok przez porêcz na nastêpny marsz schodów.jeszcze raz.Tu ju¿ powinien staæ wartownik.Gdzie¿ on jest? Korytarz prowadz¹cy do gabinetu rezydenta.ochrona, gdzie jest ca³a ochrona, ¿eby ich licho?! A za plecami kroki - miarowe, jakby tn¹ce na dok³adne plasterki zwart¹ i grz¹sk¹ ciszê korytarza.Aaaa!!! Przecie¿ to œlepy korytarz! Dok¹d teraz, dok¹d? Do gabinetu - nie ma wyboru.klucz.nie w³azi do dziurki, gadzina! O, kretyn, przecie¿ to od sejfu.Spokojnie, spokojnie.O, Wielki Aule, pomó¿, ten diabelski zamek wiecznie siê zacina.A kroki coraz bli¿ej i bli¿ej - jak padaj¹ce lodowate krople na wygolon¹ g³owê.A ciekawe, dlaczego nie biegnie? Zamknij siê, idioto, nie wykracz! Spokojnie, przekrêæ.jest, w porz¹dku!!!Jak jaszczurka przemkn¹³ przez szczelinê nie do koñca otwartych drzwi do gabinetu, napar³ na nie ca³ym cia³em i zd¹¿y³ przekrêciæ klucz w tej samej chwili, kiedy kroki odmieñca da³y siê s³yszeæ na progu.Kapitan nie zapala³ œwiat³a - nie mia³ na to si³.Dygoc¹cy i zlany potem usiad³ na parkiecie na œrodku pokoju, w obszernym kwadracie ksiê¿ycowego œwiat³a, przekreœlonego krat¹ okna.Dziwna sprawa: racjonalnie myœl¹c, Marandil wiedzia³, ¿e koszmarny przeœladowca nigdzie siê nie rozp³yn¹³, ale tu, siedz¹c na tym posrebrzonym dywaniku, jakoœ poczu³ siê bezpiecznie, jak podczas dziecinnej zabawy, kiedy wystarczy krzykn¹æ: „Zamawiam!” Roztargnione spojrzenie przemknê³o po rysunku ksiê¿ycowych cieni na pod³odze, i dopiero wtedy domyœli³ siê, ¿e nale¿y popatrzeæ na okno.Domyœli³ siê i niemal zawy³ ze strachu i rozpaczy.Na zewnêtrznym parapecie, prawie z nosem, na szybie, sta³ jakiœ dziwnie przypominaj¹cy hienê cz³owiek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]